*Francesca*
- To gdzie idziemy?- Diego zapytał się mnie.- No nie wiem.- wzruszyłam ramionami.
- A ja wiem.- uśmiechnął się tajemniczo i złapał moją dłoń.
- Gdzie idziemy?- zmarszczyłam brwi, kiedy pociągnął mnie za sobą.
- Zobaczysz.- puścił mi oczko.
- Diego.- westchnęłam i się zatrzymałam.
- Nie marudź już.- zaśmiał się i złapał moją twarz w dłonie.- Idziemy? Ufasz mi?
- Ufam.
- No to chodźmy.- objął mnie ramieniem i poszliśmy.
- A co z paparazzi?- przypomniałam sobie nagle, że mogą być wszędzie.
- Wiesz...- Diego ciężko westchnął.- Pewnie przez jakiś czas będą nas "śledzić", a potem ucichną.- popatrzył na mnie niepewnie.- Wybacz nie przemyślałem tego. Przecież ty nie chcesz żeby było o nas głośno. W takim razie możemy pójść do mnie i obejrzeć jakiś film...
- Nie. - uśmiechnęłam się do niego, a w jego oczach zobaczyłam, iż mu ulżyło.- Nie obchodzi mnie czy będzie głośno, czy cicho. Nie chcę z tego powodu ograniczać kontaktów z tobą.
- Jesteś niesamowita.- chłopak się zaśmiał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Jestem.- zaśmiałam się.- Powiesz, gdzie idziemy?
- Nie. - on również się zaśmiał.- Ale z tego co widzę musisz zakryć oczy, bo jesteśmy niedaleko.- zatrzymał się, a ja popatrzyłam na niego z irytacją.
- Chyba w twoich snach.
- Śnisz mi się codziennie.- puścił mi oczko.
- Jasne, jasne.- założyłam ręce na biodra.- Nie zamknę oczu.- upierałam się.
- Francesca...- westchnął.- Ja tak ładnie proszę...- zrobił minę zbitego psiaka. - Nie ufasz mi...- wzruszył ramionami udając, że jest mu przykro.
Pokręciłam tylko z niedowierzaniem głową i westchnęłam.
- Niech ci będzie.- zakryłam oczy dłońmi, a chłopak złapał mnie a ramiona i zaczął prowadzić.- Zadowolony!?
- Tak.- zaśmiał się.- Tylko nie podglądaj.- I uprzedzam może dziwnie pachnięć.
- Diego...- pisnęłam.- Gdzie ty mnie prowadzisz?! Chyba mnie nie chcesz wrzucić do gnojówy?
- Nie wpadłem na to.- zaśmiał się.- Dobry pomysł.
- DIEGO!
- Żartuje, żartuje.- pocałował mój policzek, co odgoniło wszystkie moje obawy, a przez ciało przeszły przyjemnie dreszcze...
Przez resztę drogi już nic nie mówiliśmy, bo wolałam, ażeby mój chłopak skupił się na dobrym poprowadzeniu mnie, a nie na gadce.
Pomimo tego, że wydawało mi się, iż idziemy w nieskończoność, w końcu się zatrzymaliśmy.
- Otwórz oczy i zobacz.- Hiszpan wyszeptał mi, a mnie po raz kolejny przeszły przyjemne ciarki...
Delikatnie podniosłam powieki...
Z mojego gardła wyrwał się krótki krzyk i przestraszona odskoczyłam do tyłu, bo parę centymetrów od siebie, zobaczyłam pyszczek konia.
Popatrzyłam zdezorientowana na Diego, który powstrzymywał się od śmiechu.
- Czy ja mogę wiedzieć co się tutaj dzieje?- zapytałam zakładając ręce na biodra i przeniosłam spojrzenie na konia.
Był idealnie biały... Dopiero skapnęłam się, że trzyma go na uprzęży jakiś mężczyzna, który chyba jest stajennym.
Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam pełno stajni, zza których wystawały łby innych kolegów konika.
- Już ci tłumaczę skarbie.- Diego się uspokoił i złapał moją dłoń.- Dzięki Frank.- zwrócił się do mężczyzny, a on tylko kiwnął głową, uśmiechnął się i poszedł.- A więc...- zaczął.- Ile to razy wspominałaś mi, że jak byłaś mała chciałaś zostać księżniczką?- wyszczerzył zęby.
- Raz Diego. Raz.- mówiłam, cały czas kompletnie, nie rozumiejąc co się tutaj dzieje.
- Chcę ci teraz pokazać, że dla mnie jesteś prawdziwą księżniczką, a prawdziwa księżniczka powinna mieć swojego księcia na białym koniu prawda?- uśmiechnął się i podszedł do zwierzęcia głaszcząc go.
- Kupiłeś sobie konia?- wytrzeszczyłam oczy.
- Nie... Kupiłem nam konia.- zaśmiał się, a moje paczydła stały się jeszcze szersze.
Nie mogłam uwierzyć w to co się teraz dzieje.
Podeszłam do niego i najmocniej jak tylko potrafiłam, wtuliłam się w niego, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy.
- Mam nadzieje, że to łzy szczęścia.- odsunął mnie od siebie i otarł je, uśmiechając się.
-Ja, ja, ja...- zająkałam się.- Ja nie wiem co mam ci powiedzieć.
- Nic nie musisz mówić. Chociaż możesz powiedzieć tylko czy się cieszysz?
- Nikt nie zrobił dla mnie nigdy czegoś takiego. Czy się cieszę? Diego ja się ogromnie cieszę! Ale przecież nie musiałeś kupować konia... Przecież...
- Chciałem.- przerwał mi.- Ale to jeszcze nie wszystko.- puścił mi oczko, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Skoro już mamy konia, to teraz chcę cię zabrać w miejsce, w które chciałem cię zabrać od początku.- uśmiechnął się.
- Czyli gdzie?
- Zobaczysz. A teraz wskakuj.- wskazał na konika.
- Co? - wytrzeszczyłam oczy.
- No chyba nie myślałaś, że teraz będzie tu stał.- zaśmiał się, a ja niepewnie podeszłam do zwierzątka.
Chłopak złapał mnie w pasie i usadowił na koniu, a po chwili sam wskoczył na niego jednym zwinnym ruchem, więc teraz ja siedziałam z przodu, a on za mną obejmując mnie i trzymając uprząż.
- Jak on się wabi?- zapytałam po chwili.
- Adagio -Odpowiedział mi i jednym ruchem dał konikowi znak, że ma ruszać.
*Violetta*
Siedzę właśnie w pokoju i rozmyślam co odpowiedniego na siebie włożyć.Mój rodzic, ma dzisiaj służbową kolację z państwem Verdas, więc przyjdzie i Leon... Właśnie dla niego chcę wyglądać perfekcyjnie!
W końcu zdecydowałam się na to:
Pobiegłam do łazienki i się przebrałam, umalowałam, oraz uczesałam.
Kiedy wyszłam na korytarz usłyszałam dzwonek do drzwi, więc zeszłam na dół.
W salonie stali już zaproszeni do środka, przez Olgę, przyjaciele ojca, oraz mój (niestety tylko) przyjaciel.
- Dzień dobry.- przywitałam uprzejmie dwoje dorosłych.- Cześć Leon.- pocałowałam chłopaka w polik.
- Cześć.- uśmiechnął się, a po de mną zagięły się kolana.
- Witajcie.- do salonu wszedł uśmiechnięty tato, razem z Priscillą i przywitali się z gośćmi.
Po chwili wszyscy siedzieliśmy już przy stole.
Mówiąc wszyscy mam na myśli dwie pary dorosłych siedzących po jednej stronie stołu, oraz mnie, Leona i Ludmiłę, siedzących na przeciwko.
Ja i mój przyjaciel byliśmy pochłonięci rozmową, ale wyrwało nas z niej, westchnienie pai Verdas.
- No spójrzcie jaką rozkoszną parę tworzą.
- Masz rację.- zaśmiała się żona taty.
- Wiecie co...?- Leon skarcił spojrzeniem, rozbawioną czwórkę, a ja poszłam w jego ślady.
- Ok, ok...- tato podniósł dłonie w geście obronnym...
- Dzieciaki...- pan Verdas spojrzał na naszą trójkę.- A może nam coś zaśpiewacie?
- Nie będę z nimi śpiewać.- prychnęła Ferro.
- Ludmiła.- skarciła ją jej matka.
- Nie chcę śpiewać z ta zakochaną pareczką.- wstała od stołu.- Dziękuje za kolacje.
- Pójdę z nią porozmawiać, przepraszam.- kobieta wstała od stołu.
- Ale ja i Vils, bardzo chętnie zaśpiewamy, co?- Leon wstał i podał mi dłoń, którą ja złapałam.
Podeszliśmy do instrumentu i usiędliśy bardzo blisko siebie.
- Napisaliście piosenkę o miłości?- pisnęła mama Leona, a my odskoczyliśmy od siebie.
- Co?! Nie!- zaprzeczył chłopak drapiąc się po szyi.- To piosenka naszych przyjaciół.
- Napisali ja Maxi i Naty.- sprostowałam i wstałam.
- A...- kobieta zaczęła się śmiać.
- Co was tak bawi?- zapytałam, bo teraz to już cała trójeczka tarzała się ze śmiechu.
- NIC, NIC.- odpowiedzieli równie.
- Ym...- zamyśliłam się.
- Wczuliśmy się w piosenkę.- dodał Leon, a ja przytaknęłam.- Nie mieliśmy zamiaru się pocałować.- dodał.
- Jasne...- powiedział pan Verdas.- Nie tłumaczcie się.
- Idziemy na górę?- zapytałam chłopaka.
- Tak.- uśmiechnął się i jak najszybciej zniknęliśmy z pola widzenia naszych rodzicieli.
*Diego*
Przejechaliśmy sobie na dość duży odcinek. Wybrałem drogę leśną, więc nie było tam ludzi...Trzymanie Francesci w ramionach było takie wspaniałe, że aż nie miałem ochoty puszczać, ale w końcu musiałem, bo dojechaliśmy na miejsce.
Była nim piaszczysta plaża...
Na pomoście przygotowałem mały piknik dla mojej księżniczki, ale z tej odległości nie było go widać.
- Jesteśmy?- odwróciła głowę w moją stronę.
- Jesteśmy.- uśmiechnąłem się i zeskoczyłem z konia, po czym pomogłem zejść z niego, mojej dziewczynie.
- To teraz idziemy na mały spacer.- zaśmiałem się i podałem Włoszce dłoń.
Efekt był lepszy niż mi się wydawało, bo ze względu na wieczorną porę, niebo było całe pomarańczowo, żółto, różowe...
- Jak pięknie.- pisnęła i rozglądała się dookoła.
- Przejdziemy się brzegiem?- zapytałem.
- Tak.- klasnęła w dłonie i zdjęła swoje baleriny.
Przymocowałem konia do drewnianego szczebelka i również zdjąłem trampki.
Złapałem Fran za rękę i razem poszliśmy wzdłuż brzegu.
Było bardzo przyjemnie.
Wiatr rozwiewał włosy pięknej Włoszce, fale moczyły nam nogi raz do kostek, a raz do samych kolan...
Nawet nie zauważyłem jak doszliśmy na miejsce, ale skapnąłem się kiedy ujrzałem rozciągający się przed nami pomost.
- No to hop!- zaśmiałem się i podniosłem Frncesce, która weszła na niego i stanęła nieruchomo. Wskoczyłem tam za nią i przytuliłem od tyłu.
- Może być?- wyszeptałem jej do ucha, a ona się wzdrygnęła.- Nie jest to kolacja w słynnej restauracji, ale wydaje mi się, że to jest lepsze.- pocałowałem jej policzek, a ona odwróciła się w moją stronę.
- Tysiąc razy lepsze.- jej oczka znowu się zaszkliły, a już po chwili była we mnie wtulona.- Kocham cię.- wyszeptała w mój tors.
- Ja ciebie też.- uśmiechnąłem się.
- Ja znowu nie wiem co mam ci powiedzieć Diego...- odsunęła się o de mnie.- To jest... piękne.
- Już mówiłem, że nie masz nic mówić.
- Dziękuje.- uśmiechnęła się do mnie.
- Wiesz jak możesz mi podziękować?- zaśmiałem się i jedną dłonią złapałem jej policzek, a drugą odgarnąłem włosy.- Po prostu mnie pocałuj.- stwierdziłem przybliżając się do niej, a ona wbiła się w moje wargi i zarzuciła mi ręce na szyję.
- Idziemy?- ująłem jej dłoń.
- Yhym.- przytaknęła ochoczo i usiadła na małym, zielonym kocyczku.
- Ty to jednak jesteś romantyczny.- zaśmiała się, a ja zacząłem wyciągać pyszności z koszyka.
- A miałaś jakieś wątpliwości?- spojrzałm na nią i podniołem brwi.
- Ja nie.- spuściła wzrok i zaczyła machać nóżkami, które zwisały z pomostu.
- Twój tata?- zgadłem.
- Tak.- posmutniała.- Nie wiem jak go do ciebie przekonać.
- A właściwie co on do mnie ma? Bo jestem sławny?
- I właśie dlatego myśli, że mnie wykorzystasz... Poza tym nie jest zadowolony z różnicy wieku.
- Wykorzystam?- ostatnią uwagę o wieku nie brałem do siebie... Bardziej obchodziła mnie ta pierwsza.
- Tak.- westchnęła.
- Mówi, że... - przerwała.- Nie nie ważne.
- Ważne Fran.- przestałem wypakowywać jedzenie i usiadłem bliżej niej.
- No, że... pobawisz się mną, nakupujesz prezentów i...- zacięła się.- prześpisz się ze mną, po czym mnie zostawisz.- spojrzała na mnie nie pewnie.
- A ty...? Ty też masz takie wątpliwości?
- Kocham cię.- powiedziała pewnie i zdecydowanie.- Wiem, że ty mnie też.
- Jasne, że ja cię też. Myślisz, że skoro kupiłem konia, to, to co mówi tata o prezencikach jest prawdą?
- Myślę, że kupiłeś konia żebym była zadowolona.
- A jesteś?- podniosłem brwi.
- Nawet bardziej niż zadowolona.
- Francesca...- zacząłem. Dawno już skończyliśmy jeść i teraz leżymy na pomoście. Fran jest we mnie wtulona, a mnie cały czas męczy pytanie...- A co sądzisz o tym... że miałbym wykorzystać cię no, że się z tobą przespać?
- Nie wieże w to.- podniosła podbródek i spojrzała w moje oczy.
Ufałem jej i wiedziałem, iż mówi prawdę.
- Powiedz, że to nie o to ci chodzi.- uśmiechnęła się.
- Nie, nie o to. Francesca. Kocham cię i nie chodzi mi tylko o sex.
- Wiem.- powiedziała chyba troch speszona... Mogłem uzyć innego określenia. - mojemu tacie przejdzie. Nie martw się.
Poleżelismy jeszcze dość długo, aż w końcu zaczęło się ochładzać, a mamy jeszcze Adagio, do oddania, więc wsaliśmy.
Odwieźliśmy konia do stajni, po czym odprowadziłem moją dziewczynę pod dom.
- Mam wejść tam z tobą? Rodzice już na 100 wrócili.- odgarnąłem kosmyki jej włosów za ucho.
- O nie!- zaśmiała się- Sama z nimi porozmawiam.
- Dobranoc kochanie.- pocałowałem ja w policzek.
- Do jutra?- zapytała.
- Jak damy rade się spotkać.- wskazałem na jej dom.
- Wiem.- westchnęła.- Nie żałuje. To był cudowny wieczór. Dziękuje.- uśmiechnęła się.
- Śpij dobrze skarbie. I powodzenia.- pogładziłem ją po policzku.
- Ty również śpij dobrze, kochanie.- przytuliła mnie.- Spotkamy się jutro chodźbym miała uciekać przez okno. - zaśmiała się, a ja z nią.
Fran weszła do domu, a ja udałem się do siebie.
Czuje się mega źle, że Fran ma przeze mnie problemy...
No i jest 17 :*
Mam nadzieje, że się podoba.
I znowu barak Gregoria... W następnym rozdziale będzie ;D
LEONETTA JEJ! HAHAHA ;D
No i 1 randka Diecesci :*
Buziaki :*
Bardzo dziękuje :*
OdpowiedzUsuńNapisałam dzisiaj trochę szybciej :)
Nexto jutro ;D
LOVCIAM DIECESCE
Fantastycznie! Nie będę pisała tak długo Francesca Love. GENIALNY! Czekam na jutro!
OdpowiedzUsuńDługo , czy nie nie długo! BARDZO CI DZIĘKUJE !
UsuńLOVCIAM DIECESCE
Ja też LOVCIAM DIECESCE
UsuńHAHAHAHA :)
UsuńTak się podpisuje ;*
Wrócę :*
OdpowiedzUsuńCudo :***
UsuńJej pierwsza randka Diecesci :)
Jak romantycznie :)
Dajcie mi tu takiego diego :***
Leonetta poszła w ruch xD
Nie ma Gregorio, ale jest Diecesca wiec jest dobrze :)
Czekam na next Pozdrawiam :*
Ps.Jak śmiesznie jest pisać, suchając na audiobooku lektury XD
HAHAHAHAH :*
UsuńA jaką przerabiasz?
Wielkie dzięki;D
Stary czlowiek i morze. Nie ma to jak sluchanie 2,5 godz. O polowie ryb na morzu xD
UsuńHAHAHAHA
UsuńJa tam wole czytać, bo bym chyba wybuchła (JAK SUPER NOVA HAHAHA) jakby ktoś mi bełkotał nad uchem ;D
Ooooooo jak słodko! Cudeńko! I ten konik! Jak ja je kocham :-*
OdpowiedzUsuńDzięki :*
UsuńNo właśnie nie? Oklepane, ale słodkie te pikniki ;D