*Francesca*
Wstałam dziś już o 06:00, bo zaczynam 1 przygotowania do Sobotniego koncertu!Właściwie DOPIERO, ale to nie moja wina, że doszłam do "drużyny" MI SUENO kilka dni przed co rocznym koncertem...
Zabrałam z szafki to:
i poszłam do łazienki.
Po niecałej godzinie byłam już gotowa.
Zeszłam sobie do kuchni, z której dobiegał zapach świeżo pieczonych tostów.
ZALETA SZYBKIEGO WSTAWANIA?! Mogę zjeść śniadanie z rodzicami. NARESZCIE! Ostatnio prawie wcale się nie widzieliśmy.
Może to dlatego, że nie miałam ochoty wychodzić z pokoju, albo po prostu unikałam siedzenia w domu?!
Nie mam pojęcia co ja robiłam z tym czasem...
Większość przesiedziałam w parku, na wylewaniu łez...
Nie chcę mi się o tym myśleć, bo nawet teraz zbiera mi się na płacz...
Z jednej strony tak się cieszę z tego, iż ja i Diego znowu jesteśmy razem, a z 2 jest mi nadal źle, że przez taka głupotę zerwaliśmy...
- O czym myślisz kochanie?- zapytał tata, który nakrywał do stołu.
- Yyyyyy o tym, że fajnie, iż zjemy razem.- uśmiechnęłam się.
- No proszę.- zaśmiał się mama i podała nam śniadanie.
- Co dziś robisz?- dopytywał tata.
- Ćwiczę do koncertu, a potem chyba spotkam się z Diego.
- A dla nas kiedy znajdziesz czas?- powiedziała mama.
- Tylko DIEGO I DIEGO.- udał obrażonego tata.- Nie długo wyfruniesz do niego i co?! JA ZAWAŁU DOSTANE.
Zaczęłam się śmiać.
- Tato... Dopiero wczoraj się pogodziliśmy.
- Co?- moja rodzicielka była zdziwiona.- Pogodziliście?
- Powiedzmy, że mieliśmy parę cichych godzin.
- Chyba dni.- poprawił mnie tata.
- Czy coś tam.- dodałam.
- O co poszło?- dalej pytała.
- Ojć, o takie tam głupoty... Powiem wam potem, ale teraz muszę szybko zjeść, jeśli chcę zdążyć na próbę.
- Ok, ok.- zaśmiał się mężczyzn.
- Dziękuje.- powiedziałam po chwili i odniosłam talerz i szklankę.- Ja już idę. Do zobaczenia na kolacji.- uśmiechnęłam się.
Zabrałam z wieszaka torebkę i wyszłam na podwórko.
Na dojście do wytwórni mam jeszcze czas, więc zrobiła sobie spacerek parkiem...
Słońce grzało dzisiaj baaaaaaardzo mocno.
Odkąd ja i Diego jesteśmy razem znowu mogę patrzeć na wszystko z kolorami.
Jeszcze wczoraj rano moja droga do pracy nie była taka jak dziś, mimo, że w zielonym miejscu nic się nie pozmieniało.
Wczoraj wszystko było czarne, pozbawione jakichkolwiek kolorowych plamek, DZIŚ jest barwnie, wesoło...
CHCAŻ JEST OD GROMA ZABIEGANYCH LUDZI SPIESZĄCYCH SIE DO PRACY...
Po jakiejś 20 minutowej wędrówce dotarłam pod Studio Nagraniowe.
Weszłam do środka i udałam się do gabinetu mojego szefa- Flyna, żeby zapytać z kim i gdzie mam teraz próby.
Zapukałam leciutko i weszłam do środka.
- Dzień dobry Flyn.- uśmiechnęłam się do mężczyzny.
- Witaj, Francesca.
- Powiesz mi co mam teraz za próbę?
- Tak, oczywiście. Poczekaaaaaj.- zaczął grzebać w papierach.- Ok.- powiedział po sekundzie jak znalazł już to czego szukał.-Masz naukę cheorografii z Brodueyem Nacimento w 6.
- Z Brodueyem?- zdziwiłam się.
- Tak. Może być?
- Jasne! To mój przyjaciel ze STUDIA!
- Wiem.- uśmiechnął się.- Ok leć, bo zaraz zaczynasz .
- Do zobaczenia.
- Pa.- usłyszałam już zza drzwi.
Zaczęłam szukać sali nr. 6.
Wkońcu ją znalazłam i weszłam do środka.
Był tam naprawdę profesjonalnie.
Wszystkie 4 ściany były oszklone i było tylko parę przerw na okna.
- Broduey!- krzyknęłam kiedy zobaczyłam przyjaciela i przywitałam się z nim przytulasem.
- No hej.- zaśmiał się.
- Ale fajnie, że przygotujesz mnie do koncertu.- zaśmiałam się.
- Ta, ta. Lepiej mów jak tam z Diego? RAZEM?
- Tak.- uśmiechnęłam się. - Pogodziliśmy się.
- To fajnie.
- Też się cieszę. Brakowało mi nas.
- Nie dziwi się.
- A jak Camila?
- A też ok. Dzięki.- uśmiechnął sie.
- Spoko.
- OK, Zaczynamy! Bo mamy słabo, że tak przed koncertem jesteś tu nowa.
- Wiem! Nie dobijaj Ale damy radę co?!
- JASNE, ŻE TAK! Ale jak weźmiemy się do roboty!
- Ok to ja lecę się przebrać i zaczynamy?
- OK. Tam masz przebieralnię- wskazał na lustro, które jak się okazuje jest też drzwiami
Weszłam do środka i przebrałam się w bardziej wygodne do tańca rzeczy i wróciłam do przyjaciela.
- ok jedziemy z koksem!- zaśmiał się chłopak Cami i zaczął pokazywać mi kroki.
*Andres*
- I czemu to nie wychodzi?- jęknęła Matylda.- Oj...- usiedliśmy na ławce.- Nie wiemy. Może Maxi jest zazdrosny i po prostu tego nie pokazuje.
Prawda jest taka, że Maxi kocha Naty, ale nie powiem tego Polce, bo nie chcę, aby było tej dziewczynie przykro...
- Nie! On mnie nie kocha!- Matylda wybuchła płaczem, a ja ją przytuliłem.
- Dziękuje ci, że mnie wspierasz... I pomagasz w tej całej sytuacji...
- NIE MA ZA CO.
- Hejka ludziska.- Podszedł do nas Maxi.
- Cześć- odpowiedziałem.
- Hej.- wybełgotała Matylda i podniosłą się.
- Płakałaś?- zdziwił się mój przyjaciel.
- Nie!
- Przecież widzę.- usiadł obok niej.- Co jest?
- Nic, po prostu... Tęsknie za moją przyjaciółką z Polski...- wymyśliła na poczekaniu.
- Aaaaaaaaaaaaaaa. Za to Nata pokłóciła sie z Ludmiłą... Dobra ja spadam do pracy. Ciao gołąbki...- On poszedł, a dziewczyna znów wybuchła i wtuliła się we mnie.
- Chodźmy na lody... Tak na pocieszenie.- powiedziałem.
- ok.- uśmiechnęła się. - Dziękuje.- pocałowała mnie w policzek, a ja się chyba zarumieniłem.
- Yyyyyy chodźmy.- złapałem ja za dłoń i poszliśmy do pobliskiej lodziarni.
*Diego*
Siedzę właśnie w ART REBEL...Znowu ta pierniczona papierkowa robota...
Nie mówię, że nie lubię tej pracy, ale o wiele bardziej wole np. organizowanie koncertów, wybieranie uczniów itp., a nie kurczę przeglądanie rachunkowości!
Te liczby już zaczynają mi się mieszać...
Nigdy nie lubiłem matematyki.
Ledwo wychodziłem na tróję w 4 KLASIE!
Potem, jak zaczęło się "nastolatkowanie", dziewczyny, imprezy, kumple nauka w ogóle mnie nie obchodziła.
Zaniedbywałem nawet muzykę, bo niektórzy moi znajomi wierdzili, że to zabawa dla fajtłapów...
Nie wiem czemu ich posłuchałem... Chciałem być COOL.
Do STUDIA zapisałem się, żeby zrealizować plany z Violą, ale teraz wiem, że to był genialny krok... NIE PLAN. STUDIO!
- Przeszkadzam?- usłyszałem głos Francesci, która właśnie weszła do mojego gabinetu.
- Jasne, że nie!- ucieszyłem się jak dzieciak z wymarzonego prezentu, jak ją zobaczyłem.- Hej.- podszedłem do Włoszki i musnąłem jej polik.
- No cześć. Co porabiasz?
- Yh- westchnąłem.- Rachunki.- zrobiłem minę z grymasem, a Fran się uśmiechnęła.
- A znajdziesz chwilkę na lancz ze mną?
- Z tobą?- złapałem ją w pasie.- Nawet więcej niż chwilkę.- zbliżyłem nasze twarze.
- Uuuuu. Jak słodko.- zaśmiała się i też przybliżyła się do mnie, w skutkiem czego się pocałowaliśmy.
- Yhyhym.- usłyszałem odchrząknięcie i niechętnie oderwałem się od mojej księżniczki.
- Dzień dobry Gregorio.- powiedziała Fran.
- Co jest?- westchnąłem.
- Ktoś tu się pogodził...
- I przyszedłeś, żeby nam to powiedzieć?
- Diego...- Fran mnie skarciła.
- No hahaha, ależ ty zabawny.- odezwał się. - Wszedłem, bo mam dla ciebie reszte papierów...- położył mi na biurko plik kartek.
Francesca podeszła do niego i je zobaczyła.- no to powodze...-zaczęła.- Co to?- Zabrała z blat 3 KONTRAKTY
Zgaduję że Fran go nieźle opierniczy że nie przyjął żadnej propozycji :p
OdpowiedzUsuńNo w końcu są w 100 pro happy!!!
Rozdział genialny ~♥~
Nie wiem.
UsuńZastanowie się :)
i DZIĘKUJE
Zgaduję że Fran go nieźle opierniczy że nie przyjął żadnej propozycji :p
OdpowiedzUsuńNo w końcu są w 100 pro happy!!!
Rozdział genialny ~♥~
Zgaduję że Fran go nieźle opierniczy że nie przyjął żadnej propozycji :p
OdpowiedzUsuńNo w końcu są w 100 pro happy!!!
Rozdział genialny ~♥~
Moje!
OdpowiedzUsuńNo wiesz! Znowu się pokłócą?!? Dopiero się pogodzili!
UsuńAz taką podlicą nie jestem, żeby znowu ich zkłócać...
Usuń;D
Bardzo c dziękuje :)
OdpowiedzUsuńFraaaan i Diego?
NIE NIE SKŁUCĘ ICH !!!!!!!!!!!!!
JESZCE, PODKRESLAM JESZCZE NIE ;D
NIE NO TAKI ZART :)
OJCIEC FRAN? INNEGO WYJŚCIA NIE BYŁO HAHAHA ;D
CO DO MATYLDY I ANDRESA?
POGWIZDUJE JA NC NIE WIEM...
NOM WIESZ FEDEMIŁA I LEONETTA RAZEM PRACUJĄ WIĘC, CZEMU NACIMENTO NIE MOŻE UCZYC FRAN ;D
O niee :3 Rozdział genialny ale to zakończenie mi się nie podoba :p No nic..ważne że jesteś rewelacyjna ;) Pozdro ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
Usuń