niedziela, 31 maja 2015

Capitulo 19

*Francesca*

- Ale z ciebie kłamczucha.- Marco prychnął.- Okłamałaś mnie, bo powiedziałaś, że z nikim się nie spotykasz, a Diego to twój przyjaciel.- był bardzo zbulwersowany.
- Nie Marco, ja nikogo nie okłamałam.- Chciałam mówić dalej, ale Meksykanin mi przerwał.
- Nie... wcale! - powiedział sarkastycznie.- A to co?- wskazał na mnie i na Diego. - Przyjaźń? - znowu sarkastycznie się zaśmiał.
- Nie. Ja i Diego jesteśmy parą, ale nie okłamałam cię.
- Nie... Mówisz, że jesteście przyjaciółmi, chociaż jesteście parą. WCALE NIE KŁAMIESZ.- był coraz bardziej wściekły i nie dawał mi nic wyjaśnić.
- A przepraszam bardzo...- wtrącił się mój chłopak.- Jaki interes masz w tym, żeby wiedzieć czy Fran ma chłopaka, czy też go nie ma?
- Żadnego. Ale mnie okłamała.- odpowiedział mu z założonymi rękoma, jednak nadal patrzył na mnie.
- NIE OKŁAMAŁAM CIĘ! - no ludzie! Ręce opadają.
- Moja dziewczyna nie musi ci się z niczego tłumaczyć.- Diego, aż zaciskał pięści ze złości.
- Możesz się nie wtrącać?- Marco spojrzał na Hiszpana.
- Jak mam się nie wtrącać?! - odkrzyknął mu.- Przypominam, że właśnie robisz MOJEJ DZIEWCZYNIE wyrzuty, że nic ci nie powiedziała, iż ma chłopaka.
- Nie, że nie powiedziała, a okłamała!
- NIE OKŁAMAŁAM CIĘ MARCO!- Wrzasnęłam.
- Mówi, że cię nie okłamała? To się odpiernicz! - Diegusio był na maxa wkurzony.
- Jasne...- po raz kolejny prychnął.- Wcale mnie nie okłamała. Właśnie widzę.- Ten jego sarkazm był już dołujący.
- Spieprzaj!- rozkazał Diego.
- Ty się nie udzielaj, bo obije ci tą mordę.- Meksykanin poszedł bliżej mojego chłopaka, którego ja złapałam za nadgarstek, bo już szykował się żeby się z nim pobić.
- Ty mi obijesz mordę?!- wyrwał mi się.- Abym ja ci zaraz nie musiał obić mordy.- powiedział przez zaciśnięte zęby.
- BASTA!- krzyknęłam, a chłopcy i chyba wszyscy w zasięgu mojego wzroku, spojrzeli na mnie.- Ty.- zwróciłam się do Diego.- Zostaw go, proszę.- złapałam go za dłoń i popatrzyłam w jego oczy, w które miałam ochotę popatrzeć dłużej, ale jest jeszcze Marco.- A ty.- zwróciłam się do bruneta.- Chcesz wyjaśnień, czy sobie idziesz?
On tylko prychnął, machnął dłonią, odwrócił się o 180 stopni i sobie poszedł.
- Powiesz mi co to miało być?- Hiszpan zapytał się mnie już trochę spokojniej.
- Co? Czy to moja wina?
- Nie.- westchnął.- A niby czemu powiedziałaś mu, że nie jesteśmy razem i czemu on ci robił z tego powodu wyrzuty?- założył ręce na biodra, czekając na wyjaśnienie.
- Diego... Kiedy się mnie o to zapytał nie byliśmy jeszcze razem, bo staliśmy się parą właśnie po tym zdarzeniu. - wytłumaczyłam mu, a on chyba już zaczaił o co się rozchodzi, bo zaczął się chichrać.
- I tak po prostu był na ciebie o to wściekły?- zmarszczył brwi.
Ok... jest jeszcze to, ze wtedy w klasie, jakby nie patrzeć zadedykował mi piosenkę, ale nie wiem czy powiedzieć o tym Diego...
- Fran...- zmarszczył brwi.- Ty mu się podobasz.- stwierdził.
- Nie wiem.- wzruszyłam ramionami i spojrzałam na buty.
- Kłamać to ty nie umiesz. Mów, o co chodzi.
-  O nic.- rzuciłam szybko.- Chodźmy na jakieś ciacho.- uśmiechnęłam się i pociągnęłam go za dłoń, ale on ani ruszył, tylko przyciągną mnie do siebie.
- Mów.- powiedział i podniósł brwi do góry.
- Ale obiecaj, ze nic mu nie zrobisz, bo, bo, bo...- pomyślałam chwilę mówiąc jeszcze parę razy "bo", a Diego już powstrzymywał śmiech.- Bo będę zła.- palnęłam w końcu.
- Uuuuu chciałby zobaczyć jak jesteś zła.- zaśmiał się i musnął moje wargi.- A teraz mówkaj.
- Jak on nawet nie wiedział, że my się znamy...- podkreśliłam.- Angie kazała mu zaśpiewać w klasie piosenkę, a on śpiewał " Entre tu y yo" patrząc się na mnie.- dodałam na jednym tchu i z przymrużonymi oczami czekałam na reakcje chłopaka.
- Co?!- wycedził w końcu.
- Ale on nie wiedział, ze się znamy, a parą nie byliśmy.- mówiłam szybko, a Diego cały czas trzymał moje dłonie.
- CO NIE ZMIENIA FAKTU, ŻE...- przełkną ślinę.- TY MU SIĘ PODOBASZ.
- Pf.- prychnęłam.- A ja co mam powiedzieć? Co druga fanka, chciałaby być na moim miejscu i spotykać się z DIEGO HERNANDEZEM!
- Przesadzasz.- zaśmiał się.- Poza tym jest różnica. Ja nawet nie wiem jak te dziewczyny mają na imię, a ty z nim chodzisz do jednej szkoły i jeszcze macie ze sobą kilka tam zajęć.
- Nie ufasz mi.- wyjęłam ręce z jego uścisku.
- Ufam ci, ale on.... Yh.
- Ja też bym się mogła zamartwiać, że zostawisz mnie, albo zdradzisz z pierwszą napotkaną fanką. Mogłabym posłuchać taty... Ale nie zrobię tego, bo ci wierzę. Znam cię i wiem, iż byś mi tego nie zrobił, ponieważ mnie kochasz. Od ciebie też, chciałabym mieć zaufanie, wiesz?
- To nie jest tak, że ja ci nie ufam... Ale on na ciebie leci... I na pewno będzie się do ciebie dowalał, a tego mu już nie odpuszczę.
- Dobra, dobra.- zaśmiałam się.- Idziemy na to ciacho? Za pół godziny mam być w domu.
- Idziemy.- ujął moją dłoń.
Przez pewien czas milczeliśmy, ale słodką ciszę przerwał lekki śmiech Diego.
Popatrzyłam na niego z podniesionymi brwiami.
- Ok?- zapytałam, bo chłopak co chwile się śmiał.
- Tak... Przypomniała mi się tylko nasze spotkanie w kinie. Musimy to kiedyś powtórzyć.- znowu się zaśmiał..
- Nie idę już z tobą na żaden HORROR!- ja też się zaśmiałam.
- Tak właściwie, to nie samo kino mi się przypomniało a rozmowa, przed i po seansie.
- Co?- teraz to już w ogóle nie kumałam.
- Po przyjacielsku i bez zobowiązań.- zaczął się śmiać, a ja się zatrzymałam i patrzyłam na niego w bez ruchu, miażdżąc spojrzeniem.
- Możesz przepraszam powtórzyć?
- Nie moja wina, ze mi się przypomniało.- podniósł ręce w geście obronnym nadal się śmiejąc.
- Czy ty mi coś sugerujesz?
- Zależy czy chcesz żebym ci zasugerował.- znowu się zaśmiał.
- Udam, że tego nie słyszałam.- pokręciłam głową i poszłam dalej.
Kidy dotarliśmy na miejsce usiedliśmy, przy jednym ze stoliczków.
- Fran...- zaczął Diego.
- Hym?- podniosłam głowę znad listy deserów.- Ale ja tylko żartowałem. Nie obrażaj się. Teraz dopiero się zorientowałem, co cały czas mówi twój tata...- zaciął się.- Że cię wykorzystam i w ogóle. Tym żarcikiem mogłem ci dać do zrozumienia, że on ma rację, ale jej nie ma. Przepraszam. Mi nie chodzi tylko o se...
- Ćiiii.- uciszyłam go.- Nie tak głośno.- zaśmiałam się.- Wiem, że nie tylko o to ci chodzi.- złapałam jego dłoń. - A żart nie trafny.- dodałam i wróciłam do przeglądania menu.

*Ludmiła*

Siedziałam właśnie w swoim pokoju i wkładałam do szafy ciuchy, które przyniosła Olga, kiedy usłyszałam delikatne pukanie, do drzwi, od mojej sypialni.
- Proszę.- powiedziałam i spojrzałam w stronę, gdzie w progu stała teraz Nata.
- Cześć Lud.- uśmiechnęła się i podeszła do mnie, po czym dała mi całusa w polik.
- No hej.- odpowiedziałam jej i zabrałam się za powieszenie jeszcze dwóch sukienek. - Co cię do mnie sprowadza?
- Tak sobie przyszłam.- wzruszyła ramionami.
- Dzwoniłam wczoraj do ciebie o 23:00, ale nie odbierałaś.- zmarszczyłam brwi i usiadłam obok niej, a ona się tajemniczo zachichrała.
- Byłam...- zacięła się.- Zajęta.
- Czym?- podniosłam brwi.- Nie wierzę , że w Sobotni wieczór o 23:00 Nathalia Rico Navarro spała.- zaśmiałam się.
-Bo nie spała...- zaczęła jeździć nogą po podłodze.
- A co robiła?
- A była u Maxiego.- zachichotała.
- Znowu...- westchnęłam.
- Oj nie przesadzaj. To, że ty go nie lubisz...
- Nie chodzi o to. Ale ostatni raz jak u niego nocowałaś, był tydzień temu.- podniosłam brwi. - Chyba przeginacie.
- Daj spokój. Przecież nie za każdym razem jak u niego nocuje, dochodzi do intymnej sytuacji.
- Ja się o ciebie martwię. Sory, ale jak dla mnie i ty i Matylda i Camilla i Francesca i Violetta jesteście ślepe.
- Nie rozumiem...- zmarszczyła czoło.
- No bo ty i te 3 jesteście z tymi durniami, a Violetta jest zakochana w Leonie. Moim zdaniem to nie są osoby warte zainteresowania, ani zaufania.
- Jestem z Maxim już od dwóch lat. Staliśmy się parą zanim założyli zespół.
- Wiem, wiem... Ale co wy w nich widzicie? Charaktery spierniczone...
- Mówisz tak, bo ich nie lubisz.- Przerwała mi.
- Przystojni też nie są...
- Mówisz tak, bo ich nie lubisz.- zaśmiała się.
- Nie prawda. To jest serio... Poza tym. Powiedz kogo Ludmi nie lubi najbardziej?
- Y... Violtty?
- Z zespołu.
- Federa.
-No właśnie.  jak już bym miała wyberać, to on jest jeszcze w miarę przystojniakiem. Widzisz? Nie oceniam wyglądu po tym, czy go lubię czy nie.- klasnęłam w dłonie, że pięknie jej to wyjaśniłam i odgarnęłam moje blond włosy.
- Ok...- zamyśliła się przez chwilę.- Chyba mniej więcej rozumiem... Czyli, że...- znowu zaczęła rozmyślać.- PODOBA CI SIĘ FEDERICO?!- wstała z łóżka.
- CO? NIE! - zaprzeczyłam szybko, robiąc zniesmaczoną minę i wstałam z łóżka.- Po prostu jest całkiem, całkiem przystojny...- pohamowałam jej entuzjazm, który aż tryskał od niej na kilometr.
- Aha...- znowu usiadła.- A po co do mnie wczoraj dzwoniłaś?
- No... Bo... Trochę dziwnie się czuje, z tym, ze Pasquerlli mnie przeprosił.
- Co?- zmarszczyła brwi.- To chyba dobrze. Wtedy na próbie, ostro przegiął.
- Wiem, wiem. Ale nie sądziłam, że mnie przeprosi...- oparłam się o szufladę.
- No ok... I czemu ci z tym dziwnie.
- Bo on przeprosił mnie!- próbowałam jej to wbić do głowy. - MNIE. SWOJEGO WROGA NUMBER 1. - zaczęłam wymachiwać dłońmi.- I...- zacięłam się.- Od tego momentu i mnie jest głupio ile niesłusznych rzeczy na niego powiedziałam, i jakoś tak... czuje do niego mniejsze rozżalenie i niesmak niż wcześniej. Rozumiesz?
- Inny mi słowy, bardziej go polubiłaś?

- Nie!- 1200 raz tłumacze mojej przyjaciółce, że wcale nie polubiłam Federa, tylko czuję do niego mniejszą niechęć.
- Ok, ok...- westchnęła zrezygnowana.- Ale lubisz go bardziej, niż zanim cię przeprosił.
- No ok... Tu też masz rację.
- Świetnie!- klasnęła w dłonie.- No to jesteśmy na dobrej drodze, żebyś polubiła moich przyjaciół.
- Nie sądzę.- zaśmiałam się.
- Jasne, jasne. - machnęła dłonią. - Dobra Lud ja lecę. Bay.- pocałowała mój polik i wybiegła z pokoju.
Rozejrzałam się po pokoju, aby znaleźć coś do roboty i ostatecznie zabrałam z biurka tablet i weszłam na internet....

*Diego*

Przed chwilą wyszliśmy z kawiarni, bo Fran i tak jest już lekko spóźniona do domu.
- To takie nie fair.- jąknęła.
- Co jest takie nie fair? - zaśmiałem się i splotłem nasze palce.
- To, że zamiast całego dnia z tobą, możemy być razem tylko godzinę, bo mój tata nie akceptuje tego, że jestem już dużą dziewczynką. - odpowiedziała lekko zdenerwowana, co dało się poznać po jej tonie głosu i tym, że przyspieszyła kroku.
- Spójrz na to z tej strony, że właśnie idę cię odprowadzić do domu...
- Zabawne.- uśmiechnęła się sarkastycznie.
- DIEGO!!!!! - moich uszu dobiegł krzyk i pisk głosów damskich, które już po chwili biegły w naszą stronę.
3 blondynki rzuciły się na mnie  zaczęły przytulać.
- Możesz zrobić sobie z nami zdjęcie?- zapytała jedna, nadal mocno mnie ściskając.
- I dać nam autografy?- pisnęła druga
- I się ze mną ożenić?- zaśmiała się trzecia.
Spojrzałem na Fran, która już gapiła się morderczym spojrzeniem na panią numer 3.
- Mogę?- zapytałem swojej dziewczyny, a ona popatrzyła na mnie z wytrzeszczonymi oczami.- Nie, nie, nie- zaprzeczyłem szybko, rozumiejąc jak to zabrzmiało.- Tylko zdjęcie i autograf.- sprostowałem.
- Czemu nie?- Francesca wzruszyła ramionami i lekko się uśmiechnęła.
Włoszka próbowała udawać, że nic się nie dzieje, ale widziałem, że nie fajnie znosi tą akcję, i że jest jej smutno...
Cyknąłem sobie po 2 fotki z każdą, po czym dałem im autografy.
- Dzięki.- zaśmiała się jedna z blondynek.
- A możesz coś dla nas zaśpiewać?- rzuciła kolejna.
Fran stała z założonymi rękoma i patrzyła w zupełnie przeciwną do nas stronę.
- Trochę się spieszę dziewczyny. - powiedziałem delikatnie. - Może innym razem. - zaproponowałem, a one westchnęły.
- Ani jednej?- wszystkie posmutniały.
- Na serio nie mogę, bo nie mam czasu, ok?
- Yh- westchnęła pani od propozycji, która tak wkurzyła moją dziewczynę. - Niech będzie...
- PA DIEGUŚ.- powiedziały wszystkie, po czym się oddaliły.
Podszedłem do mojej dziewczyny, która patrzyła na rzeczkę niedaleko.
Byłem bardzo blisko niej i dopiero teraz, spojrzała na mnie.
- Jesteś na mnie zła?- zapytałem, łapiąc ją za dłonie.
- Nie.- rzuciła szybką odpowiedź.
- Widzisz.- zaśmiałem się.- A mi robisz wyrzuty jak jestem zazdrosny o Marco.- podniosłem brwi.
 - A...- zacięła się.- No dobra.- westchnęła.- Masz rację...
- Ale nie bądź już zazdrosna, co? - pogłaskałem ją po policzku. - Nie ufasz mi?- uśmiechnąłem się, a ona skarciła mnie spojrzeniem.
- Widzę, że moje teksty idą przeciwko mnie.- zaśmiała się.- Ufam ci, ale... to coś innego. Marco jest jeden... Ich jest miliony.
- No właśnie. Nawet gdybym chciał cię zdradzić, miałbym za duży wybór.- zacząłem się śmiać.
- No ale zabawne.- powiedziała sarkastycznie się śmiejąc.
- Oj... Wiesz, że żartuje? Byłbym idiotom, jakbym skrzywdził taką dziewczynę jak ty, na której mi tak bardzo zależy.
- I lepiej żebyś takim idiotom nie był. - zabawnie pogroziła mi palcem, po czym mnie przytuliła.- Chyba minie trochę czasu, zanim się przyzwyczaję...
- Chyba tak. Ale kocham cię i tego możesz być pewna. A jeżeli chodzi o Marco...
- Nie!- przerwała mi.- Nie psuj tej chwili.- zaśmiała się i jeszcze mocnej mnie ścisnęła.
- Chciałem powiedzieć, że też pohamuje zazdrość, ale nie, to nie.
- Kocham cię.- dziewczyna oderwała się o de mnie. - A TERAZ LECIMY DO MNIE, BO TATUŚ MNIE ZARĄBIE!
Chwyciłem ją za dłoń i razem pobiegliśmy w stronę domu Włoszki.
Nie odprowadziłem jej pod sam dom, bo wiedziałem, że jej tato już pewnie czatuje, więc pożegnaliśmy się trochę przed i poszedłem w swoją stronę.








HEJKA!
Po pierwsze MACIE 19 ;D
A po drugie... Wiem, ze miał być wczoraj ale nie mogłam go napisać, bo od samego rana szykowałam się, ponieważ jechałam na komunie, która była już o 11:00... W sumie to wczoraj byłam i u kuzynki na komuni i u kuzyna, więc miałam dwie jednego dnia!
WRÓCIŁAM O 23:00, a byłam pewna, iż będę już tak wiecie... 19:00, 20:00 i napisze wam rozdział...
Właściwie to by tak było, bo od kuzynki wyjechałam po 17:00, od kuzyna już o 18:30, a potem na sekundę do domu... Z sukienki przebrałam się w spodnie i znowu jechaliśmy do kuzynki, bo oni mieli sale wynajętą na całą noc i wiecie... Posiedzieliśmy tam trochę.
Teraz leże z kaszlem, ale co tam...
Macie 19 i może postaram się dodać dziś 20...

BUZIAKI :***


LOVCIAM DIECESCE







sobota, 30 maja 2015

Capiutulo 18

*Francesca*

Najciszej jak mogłam weszłam do przedsionka i nacisnęłam włącznik...
Następnie wolnym ruchem udałam się do salonu, w którym na kanapie siedział ojciec, gapiący się na mnie z zaciśniętymi pięściami i wielką furią w oczach.
- Gdzie mama?- zapytałam udając się w kierunku schodów. Tata nawet nie drgnął.
- Na zakupach.- wycedził w końcu, kiedy byłam już na piętrze.- Można wiedzieć gdzieś ty była?!- wykrzyczał, a ja przymrużyłam oczy, bo już myślałam, że mi się udało zwiać...
- Nie twoja sprawa.- powiedziałam ostro, aż sama zadziwiona, że tak potrafię.
- Słucham?!
- To co usłyszałeś. Nie jestem dziewczynką. Chodzę gdzie mi się żywnie spodoba.- oparłam się o poręcz.- Tatulku.- dodałam z ironią i wkurzona odwróciłam się o 90 stopni i weszłam do pokoju.
Trzasnęłam drzwiami od mojej sypialni i wkurzona walnęłam torebkę na łóżko.
- Złaź mi tu natychmiast!- wydarł się.
Posiedziałam chwilę, ale potem westchnęłam i wyszłam z pokoju udając się na dół.
Tata nerwowo stukał palcem o stół, siedząc na fotelu.
- Co to ma być za zachowanie, młoda panno?!- podniósł wzrok na mnie.
- Przepraszam.- wymamrotałam.- Nie powinnam się tak odnosić.
- NIE POWINNAŚ! A teraz wyśpiewaj mi pięknie gdzie byłaś?!
- A jak myślisz?!
- Mam nadzieję, że byłaś się spotkać z Violettą, albo z Camillą, a nie z...
- Tak. Byłam z Diego.- przerwałam mu.- Nie zabronisz mi się z nim spotykać.- wzruszyłam ramionami i sztucznie się uśmiechnęłam.
- Zobacz co ten chłoptaś z tobą zrobił!- walnął pięścią o stół, a ja prawie podskoczyłam.
- Nie martw się. Jestem niemiła tylko dla ciebie, nie dla innych.- po raz kolejny sarkastycznie się uśmiechnęłam.
- Jak ty możesz tak się do mnie odzywać?!
- A ty do mnie w taki sposób możesz?!
- Uciekłaś z domu!- zmienił temat, na już trochę mniej korzystny dla mnie.
- A co miałam robić?- zaczęłam się wydzierać.- Czekać do osiemnastki, aż pozwolisz zobaczyć mi się z własnym chłopakiem?!
Tata na chwilę powstrzymał emocje i prychnął.
- Myślisz, że za 3 lata on jeszcze będzie o tobie pamiętał?- zaśmiał się, co mnie do reszty zbulwersowało.- Będzie spłacał alimenty na swoje dzieciaki i na moje wnuczęta też, jeżeli się nie opamiętasz!- krzyknął wstając i zaczął nerwowo chodzić po salonie.
- Jak możesz tak mówić?- mówiłam, chociaż moje łzy mi to utrudniały.
- Dziecko.- dodał spokojniej.- Ja chcę twojego dobra.
- I MYŚLISZ, ZE TERAZ JEST MI DOBRZE?!
- Nie, ale kochanie. On cię zrani. Rozumiesz?
- Nawet go nie znasz.- spuściłam wzrok.
- Ale...
- Myślisz, że po 2 dniach bycia razem, wskoczę mu do łóżka?
- Bez wyrażeń!
- SAM ZACZĄŁEŚ! Zdajesz sobie sprawę, ze oceniasz go, bo jest piosenkarzem?! W tej chwili mam wrażenie, że on kocha mnie o wiele bardziej niż ty!- krzyknęłam i pobiegłam do siebie, rzucając się na łóżko...
Popłakałam moment, ale po chwili zabrałam z szafki nocnej pamiętnik...
Otworzyłam go i zaczęłam pisać...
Tata wie o mnie i Diego... MÓWI, ŻE ON MNIE WYKORZYSTA I, ŻE ZRANI I ZOSTAWI!
Nie wierzę... Nigdy nie mogłabym tak kłócić się z moim ojcem. Nigdy aż do teraz, bo Diego jest dla mnie ważny i nie obchodzi mnie co mój tata ma mi do powiedzenia. Czuje w sobie okropny żal. Mam wrażenie, że straciłam kontakt z własnym rodzicem... Boje się, że już nie odzyskamy tak ważnej, rodzinnej więzi...
Uciekłam z domu i może to było nie Fair, ale... Nie żałuje...
To co zrobił Diego, przeszło moje najśmielsze oczekiwania...
Chłopak gwiazda. Można by się spodziewać, że zaprosi mnie do ekskluzywnej restauracji, potem zabierze na jakąś imprezkę z gwiazdami...
A on okazał się być o wiele lepszy... Kupił bialutkiego konia, oznajmiając, że jestem jego księżniczką... Na nim pojechaliśmy na plażę, gdzie Diegusio przygotował piknik... MOJE KOCHANIE! Czułam się taka szczęśliwa.

-Francesca...- do pokoju weszła mama, a ja odruchowo zamknęłam pamiętnik i popatrzyłam na nią. -Znowu płaczesz?- podeszła do mnie i otarła moje łzy.
- Pokłóciłam się z tatą.- wybełkotałam i mocno przytuliłam kobietę.
- Dlaczego uciekłaś z domu?- odsunęłam się od niej.
- Poszłam na randkę z Diego... Mamo on jest tai cudowny, że jak ci powiem co dla mnie przygotował to mi nie uwierzysz.- na myśl o uroczym wieczorze, oczy mi zabłysły i na moment przestało mnie interesować to, że ojciec jest wściekły.
- Dobrze.- zaśmiała się.- Ale najpierw mi powiedz, dlaczego nie posłuchałaś taty i dlaczego się do niego tak odezwałaś?
- Stoisz po jego stronie?- zmarszczyłam czoło.
- W sytuacji z Diego, nie, ale uważam, że nie powinnaś tak odnosić się do niego... Córcia, tak na serio on uważa, iż to przez twojego chłopaka się tak zachowujesz, więc tak się kłócąc, jeszcze bardziej, zniechęcasz go do Diego. Rozumiesz?
Westchnęłam tylko i przytaknęłam.
- Masz rację...
- No a teraz opowiadaj.- zaśmiała się, a ja na nowo złapałam entuzjazmu.
- A więc...- usiadłam po turecku. - Zaczęło się od tego, że się spotkaliśmy i on kazał zakryć mi oczy, no więc ja je zamknęłam i wiesz co?!- pisnęłam na myśl o Adagio.
- No mówkaj?- mama też była podekscytowana moim opowiadaniem.
- KUPIŁ KONIKA!
- Co?- zmarszczyła brwi.
- No, bo ja mu kiedyś powiedziałam, że jak byłam mała chciałam być księżniczką.- zaśmiałam się.- No i on kupił nam białego konia, ponieważ każda księżniczka, powinna mieć swojego księcia na białym koniu... - z westchnieniem rzuciłam się na łóżko, a moja mama była zdziwiona, ale już po chwili pisnęła.- A potem na Adagio, tym koniu-  pojechaliśmy na plażę, gdzie Dieguś przygotował piknik.- dokończyłam.- Ty mi wierzysz, że on mnie kocha, prawda?- podniosłam się i spojrzałam na kobietę.
- Zacznijmy od tego, ze go nie znam, ale wieże ci...- powiedziała łapiąc mi za dłonie.- Jeżeli patrzysz w jego oczy i widzisz, iż ten mężczyzna kocha ciebie, a ty go, to, to musi być prawda.- uśmiechnęła się.
- I to, ze jest sławny i bogaty nie robi znaczenia?
- Nie.-uśmiechnęła się, a ja ją przytuliłam.
- Dziękuje mamuś.
- Nie ma za co, kochanie. Ale z tym uciekaniem przesadziłaś. Skarbie, mówię poważnie.- odsunęłam się od niej.- Teraz jeszcze bardziej źle nastawiasz ojca, co do Diego.
- Ale co? Nie mam się z nim teraz spotykać? Przecież jak zapytam ojca o zdanie, tak, czy siak, nie pozwoli, a ja już się za nim stęskniłam...- westchnęłam.
- Po pierwsze. Dziecko, ty jesteś po uszy zakochana.- zaśmiała się.- No i po drugie. Nie pytaj się go, tylko... możesz na przykład spotkać się z chłopakiem przed szkołą, albo po szkole... No nie wiem, ale póki nie ochłonie nie uciekaj z domu. Przecież nie długo pozwoli ci wychodzić.
- Nie pozwoli z Diego.
- No to nie będziesz mówiła, że z nim.
- Mówisz poważnie?- zaśmiałam się.- Właśnie sobie spiskujemy.
- E tam spiskujemy.- machnęła dłonią.- Dobra. Kładź się.- uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek.
- Dobranoc.
- Kolorowych snów.
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, z której zabrałam pidżamę i udałam się do łazienki, w celu wykonania wieczornych czynności, a jak wyszłam położyłam się w na kołdrze...
Zabrałam z szafki nocnej komórkę i wystukałam smsa, do Hiszpana.

" Nie zabrał telefonu ;D Chciałam ci jeszcze raz podziękować za tą cudowną randkę... Pewnie teraz nie będę mogła spać z podekscytowania. Co do jutra... Nie jestem pewna, czy damy radę się zobaczyć. Bardzo bym chciała, ale lepiej nie prowokować taty, bo już nam nie pozwoli nigdy się spotykać ;) HAHAHA ;D Mama mi to podpowiedziała.
Kocham cię :* "

Poleżałam chwilę, aż dostałam odpowiedź.

" Cieszę się, że nie oberwało ci się za bardzo i chociaż tak możemy porozmawiać. Chyba siedzimy w tym razem, bo ja też nie będę mógł spać...
Moje myśli będą tylko o tobie ;*
Nie szkodzi z jutrem, ale wiedz, że już za tobą tęsknie.
Ja też cię kocham :* "

" Teraz to już na serio nie będę spała. Ja też bardzo, bardzo, bardzo za tobą tęsknie. "

" Mam nadzieje, że twojemu tacie przejdzie. Głupio się z tym wszystkim czuję... "

" Skarbie ty moje, to nie jest twoja wina ;* Przejdzie mu ;D
Jak tylko cię pozna to musi cię polubić ;) "

" Dlaczego? "

" Bo ciebie się nie da nie lubić ;*
Dobra kochanie. Ja musze już lecieć, bo robi się późno. "

" Dobra... Jasne, jasne... Nie schlebiaj mi ::**.
Dobrze kotek. Dobranoc księżniczko i kolorowych snów. "

" Będę śniła o tobie ;D "

" A ja o tobie ;D Kocham cię "

" A ja kocham cię. "

Odłożyłam fona na szafkę i okryłam się kocem, oraz wtuliłam w poduszkę...
Nawet nie wiem kiedy usnęłam.

*Nathalia*

- Jak to fajnie, że twoi rodzice sobie pojechali.- zaśmiałam się i zaczęłam jeździć palcem po torsie mojego chłopaka.
Siedzimy właśnie u niego w domu, bo cała rodzinka ulotniła się na imprezę do znajomych.
- A niby w czym by nam mieli przeszkodzić?- przekręcił się na kanapie, tak, że teraz leżał na przeciwko mnie.
- Oj... różne rzeczy.- zaśmiałam się.
- Na przykład?
- Zgadnij.
- Maximiliano Ponte, nie jest dobry w zgadywankach... No chyba, że rzucisz mu jakąś podpowiedź...
- Hym... Tyczą się do tego na pewno pocałunki francuskie.- zaczęłam się śmiać, a po chwili już całowałam mojego chłopaka.
- Już chyba orientuje się o co może ci chodzić.- powiedział, kiedy oderwaliśmy się od siebie, żeby nabrać trochę powietrza.
- O co?
- Może pokażę ci to w praktyce?- zwinnie wstał z kanapy i podniósł mnie z  niej, nosząc prosto do swojej sypialni.
Zaczęłam się głośno śmiać.
- Chyba zgadłeś.
Maxi się zaśmiał i wszedł do pokoju kładąc mnie na łóżko i całując.
Już po chwili moje ubrania leżały na podłodze, a Maxiego pełniły tą samą rolę.
Namiętnie się całowaliśmy, ale przerwał nam telefon...
- Mama.- powiedziałam niechętnie odrywając się od Argentyńczyka i naciskając zieloną słuchawkę.
N: Halo?
M: Gdzie ty jesteś, Naty?
N: U... Maxiego.
M: Co?!
N: Mamo. Jestem dużą dziewczynką, poza tym przecież wiesz, ze tu przyszłam. Mówiłam ci to.
M: Ale robi się późno. Wracaj do domu.
N: Ale ja zostaje na noc.
M: NATY!
N : Mamo... Proszę. Robimy maraton filmów, który skończy się nad ranem. proszę cię.
M: Daj mi Maxiego.
Westchnęłam i podałam chłopakowi komórkę.
M: Tak?
Niech się pani nie martwi.
Tak oglądamy film.
Dobrze, dobrze.
Zaopiekuje się Natą.- tu puścił mi oko, a ja skarciłam go wzrokiem.
Dobranoc i dziękuje.
- No i już.- wzruszył ramionami i oddał mi komórkę.
- Tak po prostu?
- Yhym.
- Jak ty to zrobiłeś?
- Mam dar.- zaśmiał się i zaczął mnie całować, a potem... potem już wiadomo.

*Diego*

Rano obudziły mnie głośne i donośne śmianie się taty, co wcale nie wróżyło nic dobrego...
Wygramoliłem się z łóżka i wyciągnąłem rękę na szafkę nocną, aby zabrać komórkę i napisać do Fran, ale problem w tym, że telefonu nie było.
Zmarszczyłem czoło i rozejrzałem się po pokoju, oraz pod łóżkiem, aby sprawdzić, czy gdzieś go nie cisnąłem.
Jednak nigdzie go nie było, więc postanowiłem iść na dół, bo pewnie tam jest.
Wyszedłem z pokoju i udałem się do salonu, gdzie siedział mój ojciec, zwijający się na fotelu ze śmiechu, oraz moja mama, która kręciła tylko głową i popijała kawę.
- Yyyyy- zacząłem.- Dobry.
- Dzień dobry.- zaśmiała się moja rodzicielka.
- Cz-cz-cześć.- wydusił z siebie tata, nadal się chichrając.
- Co mu jest?- zapytałem rozbawiony, wskazując na rodziciela.
- Nie chcesz wiedzieć.- westchnęła, a ja tylko wzruszyłem ramionami.
Na stoliku leżała moja komórka, więc zabrałem ją w celu napisania do Włoszki...
Co się okazało... Włoszka napisała do mnie pierwsza. A co dziwniejsze. JA JUŻ JEJ ODPISAŁEM!
Zdziwiony zacząłem czytać.

" Wstawaj, wstawaj ty mój książę. Powiem ci, że chyba będziemy mogli się dzisiaj spotkać ;D "

" Twój książę jeszcze śpi i nawet nie śni o wstawaniu ;)
TWÓJ KRÓL
GREGORIO "

No to już teraz wiemy, z czego tata ma taki ubaw.
- Tato!- wrzasnąłem, a on jeszcze bardziej zaczął się śmiać.
- Nie mogłem si-si-się po-pow -strzy-ma-ma-mać.- dalej się śmiał.
- Jesteś nienormalny.- walnąłem się w czoło.
- Oj wiem.- usiadł i dalej się śmiał,- Coś odpisała?
- NIe! Sam teraz napisze do MOJEJ DZIEWCZYNY, ok? Pozwolisz?
- Tak, tak. Teraz JEGO DZIEWCZYNA,-prychnął.-  A tak to " NIE TATO JESTEŚMY TYLKO PRZYJACIÓŁMI.- Przedrzeźniał mnie.
Pokręciłem tylko głową i wybrałem numer Francesci.

" Przepraszam, za tatę. Tym razem to ja kochanie. Na 100% ;D
Możesz być pewna ;) ZAKŁADAM BLOKADĘ HAHAH ;D
Myślisz, ze damy radę się zobaczyć? ;) "

" Tak, ale nie na długo... Powiedziałam tacie, że nie będę przecież siedziała cały czas w domu,, i że chcę iść na spacer...
Teoretycznie pozwolił, ale na max godzinę... ;( "

" Godzina to nie dużo, ale to nic! Chcę się z tobą bardzo zobaczyć. No to co? Tam gdzie wczoraj...? "

" Już idę ;* "

" NIE! Ja jeszcze muszę się ubrać. HAHAHA ! Widzimy się za pół godziny? "

" Dobra ;D "

Szybko zjadłem śniadanie i udałem się do łazienki, z której wyszedłem po paru minutach.
- Wychodzę.- powiedziałem biegnąc do drzwi wyjściowych.
- Pozdrów swoją księżniczkę.- zaśmiał się ojciec, a ja westchnąłem.
- Pozdrowię.- zaśmiałem się ironicznie i wyszedłem.

Kiedy doszedłem na miejsce, Franuś stała odwrócona tyłem, więc podszedłem do niej.
- Jestem już.- wyszeptałem, a ona aż podskoczyła.
- Diego!- podparła ręką biodra i ciężko oddychała, a ja zacząłem się śmiać.
Już po chwili spojrzała na mnie i mocno przytuliła.
- Wiesz jak się stęskniłam?- powiedziała jeszcze bardziej mnie ściskając.
- Ja za tobą też, kochanie.- pogładziłem ją po plecach, a dziewczyna odskoczyła o de mnie.
- Co jest?- zmarszczyłem brwi.
- Nie przemyślałam tego.- szepnęła i zaczęła się rozglądać?
- Czego?- zdziwiłem się i również zacząłem się rozglądać.- I dlaczego szepczesz?- zaśmiałem się.
- Ojciec nie chce żebyśmy się spotykali, a tutaj mogą być paparazzi.- spojrzała na mnie.
- Oł... No tego też nie przemyślałem. I co teraz?
- Nie wiem.- wzruszyła ramionami, z rezygnacją w głosie... - Wiesz co? Chyba niech będzie jak będzie. Trudno dowie się, to się dowie...
- Fran...- złapałem ją za dłonie.- Bez sensu żebyś miała tyle problemów.
- Mówisz tak, bo nie chcesz się ze mną widzieć?
- Co?! Jasne, że nie. Nie chcę aby twój tata dawał ci wiecznie kary na spotykanie się ze mną, ani żeby nigdy mnie nie zaakceptował.
- Przepraszam. - wyszeptała i spojrzała w dół.- Po prostu... Ta cała gadka taty zaczyna mi się udzielać. Wybacz mi. Ufam ci, ale ...
- Ale boisz się, że cię wykorzystam?- prychnąłem.
- Nie!- zaprzeczyła.- Przepraszam to nie ta miało zabrzmieć... Ja nigdy nie, nie byłam zakochana.- wyznała z trudem patrząc na swoje buty.
Podniosłem jej podbródek.
- Spójrz w moje oczy.- powiedziałem.- Kocham cię.  Widzisz to?
Dziewczyna się uśmiechnęła.
- Widzę. Wiem, że mnie kochasz... Co więcej. Wiem, że cię kocham.- powiedziała i zaczęła zbliżać swoją twarz do mojej.
W końcu nasze wargi połączyły się w pocałunku...
- Francesca?- usłyszałem znajomy mi już głos i oderwałem się od mojej dziewczyny, patrząc w stronę jego właściciela.












JEST I 18 ;*
Hym... ciekawe kto tam, może być... ;D
ZGADUJCIE
Pewnie nikt nie zgadnie hahahhahahah :)
BUZIAKI

piątek, 29 maja 2015

Capitulo 17

*Francesca*

- To gdzie idziemy?- Diego zapytał się mnie.
- No nie wiem.- wzruszyłam ramionami.
- A ja wiem.- uśmiechnął się tajemniczo i złapał moją dłoń.
- Gdzie idziemy?- zmarszczyłam brwi, kiedy pociągnął mnie za sobą.
- Zobaczysz.- puścił mi oczko.
- Diego.- westchnęłam i się zatrzymałam.
- Nie marudź już.- zaśmiał się i złapał moją twarz  w dłonie.- Idziemy? Ufasz mi?
- Ufam.
- No to chodźmy.- objął mnie ramieniem i poszliśmy.
- A co z paparazzi?- przypomniałam sobie nagle, że mogą być wszędzie.
- Wiesz...- Diego ciężko westchnął.- Pewnie przez jakiś czas będą nas "śledzić", a potem ucichną.- popatrzył na mnie niepewnie.- Wybacz nie przemyślałem tego. Przecież ty nie chcesz żeby było o nas głośno. W takim razie możemy pójść do mnie i obejrzeć jakiś film...
- Nie. - uśmiechnęłam się do niego, a w jego oczach zobaczyłam, iż mu ulżyło.- Nie obchodzi mnie czy będzie głośno, czy cicho. Nie chcę z tego powodu ograniczać kontaktów z tobą.
- Jesteś niesamowita.- chłopak się zaśmiał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Jestem.- zaśmiałam się.- Powiesz, gdzie idziemy?
- Nie. - on również się zaśmiał.- Ale z tego co widzę musisz zakryć oczy, bo jesteśmy niedaleko.- zatrzymał się, a ja popatrzyłam na niego z irytacją.
- Chyba w twoich snach.
- Śnisz mi się codziennie.- puścił mi oczko.
- Jasne, jasne.- założyłam ręce na biodra.- Nie zamknę oczu.- upierałam się.
- Francesca...- westchnął.- Ja tak ładnie proszę...- zrobił minę zbitego psiaka. - Nie ufasz mi...- wzruszył ramionami udając, że jest mu przykro.
Pokręciłam tylko z niedowierzaniem głową i westchnęłam.
- Niech ci będzie.- zakryłam oczy dłońmi, a chłopak złapał mnie a ramiona i zaczął prowadzić.- Zadowolony!?
- Tak.- zaśmiał się.- Tylko nie podglądaj.- I uprzedzam może dziwnie pachnięć.
- Diego...- pisnęłam.- Gdzie ty mnie prowadzisz?! Chyba mnie nie chcesz wrzucić do gnojówy?
- Nie wpadłem na to.- zaśmiał się.- Dobry pomysł.
- DIEGO!
- Żartuje, żartuje.- pocałował mój policzek, co odgoniło wszystkie moje obawy, a przez ciało przeszły przyjemnie dreszcze...
Przez resztę drogi już nic nie mówiliśmy, bo wolałam, ażeby mój chłopak skupił się na dobrym poprowadzeniu mnie, a nie na gadce.
Pomimo tego, że wydawało mi się, iż idziemy w nieskończoność, w końcu się zatrzymaliśmy.
- Otwórz oczy i zobacz.-  Hiszpan wyszeptał mi, a mnie po raz kolejny przeszły przyjemne ciarki...
Delikatnie podniosłam powieki...
 Z mojego gardła wyrwał się krótki krzyk i przestraszona odskoczyłam do tyłu, bo parę centymetrów od siebie, zobaczyłam pyszczek konia.
Popatrzyłam zdezorientowana na Diego, który powstrzymywał się od śmiechu.
- Czy ja mogę wiedzieć co się tutaj dzieje?- zapytałam zakładając ręce na biodra i przeniosłam spojrzenie na konia.
Był idealnie biały... Dopiero skapnęłam się, że trzyma go na uprzęży jakiś mężczyzna, który chyba jest stajennym.
Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam pełno stajni, zza których wystawały łby innych kolegów konika.
- Już ci tłumaczę skarbie.- Diego się uspokoił i złapał moją dłoń.- Dzięki Frank.- zwrócił się do mężczyzny, a on tylko kiwnął głową, uśmiechnął się i poszedł.- A więc...- zaczął.- Ile to razy wspominałaś mi, że jak byłaś mała chciałaś zostać księżniczką?- wyszczerzył zęby.
- Raz Diego. Raz.- mówiłam, cały czas kompletnie, nie rozumiejąc co się tutaj dzieje.
- Chcę ci teraz pokazać, że dla mnie jesteś prawdziwą księżniczką, a prawdziwa księżniczka powinna mieć swojego księcia na białym koniu prawda?- uśmiechnął się i podszedł do zwierzęcia głaszcząc go.
- Kupiłeś sobie konia?- wytrzeszczyłam oczy.
- Nie... Kupiłem nam konia.- zaśmiał się, a moje paczydła stały się jeszcze szersze.
Nie mogłam uwierzyć w to co się teraz dzieje.
Podeszłam do niego i najmocniej jak tylko potrafiłam, wtuliłam się w niego, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy.
- Mam nadzieje, że to łzy szczęścia.- odsunął mnie od siebie i otarł je, uśmiechając się.
-Ja, ja, ja...- zająkałam się.- Ja nie wiem co mam ci powiedzieć.
- Nic nie musisz mówić. Chociaż możesz powiedzieć tylko czy się cieszysz?
- Nikt nie zrobił dla mnie nigdy czegoś takiego. Czy się cieszę? Diego ja się ogromnie cieszę! Ale przecież nie musiałeś kupować konia... Przecież...
- Chciałem.- przerwał mi.- Ale to jeszcze nie wszystko.- puścił mi oczko, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Skoro już mamy konia, to teraz chcę cię zabrać w miejsce, w które chciałem cię zabrać od początku.- uśmiechnął się.
- Czyli gdzie?
- Zobaczysz. A teraz wskakuj.- wskazał na konika.
- Co? - wytrzeszczyłam oczy.
- No chyba nie myślałaś, że teraz będzie tu stał.- zaśmiał się, a ja niepewnie podeszłam do zwierzątka.
Chłopak złapał mnie w pasie i usadowił na koniu, a po chwili sam wskoczył na niego jednym zwinnym ruchem, więc teraz ja siedziałam z przodu, a on za mną obejmując mnie i trzymając uprząż.
- Jak on się wabi?- zapytałam po chwili.
- Adagio -Odpowiedział mi i jednym ruchem dał konikowi znak, że ma ruszać.

*Violetta*

Siedzę właśnie w pokoju i rozmyślam co odpowiedniego na siebie włożyć.
Mój rodzic, ma dzisiaj służbową kolację z państwem Verdas, więc przyjdzie i Leon... Właśnie dla niego chcę wyglądać perfekcyjnie!
W końcu zdecydowałam się na to:

Pobiegłam do łazienki i się przebrałam, umalowałam, oraz uczesałam.
Kiedy wyszłam na korytarz usłyszałam dzwonek do drzwi, więc zeszłam na dół.
W salonie stali już zaproszeni do środka, przez Olgę, przyjaciele ojca, oraz mój (niestety tylko) przyjaciel.
- Dzień dobry.- przywitałam uprzejmie dwoje dorosłych.- Cześć Leon.- pocałowałam chłopaka w polik.
- Cześć.- uśmiechnął się, a po de mną zagięły się kolana.
- Witajcie.- do salonu wszedł uśmiechnięty tato, razem z Priscillą i przywitali się z gośćmi.
Po chwili wszyscy siedzieliśmy już przy stole.
Mówiąc wszyscy mam na myśli dwie pary dorosłych siedzących po jednej stronie stołu, oraz mnie, Leona i Ludmiłę, siedzących na przeciwko.
Ja i mój przyjaciel byliśmy pochłonięci rozmową, ale wyrwało nas z niej, westchnienie pai Verdas.
- No spójrzcie jaką rozkoszną parę tworzą.
- Masz rację.- zaśmiała się żona taty.
- Wiecie co...?- Leon skarcił spojrzeniem, rozbawioną czwórkę, a ja poszłam w jego ślady.
- Ok, ok...- tato podniósł dłonie w geście obronnym...
- Dzieciaki...- pan Verdas spojrzał na naszą trójkę.- A może nam coś zaśpiewacie?
- Nie będę z nimi śpiewać.- prychnęła Ferro.
- Ludmiła.- skarciła ją jej matka.
- Nie chcę śpiewać z ta zakochaną pareczką.- wstała od stołu.- Dziękuje za kolacje.
- Pójdę z nią porozmawiać, przepraszam.- kobieta wstała od stołu.
- Ale ja i Vils, bardzo chętnie zaśpiewamy, co?- Leon wstał i podał mi dłoń, którą ja złapałam.
Podeszliśmy do instrumentu i usiędliśy bardzo blisko siebie.

- Napisaliście piosenkę o miłości?- pisnęła mama Leona, a my odskoczyliśmy od siebie.
- Co?! Nie!- zaprzeczył chłopak drapiąc się po szyi.- To piosenka naszych przyjaciół.
- Napisali ja Maxi i Naty.- sprostowałam i wstałam.
- A...- kobieta zaczęła się śmiać.
- Co was tak bawi?- zapytałam, bo teraz to już cała trójeczka tarzała się ze śmiechu.
- NIC, NIC.- odpowiedzieli równie.
- Ym...- zamyśliłam się.
- Wczuliśmy się w piosenkę.- dodał Leon, a ja przytaknęłam.- Nie mieliśmy zamiaru się pocałować.- dodał.
- Jasne...- powiedział pan Verdas.- Nie tłumaczcie się.
- Idziemy na górę?- zapytałam chłopaka.
- Tak.- uśmiechnął się i jak najszybciej zniknęliśmy z pola widzenia naszych rodzicieli.

*Diego*

Przejechaliśmy sobie na  dość duży odcinek. Wybrałem drogę leśną, więc nie było tam ludzi...
Trzymanie Francesci w ramionach było takie wspaniałe, że aż nie miałem ochoty puszczać, ale w końcu musiałem, bo dojechaliśmy na miejsce.
Była nim piaszczysta plaża...
Na pomoście przygotowałem mały piknik dla mojej księżniczki, ale z tej odległości nie było go widać.
- Jesteśmy?- odwróciła głowę w moją stronę.
- Jesteśmy.- uśmiechnąłem się i zeskoczyłem z konia, po czym pomogłem zejść z niego, mojej dziewczynie.
- To teraz idziemy na mały spacer.- zaśmiałem się i podałem Włoszce dłoń.
Efekt był lepszy niż mi się wydawało, bo ze względu na wieczorną porę, niebo było całe pomarańczowo, żółto, różowe...
- Jak pięknie.- pisnęła i rozglądała się dookoła.
- Przejdziemy się brzegiem?- zapytałem.
- Tak.- klasnęła w dłonie i zdjęła swoje baleriny.
Przymocowałem konia do drewnianego szczebelka i również zdjąłem trampki.
Złapałem Fran za rękę i razem poszliśmy wzdłuż brzegu.
Było bardzo przyjemnie.
Wiatr rozwiewał włosy pięknej Włoszce, fale moczyły nam nogi raz do kostek, a raz do samych kolan...
Nawet nie zauważyłem jak doszliśmy na miejsce, ale skapnąłem się kiedy ujrzałem rozciągający się przed nami pomost.
 - No to hop!- zaśmiałem się i podniosłem Frncesce, która weszła na niego i stanęła nieruchomo. Wskoczyłem tam za nią i przytuliłem od tyłu.
- Może być?- wyszeptałem jej do ucha, a ona się wzdrygnęła.- Nie jest to kolacja w słynnej restauracji, ale wydaje mi się, że to jest lepsze.- pocałowałem jej policzek, a ona odwróciła się w moją stronę.
- Tysiąc razy lepsze.- jej oczka znowu się zaszkliły, a już po chwili była we mnie wtulona.- Kocham cię.- wyszeptała w mój tors.
- Ja ciebie też.- uśmiechnąłem się.
- Ja znowu nie wiem co mam ci powiedzieć Diego...- odsunęła się o de mnie.- To jest... piękne.
- Już mówiłem, że nie masz nic mówić.
- Dziękuje.- uśmiechnęła się do mnie.
- Wiesz jak możesz mi podziękować?- zaśmiałem się i jedną dłonią złapałem jej policzek, a drugą odgarnąłem włosy.- Po prostu mnie pocałuj.- stwierdziłem przybliżając się do niej, a ona wbiła się w moje wargi i zarzuciła mi ręce na szyję.
- Idziemy?- ująłem jej dłoń.
- Yhym.- przytaknęła ochoczo i usiadła na małym, zielonym kocyczku.
- Ty to jednak jesteś romantyczny.- zaśmiała się, a ja zacząłem wyciągać pyszności z koszyka.
- A miałaś jakieś wątpliwości?- spojrzałm na nią i podniołem brwi.
- Ja nie.- spuściła wzrok i zaczyła machać nóżkami, które zwisały z pomostu.
- Twój tata?- zgadłem.
- Tak.- posmutniała.- Nie wiem jak go do ciebie przekonać.
- A właściwie co on do mnie ma? Bo jestem sławny?
- I właśie dlatego myśli, że mnie wykorzystasz... Poza tym nie jest zadowolony z różnicy wieku.
- Wykorzystam?- ostatnią uwagę o wieku nie brałem do siebie... Bardziej obchodziła mnie ta pierwsza.
- Tak.- westchnęła.
- Mówi, że... - przerwała.- Nie nie ważne.
- Ważne Fran.- przestałem wypakowywać jedzenie i usiadłem bliżej niej.
- No, że... pobawisz się mną, nakupujesz prezentów i...- zacięła się.- prześpisz się ze mną, po czym mnie zostawisz.- spojrzała na mnie nie pewnie.
- A ty...? Ty też masz takie wątpliwości?
- Kocham cię.- powiedziała pewnie i zdecydowanie.- Wiem, że ty mnie też.
- Jasne, że ja cię też. Myślisz, że skoro kupiłem konia, to, to co mówi tata o prezencikach jest prawdą?
- Myślę, że kupiłeś konia żebym była zadowolona.
- A jesteś?- podniosłem brwi.
- Nawet bardziej niż zadowolona.

- Francesca...- zacząłem. Dawno już skończyliśmy jeść i teraz leżymy na pomoście. Fran jest we mnie wtulona, a mnie cały czas męczy pytanie...- A co sądzisz o tym... że miałbym wykorzystać cię no, że się z tobą przespać?
- Nie wieże w to.- podniosła podbródek i spojrzała w moje oczy.
Ufałem jej i wiedziałem, iż mówi prawdę.
- Powiedz, że to nie o to ci chodzi.- uśmiechnęła się.
- Nie, nie o to. Francesca. Kocham cię i nie chodzi mi tylko o sex.
- Wiem.- powiedziała chyba troch speszona... Mogłem uzyć innego określenia. - mojemu tacie przejdzie. Nie martw się.

Poleżelismy jeszcze dość długo, aż w końcu zaczęło się ochładzać, a mamy jeszcze Adagio, do oddania, więc wsaliśmy.
Odwieźliśmy konia do stajni, po czym odprowadziłem moją dziewczynę pod dom.
- Mam wejść tam z tobą? Rodzice już na 100 wrócili.- odgarnąłem kosmyki jej włosów za ucho.
- O nie!- zaśmiała się- Sama z nimi porozmawiam.
- Dobranoc kochanie.- pocałowałem ja w policzek.
- Do jutra?- zapytała.
- Jak damy rade się spotkać.- wskazałem na jej dom.
- Wiem.- westchnęła.- Nie żałuje. To był cudowny wieczór. Dziękuje.- uśmiechnęła się.
- Śpij dobrze skarbie. I powodzenia.- pogładziłem ją po policzku.
- Ty również śpij dobrze, kochanie.- przytuliła mnie.- Spotkamy się jutro chodźbym miała uciekać przez okno. - zaśmiała się, a ja z nią.
Fran weszła do domu, a ja udałem się do siebie.
Czuje się mega źle, że Fran ma przeze mnie problemy...





No i jest 17 :*
Mam nadzieje, że się podoba.
I znowu barak Gregoria... W następnym rozdziale będzie ;D
LEONETTA JEJ! HAHAHA ;D
No i 1 randka Diecesci :*
Buziaki :*













czwartek, 28 maja 2015

Capitulo 16

*Francesca*

Rano obudziły mnie krzyki mojego ojca, dobiegające z dołu...Po chwili usłyszałam też krzyki mamy...
Bardzo zdziwiło mnie to, że się kłócą. W końcu istnieją typy małżeństw:
1. Kłócą się o głupstwa i po paru minutach się godzą.
2. Kłócą się rzadko i jak już, to o poważne rzeczy...
Moi rodziciele, zdecydowanie, należą do tej 2 grupki, więc dlatego tak zdziwiły mnie ich wrzaski...
Najbardziej to darł się ojciec.
Przymrużyłam oczy i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 10:00, więc poderwałam się na równe nogi, a po chwili, zdałam sobie sprawę, że dziś Sobota i mam wolne.
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam... Teraz darcie się taty, było jeszcze bardziej donośne... Zastanawiało mnie o co poszło...
Z każdym schodkiem, coraz bardziej słyszałam jak wydziera się na cały dom, a od czasu do czasu dokrzykuje cos mama.
- Można wiedzieć, dlaczego tak wrzeszczycie?- powiedziałam wchodząc do kuchni, zakładając ręce na biodra i bacznie się im przyglądając.
Oni zamilkli i skierowali spojrzenia na mnie.
W oczach taty widziałam tyle, że jest na skraju załamania i, że jego jakże mocna cierpliwość, właśnie przekroczyła granice.
Mama natomiast, patrzyła na mnie z współczuciem i troską, więc tym bardziej nie wiedziałam o co chodzi.
- Chcesz wiedzieć co się stało?!- wydarł się na mnie, a ja aż odskoczyłam do tyłu... Nigdy nie wdziałam go w takiej furii. Rzucił gazetę na stół, a ja dopiero teraz zauważyłam, że ją trzymał.Było to jakieś kolorowe czasopismo, więc po raz kolejny się dziś zszokowałam, bo mój ojciec nie czyta takich rzeczy.- Masz i czytaj.- powiedział przez zaciśnięte zęby, robiąc z dłoni pięści, które również mocno zaciskał, jakby chciał się powstrzymać od większej wściekłości.
Niepewnie podeszłam do stolika i zaczęłam przewracać czasopismo.
- Na jakiej stronie?- zapytałam nie pewnie, mrużąc oczy, bo bałam się, wywołać, kolejnych ataków zdenerwowania, u ojca.
- 15.- wycedził, a ja nerwowo przewróciłam strony, na tą właśnie stronę...
To co tam zobaczyłam, nie do końca mi się spodobało i momentalnie zrozumiałam wszystkie wydarzenia dzisiejszego poranka.
 



Przeczytałam wszystko dokładnie i aż nie mogłam uwierzyć własnym oczom...
Mimo tego, że już dawno skończyłam  nie dawałam tego po sobie poznać i cały czas dokładnie przyglądałam się artykułowi...
- Tato...- zaczęłam w końcu, mimo tego, że nadal nie wiedziałam co mówić.
- Słucham?!- wrzasnął.- Możesz mi to wyjaśnić i powiedzieć ile jesteś z tym piosenkarzem?!- krzyczał tak mocno, że chyba całe osiedle go słyszało.
- Od wczoraj...- spuściłam wzrok w dół... Postawiłam na szczerość, bo w kłamaniu dobra nie jestem, a poza tym chyba ze zdjęć wynika WSZYSTKO! A właściwie z jednego zdjęcia, bo cała reszta zrobiona została, jak byliśmy jeszcze przyjaciółmi. W sumie jak się całowaliśmy to jeszcze nie byłam oficjalnie jego dziewczyną.
- A zamierzałaś nam o tym powiedzieć?!
- Tak, ale...- zaczęłam nerwowo bawić się palcami.- Nie wiedziałam jak i kiedy... Bałam się twojej reakcji i słusznie.
- MOŻESZ NA MNIE SPOJRZEĆ?!- delikatnie podniosłam głowę do góry i popatrzyłam na wściekłego Włocha.
- Tato, ja...
- Nie chcę słyszeć żadnych wyjaśnień! Masz zerwać z nim wszelkie kontakty, zrozumiano?
- CHYBA RZARTUJESZ!- teraz ja również podniosłam ton głosu.
- Słucham?
- Nie zerwę z nim. Ja go kocham!
- Nie obchodzi mnie to Francesca! Zrywasz z nim i koniec!
- Nawet go nie znasz!
- Nie muszę. Ja już wiem, jacy to są chłopcy. Dziecko on prędzej czy później cię skrzywdzi!
- Nie chcę tego słuchać!
- BĘDZIESZ CIERPIEĆ!
- Jedyną osobą, która mnie teraz rani, jesteś ty tato.- powiedziałam ze łzami w oczach i pobiegłam na górę.
Wbiegłam do swojej sypialni i płacząc rzuciłam się na łóżko.
Po chwili usłyszałam lekkie pukanie do drzwi.
- Proszę.- wyjąkałam i spojrzałam w ich stronę, a w progu zobaczyłam moją rodzicielkę, która usiadła bok mnie, a ja mocno się w nią wtuliłam.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?- zapytała gładząc mnie po głowie.
- Jesteśmy parą drugi dzień...- szlochałam.-  Chciałam wam powiedzieć potem.- po moich policzkach spływał strumień łez. - Tata nie odpuści, co?- zadałam niepewnie pytanie, podnosząc głowę.
- Nie wiem.- westchnęła.- Teraz musi się trochę uspokoić. Jest wściekły, że z nim jesteś, a tym bardziej, ze dowiaduje się o tym z gazety.
- Ja na prawdę nie miałam pojęcia, że ktokolwiek robi zdjęcia, mamo.- mówiłam przez płacz.- Nie chciałam, żebyście dowiedzieli się w taki, a nie inny sposób. W ogóle skąd tata miał gazetę dla nastolatków?
- Jak jedliśmy śniadanie przyszła nasza sąsiadka, bo jej córka pokazała jej, że ich nowa sąsiadka, czyli ty, spotyka się z jej ulubioną gwiazdą.
- Co za wredne babsko.- wycedziłam i ścisnęłam poduchę.
- Może trochę.- zaśmiała się.- Nie martw się.
- Mamo, ale ja nie chce się z nim rozstawać.- ponownie zaczęłam płakać.
- Ale nie musisz.- odgarnęła kosmyki włosów, przyklejające się mi do policzków.
- A tata?
- Tata, jak każdy ojciec nie zaakceptuje chłopców, a co dopiero piosenkarzy, tak od razu.- uśmiechnęła się.- Ale to nie znaczy, że masz rezygnować z waszego związku.
- To mam się postawić ojcu?- wytrzeszczyłam oczy.
- Nie mówię, że się postawić... ale... Nie od razu zrywać z Diego.
- Przecież kazał zerwać z nim kontakt.- Nie rozumiałam mamy.
- Daj mu czas, dobrze? I nie prowokuj go. Ja też z nim porozmawiam.
- DZIĘKUJE.- Uścisnęłam kobietę.
- Nie ma za co.
W tej chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich tata...
- Mogę porozmawiać z Francescą?- zapytał mojej rodzicielki, a ona przytaknęła i wyszła z ojej sypialni.
- Czego, chcesz?- warknęłam i złapałam poduszkę.
- Porozmawiać na spokojnie.- westchnął i usiadł na krzesełku.
- Nie rozstanę się z Diego.- powiedziałam od razu, bez owijania w bawełnę, bo i tak wiedziałam, ze właśnie to tata chce żebym zrobiła.
- Ale Fran... Jesteś młoda i naiwna. Te  chłopak cię wykorzysta, zobaczysz...
- Niby jak wykorzysta?- spytałam starając się być opanowana.
- Nie znasz chłopców w tym wieku?
- Jeżeli myślisz, że chodzi mu tylko o łóżko, to uwierz, ze się mylisz.
- Nie. Nie tylko o to.- powiedział surowo, jakby zdenerwowało go to, że poruszyłam ten temat.
- A więc...?
- Francesca... Czy ty myślisz, ze on cie kocha? Pobawi się tobą i mu się znudzisz, rozumiesz?
- Nie masz prawa tak o nim mówić!- wstałam i podeszłam do biurka.- Chyba lepiej będzie jak wyjdziesz.
- Francesca. On ma 19 lat! Dokładnie... Pobawi się, poflirtuje, nakupuje prezencików, prześpi się z tobą i zostawi!- wrzasną, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- IDŹ SOBIE!- krzyknęłam i wskazałam mu na drzwi.- Ne wieże, jak możesz tak oceniać osobę, której wcale nie znasz! Pogódź się z tym, że kocham Diego i, że on kocha mnie!
- Jesteś naiwna...- walnął o szafkę pięścią.
- A ty jesteś podły!- nigdy wcześniej tak nie kłóciłam się z rodzicami.
- Masz zakaz wychodzenia z domu.- wycedził i wyszedł, a ja walnęłam się na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę...

*Andres*

- Zdaje się, ze już ci tłumaczyłem,  że to jest moje!- wrzasnąłem na durnego kuzyna, który wlasnie do mnie przyjechał.- bachor.- wycedziłem.
- Oj daj mu pobawić się twoim telefonem.- skarciła mnie mama.- On ma tylko 10 latek...
- Tylko?!- wrzasnąłem.- Akurat teraz pisze z Matyldą, więc chyba mam prawo zabrać komórkę?
- Andres...- ojciec spojrzał na mnie z irytacja, a ja z westchnieniem usiadłem na kanapie...
Po prostu świetnie! Moja kuzynka pisze sobie coś na fonie, a ja nie mogę, bo okupuje go denerwujące stworzenie=mój kuzynekczek.
Rodzice i ciocia z wujkeim siedzą i popijają kawkę, a ja skoro jestem już zmuszony tu siedzieć, to chyba mam prawo to własnej komórki?!
- Słuchajcie...- młody zaczął się śmiać wgapiając w wyświetlacz.- Wstajemy kochanie, bo się spóźnisz do Studia. Dzisiaj Sobota głupiutki. W takim razie widzimy się dzisiaj? A po co?
- O ty mały skunksie!- przerwałem mu dalsze przedrzeźnianie moich dzisiejszych wiadomości z Polką i zacząłem ganiać go wokół kanapy.
On uciekając czytał dalej.
- No wiesz, c ty co? Stęskiłem się. Oooo ja też, ok możemy się spotkać. A wybierasz się na 16-stke do Violtty? No jasne, a ty nie? No ja też, więc pytam Ciekawe co odstawi Leon. No ciekawe hahhaha.
- W tym momencie dogoniłem małego idiote i wyrwałem mu telefon z ręki, patrząc na niego morderczym spojrzeniem.
- Oddaj!- pisnął i zaczął podskakiwać.
- Porąbało cię guwniarzu żeby czytać moje wiadomości?
- Chętnie poznam tą całą Matyldę... Jakie dziwne imię.- zaśmiał się.
- Bo ona pajacu ne ejst z tąd.
- A skąd jest?- zapytała moja chrześniaczka.
- Matylda jes Polką.
- o co robi w Buenos Aires?- wujek zmarszczył brwi.
- Pzreprowadziła się tutaj, bo jej rodzice znaleźli tu pracę.- wzruszyłem ramionami i usiadłem na kanapie.

"Jestem. Wybacz, ale mój kuzynek zabrał mi telefon ;D"

"Nie ma sprawy, kochanie. ;*"

"To widzimy się dzisiaj?"

" Tak, po twojej próbie?"

" O rany próba! Dzięki kotek! Dobra ja lecę! To do 17:00. Kocham cię ;*"

Wstałem z kanapy i ja z torpedy podleciałem do drzwi.
- Dokąd?- zapytała mama.
- Na próbę!- rzuciłem i wyszedłem z domu kierując się w stronę wytwórni.

- Hejka chłopki.- powiedziałem zdyszany.
- No cześć.- odpowiedzieli mi.
- Co ty taki zmęczony?- zaśmiał się Verdas.
- Weź nic nie mów.- machnąłem dłonią.
- Co jest?- dopytywał rozbawiony Brazylijczyk.
- KUZYN DO MNIE PRZYJECHAŁ.
- MIKE?- zapytał równo głośnie.
- Yhym.- westchnąłem.
- No to serio słabo.- zaśmiał się Fede.
- Ok zaczynamy?- zapytałem.
- Tak.- zaśmiali się.

*Diego*

- Cześć.- uśmiechnąłem się do Fran, która właśnie przyszła w umówione miejsce.
Wyglądała cudownie, ale nie była zadowolona.
- Hej.- pocałowała mnie w policzek.
- Co się stało?- zmarszczyłem brwi.
- To ty nic nie wiesz?- zdziwiła się.- Nie miałeś dzisiaj w ręku żadnej gazety, nie wchodziłeś na neta, ani nikt nie gratulował ci związku?
- W sumie cały dzień miałem próbę. Ale co się stało?
- Mój tata wie, że jesteśmy razem.
- Powiedziałaś mu?
- Nie. W gazetach i na necie już o tym głośno!
- Co?!
- Tak, właśnie. Głośno jak nic! Tata dowiedział się, bo w dzisiejszym czasopiśmie była o nas mowa.
- Jak to? Przecież para jesteśmy od wczoraj.
- No właśnie.- wymachiwała rękoma.
- Jesteś na mnie zła?- zapytałem nie pewnie.
- Co?- zmarszczyła czoło.- To twoja sprawka?!- odsunęła się o de mnie na jeden krok.
- Nie!- zaprzeczyłem.- Ale gdyby nie to, ze paparazzi nie dają mi spokoju, nie byłoby sprawy.
- I dlaczego miałaby to być twój wina?- spytała już spokojniej.
- No bo, to mi nie dają spokoju. Jakbym nie był sławny, nie miałabyś kłopotów z ojcem, bo zgaduje, ze mocno się wkurzył.
- Bardzo.- zaśmiała się.- A co do ciebie, to nie wygłupiaj się. Ty akceptujesz mnie taką jaka jestem i ja też kocham cię. A to czy jesteś piosenkarzem, czy zwykłym chłopakiem nie ma znaczenia.- przytuliła mnie.
- Kocham cię.- powiedziałem i pogłaskałem ją po plecach.
- A ja cię.
- Tata jest mega zły, co?- zapytałem, kiedy się od siebie odsunęliśmy.
- O tak.- zaśmiała się. Dał mi karę na wychodzenie.
- Co?- zmarszczyłem czoło.- I tak po prostu pozwolił ci wyjść się ze mną spotkać?
- Nie pozwolił.
- Nadal nie rozumiem.
- Oj Diego...- westchnęła.- Rodzice są w pracy.
- A jak wrócą. Nie chcę, żebyś miała problemy, prze ze mnie.
- NO to ojciec zabierze mi kieszonkowe, telefon, laptopa, gitarę, czy co tam chcę, ale to mnie nie obchodzi, bo chcę spędzić ten wieczór z tobą, rozumiesz?- wtuliła się we mnie.
- Rozumiem.- zaśmiałem się.- Ale kiedy kończą robotę?
- Nie wiem. Za 2, 3 godziny...
- To co? Odprowadzę cię za dwie?
- Nie! Mówiłam, ze chcę pobyć z tobą?- odsunęła się i założyła ręce na biora.- No chyba, że ty nie chcesz spędzić go ze mną.- zapytała niepewnie.
- Zwariowałaś?! Jasne, ze chcę.
- No to w czym problem?- zaśmiała się.
- Chyba w niczym.- westchnąłem.








Macie 16 :*****
Ok... Tym razem nie ma Gregoria, ale wiecie no nie zawsze jest moment żeby go wcisnąć :)
Nie bądźcie zły i mam nadzieję, że i tak wam się podoba ;D
Wielkie dzięki, za wszystkie odpowiedzi na temat serialu i Diecesci :*
Buziak:*

LOVCIAM DIECESCE







środa, 27 maja 2015

Capitulo 15

*Francesca*

- Co?- zdołałam z siebie wydusić, bo kiedy Diego powiedział, że jest o mnie zazdrosny ścisnęło mnie w gardle, w którym pojawiłam się wielgaśna gula.
- To co słyszałaś.- westchnął i spojrzał lekko w dół.- Wkurzyłem się, bo jestem strasznie, okropnie, potwornie, mega zazdrosny!!!!!!!!!!!
- A-a-ale dlaczego?- zająkałam się.
- Po prostu... On chciał zaprosić cię na randkę.- stwierdził.
- Na randkę?
- Uratowałem cię od spotkania z nim.- spojrzał na mnie.
- A dlaczego nie miałabym umówić się z nim na randkę? - założyłam ręce na biodra i wpatrywałam się w Hiszpana.
- No, bo... Przecież... On jest... Yh.- kompletnie nie wiedział co ma mówić.
- Czemu jesteś o mnie zazdrosny?
- Nie o ciebie...
- A więc o co?
- Możemy zmienić temat?
- Nie.
- Jak ci powiem, wszystko się zepsuje...
- Dlaczego...?
- Bo...- zaczął przybliżając się do mnie o jeden krok.- Dobra.- westchnął i złapał mnie za dłonie, a ja aż się wzdrygnęłam, bo moje ciało przechodziły stada ciepłych ciarek. - Byłem taki zazdrosny, ponieważ nie mógłbym patrzeć jak spotykasz się z kimś innym...
- Boisz się, że ukradnie ci przyjaciółkę?- zapytałam niepewnie.
- Nie... - powiedział.- Powiem ci coś, co kompletnie zmieni naszą relację...
- Diego... Mów, bo ja zaraz zwariuje.
- Kocham cię.- Trudno mi opisać jaką radość wtedy poczułam... Oprócz niej zdziwienie, ulgę, szok i wiele innych emocji.
Zaraz potem na mojej twarzy pojawił się ogromniasty uśmiech, który chłopak zauważył, bo również się uśmiechnął.
- Ja...- powiedziałam urywając, bo nie wiedziałam co mam robić... Jakby zabrakło mi języka w gębie.- Ja też cię kocham.- powiedziałam w końcu.
Zobaczyłam w jego oczach eksplozje... Jeszcze chwilkę temu, był w nich niepewność, lekki strach. Teraz w brązowych paczydełkach mojego przyjaciela tańczyły iskiereczki, widziałam w nich 100% miłości, która kierowana była prosto do mnie, a to powodowało u mnie miękkość nóg...
Wtedy Diego zaczął się przybliżać... Tym razem nie miałam zamiaru uciekać... Nie chciałam tego...
Pewna swoich uczuć do Diego i co dziwniejsze, pewna jego uczuć do mnie również zmniejszyłam odległość między nami...
Przymrużyłam oczy, a po chwili poczułam wargi Hiszpana na moich...
Teraz to już kompletnie nie potrafiłam opisać uczucia towarzyszącemu pocałunku. Moje dłonie, mocno zacisnęły dłonie Diego, z którymi były splątane.
Nogi się po de mną zaginęły, ale to mi nie przeszkadzało.
Wargi Hiszpana były miękkie i pocałunki stawały się coraz słodsze.
Serce waliło mi tak mocno, że miałam wrażenie, iż Diego słyszy jego donośne bicie.

W pewnym momencie odsunęliśmy się od siebie, a ja popatrzyłam w jego oczy.
- Kochasz mnie?- podniósł brwi i się zaśmiał, przerywając ciszę.
- Co cię tak bawi?- mówiłam cały czas, będąc o kilka milimetrów dalej.
- Bo nigdy bym nie pomyślał, że zakochasz się w piosenkarzu z zespołu.
- A ja, że ty w zwykłej dziewczynie.
- Wcale nie jesteś zwykła.- uśmiechnął się i odgarnął kosmyki włosów, które rozwiane były po mojej twarzy.- Jesteś najbardziej niezwykłą dziewczyną jaką znam.- dodał.- Kocham cię.- powiedział pewnie.
- Ja też.- mocno go przytuliłam.
- To...- zaczął splatając nasz palce.- Jesteśmy teraz parą?
- No nie wiem.- zaśmiałam się i wzruszyłam ramionami.
- Ok... Francesca, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?- on również się zaśmiał, a ja wbiłam się w jego wargi,uwalniając dłonie z uścisku i zarzucając ręce na szyje Diego.
-Pewnie, że będę twoją dziewczyną.-  uśmiechnęłam się, kiedy się od siebie oderwaliśmy, a on mnie podniósł i zaczął kręcić.
- Puść.- zaczęłam się chichrać.
Diego postawił mnie dopiero po jakimś czasie, ponieważ zadzwonił mój telefon.
C: No hej Fran. Nie przychodzisz dzisiaj do Studia?
F: Przychodzę.
C: Ale ty wiesz, że ty i ja musimy zaraz iść na lekcję tańca?
F: Co?! Jaką mamy godzinę.
C:  Kochana... Jest już 08:00.
F: Co?! Już lecę. Pa.
C: Czekam przed wejściem. Ciao.
- Co się stało?- Diego zmarszczył brwi.
- Za parę minut zaczynam lekcje z GREGORIO! - pospiesznie schowałam komórkę do torebki.- Widzimy się potem?
- Tak, leć.- pocałował mnie w policzek, a ja pospiesznie rzuciłam się w stronę szkoły.
Szczerze to nawet spóźnienie się na zajęcia u najbardziej surowego nauczyciela, który od razu by zaczął przy całej klasie mówić, że spóźniłam, się bo byłam z Diego BLA, BLA, BLA, nie wywołuje u mnie takiego zdenerwowania, bo właśnie przed chwilą stałam się dziewczyną Diego...
Tak bardzo jest mi szkoda, że nie możemy się teraz spotkać... Wolałabym być teraz z nim, a nie biec na lekcje, ale coż... Dieguś też ma pracę.
JA NADAL NIE WIEŻE, ŻE ON SIĘ WE MNIE ZAKOCHAŁ!
Ale mu wieże... To trudne do wyjaśnień, ale po prostu patrzę mu w oczy i wiem, że mnie kocha... Że kocha mnie tak jak ja go... I jeszcze ten pocałunek... Pierwszy co prawda, ale wieże, że z nikim innym nie mogłabym poczuć tego samego.
- No nareszcie! - wrzasnęła Cami, jak mnie zobaczyła.- Czy ty wiesz, że za 3 minuty zaczynamy zajęcia?!
- Wiem, wiem. Ale jak ci powiem co się stało, to nie uwierzysz.
- Co?
- Kiedy przyjdzie Vils?
- Już jest. W środku.- wskazała na Studio, a ja pociągnęłam rudowłosą do szkoły.
Na korytarzu zobaczyłam Violę, piszącą coś w nutach.
- Hej kochana.- powiedziałam szybko.
- Hej.- Uśmiechnła się.
- Fran ma nam coś do powiedzenia.- powiedziała Camilla.- I lepiej, żebyś się spieszyła, bo masz minutkę,
- Ok, ok.- podniosłąm w dłonie w geście obronnym.- Spotkałam się dziś z Diego i... tak wyszło, że... że jesteśmy parą!- pisnęłam.
- Co?! - dziewczyny wstały i również piszcząc, zaczęły mnie przytulać.
Nie opowiedziałam im szczegółów, bo zadzwonił dzwonek i trzeba było iść na lekcje.

- Dzień dobry.- do klasy wszedł jak zwykle naburmuszony Gregorio, odbijając, tym razem, zieloną piłeczkę.
Zastanawiam się jak ten człowiek może być taki " wredny", kiedy jeszcze paręnaście minut temu był mega rozbwiony...
- Mam nadzieję, że ćwiczyliście wczorajszy układ.- popatrzył na wszystkich.- Bo po tym co odstawiliście wczoraj, to było konieczne.- dodał ciszej.
- Chyba pan przesadza. - rzucił jeden z uczniów, co się później okazało, był nim Marco.
- Słucham?!
- Nie byliśmy wcale źli... Poza tym wczoraj był pierwszy dzień... Nie ma prawa pan tak nami pomiatać.
- KTO TU KIM POMIATA CHŁOPCZE!? Jeżeli ci coś nie pasi, to bardzo proszę WYJAZD Z MOICH ZAJĘĆ! TERAZ!!!!!!!!!
Marco tylko prychnął i wyszedł z sali, a cała klasa z przerażeniem patrzyła na Gregorio.
- Wy też macie jakiś problem? - zapytał z ironią,  a wszyscy zaprzeczyli głowami.
- Świetnie! To zaczynamy. 3,2,1 I...- już chciał rzucać w radio, kiedy drzwi od sali się otworzyły i stanął w nich Broduey.
- Czego!?- wrzasnął zdenerwowany i zirytowany, oraz zniecierpliwiony mężczyzna.
- Ja muszę coś Camilli powiedzieć.- wskazał na rudowłosą.
 -RZARTUJESZ?! Chyba po coś macie te swoje telefony. Poza tym za kogo ty się uważasz, że możesz tu wchodzić i przerywać mi lekcje?! Wczoraj Diego, dzisiaj ty! MÓWIE, ŻE UMAWIAĆ SIĘ NA RANDKI PO LEKCJACH! Proszę przekazać reszcie zespołu!- wymachiwał rękoma, a cała klasa powstrzymywała się od śmiechu.- Z czego się śmiejecie?!
- To mogę...- Broduey zrobił krok w przód, ale po morderczym spojrzeniu nauczyciela, cofnął się.- Kotek, mam twój telefon! - zwrócił się do mojej kumpeli.- I gratulac Francesca!- puścił mi oczko, a ja się zarumieniłam i uśmiechnęłam.

- Za co ty znowu gratulujesz? - warknął Gregorio.
- Za to, że ma najwspanialszego teścia pod słońcem.- zaśmiał się Brazylijczyk.
- Mnie? - Hiszpanowi zabłysły oczy, a ja już wiedziałam, że cała lekcja nie minie na tańcu...
- No a kogo... Mnie?- Znowu zaczął się chichrać i podbiegł do Camilli.- Trzymaj skarbie.- podał jej komórkę i podszedł do mnie.- Serio fajnie, że jesteście parą- przytulił mnie.- Już znikam.- podniósł ręce w geście obronnym i zniknął za drzwiami, a nauczyciel cały czas stał nieruchomo.
- MIAŁEM RACJĘ- wykrzyknął i zaczął latać po sali, a my wszyscy parzyliśmy na niego z szokiem, w oczach.
- A wiedziałem, że będziecie razem!- krzyknął z ekscytacją i radością, zatrzymując się obok mnie.- Gratuluje, gratuluje.- uścisnął moją dłoń i rozejrzał się po klasie.
Dopiero teraz zorientował się, iż każdy się na niego lampi, a przy okazji ja dopatrzyłam się, kilku niemiłych spojrzeń ze strony dziewcząt, skierowanych do mnie i mojej przyjaciółki- Cami.
Nauczyciel poprawił sweterek w kratę i okulary.
- Ustawiać się!- wrzasnął.
W końcu rzucił piłeczką w radio i zaczęła się lekcja.

*Maximiliano*

- Jestem.- powiedziałem wpadając do sali prób.
- Gdzieś ty był?- zapytał się mnie Leon.
- Odprowadzałem Naty pod szkołę. Coś mnie ominęło? Próba zaczyna się przecież za parę minut.
- Ominęło cię tylko tyle, że Broduey niechcący zwinął telefon Cami i właśnie poszedł jej go oddać.- powiedział Fede.- A no i jeszcze tylko to, że Francesca i Dieguito są parą.- zaczął się śmiać i poklepał Hiszpana po ramieniu, a ja spojrzałem na Hernandeza.
- Poważnie?- zaśmiałem się.- Gratulacje stary.- przybiłem mu piątkę.
- No dzięki.- uśmiechał się.
- JESTEM!- do środka wszedł Brazylijczyk.
- Oddałeś Camilli fona?- Andres zaczął się śmiać.
- No pewnie! A i Diego...- zaczął przez śmiech.- Tak jakoś wyszło, że pogratulowałem Francesce tego, iż jesteście parą.- spojrzał na chłopaka.
- No i... To chyba dobrze.
- Przy twoim ojcu.- dokończył szybko i napięcie się odwrócił.
- CO?! - Hiszpan wstał z głośnika.- Czy cię powaliło? Czy ty wiesz, co Fran będzie musiała teraz wysłuchiwać?!
- Oj, ale nie chciałeś żeby wiedział?
- Chciałem mu sam powiedzieć.- wycedził.
- Dobrze, dobrze. Nie przeginaj...- Brazylijczyk machnął dłonią.
- Zaczynamy?- wtrącił się Feder.
- Tak.- przytaknęliśmy mu wszyscy i zajęliśmy miejsca, po czym zaczęliśmy grać.

Próba skończyła się mniej więcej o godzinie 15:00, co oznacza, że moja dziewczyna za pół godzinki kończy lekcje.
Pożegnałem się z chłopakami i udałem w stronę, jeszcze tak nie dawno, mojej szkoły.
Spacer na świeżym powietrzu z wiaterkiem i słoneczkiem, zajął mi może 15 minut...
Postanowiłem zaczekać na Naty na zewnątrz, więc zasiadłem na jednym ze schodków i cierpliwie czekałem na dzwonek...
W końcu się odezwał, a uczniowie powoli zaczeli zbierać się na podwórku szkoły.
- Maxi?- Nata zdziwiła się na mój widok.
- No hej skarbie.- musnąłem jej policzek.
- Co ty tu robisz?
- Przyszedłem po ciebie. A co nie mogę?
- Tak się cieszę, że przyszedłeś.- mocno mnie przytuliła.
- A co? Stęskniłaś się?- zaśmiałem się, a ona tylko przytaknęła machając głową.
- Cześć Naty. - jakaś laska zmierzyla moją dziewczynę i ironicznie się uśmiechnęła, po czym mrugnęła do mnie i gdzieś polazła.
- Co to było?- odsunąłem Nathalię od siebie i wskazałam a siebie.
- To była Marlin.- westchnęła.- Jedna z dziewczyn, które uwzięły się na mnie i na Matyldę, bo jesteśmy dziewczynami chłopców z All For You.
- Co?- wyszczerzyłem oczy.- Czemu nigdy nie mówiłaś?
- Nie wiem.- wzruszyła ramionami.- Mało mnie to obchodzi.
- Ale ja nie pozwolę, żeby robiła ci wyrzuty.
- Oj daj spokój.- machnęła dłonią.- Serio. Ani mnie, ani Mat to nie rusza...-ujęła moją dłoń.- Idziemy gdzieś?
- Pewnie. Może na jakiś dobry obiad?
- Super.
- I opowiesz mi po drodze, o co cho z tymi laskami, hym?
- YH. No niech będzie.
- A więc...- zacząłem.
- A więc... Macie w tej szkole od groma fanek... No a niektóre z nich, to aż by chciały z wami być, więc uwzięły się na nas bo z wami jesteśmy... Camillę pewnie też to czeka...
- I Francescę...
- Co?- moja dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Od dzisiaj Fran i Diego są razem.- uśmiechnąłems ię.
- Na serio?! Ale fajnie!
- No też się cieszę, ale przejmuje się tymi laskami.
- Kochanie... Nie ma ich znowu tak dużo. Daj spokój... Nawet jakby cała szkoła mnie nie nawidziła, chcę być z tobą, a to, że cię kocham jest ważniejsze od ich obsesji.- pocałowala mnie.
- Ja też cię bardzo, bardzo, bardzo mocno kocham.- powiedziałem po oderwaniu się.- Idziemy?
- Tak. chodźmy.
- A w ogóle, jak nowy semestr się zaczyna?
- Wiesz... To już 3 klasa, więc musimy się wziąć w garść.- zaśmiała się.- Nie no... jest fajnie. Teraz nam jakieś zadanie jutro da Pablo.
- Uuuuu... On wymyśla świetne zadania.- uśmiechnąłem się, a ona ze mną.
- Wiem.- zaśmiała się.

*Diego*

"Cześć piękna :* O której kończysz?"

Napisałem do Francesci, bo miałem największą ochotę zobaczyć się z moją dziewczyną.
Nie musiałem czekać długo na odpowiedź.

" Skończyłam już pół godziny temu ;D A co? Chcesz się spotkać...?<3"

"Rozgryzłaś mnie."

"No to się widzimy. Ale chwila... gdzie?"

"A gdzie jesteś?"

" W tej chwili w domu."

" To co...? Tam gdzie dzisiaj? ;)"

:"D Dobra. Już lecę. "

Dalej już nie odpisywałem, tylko czekałem na Fran.
W końcu ją zobaczyłem.
- No hej.- przywitała się ze mną całusem w policzek.
- No cześć. Posłuchaj...
- Tak?
- Niezły wykład zrobił ci mój tata?- dziewczyna zaczęła się śmiać, co nie znaczyło nic fajnego...
- Nie... Tylko po lekcji zaczął mi mówić, że miał rację i w ogóle...
- Po lekcji?- zmarszczyłem brwi z nadzieją.
- No nie... Na lekcji też...- zaśmiała się, a ja walnąłem się w czoło.
- Diego...- zaczęła, a ja się na nią spojrzałem.- Teraz ty możesz mi coś powiedzieć?
- Tak?
- Słuchaj... Chodzi o to, że lepiej nie mów w gazetach czy coś, że jesteśmy parą...- zaczęła bawić się paskiem od torebki.
- Wstydzisz się mnie?- zabolały mnie słowa, a bynajmniej moja interpretacja słów, Włoszki.
- Nie! Skąd, że?- zaprzeczyła szybko, a mi ulżyło.- Chodzi o to, że... nie chcę, aby mój tata się dowiedział. On nigdy by nie zaakceptował, że umawiam się z dorosłym w dodatku sławnym mężczyzną.
- Daj spokój... Przecież to tylko 3 lata.- pogłaskałem ją po policzku
- Niby tak, ale jakby nie patrzeć ty jesteś pełnoletni, a ja nie. Wiesz... Muszę go odpowiednio do tego przygotować...
- No nie ma sprawy. Czyli nie mówić w mediach, jak zapytają o sprawy sercowe? Przecież skoro mój tata wie,to całe Studio już pewnie trąbi...
- No w sumie masz rację... Ok. Sama mu to jakoś delikatnie powiem. Nie wiem kiedy, ale chociaż sam nie wusuwaj tematu na wywiadach, czy coś, ok? Zrobisz to dla mnie?
- Nie wiem czy wiesz, ale mogę zrobić dla cebie to i dużo więcej.- uśmiechnąłem się i mocno przytuliłem Fran.
- Nie wiem czy wiesz, jak bardzo cię kocham.
- Zdaję sobie z tego sprawę.- zaśmiałem się.
- Nie sądziłam, ze zakocham się w człowieku z innej ligi.
- Nie rozumiem.- odsunąłem się od niej i ująłem dłonie.
- W sensie, że ja taka szara myszka, z muzyką, w spódniczkach, taka nieśmiała, zwykła, nie za bardzo we Włoszech lubiana. taka...
- Przestań!- przerwałem jej, bo już nie mogłem tego słuchać.- Francesca... Czemu tak źle się oceniasz?
- Bo to prawda Diego.- w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nic nie rozumiem. O co chodzi z tymi Włochami?
- Nie byłam w poprzedniej szkole za bardzo... lubiana.- spuściła wzrok w dół, a za chwilę na jej buty spadły pierwsze łzy, więc mocno ją przytuliłem.
- Czemu?
- Bo... Bo nie dogadywałam się z popularsami... Właśnie dlatego, to był szok jak zacząłeś się ze mną zadawać, a co dopiero być ze mną.
- Kochanie...- odsunąłem się od niej, bo chciałem spojrzeć Włoszce w oczy. - Nie obchodzi mnie czy ktokolwiek cię lubił, czy też nie. Poza tym znam cię. I szczerze ci powiem, że skoro nie polubili cię takiej jaką jesteś, to znaczy, ze sami byli pewnie jakimiś nie wiem kim, ale na pewno nie osobami wartymi twoich łez. Tu możesz zacząć od nowa. Chyba, że ktoś ci w szkole dokucza...?
- Nie.- przerwała mi.- Nie wiem jak to zrobiłeś, ale przy tobie przestaję się martwić tymi laskami.- zaśmiała się.
- Bo mnie kochasz. I ja kocham cię.
Dziewczyna znowu się we mnie wtuliła.
- Diego...- zaczęła, odsuwając się.- Ja muszę lecieć. Obiecałam, że wrócę  przed kolacją, ale opowiem ci o tej sytuacji kiedy indziej, co?- uśmiechnęła się.
- Ok. Chodź odprowadzę cię.- ująłem dłoń Włoszki i odprowadziłem prosto pod dom.
Tam się pożegnaliśmy i Fran weszła do środka, a ja poszedłem do siebie.





MACIE DIECESCE!
Jesteście HAPPY?!
Nie miało jej jeszcze być, ale jak przeczytałam wasze komentarze to stwierdziłam, ze nie będę was tak dołować HAHAHAHA
Jest i nasz słynny tatulo Diegusia!
PS. MAM PYTANIE...
Tak przyznajcie bez bicia...
Wiem, ze teraz jesteście wszyscy fanami DIECESCI (W SERIALU), ale jak zareagowaliście jak się dowiedzieliście, że ona będzie?
Ja dowiedziałam się w Sierpniu i na początku nie brałam tego do siebie, bo byłam wielką fanką MARCESCI i nie dopuszczałam myśli, że Fran i Diego będą razem...
Mówiłam sobie, że on albo będzie jej tylko pomagał z Marco i stąd wszystkie sceny razem, albo będzie tak jak z Vilu i Diego skrzywdzi Francesce, albo, że będzie coś typu Leon, Viola i Thomas, czyli trójkącik...
No tak sobie oczywiście miej więcej myślałam...
Potem potwierdzona została ta para i nawet ich polubiłam, więc było mi bez różnicy z kim będzie Włoszka, ale jeszcze potem POKOCHAŁAM DIECESCE, A NIE MARCESCE ;D
A wy?
Byliście kiedyś fanami Dieletty, albo Marcesci i jak zareagowaliście na Diecesce ?
Piszcie w kom, bo jestem ciekawa, czy tylko ja tutaj jednak kiedyś lubiłam inną parę z ulubioną postacią.
PS. Tak  na serio to ja nawet nie przepadałam za Diego ;*
JAK JA MOGŁAM?!
A wy?
Tak pytam, czy ktoś tak jak ja nie lubił Diecesci, bo teraz to wiecie fani nr. 1 HAHAHA :*


 







wtorek, 26 maja 2015

Capitulo 14

*Francesca*

Wiem, wiem, wiem... Pisze już dzisiaj 100 raz, ale ja już serio nie wiem co mam robić...;( PAMIĘTNICZKU KOCHANY RATUNKU!
Jak się odkochać? Jak się zdenerwuje, to normalnie wpisze to pytanie w wyszukiwarce internetowej... Wiem, wiem odwala mi, ale ja tak bardzo, bardzo, bardzo nie mogę przestać myśleć o Diego... JAK JA W OGÓLE MOGŁAM SIĘ W NIM ZABUJAĆ?!
Ok... Jest przystojny i w ogóle, jest SUPER człowiekiem, ale nie przez takie rzeczy człowiek się zakochuje, prawda?
Ja już sama nie wiem... A może to jest zwykłe zauroczenie, bo Dieguito jest w stosunku do mnie taki miły i kochany...? W końcu we Włoszech tak nikt się nie zachowywał wobec mnie...
WMAWIAJ SOBIE! Przecież Leon i Broduey też traktują cię dobrze, a za nimi nie wzdychasz jak ostatnia kretynka!
Obrażam się w moim własny pamiętniku...? Czy ja już kompletnie zwariowałam?! JEDNO JEST PEWNE! Ja muszę, muszę i jeszcze raz piszę MUSZĘ, zapomnieć o nas dwóch... Ja nie mogę kochać DIEGO! Przecież Yhhhh NIE MOGĘ! Moja pierwsza miłość, to miłość bez wzajemności?! Świetnie! Pierwszy raz się zakochałam i to jeszcze tak?! CO JA TAKIEGO ZROBIŁAM, HYM?!
Najlepsze jest to, ze skoro nigdy się nie zakochałam, to nie powinnam być pewna, iż kocham Hiszpana, a jednak! WIEM, WIEM, WIEM NA 100%, A NAWET NA WIĘCEJ, ŻE JA  GO KOCHAM!

Zamknęłam pamiętnik i z hukiem rzuciłam go o niebieską ścianę, po czym zaczęłam chodzić nerwowo po pokoju i znowu rozmyślać nad moją miłością do Diego...
Cieszyłam się, że rodzice są dłużej w pracy, i że nie wleci tu zaraz mam z poradami miłosnymi!
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, bo czuje się kompletnie bezradna... Dlaczego ja mam pecha i dlaczego ja muszę znosić miłość do chłopaka, który mnie nie chce!?
Pisałam, ze musze o nim zapomnieć i w ogóle, ale tak na serio wcale nie chce... Mimo tego, że teraz płacze... Mimo tego, że on mnie nie kocha... To uczucie miłości do Diego jest takie piękne... Cudowne, a zarazem koszmarne... Delikatne, a zarazem trudne...
Moje myśli przerwał dzwonek telefonu.
Otarłam szybko moje łzy i spojrzałam na wyświetlacz, na którym napisane było: Cami
F: Halo? Cami?
C: No hej Fran. Możesz do mnie wpaść? Muszę ci coś powiedzieć. Vilu już idzie!
F: Jasne. Już się zbieram.
C: To ja czekam. Pa.
F:Ciao.
Włożyłam telefon do torebki i wyszłam z domu, ciesząc się, że mogę oderwać tłok myśli od Diego i skupić się na tym, co Camilla ma nam ważnego do przekazania?
Mówiła z takim entuzjazmem.
Może chodzi o Studio...? Nie. Pablo dzwoniłby też do nas. To może chodzi o to, że w końcu dostała ten wymarzony telefon? Nie. Nie robiłaby takiej afery...
W końcu przestałam zgadywać, bo znalazłam się pod domem kumpeli, więc zapukałam do drzwi, a Camilla mi je otworzyła.
- HEJ KOCHANA!- Powiedziała takim samym tonem, jak jakieś 10 minut temu przez komórkę.
- No cześć.- zaśmiałam się.- Jest już Violetta?
- Tak. Siedzi już w pokoju, a ty chodź, chodź.- pociągnęła mnie za dłoń.
- Hej Candelaria.- rzuciłam do siostry Cams, kiedy w tempie ekspresowym biegłyśmy do sypialni Argentynki.
- Cześć Fran.- pomachała mi i zajęła się robieniem czegoś na telefonie.
W końcu dotarłyśmy na miejsce i wleciałyśmy do pokoju, w którym Vils siedziała na łóżku...
Była tak samo zniecierpliwiona, jak ja.
- Cześć Francesca.- wstała i pocałowała mnie w policzek.
- No hej.- przywitałam się.- Powiesz o co chodzi?- powiedziałam do Camilli.
- Ok...- zaczęła piszczeć.- Bo...- przedłużyła.
- NO GADAJ!-  Krzyknęłyśmy razem z Violettą.
- Ja i Broduey jesteśmy parą!
- CO?!- taka była pierwsza reakcja, moja i Vilu, ale zaraz potem zaczęłyśmy piszczeć i przytulać Camillę.
- Gratulacje kochana!- krzyknęłam.
- Ja to tam od razu wiedziałam, że się w sobie zakochaliście.- stwierdziła Vilu, ze śmiechem.- Ale się cieszę!
- Ja też się cieszę!- zaśmiała się Cams.
- Ale jak, jak, jak?- zaczęła dopytywać Vilu.
- No, bo on zaprosił mnie na spacer, no i wyznał mi miłość.
- O...- pisnęłyśmy, po czym we trzy wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Wy wiecie co?
- Co?- znowu chórek mój i Violetty.
- Teraz pytanie, kiedy wy i wasi ukochani zrozumiecie, że jesteście dla siebie stworzeni i będziemy mogli chodzić na potrójne randki.- pisnęła, a w jej oczach zatańczyły małe iskierki.
- Leon mnie nie kocha.- odparła trochę zrezygnowana Viola.- Zrozum to.- dodała.
- A ja i Diego nie możemy być razem... Bo... On nic do mnie nie czuje,... Jakby czuł, to przecież już by chciał być moim chłopakiem, tak...?- dodałam, a dziewczyny spojrzały na mnie z niedowierzaniem.
- FRANCESCA CAUVIGLIA WŁAŚNIE PRZYZNAŁA, ŻE...- Violetta zaczęła i spojrzała na Cam.
- ŻE KOCHA DIEGUSIA!- Camilla dokończyła za nią, a ja zrozumiałam, ze właśnie im to dałam do zrozumienia.
- Tak...- westchnęłam, bo tak na serio nie chcę już oszukiwać ani siebie, ani ich.- Kocham go i to bardzo, ale on nic do mnie nie czuje. Nie mam szans u niego i tyle. NIE KOCHA MNIE I MUSZE TO ZROZUMIEĆ.
Po mojej przemowie Cami popatrzyła na mnie z zaskoczeniem, a Viola prócz tego uczucia, w oczach miała tez smutek... Od razu zajarzyłam o co chodzi.
- Masz rację.- przyznała niechętnie.
- Oj nie Violu...- podeszłam i ją przytuliłam. Ty i Leon to inna kwestia... Znacie się od dziecka.- uśmiechnęłam się, a jej zabłysły oczy.
- Masz rację.- uśmiechnęła się.
- A ja i Broduey znamy się tyle co ty i Hernandez, więc wiesz...- Cam zwróciła się do mnie i wyszczerzyła zęby.
- To coś innego...- westchnęłam.- Broduey jest z tobą i ci to powiedział, ze cię kocha, bo właśnie. Ponieważ cię kocha.- zaśmiałam się.- A wy...- popatrzyłam na zdezorientowaną Violę.- Leon może się bać utraty ciebie, rozumiesz? Znacie się od małego... Nie bałabyś się, że to, że się zakochałaś może zmienić wszystko? Jestem pewna, że ty mu się podobasz, ale tak jak ty mu, on boi ci się to powiedzieć. A Diego co szkodzi? Znamy się zaledwie miesiąc, więc co mu szkodziłoby zapytać... Nic.- Do moich oczu ponownie napłynęły łzy, a dziewczyny mocno mnie ścisnęły, co poprawiło mi nastrój od razu.
- Dziękuje.- uśmiechnęła się do nich
- Nie masz pewności, że on nic do ciebie nie czuje, W końcu miał ochotę cię pocałować. Poza tym Fran.. To widać. Jak na ciebie patrzy. To jak ty na niego też.- powiedziała Vils.- On też może się bać.
- Dokładnie.- poparła ja Camilla,- Przecież jeżeli cię kocha, a myśli, iż ty go nie, to może po prostu chcę mieć z tobą kontakt...
- KOLACJA!- do pokoju wparował brat Cami.- Mama mówi żebyście zeszły.- rzucił i wyszedł.
Zaczęłyśmy się śmiać i w końcu jeszcze raz się przytuliłyśmy i poszłyśmy na dół.
Po zjedzonej kolacji, razem z Violą stwierdziłyśmy iż robi się serio późno, więc poszłyśmy do swoich domów...
Tam wykonałam poranne czynności i położyłam się, zaczynając czytać książkę...
Jakoś w połowie powieści zasnęłam...

*Ludmiła*

Obudził mnie dzisiaj PIK, PIK, czyli mój głupi bu-budzik!!!!!
Leniwie wstałam z łóżka i podeszłam do okna otwierając je i odsłaniając rolety.
Następnie zabrałam z szafy ubrania i udałam się do łazienki...
Byłam tam troszeczkę dłużej niż godzinkę, ale za to efekt był olśniewający:

Zeszłam na dół i udałam się do jadalni.
- Dzień dobry.-  przywitałam się z domownikami.
- Dzień dobry.- odpowiedzieli mi wszyscy.
Usiadłam do stołu i zaczęłam zajadać się naleśnikami, przygotowanymi przez Olgę.
- Jak się spało?- zapytała mnie gosposia.
- Dziękuje.- uśmiechnęłam się.- Bardzo dobrze. A tobie?
- Też dziękuje.- odpowiedziała mi.
- Olga to jest pyszne.- powiedziała Violetta, nakładając sobie kolejnego naleśnika i smarując go.
- Lizuska.- powiedziałam cicho, ale Violka to chyba usłyszała, bo nerwowo położyła widelec na talerz, że aż huknęło.
- Czy ty przestaniesz mnie kiedyś poniżać we własnym domu?!- wrzasnęła.
- A czy ty zawsze musisz dodawać to " MOJEGO DOMU" ?!-  również krzyknęłam.- Mam dość, ze wiecznie wypominasz mi to, iż to nie jest mój dom!
- Nikt ci tego nie wypomina! To ty cały czas masz do każdego problemy!
- Odezwała się pani idealna!
- Ja w przeciwieństwie do ciebie, nie mówię o sobie pani idealna!
- A ja niby mówię?!
- A która z nas jest wielką GWIAZDĄ STUDIA?!
- Na pewno nie ty!
- A może ty?!
- STOP!- krzyknęli nasi rodzice, a my oburzone poszłyśmy do swoich pokoi...
Stamtąd zabrałam torbę i udałam się do szkoły...

- Po drodze spotkałam Federico... JESZCZE GO BRAKOWAŁO NA POWITANIE CUDOWNEGO PORANKA!
- Cześć Ludmiła.- przywitał się ze mną.
- Cześć.- bąknęłam i go wyminęłam.
- Zaczekaj.- powiedział, a ja stanęłam nie dlatego, że mi kazał, ale dlatego, że mnie zdziwił.
- Co?- zapytałam nie odwracając się, ale Włoch podszedł i stanął do mnie przodem.
- Chciałem cię przeprosić...- powiedział niepewnie.
 -CO?!
- To nie znaczy, że teraz cię lubię, ale chyba przesadziłem... Po prostu nie chciałem aż tak dogryźć... Naty mi niedawno wytłumaczyła, że teraz mieszkasz z Castilllo i jest ci z tym nie za fajnie, więc zrobiło mi się głupio...
- Jasne.- westchnęłam.- Spoko.- machnęłam dłonią.
- Dzięki.- uśmiechnął się.
- Dzięki, że przeprosiłeś... Ja też nie zawsze byłam fair.
- Ok...- zaśmiał się, a ja razem z nim.
- Yhym.- odchrząknęłam i się wyprostowałam.- Muszę iść do szkoły. Pa.- rzuciłam i dumnie poszłam.
- CIAO!
Co ty w ogóle odpierdzielasz LUDMIŁA?!
Gadasz z Federem?!







*Diego*

- Hejka wszystkim.- powiedziałem wchodząc do kuchni, która wypełniona była zapachem świeżych gofrów.
- Dzień dobry synku.- powitała mnie mama, nakładając talerz z pysznościami na stole.
- Witaj.- dodała tata, który już siedział na jednym z krzeseł i szykcwał się do posypana jednego z gofrów cukrem pudrem.
Razem z mamą również usiedliśmy.
- Idziesz teraz do Studia?- zapytałem mojego ojca.
- Tak, a co?- odpowiedział mi podnosząc wzrok.
- Idę z tobą.- oznajmiłem i wziąłem łyka kawy, a ojciec popatrzył na mnie podejrzliwie.- No co? Mam próbę, a Studio jest po drodze, więc...
- Więc pójdę i przywitam się z moja najukachańsza, najpiękniejszą księżniczka FRANCESCĄ!- dokończył śmiejąc się, a ja zgromiłem go spojrzeniem.
- Nie...- powiedziałem lekko uspokojony.- Po prostu ty wejdziesz do szkoły, a ja sobie na próbę pójdę. - Dodałem.
- Ta, ta. A kiedy ja wejdę do nauczycielskiego, ty zaczniesz latać po Studiu w poszukiwaniu Fran. Czyż nie?- zmarszczyła brwi, a ja pokręciłem przecząco głową.
- NIE! Możesz się ogarnąć?- byłem już zdenerwowany.- Mnie i Fran łączy zwykła przyjaźń. ZROZUM I PRZESTAŃ ZACHOWYWAĆ SIĘ JAK DZIECIAK!
- Ja zachowuje się jak dzieciak?!- ojciec wkurzony wstał.- To ty nie masz odwagi wyznać jej swoich uczuć!
- PRZESTAŃCIE!- Teraz wrzasnęła mama.- Czy my możemy zjeść to śniadanie spokojnie?! Od skąd Diego poznał tą dziewczynę, żaden posiłek nie jest spokojny! Może mi ktoś wyjaśnić o co tutaj chodzi?!
- OJCIEC UBZDURAŁ SOBIE, ŻE SIĘ ZAKOCHAŁEM!- powiedziałem i oburzony usiadłem na krzesło.
- No bo się zakochał!- uporczywie bronił swego.
- A skąd ty to przepraszam wiesz?- zapytała.
- No bo to widać. Nie znasz jej. Ja mam z nią lekcje, a jak Diego na nią patrzy...- zagwizdał.- Nie słyszysz jak o niej nawija?
- Z tego co słyszę ty cały czas zaczynasz temat.
- NO DZIĘKUJE!- powiedziałem do rodzicielki z wdzięcznością.
- Dobra idziemy.- tata stwierdził i zaczął odnosić talerze.
- Idziemy.

Połowa drogi do szkoły minęła całkiem spokojnie...
- Ale tak na poważnie Diego...- zaczął tata.- Przecież ty na nią lecisz.
- Wiesz co?! Jak już to wole wersje, ze się zakochałem, a nie że na nią "lecę". Co to ma w ogóle być, co? " Lecisz na nią"...- zacząłem gestykulować rękoma i przedrzeźniać tatę.
- O... Czyli to tak na poważnie? SUPER! Już to widzę. Moi wnukowie... Pół Hiszpanie i pół Włosi, mieszkający w Buenos Aires... ODSCOOL!
Walnąłem się tylko dłonią o czoło bo już nie wiedziałem co mam na to mówić.
- Ja nawet z Francescą nie jestem, a ty mi takie rzeczy gada...- zacząłem, ale przerwał mi chichy śmiech Fran.
- Cześć Diego.- pocałowała mój policzek.- Dzień dobry.- zwróciła się do mojego taty.
- No proszę...-klasnął w dłonie.- O wilku mowa.- zaśmiał się.- Witaj, witaj.- uśmiechnął się do Włoszki.
- O jakim wilku?- szepnęła, a my zaczęliśmy się śmiać.
- Tak się tylko mówi, jak się o kimś rozmawiało, a ten ktoś właśnie przyszedł.- wyjaśnił jej, a ja spojrzałem na niego z nie dowiarą, że pięknie wyśpiewał Francesce, iż to właśnie o niej była mowa.
- Chodź Fran- złapałem Fran za dłoń, a ona spojrzała na nią, a potem na mnie... Prosto w moje oczy...
- Zrobimy wyjątek i dzisiaj to ty odprowadzisz mnie po wytwórnie.- zaśmiałem się i pociągnąłem Fran w stronę miejsca mojej pracy.- Przepraszam za tatę.- dodałem, jak byliśmy już trochę dalej.
- Nie ma za co.- uśmiechnęła się, a ja dopiero zdałem sobie sprawę, że nadal ściskam dłoń Francesci i, ze idziemy tak już tak, odkąd uciekliśmy nauczycielowi. Dziewczyna najwyraźniej też to zauważyła, bo delikatnie ja puściła i skierowała spojrzenie na buty.
Chciałem cos powiedzieć, ale przerwał mi jakiś brunet biegnący do nas z naprzeciwka, wołający Fran.
- Znasz go?- zmarszczyłem brwi.
- Powiedzmy, poznałam go wczoraj na lekcji...-odpowiedziała lekko speszona.
- Hej.- chłopak dobiegł do nas i przywitał się z Fran buziakiem w policzek.
- Yyyy... Cześć Marco.- uśmiechnęła się do niego.
- Nie idziesz do Studia?- zapytał.
- Idę.- wzruszyła ramionami.
- Ale ono jest w tamta stronę.- zaśmiał się i wskazał na budynek za nami.
- Wiem... Ale idę jeszcze odprowadzić Diego.
- Myślę, że twój chłopak trafi... A my zaraz zaczynamy lekcje.- znowu się głupio zaśmiał, a ja zacisnąłem pięści.
- To nie jest mój chłopak.- powiedziała szybko. - To przyjaciel...- jak to dodała, poczułem napad smutasu...- Może ty masz zaraz lekcje, ale ja zaczynam za 20 minut.- uśmiechnęła się do niego.
- Ahaaaa...To to nie jest twój chłopak?- w jego oczach zaświeciły się iskierki, a ja miałem ochotę mu tą czuprynkę rozwalić.
- Nie...
- Cała szkoła trąbi, że niby jesteście razem, ale skoro mówisz, że nie... A właściwie co robisz po lek...
- Diego jestem.- podałem mu szybko dłoń, a Francesca się zaśmiała.
- Yyyyy Marco.- ścisnął ją.- Wracając...
- Mówiłeś, ze chyba się spieszysz...- znowu się wtrąciłem.
- No tak, ale...
- Idź, idź trochę lepiej poćwiczyć.
- Nie rozumiem.
- No idź poćwiczyć przed lekcjami, żeby nie strzelić gafy.
- Nie wiem jak ty się uczyłeś, ale ja zawsze jestem przygotowany.- prychnął.
- O... serio? Powiedział koleś, który uczy się w STUDIU jeden dzień... - prychnąłem. -  No i wybacz nie, ale myślałem, że więcej czasu poświęcasz na idealne ułożenie kudłów.- zaśmiałem się.
- Diego chodźmy już.- Fran wycedziła.
- Ok.- wzruszyłem ramionami i pociągnąłem dziewczynę za dłoń.
- Do zobaczenia w szkole Marco.- pomachała chłopakowi.
W pewnym momencie Fran się zatrzymała.
- powiesz mi co to miało być?!- wydarła się na mnie.
- Nie rozumiem o czym mówisz.- wzruszyłam ramionami.
- Nie wieże Czemu go tak zaatakowałeś? Nie rozumiem! Myślałam, ze jesteś inny.
- Teraz to ja nie rozumiem...
- Myślisz, ze skoro ty jesteś sławny możesz tak dogadywać nowym?! DEGO TAK NIE MOŻNA! Zachowałeś się ja rozkapryszona gwiazda! Co to miało być?! Może mnie tez tak zjedź!?- Była coraz bardziej wkurzona.
- Nie, nie, nie. Francesca tu nie o to chodzi.- zaprzeczyłem szybko.- Ne chodzi o to, że uważam się za gwiazdę i pomiatam wami...
- WIĘC?!
- Chcesz wiedzieć czemu byłem taki zły?
- Nie będę narzekać jak mi powiesz.- stwierdziła sarkastycznie.
-Ok.- odetchnąłem.- Zachowałem się tak, bo jestem o ciebie zazdrosny.










Macie 14...
Wybaczcie, ze nie było wczoraj, ale nie mogłam napisać...
Wiem, iż to nie 1 raz, ale nie bądźcie źli, bo staram się pisać codziennie...
NIE OBRAZAJCIE SIĘ!!!!! PROSZE!!!!
Mam nadzieje, ze się podoba ten rozdział :*
Buziaki :*************************************