*Diego*
Ćwiczymy właśnie z chłopakami już od jakiś 3 godzin, a ja nadal nie mogę się skupić...Kiedy śpiewaliśmy cały czas myślałem o Fran. Myliłem wszystkie akordy, myliłem tekst piosenki, tonację, kolej śpiewania i w ogóle wszystko... Raz to nawet do melodii " Mas quie una amstad", zaśpiewałem "Solo pienso en ti". Cały czas miałem Włoszkę przed oczami. Jej zdezorientowaną minę. Czułem te ciarki, kiedy prawie się całowaliśmy... Jej słodziutki oddech, na mojej twarzy.
- Hejka, chłopaki.- do pomieszczenia wparowały Viola i Cami.
- Dobrze, że jesteście, bo komuś przyda się przerwa?- powiedział Leon i ruchem głowy wskazał na mnie.- Cześć.- zaśmiał się i podszedł do Argentynek, przytulając dziewczyny.
- Nie ma z wami Francesci?- zapytałem z rezygnacją.
- Ciebie też miło widzieć.- zaśmiała się rudowłosa.- Nie. Dziwne, ale jak tylko powiedziałyśmy, że zajrzymy na próbę, tp zaczęła zmyślać, że musi pomóc w RESTO.- zamyśliła się na chwilę.
- Diego...- Violetta podeszła do mnie, karcąc mnie spojrzeniem.- Co ty jej zrobiłeś?!- zmarszczyła brwi i założyła ręce na biodra.
- Ja? Nic.- odparłem i nerwowo zacząłem przeglądać nuty.
- Hernandez...!- krzyknęły oby dwie.
- Oj dajcie mu spokój.
- Właśnie!- poparłem.- Dajcie mi spokój!
- Ja tylko chcę wiedzieć, co zrobiłeś tej dziewczynie, że jeszcze parę dni temu była przeszczęśliwa, że może się z tobą zobaczyć, a teraz unika nawet twojego tematu jak ognia!- wrzasnęła na mnie, a ja aż odskoczyłem do tyłu.
- Ok...- przed brązowowłosą uratował mnie Verdas, który stanął między nas.- Ćwiczmy dalej hym?- zwrócił się do zespołu, a my mu przytaknęliśmy.
Przez 4 kolejne piosenki, dziewczyny nie spuszczały wzroku z Brodueya i Leona, tylko czasem zerkały na mnie z pretensjami.
Jakby mi już nie starczało to, że Fran nie chce mnie widzieć i zapewne straciłem przyjaciółkę... Nasza przyjaźń czy z pocałunkiem, czy bez byłaby przyjaźnią skreśloną, bo... Nie będę ukrywał przed samym sobą, ze się zakochałem.
Tak, właśnie! Zakochałem się w dziewczynie, która w życiu nie będzie chciała być z kimś takim jak ja. Lubi mnie, ale Francesca nic do mnie nie czuje... Przecież by się nie odsunęła, od tego całowania. Poza tym nie kręcą jej sławni ludzie, bo pewnie bardzo dobrze wie, że są "niewierni" i, że zawsze musiałaby uwierać się z moimi fankami... Ona chyba myśli, ze my nie umiemy kochać...
Z drugiej strony nie wybiera się osób, w których się zakochujemy, więc może jest możliwość, że to jednak ja jestem wybrankiem Francesci?
Moje myślenia przerwał kaleczenia gitary...
Oczywiście to ja jestem temu winien.
Chłopaki popatrzyli na mnie z irytacją.
- Sory.- burknąłem.
OK STARY! WEŻ BĄDŹ PROFESJONALISTĄ!!!!!!!
Zaczęliśmy znowu grać... Utrzymywanie rytmu wychodziło mi, ale z ogromnymi przeszkodami, bo nie mogłem się na niczym skupić...
Myśli typu: " Co Fran teraz robi?", " Czy Francesca jest na mnie zła?", " Czy istnieje szansa żeby mnie pokochała?", " Czy ona już mnie kocha?", " Czy chciała się pocałować?", nie dawały mi spokoju.
Około 17:00, wyszedłem w siedziby U-MIX i udałem się prosto do domu.
Cały czas zerkałem desperacko na telefon, mając nadzieję, że Fran jednak napisała czy zadzwoniła. Wczoraj wysłałem jej z milion smsów i z 5 razy nagrałem się na pocztę głosową, oczywiście nie mówiąc jej o tym całym zajściu, że jestem w niej zakochany.
Patrząc w ekran komórki doszedłem końcu do domu.
Wszedłem tam, trzaskając drzwiami i nic nie mówiąc udałem się w stronę schodów.
- Co się stało?- z kuchni wyszedł ojciec, zbulwersowany moim zachowaniem.
- Nic! - warknąłem, bo po prostu nie potrafię być miły.
- Nie tym tonem chłopcze!- skarcił mnie, a ja kompletnie go lekceważąc, wszedłem po paru stopniach.
- Diego, Vincente Hernandez, wracaj mi tutaj i to zaraz!- wskazał palcem na miejsce przed sobą, a ja nie słuchając go podążyłem do swojego pokoju.
Z tymi drzwiami zrobiłem to samo, co z wejściowymi i zmęczony rzuciłem się na łóżko, wyciągając z kieszenie telefon i sprawdzając połączenia.
NIC!
- Co to ma być za zachowanie, młody człowieku?!- ojciec warował do pokoju.
- Normalne zachowanie, normalnego nastolatka!- odparłem znudzony i włączyłem jakąś gierkę, w którą zacząłem grać.
- To jest według ciebie normalne zachowanie?!
- TAK!- odpowiedziałem takim samym tonem.
- Wyglądasz jakby dziewczyna cię rzuciła!- palnął, a ja odłożyłem telefon, usiadłem i spojrzałem na niego morderczo.- Zgadłem?- spytał niedowierzając i usiadł obok mnie.
- Nie!- rzuciłem i wstałem, po czym podszedłem do drzwi i je otworzyłem.- Chyba mama cię woła.- wskazałem aby wyszedł.
- Dzieciaku...!- zaczął z podniesionym tonem.- Co się stało?
- A od kiedy to ja ci wszystko muszę mówić?
- Od kiedy się z Francescą przyjaźnisz, chce znać każde szczegóły.- zaśmiał się, chcąc chyba rozładować atmosferę, ale coś mu się nie udało.
- Wyjdziesz, czy ja mam wyjść?- bąknąłem, próbując się uspokoić.
- Nie jesteście już przyjaciółmi?- zapytał opierając się o blat.
- Można tak powiedzieć. Chociaż sam już nie wiem.
- Czyli jesteście parą?! Kiedy przyjdzie do nas? Pogadamy po Włosku. Może i ty się czegoś nauczysz, bo nie błyśniesz przed nią. Wiesz to romantico jakbyś się dla niej czegoś po Włosku nauczył...- mówił z entuzjazmem.
- NIE JESTEŚMY PARA!- przerwałem mu.
- Jak to?- zmarszczył czoło.
- Normalnie. Ani para, ani chyba przyjaciółmi, b nie odbiera, ani nie pisze. Dobra weź już idź.
- Uuuuu...- zagwizdał.- Zgrywa niedostępną.
- Co?
- No. Twoja matka też tak robiła.
Westchnąłem, na tą jego gadkę.
- Tak, tak wiem, a potem ty jej nie dawałeś spokoju...- stwierdziłem znudzony.- Na pamięć to znam, a teraz idź, ja coś jeszcze zrobię i przyjdę na kolację, ok?
- Ok...- westchnął i wyszedł z mojego pokoju.
Usiadłem na łóżku i jeszcze raz zerknąłem na tefefon, który nadal " świecił pustkami". Postanowiłem, że jeszcze raz napisze do Fran.
"Cześć Francesca. Nie wiem, który to już sms do ciebie, ale nie mogę przestać. posłuchaj strasznie za tobą tęsknię i jeszcze jeden raz PRZEPRASZAM za ta niezręczną sytuacje. Nie wiem co mnie naszło. Wiem, że mieliśmy być przyjaciółmi... Posłuchaj. Chcę porozmawiać, ale nie w taki sposób. Czy możemy się spotkać? PROSZĘ CIĘ!"
Wcisnąłem "wyślij" i wyszedłem z pokoju, w celu pójścia na kolację.
Zszedłem p schodach i jakby nigdy nic usiadłem przy stole i bez "smacznego", zacząłem jeść.
- Synku, czy wszystko w porządku?- zapytała mama, marszcząc brwi.
- Pokłócił się z ukochaną.
- MOŻESZ RAZ NIE ODPOWIADAĆZ ZA MNIE?!- wrzasnąłem.
- Oj przepraszam...- podniósł ręce w geście obronnym.
- Ta... Nie jestem już dzieciem!
- Ale tak się zachowujesz!- stwierdził i zaczął jeść.
- I kto to mówi.- Parsknąłem.
- STOP!- wrzasnęła moja rodzicielka. - Powie mi ktoś w końcu co się tu wydarzyło?
- Słyszałaś.- bąknąłem.
- PRZYZNAŁ - Ojciec klasnął w dłonie.- Ze ukochana!
- Ta, ta... Nie dodawaj sobie.- bąknąłem i wstałem z krzesła zabierając talerz.- Zjem u siebie.- odparłem i udałem się do siebie.
*Nathalia*
- Wstawaj, wstawaj, wstawaj!- usłyszałam głosik mojej młodszej kuzynki i zaczęłam podskakiwać na łóżku, bo młoda na nim skakała.- Mam jeszcze tydzień wakacji, więc spadaj.- pacnęłam ją poduszką.
-Ale obiecałaś, że się mną dzisiaj zajmiesz.- siedmiolatka była bliska płaczu.
- Ok... zajmuje się tobą już od miesiąca, ale ok.-westchnęłam i leniwie wyczołgałam się z łóżka.
- A wiesz co jeszcze mi obiecałaś?- zachichotała.
- Co?- ziewnęłam.
- Że pójdziemy z Maxim gdzieś...
- Tak, wiem.- zaśmiałam się.- Maxi ma dzisiaj próbę, ale po niej jest cały dla nas.
- A kiedy się ta cała próba kończy?- zmarszczyła czoło.
- O 15:00.- uśmiechnęłam się do młodej i podeszłam do garderoby, z której zabrałam ubrania i udałam się do łazienki.
Po wyjściu z niej udałam się na dół, do jadalni, w której siedzieli już Lena, rodzice i Alisa.
- Dzień dobry.- przywitałam się i zasiadłam do stołu.
- Co dzisiaj robisz siostra?- zapytała Lena.
- A nic. Idę z Maxim i Alisą do tego centrum zabawy, czy coś tam.
- SERIO TAM PÓJDZIEMY?- spytała chrześniaczka mojej rodzicielki.
- Serio, serio. Tam gdzie chciałaś.- uśmiechnęłam się, a młoda wstała z krzesła, podeszła do mnie i mocno ścisnęła.
- DZIĘKUJE!- wrzasnęła mi wprost do ucha.
- Nie ma za co. Ale poczekamy na Maxiego, co?
- Tak, pewnie. A co będziemy robić do tego czasu?- zmarszczyła brwi.
- To może masz ochotę pójść ze mną na zakupy?- zaproponowała jej moja sister.
- Yhym.- przytaknęła ochoczo.
- Nata idziesz z nami?
- Nie... Ja byłam dopiero na zakupach z Lu, ale bawcie się dobrze.
- Dzięki.- odpowiedziały i zachichotały.
- NO I GDZIE ON JEST?!- pytała zniecierpliwiona Alisa, która już od godziny siedzi na kanapie i czeka na mojego chłopaka.
- Przecież mówiłam, że przyjdzie po próbie.- westchnęłam i zajęłam się przeszukiwaniem programów, jednak przerwał mi dzwonek do drzwi.
- Widzisz?- podniosłam brwi, po czym wstałam z fotela i podeszłam do drzwi.- Mówiłam, że nas nie wystawi.- dodałam, po czym je otworzyłam.
Stał w nich faktycznie mój chłopak.
- Hej, Maxi.- przywitałam się z nim, buziakiem w policzek.
- Cześ kochanie.- powiedział.-Witaj Alisa.- powiedział do mojej kuzynki, która już stała przy nas ze swoją małą torebeczką i niecierpliwie czekała na wyjście.
- Hejka.- zaśmiała się.- Idziemy?
- Tak, tak.- uśmiechnęłam się i zabrałam z wieszaka torebkę.
Na miejsce doszliśmy dosyć szybko...
Był to po prostu miejsce idealne, dla małych chłopców i dziewczynek.
Na całe szczęście oprócz huśtawek, zjeżdżalni i tych innych wszystkich dziecięcych zabaw, była tu również mała kawiarenka, z której doskonale było widać całe miejsce zabaw, więc to właśnie tam usiadłam razem z moim chłopakiem, a Alisa pobiegła się bawić.
- Dziękuje, że tu ze mną przyszedłeś.- uśmiechnęłam się do Maxiego.
- Ależ nie ma za co. Cała przyjemność po mojej stronie.- zaśmiał się.
- Powiedz lepiej jak było na próbie?
- A w miarę.- westchnął i zaczął bawić się słomką w wodzie, którą przed chwilą kupiliśmy.
- Czemu?- zarszczyłam brwi, a on popatrzył się na mnie.
- Bo... Wszystko jest dziwnie.- powiedział w końcu.- W ten weekand mamy koncert, a Fede, Diego, Broduey i Leon w ogóle nie skupiają się na próbach.
- Dlaczego?
- Nie mam pojęcia.- wzruszył ramionami.
- Może poinniście porozmaiać. Poza tym, każdy ma gorszy dzień kotek.- złapałam go za dłoń.- Może im przejdzie.- uśmiechnęłam się id niego.
- Dziękuje.
- Nie ma za co.
- Pić!- podbiegła do nas Alisa.
- Trzymaj.- podałam jej soczek, który zamówiłam dziewczynce wcześniej.- Jak się bawisz?
- Dobrze.- powiedziała, kiedy łapczywie wypiła zawartość kubka.- To ja lecę dalej!- stwierdziła i pobiegła się bawić, a ja znowu zaczęłam rozmawiać Maxim.
*Francesca*
Od rana siedzę w domu i przeglądam wszystko co leci w TV.Niczym innym nie mam ochoty się zajmować!
Ne potrafię wyrzucić z myśli DIEGO, tym bardziej, że dostaje od niego mnóstwo smsów i telefonów... Czemu nie odbieram i nie odpisuje? Nie wiem. Boje się.. To nie jest takie proste.
No bo jak ja mam spojrzeć mu w oczy i rozmawiać z nim całkiem normalnie, kiedy wczoraj o mały włos, a bym go nie pocałowała?
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, więc do nich podeszłam i je otworzyłam.
Stały w nich Vilu i Cami.
- Hej dziewczyny, co wy tu robicie?- wpuściłam je do środka.
- Przyszłyśmy pogadać.- odparła stanowczo Violetta, a Camilla poparła ją przytaknięciem.
- Ok. Siadajcie, a ja pójdę po coś do picia.- wskazałam na kanapę i udałam się do kuchni.
Nalałam soku do 3 szklanek i nałożyłam na talerz, świerzo upieczone ciasteczka, które zroiiła moja mama.
- Proszę.- postawiłam przed nimi tackę z pysznościami.
- Dzięki.- odpowiedziały równo.
- Co chciałyście?- usiadłam na fotelu.
- Porozmawaić o Diego...- powiedziała niepewnie Cam.
- O!- zdziwiłam się.- Ale nie rozumiem...- sięgnęłam po jedno okrągłe ciasteczko.
- Pyszne.- stwerdziła Viola.- Ale do rzeczy. O co poszło między wami?
- O nic...
- Francesca... Możesz nam powiedzieć.- uśmiechnęła się.
- Dokładnie.- Dodała Cam.- Spójrz tylko, że jesteśmy w jednej szkole i na tym samym roczniku. Przyjaźnimy się z zespołem i fajnie by było poznać się co nie? Ale najpierw musisz nabrać do nas zaufania.
Uśmiechnęłam się do nich, a one do mnie.
- Ale nikomu nie powiecie?- zapytałam wreszcie.
- Oczywiście, że nie, kochana.- odparła Violka i przełknęła ciacho.
- Uf.- odetchęłam.- Ja i Diego, prawie się całowaliśmy.- wypaliłam.
- CO?- krzyknęły obydwie.
- No... - spuściłam wzrok.
- Czekaj...- odezwała sę Vils.- Jak to prawie?
- No bo się odsunęłam.
- Czemu?!- dopytywała dróga.
- No bo... Bo tak, ok? Ja go nie kocham.
- Nie...- zaśmały się.- Wcale...
- No nie!- tłumacze im to już setny raz.
- Jak nie, przecież to widać jak na niego patrzysz.- stwierdziła zadowolona Viola.
- Tak samo jak ty na Leona, a Ty na Brdueya?- zasmiałam się sarkastycznie, a one zgromiły mnie wzrokiem.
- Ja nie kocham Brodueya.- wypierała się Cam.
- A ja Leona tak.- wzruszyła ramionami Vils.
- Widzisz?- powiedziałam.
- Ale ja nic nie mogę z tym zrobić. On mnie nie kocha.
- A mnie Diego kocha...?- zapytłam z ironią w głosie.
- Pytanie, czy ty kochaz go? - zaśmiała się Camilla.
- N-I-E!
Dziewcyny zaczęły się śmiać, a ja w sumie razem z nimi.
Po dłużych rozmówkach laki postanowiły zostać na noc...
Nareszcie mogłam wyluzować...
No i jest 11:)
Mam nadzieje, że was nie zawiodłam :)
Co prawda nie ma jeszcze Diecesci, ale co tam!
BUZIAKI :*
<3
Czekam :)
OdpowiedzUsuńWiekie dzięki!
OdpowiedzUsuńKOCHAM WEEKAND !!!!!!!!!!!!!!!
Gratulacje, że jesteś pierwsza :D
Wiem, ze to fajne
HAHAAH
Kocham kocham kocham ♥
OdpowiedzUsuńRozdzial Genialny ❤
OdpowiedzUsuńDiego biedak wychodzi ze skóry, zeby porozmawiac z Fran.
A ona sie boi ;-;
Biedak
A ile Fran bedzie sie wypierac ze nzee kocha Hiszpana?
Przeciez to golym okiem widac, az razi w oczy.
Ale Diecesca MUSI byc RAZEM!!
A teraz najciekawsza czesc mojej wypowiedzi czyli Gregorio!
Jak zawsze rozwalajace teksty
"Zgrywa niedostepna " xDD
Juz widze mine Diego ;)
Blagam ja chce takiego ojca !!!!
Czekam niecerpliwie na dalsza czesc tej jakze wspanialej histori ;)
Pozdrawiam i zycze duzo duzo weny ;***
Świetny! Mało Diecesci... No trudno przeżyje... Chyba... Jak mi w następnym rozdziale nie napiszesz żadnej Diecesci to normalnie nie żyjesz! Ten Gregorio mnie dobija! W każdym razie chciałam Ci jeszcze powiedzieć, iż bardzo długo mnie nie było... Wiem, ale byłam bardzooooooooo zmęczona.
OdpowiedzUsuń