poniedziałek, 7 grudnia 2015

NOWY BLOG!

Jakby zacząć... Mam nowego bloga.
Nie jest on o Diecesce, ani nie ma nic wspólnego z Violettą.
OD RAZU MOWIĘ!!!!
NIE MAM ZAMIARU OPUŚCIĆ TEGO BLOGA NIE MARTWCIĘ SIĘ :*

Blog jest moją wizją kontynuacji "Saga Zmierzch" i skupia się głownie na Renesmee i Jacobie.

Zapewne niektórzy nie mają pojęcia  co chodzi XD.
Ale jeśli mimo tego macie ochotę zajrzeć na bloga i powiedzieć co myślicie, a może nawet i czytać historię ZAPRASZAM !!!!

Starałam się tak napisać przedstawienie postaci, że nawet osoby, które nigdy nie widziały, ani nie czytały "Sagi Zmierzch", mogły zrozumieć o co chodzi, ale jeżeli mielibyście pytania, zadajcie je śmiało w komentarzach.
Mam nadzieję, że wpadniecie :)

http://zmierzch-renesmee-jacob.blogspot.com/

JESZCZE RAZ SERDECZNIE ZAPRASZAM ;)
Liczę, że zajrzycie i powiecie co myślicie :*


LOVCIAM DIECESCE :*

niedziela, 6 grudnia 2015

Capitulo 42

*Diego*

Stałem przed nią i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Z jednej strony chciałbym jej wszystko powiedzieć, a z drugiej niezauważalnie uciec. To ostatnie było jednak nie możliwe, bo Francesca wpatrywała się we mnie swoimi zielonymi oczami tak uważnie, jakby chciała odczytać moje myśli. Na szczęście tego nie potrafiła. Ostatni raz czułem się tak przy Włoszce, kiedy wyznawałem jej swoje uczucia. Ta niepewność, pytania "jak to przyjmie?", "Czy nasza relacja się pogorszy", "Czy ucieknie, czy zostanie?" "Czy ją stracę...?" - to pytanie wywołało u mnie atak paniki. Już na 99,9% byłem pewien, że teraz nic nie powiem Fran... To ma nawet sens... Nie wiem nawet kiedy wyjeżdżam... Lepiej będzie powiedzieć, jak już będę pewien wszystkiego...
- Diego...- najwyraźniej cierpliwość Włoszki się skończyła. Westchnęła ciężko.- O co chodzi? Martwię się o ciebie.
- Nie potrzebnie kochanie.- dłonią ująłem jej policzek i pogłaskałem go. - Wszystko jest w porządku.
- Jasne.- prychnęła. - Jeszcze przed chwilą miałeś mi coś powiedzieć, a teraz wciskasz mi kit, że jednak nie...- spuściła spojrzenie.
- Nie smuć się...- wręcz błagałem. Jej smutek działał na mnie tak okropnie, a co dopiero, jak jeszcze wiedziałem, że to moja wina.- Nie mogę ci powiedzieć, bo...- spojrzała na mnie tymi smutnymi oczami.- to niespodzianka.- wypaliłem. Wiem okłamałem ją... To okropne, ale... no ale bynajmniej się rozpromieniła. Zobaczyłem ten błysk w jej oku. Ale za chwile jakby przygasł... Zdaje sobie sprawę, że Fran nie do końca uwierzyła w moją historyjkę.
- I to ciebie tak martwi? Niespodzianka?- spojrzała na mnie znacząco, wręcz drwiąc z moich głupich pomysłów.- Dlaczego mnie okłamujesz?
- Nie skarbie...- i w co ja się wplątałem???- Chodzi o to, że ta niespodzianka wymaga wiele, wiele pracy i nie jestem pewien, czy wszystko pójdzie zgodnie z planem.
- Diego...- westchnęła.- W szkole rozmawiałam z Violą i Cam i obie też zauważyły u Leona i Brodueya dziwne zachowanie.- stanęła z założonymi rękoma.
O FUCK!
- Ym...- wydusiłem z siebie.- Bo... TO NIESPODZIANKA DLA WAS WSZYSTKICH. - Co ty debilu wygadujesz?!
Włoszka wywróciła oczami.
- Niezła wymówka. - burknęła.
- Mówię prawdę. Zapytaj chłopaków.
- Nie ważne...- westchnęła.- Musze iść. Za godzinę jestem umówiona z dziewczynami u Violi, a nawet się nie spakowałam pa.- stanęła na palcach i delikatnie musnęła mój policzek.
- Kocham cię.- powiedziałem, a ona mimo tego, że chyba bardzo starała się zachować obojętną twarz, lekko się uśmiechnęła.
- Ja ciebie też.- westchnęła i odwróciła się o de mnie, a następnie poszła w swoją stronę.
Kiedy zniknęła za zakrętem jednej z alejek z westchnięciem opadłem na ławkę i schowałem twarz w dłoniach. CZEMU TO MUSI BYĆ TAK CHOLERNIE TRUDNE!? Nie dość, że samemu jest mi okropnie źle, że musze na tyle zostawić moją księżniczkę, to jeszcze ona będzie czuła się tak samo jak ja. Będzie tęskniła i płakała, a to wszystko moja wina. Wiedziałem że tak będzie... Jej ojciec miał rację nie zasługuje na nią. Taka delikatna i wrażliwa osoba jak ona powinna mieć kogoś kto będzie ZAWSZE przy niej. 24 na dobę, a nie zostawi ją na pół roku, aby wyjechać w trasę. Żeby tylko raz! Przecież jak trasa okaże się sukcesem za jakiś czas odbędzie się kolejna. Może dużo krótsza, a może dłuższa. Tego nikt nie wie. Ale wiem jedno. Francesca znów będzie przez to cierpiała. A ja zamiast powiedzieć jej prawdę od razu, jeszcze zmyślam jakieś niestworzone historie raniąc ją jeszcze bardziej. Ale ze mnie egoista.
Jedyne co mnie pociesza to to, że moi przyjaciele - a bynajmniej ich większość- również jeszcze nie przeprowadziła tej rozmowy ze swoimi dziewczynami, ale co to za usprawiedliwienie? Jestem Diego, a nie wszyscy, albo inni... Już sam nie wiem co mam zrobić. Czasem najlepiej rzuciłbym to wszystko i stał się normalnym nastolatkiem, tak aby zawsze być blisko Franceski... Ale zaraz później zdaję sobie sprawę, że bez muzyki nie mógłbym być sobą, a moja praca sprawia mi taką przyjemność, jakiej nie umiałaby zastąpić żadna inna... Do tej pory łączyłem to bez problemu. Próby zazwyczaj były z rana, kiedy moja ukochana była w szkole, a jak się kończyły wybierałem się po nią i spędzałem resztę dnia... No i się skończyło... Już nie będzie tak łatwo bo wyjeżdżam. I to na tak długo...
W końcu podniosłem się z tej nieszczęsnej ławki i poszedłem w kierunku swojego domu...Mam nadzieję dotzreć tam przed dziadkami, żeby nie musieć wysłuchiwać kolejnych dogryzek, albo innych rzeczy. Najbardziej chciałem teraz rzucić się na łóżko i odizolować od całego świata, zamykając się w moim pokoju. Musze wszystko przemyśleć. Jeszcze raz na spokojnie...

*Naty*

Wracałam sobie do domu, okrężną drogą - przez park, ponieważ pogoda była taka cudowna, że nie chciałam jej zmarnować. Kiedy dochodziłam na miejsce, usłyszałam dźwięk wydawany przez mój telefon który informował mnie, że dostałam smsa. Ku mojemu zadowoleniu, na ekranie wyświetlił się numer mojego chłopaka. Jednym ruchem palca, odblokowałam komórkę i przeczytałam wiadomość:

"Cześć kochanie... Mam Ci coś bardzo, bardzo ważnego do powiedzenia. Czy możemy się spotkać za godzinkę przy tej budce z watą cukrową, gdzie zawsze?"

Przyznam szczerze, że wiadomość odrobinę mnie zmartwiła... Pewnie panikuję, bo to nic takiego, ale mimo to jestem strasznie poddenerwowana...
Postanowiłam odpisać chłopakowi.

"Jasne. O 17:00 będę. Do zobaczenia... Maxi? Stało się coś?"

Dobrze wiem, ze na ostatnie pytanie nie dostanę odpowiedzi teraz... Jedna dostanę ją za godzinę...

" Dowiesz się jak się spotkamy... Kocham Cię. Do zobaczenia."

" Ja Ciebie też... Pa."

Przyspieszyłam kroku, aby jak najszybciej znaleźć się w domu.
Zastałam w nim moją siostrę, która siedziała w kuchni i kompletnie nie zwracając na mnie uwagi, grzebała coś w swoim telefonie.
- Hej Lena.- przywitałam się.
- Cześć. wymamrotała, nie podnosząc wzroku znad i'phona.
- Co ty tam, tak zawzięcie, piszesz? - zapytałam roześmiana zachowaniem młodszej siostry, odgrzewając sobie przy tym obiad.
- Nie ważne. - spojrzałam na nią, ale ta nawet tego nie zauważyła. Rozanielona wgapiała się w ekran komórki uśmiechając się do niego. Z boku wyglądało to naprawdę przekomicznie. Pokręciłam z dezaprobatą głową i westchnęłam, zabierając się ponownie za szykowanie posiłku. Wysiadałam już z głodu, ponieważ dziś nie jadłam lanchu... Tak to jest jak w pośpiechu nie weźmie się portfela i nie ma się jak go kupić.
Musiałam się pospieszyć, ponieważ mam jeszcze spotkać się z Maxim... Moją głowę ponownie zaczęły zajmować myśli, którym głównym pytaniem było "Co takiego się stało, że mój chłopak musi tak pilnie mi to powiedzieć?"...
Zjadłam w pospiechu, a moja siostra wciąż siedziała w tym samym miejscu, trzymając w ręku telefon. Jedyne co się zmieniło to to, że I'Phone był teraz podłączony do ładowarki.
Prychnęłam i poszłam na górę, żeby się przebrać, bo w ciągu kilkunastu minut pogoda się zmieniła i w krótkich żółtych spodenkach i bluzce z ktrótkim rękawkiem, byłoby mi teraz zbyt zimno.
Wyszperałam w szafie to:

i błyskawicznie się przebrałam. Poprawiłam jeszcze, delikatnie, makijaż i gotowa zabrałam torebkę ruszając w stronę wyjścia.
- Wychodzę- oznajmiłam Lenie.
- Ta ta. mruknęła.- Baw się dobrze.- pierwszy raz odkąd wróciłam spojrzała na mnie.- O której wrócisz?
- Nie wiem.- wzruszyłam ramionami.- A z kim tak zawzięcie piszesz?- spytałam, ale odpowiedzi się już nie doczekałam, bo to siostry przyszedł kolejny sms. - Pa. - westchnęłam i wyszłam z domu.

Na miejscu byłam chwilę później. Od razu dostrzegłam Argentyńczyka, siedzącego na jednej z ławek. Jego wyraz twarzy nie wróżył nic dobrego. Był poddenerwowany. Było to widać jak na dłoni.
- Maxi?- spytałam nie pewne i usiadłam koło niego.
- O Nata... Pięknie wyglądasz.- Posłał mi uśmiech.
- Co się dzieje?- puściłam jego komplement mimo uszu.
- Słuchaj...- zaczął niepewnie.- Mam Ci coś bardzo ważnego do powiedzenia.
- Zauważyłam.- powiedziałam ironicznie, coraz bardziej zdenerwowana. - Przestań owijać w bawełnę i mów co się dzieje.
- Zaproponowano nam półroczną trasę po Ameryce i Europie.- zasznurował usta i wpatrywał się we mnie, czekając na moją reakcję.
Potrzebowałam parę sekund, aby przetrawić i zrozumieć to, co właśnie do mnie powiedział. W momencie kiedy to do mnie dotarło, poczułam, że mój policzek robi się wilgotny, a już po chwili wybuchłam niekontrolowanym płaczem.
Po wyrazie twarzy Maxiego wiedziałam, że go to zabolało tak bardzo jak mnie - o ile nie bardziej. Przytulił mnie mocno do siebie, przyciskając.
- Nie płacz proszę. - wyszeptał.
Nie odpowiedziałam mu. Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Argentyńczyk cierpliwie znosił, jak niszczę jedną z jego ulubionych koszulek.
- Kiedy jedziecie?- wydusiłam z siebie, spoglądając na niego, próbując wyszukać się w jego twarzy odpowiedzi.
- Nie wiem...- przyznał.- Dowiemy się jutro...
Coś mną wstrząsnęło. Zakuło w sercu. Tak nie chciałam się z nim rozstawać... Wiedziałam, ze to dla nich wielka szansa, i że mojemu ukochanemu jest tak ciężko jak mi... Nie chciałam zadawać mu więcej bólu i pohamować natłok łez, ale mi się nie udało... Ponownie się rozpłakałam, chowając twarz w dłoniach.
- Przepraszam.- wyszeptał.
- Nie masz za co.- przyznałam po chwili. - To wasze marzenia. Wasza praca.- wymusiłam uśmiech, patrząc głęboko w jego oczy.- Uwierz, ze w głębi duszy jestem z Ciebie bardzo dumna i strasznie się cieszę, że zaszliście tak daleko z zespołem.- przyznałam wcale go nie okłamując. Była to czysta prawda.
- Jesteś najlepszą dziewczyną na świecie.- uśmiechnął się delikatnie i ucałował mój mokry policzek.
- A ty najlepszym chłopakiem.
- Kocham Cię.- szepnął mi do ucha i musnął usta.
- Ja ciebie też.- powiedziałam po oderwaniu się od siebie i ponownie wtuliłam w jego tors. Może jeszcze troszkę szlochałam, ale starałam się myśleć tylko o pozytywach. - Obiecaj, ze w każdej wolnej chwili będziesz dzwonił, pisał...
- Oczywiście. W wolnej i nie wolnej.- zaśmiał się delikatnie.- Jeśli będziemy mieli jakiś czas wolny postaram się Cię odwiedzić, choćby na parę godzin.
Nic już nie odpowiedziałam, tylko mocniej tuliłam się w tors Maxiego.


*Francesca*

Jak tylko weszłam do kuchni, aby nalać sobie skoku mama spojrzała na mnie i spytała zmartwionym głosem.
- Coś się stało kochanie? - Czy naprawdę tak słabo idzie mi kamuflowanie emocji?!
- Nie mamo...- zmusiłam się do uśmiechu.- Jest w porządku Po prostu jestem zmęczona. - użyłam jakże starej i przewidywalnej, a zarazem mega skutecznej - wymówki.
- Chodź tu. - podeszła do mnie i przyłożyła rękę do czoła.- Nie masz gorączki...- zamyśliła się.
- Mamo...- zaśmiałam się.- Powiedziałam, że zmęczona, a nie że źle się czuje. Idę dziś na nocowanie. Zmęczenie przejdzie szybciej niż przyszło.- puściłam jej oczko i włożyłam szklankę do zlewu.- Nie martw się o mnie.
- A Fran...- zatrzymała mnie, kiedy już miałam wychodzić.
- Tak?- westchnęłam i spojrzałam na nią.
- Gdzie byłaś tak długo? Nie było cię na obiedzie.
- Byłam z Diego. - wymusiłam uśmiech, ale nie wiem czy nie wyglądało to bardziej jakbym się skrzywiła, bo mama znów dziwnie na mnie spojrzała.- Pisałam ci smsa. - szybko zmieniłam temat.
- Oddałam dziś telefon do serwisu, bo przestał działać. No nie ważne.- uśmiechnęła się do mnie.- Mam nadzieje, że zjedliście jakiś obiad?
- Tak mamo.- zaśmiałam się.- Diego zabrał mnie do tej nowej restauracji. Było pysznie.
- Szczęściara z ciebie.- uśmiechnęła się.- Chłopak o ciebie dba. Jak na moje możecie się żenić.- puściła mi oczko.- ALE TYLKO NIE TERAZ. - Zachichotała.  Zrobiło mi się cieplej na sercu jak to powiedziała. Mama ma rację. Jestem prawdziwą szczęściarą, że mam tak cudownego chłopaka jak Diego. Może serio chłopcy robią nam jakąś niespodziankę, a ja niepotrzebnie się zamartwiam? Jeszcze tak go potraktowałam... No nic. Trzeba porozmawiać o tym z Viu i Cami.
- Kochanie?- z rozmyśleń wyrwał mnie głos rodzicielki.
- Yyyy. przepraszam zamyśliłam się. To na serio super, że lubisz Diego. Według mnie też jest najcudowniejszym chłopakiem na tej ziemi. - mówiłam z niesamowitą prędkością, zapominając, że trzeba oddychać.- Ale teraz muszę iść przygotować się na pidżama party. Pa!- wybiegłam z kuchni zostawiając w niej rozbawioną mamę i skierowałam się do swojej sypialni.
Zabrałam z niej moją pidżamę, rzeczy na jutro i wpakowałam to do jednej torby, po czym wleciałam do łazienki i jednym ruchem zgarnęłam kosmetyki z półki, które wpakowałam do kosmetyczki, a później dołożyłam do niej szczoteczkę i szczotkę do włosów.
Kiedy wszystko już spakowałam, rzuciłam się na łóżko i wyciągnęłam komórkę z kieszeni szarych spodenek. Wyszukałam numer do Diego i napisałam smsa o takiej treści:
" Cześć kochanie :) Wiem, że słabo się dziś zachowałam... Nie jestem na Ciebie zła ani nic, po prostu się martwiłam. Przepraszam Cię :* ;("
Na odpowiedź nie musiałam dług czekać.
"Jedyną osobą, która powinna przepraszać jestem ja... :( Wybacz Franuś. Obiecuje, że nie długo wszystko się wyjaśni."

" Dobrze ;) Czekam :D Napiszę później, dobrze? Lecę do Vilu, bo się spóźnię. Pa skarbie. KOCHAM CIĘ :*"

" Ja Ciebie też Bella ;) Do jutra :* Baw się dobrze i powodzenia z piosenką"

Uśmiechnęłam się do zdjęcia, które mam na tapecie

 i podniosłam się z łóżka, zabierając torbę, wyszłam z pokoju.
- Spadam mama.-  ucałowałam rodzicielkę w policzek.
- Dobrej zabawy.
- Dzięki. Pa.-pomachałam jej i wyszłam z domu, kierując się w stronę domu swojej przyjaciółki. Wiał naprawdę mocny wiatr, a ja zaczęłam żałować, ze nie wzięłam żadnego sweterka. Na szczęście droga nie była długa i szybko dotarłam na miejsce. Zapukałam do drzwi, które po chwili otworzyła mi Ludmiła.
- Na pierwszy rzut oka nawet jej nie poznałam. Stała bez pełnego makijażu, w jakimś dresie, trzymając kubek herbaty w dłoniach.
- Hej Fran.. - westchnęła... Moment... Czy Ludmiła Ferro właśnie nazwała mnie "FRAN"?! O RANY...
- Ym... Cześć Lu... Dobrze się czujesz?
- Może być.- mruknęła. Po jej czerwonych, podpuchniętych oczach było widać, że płakała.- Wchodzisz?- spytała unosząc znacząco brwi.- Jest zimno.
- Tak.- otrząsnęłam się z rozmyśleń i weszłam do środka, a blondynka zamknęła za mną drzwi.
- Coś się stało?- zapytałam.
- Nie... - szepnęła. Pewnie jakby powiedziała to normalnie, od razu by się rozpłakała. Odchrząknęła.- Nie chcę o tym gadać.- stwierdziła łamiącym się głosem.
- Jak wolisz... -westchnęłam. Blondyna szybko się odwróciła i pobiegła na schody... Chwilę stałam w zamyśleniu, ale później poszłam za nią i weszłam do pokoju Vils, gdzie ta siedziała już z Camilą.
- Siemka laski.- uśmiechnęłam się do przyjaciółek.
- Hejka.- odpowiedziały mi równo.
Spojrzałam na biurku Castillo, gdzie roiło się od przysmaków.
- Olga wie jak o nas zadbać. - zaśmiała się Cami.
- Ok... zaczęła Vils. - Skoro już jesteśmy wszystkie... Może najpierw napiszemy tą piosenkę, a później zajmiemy się ploteczkami i filami?
- Dobry pomysł.- przytaknęła jej Torres.- Tym bardziej, ze mam pewien pomysł w głowie i nie chcę zapomnieć. - Podeszła do keybordu i zaczęła grać jakąś melodie. - Co powiecie?- spytała opierając się o instrument, gdy skończyła.
- Podoba mi się.- przyznałam.
- Dobre na pierwszą wzrotkę.- skomentowała zadowolona Violetta.

Komponowanie tak nas wciągnęło, ze nim się obejrzałyśmy piosenka była skończona... Bynajmniej w pewnym stopniu. Jutro pokażemy Angie i Pablo, a to oni już zadecydują co z nią dalej. Czy coś zmieniać, zaproponują poprawki i tak dalej.
- Podoba mi się.- pisnęłam.
- Mi też.- zaśmiała się Cam.
- Jesteśmy genialne.- przyznała Violetta, a my się zaśmiałyśmy.- Zaśpiewajmy jeszcze raz...- wybłagała. Co z tego, ze śpiewałyśmy ją milion razy. Pomysł bardzo nam się spodobał.



Kiedy skończyłyśmy do pokoju weszła, nowa sis Violi.
- Violu...- zaczęła, wyczerpną z sił.- Mogę pożyczyć gitarę? Moja jest rozstrojona, a nie chcę mi się tego robić.
- Pewnie...- powiedziała zmieszana Castillo i podała Ludmile instrument.
- Dziękuje.- odparła i podeszła do drzwi.- Dziewczyny jak wy to znosicie?- Zapytała na odchodnym.
- Ale co?- Viola zmarszczyła czoło.
- Jak to co? Wasi chłopacy jadą w półroczną trasę, a wy udajecie, że jest ok?









HEJKA!!!! Wybaczcie... Wiem, że miał być wczoraj, ale nie dałam rady. Jest dziś. :D Mam nadzieję, że się podoba.
WEOSŁYCH MIKOŁAJEK !!!!
Pochwalcie się w komentarzach co dostaliście w buta ;)

LOVCIAM DIECESCE