piątek, 15 maja 2015

Capitulo 5

* Francesca *

Diego patrzy na mnie wyczekująco, a ja nie wiem co powiedzieć...
Nie mogę powiedzieć TAK, bo przecież nie jestem z jego półki... Z drugiej strony chce go lepiej poznać...
FRANCESCA ON JEST GWIAZDĄ! Już ci wystarczy, że zaczęłaś z nim gadać! TO JUŻ ZA DURZO! WY JAKO PRZYJACIELE?! Znajdź kogo, kto jest tak samo niski społecznie jak ty i się z takimi zaprzyjaźniaj, a nie!!
Ale przecież w sumie to on zaproponował, a o STUDIU chętnie bym się czegoś dowiedziała...
- To jak?- spytał zniecierpliwiony moimi długimi rozmyśleniami, a ja nadal nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
Chcę powiedzieć TAK, ale muszę powiedzieć NIE...
Spojrzałam w dół, na moje trampki, aby unikać patrzenia Hiszpanowi w oczy...
- Ja, ja, ja- zaczęłam.- Nie wiem.- westchnęłam.
- Dlaczego nie wiesz?- zaśmiał się.
- Bo... Bo no nie wiem.
- Przecież to nie musi być od razu randka.- westchnął.- Po prostu pogadamy, a ja powiem ci co czeka cię na egzaminie wstępnym, opowiem o nauczycielach... Ogólnie pozwiedzamy miasto. Jeśli będzie ci raźniej mogę zabrać jakiegoś z chłopaków...
- NIE!-  Zaprzeczyłam i spojrzałam na niego.
- Nie, nie zgadzasz się?- posmutniał.
- Nie, nie zabieraj nikogo. Już mi starczy, że przy jednej super sławie, nie mogę się wysłowić.- zaśmiałam się lekko.- Ale ok... - powiedziałam.- Niech będzie. Czyli jutro?- uśmiechnęłam się, a on razem ze mną.
- Tak. Wpadnę po ciebie o 13:00 do... Resto?- zapytał.
- Może lepiej nie...- zaczęłam bawic się tacką trzymaną w dłoniach.
- Dlaczego nie tutaj?- zmarszczył brwi.
- Bo jak mój tata zobacy, że wychodzę z nieznajomym chłopakiem, którego on NIE ZNA i w dodatku takim, co jest SŁAWNY NO I STARSZY chyba mnie wywiezie na Alaskę.- zachichotałam.
- Ok...- Diego popatrzył na mnie z przerażeniem w oczach.- To gdzie?
- W centrum parku?
- Tego tam?- wskazał na okno, zaktórym widać było zubki drzew, wystające zza domów.
- Yhym.- przytaknęłam.
- Ok... To widzimy się jutro o 13:00?- zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Taaaak.- odpowiedziałem mu i pospiesznie się odwróciłam, po czym szybkim krokiem weszłam zza lade, a następnie do kuchni.
- O nareszcie jesteś!- zawołał tato.
- Wybacz.- uśmiechnęłam się.- Co mogę zrobić?- spytałam szybko, by zmienić temat, tego co tak długo robiłam.
- Możesz pomóc sprzątać tutaj?- wskazał na pobrudzony blat.
Ja tylko przytaknęłam ruchem głowy  zabrałam ściereczkę z specjlnym płynem, po czym zaczęłam ścierać...

JESTEM NA JUTRO UMÓWIONA Z DIEGO!
I PO CO JA W OGÓE SIĘ NA TO ZGADZAŁAM?!
Przecież on jest yhhhhh no sławny! Nie potrafię o tym zapomnieć, bo jak ja mogę w ogóle z nim gadać normalnie, co?! JESTEM IDIOTKĄ!
Jak się zorientuje jaką jestem cichą i nieśmiałą dziewczyną od razu odechce mu się przyjaźnienie ze mną! A zorientuje się na pewno!
Dziwne, że jeszcze o tym nie wie, ponieważ chyba jakby wiedział nie zaproponowałby mi tego spotkania, prawda?
JASNE, ZE PRAWDA! PO CO MU BY TO BYŁO?!
Ja Francesca Cauviglia, umówiłam się z sławnym, zabawnym, pewnym siebie, przystojnym, o trzy lata starszym o de mnie chłopakiem.
ON CHYBA ROZUM STRACIŁ!
Ja się tylko zgodziłam, ale po co on mi to w ogóle proponował?!
Przeciez tacy jak on mogą kumplować się z każdym, więc na c mu ja?!
Chociaż Diego chyba nie jest taki, że zaprzyjaxnia się tylko ze sławami i sam jakrozpieszcona gwiazdeczka się zachowuje...
Gdyby nie fakt, iż jest sławny może nie byłabym ąz tak speszona.
Chociaż wtedy i tak byłby pewnym siebie, zabawnym, przystojnym i 3 lata starszym chłopakiem...
- Francesca...?- z rozmyśleń wyrwał mnie głos jednej z pracownic.- Masz zamiar zrobić dziurę w tym placie- spytała rozbawiona.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na miejsce, o którym wspomniała. Dopiero teraz zorientowałam się, że myślałam jak zachipnotyzowana, bo cały czas jeździłam ścierką w tą i spowrotem, mimo, iż błyszczało do perfekcji...
- Ja...- zaczęłam.- Jestem bardzo dokładna.- palnęłam i przeniosłam się na drugą część kuchni.

 Przez resztę wieczoru, starałam się nie wychdzić z tego pomieszczenia i zawsze wykręcałam się od zbierania zamówień...
Nie chciałam spotkać Hiszpana...
Jestem zbyt nieśmiała jak na rozmawianie z kimś takim jak on. Nie wiem, po jaką pakę ja się zgodziłam na tą 13:00... Ja się zdeb=nerwuje, on się zanudzi i nie dość, że będę uważana za nieśmiałą dziewczynkę, noszącą spódniczki, to jeszcze za nudziarę...
Chcę go lepiej poznać, bo wydaje się fajnym chłopakiem, ale to nie zmienia faktu, ze ja w jego oczach wypadnę zupełnie inaczej.
Nie ma to jak upokorzyć się przed idolem nastolatek FRAN!
- Francesca?- usłyszałam głos taty.
- Tak?
- Słuchaj... Jak chcesz to możesz iść już do domu.- uśmiechnął się do mnie tata.
Spojrzałam na zegar, który wskazywał 01:00...
- S-sama?- jaknęłam się.
- Nie.- zaśmiał się.- Czy jestem aż takim złym ojcem, żeby póścić moją mała jksiężniczkę samą?
- Tato...- westchnęłam.
- Odprowadzę cię. Ubieraj się. Czekam na zewnątrz.- powiedział i wyszedł z kuchni.
Z wieszaka zabrałam skórzaną kurtkę, zarzuciłam ja na siebie i niepewnie otworzyłam klamkę. Zanim wyszłam rozejrzałam się dookoła. Na mojego pecha DIEGO nadal siedział z Leonem, Violettą i Federico.  Głośno westchnęłam i wyszłam z pomieszczenia.
Diego siedział do mnie tyłem, ale w końcu zmuszona byłam przejść obok niego, aby dostać się do wyjścia...
- FRANCESCA!- usłyszałam głos chłopaka. Przymrużyłam oczy, westchnęłam i odwróciłam się o 180 stopni.
- Hym?- spytałam nieśmiało.
- Może siądziesz się z nami? uśmiechnął się do mnie.
- Wiesz co...?- zaczęłam.- Ja to muszę już iść do domu. - zaczęłam bawić się skrawkiem mojego paska.
- Może cię odprowadzę?- wziął łyka soku i znowu spojrzał w moją stronę.
- Nie!- zaprzeczyłam.- Tata na mnie czeka.- wskazałam na drzwi wyjściowe. - Ale dzięki...- To pa!- odwróciłam się w ich stronę.
- Pa! D jutra.- usłyszałam głos Hiszpana.
Pospiesznym krokiem wyszłam z restauracji.
- JESTEM!- podbiegłam do taty, który siedział na ławeczce.
- Idziemy?
- Tak.- uśmiechnęłam się.

Po 20 minutach byłam już na miejscu... tato wrócił z powrotem do pracy, a ja poszłam do łazienki i się wykapałam.
Wzięłam naprawdę dłuuuugaśny prysznic, myłam zęby, zmyłam makijaż i położyłam się do łóżka.

Na serio długo nie mogłam zasnąć i kręciłam się w łóżku...
CZY SERIO NORMALNA DZIEWCZYNA TAK PRZEJMOWAŁBY SIĘ SPOTKANIEM Z GWIAZDOREM?!
No ok chyba by si przejmowała... NIE WIEM!
W końcu jednak wzięłam z półki moja książkę i zaczęłam ja czytać.
Nie doczytałam nawet jednego rozdziału do końca, bo już zasnęłam...

* Nathalia*

- Naty...! - usłyszałam głos mojej mamy, przez którego zostałam nieładnie obudzona?
- Co?!- wrzasnęłam i schowałam głowę w poduszkę.
- Masz gościa!
- Yh.- westchnęłam.
Podniosłam głowę i zerknęłam na budzik. 11:00, ale to i tak wcześnie, bo wróciłam wczoraj/dzisiaj o 03:00!!!!
- Jak tak bardzo chce, to niech wejdzie! - z powrotem opadłam a poduszki.
Po chwili usłyszałam pukanie do moich drzwi.
- Proszę.- powiedziałam i przewróciłam się na drugi bok, aby stwierdzić kto do mnie zawitał.
- No hejka śpiochu.- w drzwiach stanął rozbawiony Maxi.
- Co ty tu robisz?- zdziwiona usiadłam i ziewnęłam.
- Chciałem zobaczyć się z moim skarbem, ale widzę, że go nie zastałem.- zaśmiał się i wzruszył ramionami, a po chwili w powietrzu leciała poduszka, prosto na mojego chłopaka.
- Jak tak to spadaj!- udałam obrażoną i położyłam się plecami do niego.
- Oj żartuje...- powiedział i usiadł na jednym z brzegów łóżka.
- Skoro nie jestem twoim skarbem. POPRAWKA. SKORO NIE JA A KTO INNY TO WYPIERNICZAJ!- wskazałam mu na drzwi.
- Ale ty wiesz, że ja żartowałem, co?
-Wiem, wiem.- zaśmiałam się i przekręciłam w jego stronę.- A wiec co tutaj porabiasz?
- Chciałem się z tobą zobaczyć.Wiem, że cały ten tydzień dużo razy się nie widzieliśmy i chciałbym ci to jakoś wynagrodzić.- wyszczerzył zęby.
- Daj spokój...- podniosłam się.- Nie masz mi czego wynagradzać, bo przecież to twoja praca.
-Ale, to nie zmienia faktu, że czuje się zobowiązany.- uśmiechnął się, a ja podeszłam do niego i usiadłam na kolanach.
- Jesteś przeeeeeuroczy.- zaśmiała m się i musnęłam jego usta.
- A ty przeeeeesłodka.
- To co masz zamiar dziś robić?- zapytałam wstając i podchodząc do szafy i zabrałam z niej ubranka.
- A co byś chciała?
- No nie wiem...- zaczęłam.- Ok, to ja pójdę do łazienki i cos wymyślę, ale ty też myśl ok?
- Ok...- westchnął.- W końcu mam caaaaałą godzinę.- zaśmiał się a ja zgromiłam go wzrokiem.

Faktycznie po 55 minutach wyszłam z łazienki i udałam się do mojej sypialni.
- Wymyśliłeś?- zapytałam wchodząc do niej.
- Na pewno pójdziemy potem na obiad...- zaczął.- A teraz może...- zamyślił się.- pójdziemy na rowery?- spytał w końcu.- Jest serio ładna pogoda.
- SUPER!- pomysł bardzo mi się spodobał.- Ok jadłeś już śniadanko?
- Tak.
- W takim razie chodź.- wyciągnęłam do niego dłoń.- Poczekasz jeszcze chwilkę, a ja sobie zjem.
- OK.- westchnął i wstał, po czym wyszliśmy z mojego pokoju i udaliśmy się na dół do kuchni.
- Mamo...!- aczęłam szukać rodzicielki wzrokiem.
- Tak?- wyszła z kuchni.
- Zjem śniadanie i idziemy sobie z Maxim na rowery, ok?
- Pewnie.- uśmiechnęła się.
- Na pewno nie zjesz ze mną?-  spytałam mojego hłopaka przygotowując kanapki z serem.
- Na pewno.- uśmiechnął się.
- A napijesz się czegoś?
- Wody.
- Ok.- powiedziałam i nalałam mu to o co poprosił.
Przygotowałam sobie śniadanie i zaczęłam jeść przy stole.
- To co...?- zaczęłam.- Najpierw rowery, później obiad, a potem może pójdziemy do kina, albo teatru?
- Yyyy... a gdzie wolisz?
- Nie wiem.
- W kinie grają jakiś fajny film. Andres polecał, bo był z Matyldą, tydzień temu, czy jakoś tak. CO do teatru nie wiem, co tam teraz jest.
- Ok. Kino może być.- uśmiechnęłam się.- To co idziemy?- spytałam odnosząc talerz i dopijając kawę.
- Idziemy.- Maxi wstał z krzesła i udał się w kierunku drzwi.- Do widzenia.- powiedział do mojej mamy.
- Pa! Będę wieczorem.- oznajmiłam i razem z Argentyńczykiem wyszliśmy z domu.
Wzięłam z garażu rower i wyjechałam nim na podwórko.
- To co? - spytałam.- Jedziemy po twój.- uśmiechnęłam się i poprowadziłam "pojazd" w stronę domu chłopaka.

Pom 10 minutach, obydwoje byliśmy już na rowerkach i jechaliśmy sobie uboczami miasteczka.

*Diego*

Stoję sobie przy wielkiej fontannie i czekam na Francescę.
- Hej.- usłyszałem cichy głosik Włoszki za sobą i odwróciłem się.
- Cześć.- uśmiechnąłem się i pocałowałem dziewczynę w policzek.
Ona lekko odskoczyła do tyłu i popatrzyła na mnie speszona.
- Pójdziemy do jakiejś knajpki? Usiądziemy i pogadamy?- zapytałem, a ona pokiwała twierdząco głową.

Po paru minutach już w niej byliśmy.
- Może usiądziemy tu?- wskazałem na jeden ze stolików.
- Ok.- uśmiechnęła się nieśmiało.
- Chcesz cos zamówić?- zapytałem.
- Sok.- spuściła wzrok w dół i nerwowo zagryzła wargi.
- Ok.- westchnąłem. - A jaki smak?
- Pomarańczowy.- powiedziała krótko.
- Jeden sok pomarańczowy i wodę niegazowaną poproszę.- powiedziałem do kelnera, który właśnie przyszedł.
- Już się robi.- uśmiechnął się.
- Powiesz mi co się stało?- oparłem się o blat stołu.
- C-co?-  spojrzała na mnie.- Nic.
- Przecież widzę. Powiedz... Czemu jesteś przy mnie taka nieśmiała, a śpiewałaś przed tyloma ludźmi z taką radością, miłością i pewnością.
-Bo...- zaczęła.- Muzyka mnie uspokaja. To cos innego. Diego, ja... ja nie wiem czy to dobry pomysł, że się spotkaliśmy.
- Co?- zdziwiłem się, marszcząc obydwie brwi.
- Bo, ja... Diego spójrz. Ty jesteś sławny i pewny siebie, a ja nie. Widzisz jak się przy tobie zachowuje?- gestykulowała rękoma.
- Ok...- zacząłem i zabrałem futerał z gitarą, którą miałem przy sobie.
Wyjąłem ją z niego.
- Co robisz?- Fran zmarszczyła czoło.
- Skoro muzyka cię uspokaja... No i sprawia, że czujesz się swojo, to zaśpiewajmy.- zaśmiałem się.- Napisałaś kiedyś swoją piosenkę?
- Tak.- powiedziała niepewnie.
- A jak się nazywa któraś?- spytałem, opierając się o gitarę rękami.
- "Aprendi a decir adios""- znowu spuściła wzrok.
- Dedykowana twojemu chłopakowi?- zaśmiałem się.
- Nie mam chłopaka. Piosenkę napisałam o marzeniach i muzyce, oraz nowej drodze i o pożegnaniu Włoch...
- Masz nuty i tekst przy sobie?
- NIE!- zaprzeczyła szybko.
- Nie...?- popatrzyłem na nią wyczekująco, a Fran połknęła ślinę.
-Yh.-westchnęła.- No mam.- zabrała torebkę z oparcia i wyciągnęła z niej kartki.- Trzymaj.- podała mi niepewnie.
Spojrzałem na nie. Tekst bardzo mi się podobał.
- Śpiewamy!- zażądałem i podniosłem gitarę.
Francesca była speszona, ale jak usłyszała pierwsze nuty swojej piosenki zaczęła śpiewać.

- I co?- spytałem.- Przecież jesteś mega utalentowana.- uśmiechnąłem się.- A piosenka jest świetna!
- Podoba ci się?- ona również się uśmiechnęła.
- PEWNIE!
- Wiesz... chciałam zaśpiewać ją na przesłuchaniach. Myślisz, że się nadaje?
- Oczywiście!
- Dziękuje.
- Nie ma za co...- odparłem.- Bella.- dodałem, a Francesca się zaśmiała.
- Pańskie soki.- podszedł do nas kelner i podał nam zamówienie.
- Dziękujemy.- powiedziałem.
- W twojej piosence są łowa "WSZYSTKO JEST MOZLIWE"- stwierdziłem biorąc łyk wody.
- No i co?- wzruszyła ramionami.
- To, że nasza przyjaźń też jest możliwa. To, że sławna osoba może lubić nie tylko popularsów. To, że mam pełne prawo chcieć się zaprzyjaźniać z tobą i każdą inną osobą.- uśmiechnąłem się.- Poza tym jesteś inna. Jesteś sobą. Ale twoja nieśmiałość czasem ci tego zabrania. KIedy śpiewasz z niczym się nie kryjesz. Wiec, że przy mnie tez nie musisz.
- Przez moment Francesca nad czymś myślała.
- Dziękuje.- powiedziała w końcu i szczerze się uśmiechnęła.- Nikt nie mówił mi jeszcze takich słodkich rzeczy Diego.
- nie ma za co. Po prostu bądź sobą i tyle.
- Masz całkowitą rację.
- No wiem.- zaśmiałem się, a Włoszka razem ze mną.
- A więc...- zaczęła Francesca.- Może opowiesz mi cos o Studiu?
- Najpierw ty opowiedz mi cos o sobie.
- Hym...- zamyśliła się.- Mam na imię Francesca i mam 16 lat.- zachichotała.- Moje nazwisko to Cauviglia. Jestem Włoszką. Moją największa pasją jest muzyka. Mam brata, który mieszka we Włoszech i tam zajmuje się restauracjami. W Argentynie knajpka, w której byłeś jest pierwszą z naszej sieci RESTO BAR... W Buenos Aires mieszkam od Środy. Nie wiem co mam ci powiedzieć jeżeli chodzi o przyjaciół, bo zawsze miałam stałą ich grupkę, z którymi się trzymałam i nadal, mam nadzieje znajomość przetrwa. No i... nigdy nie miałam chłopaka.- powiedziała. -  A ty? Opowiedz o sobie.
- Hym... Jestem Diego Hernandez i mam 19 lat. Ukończyłem szkołę ON BEAT STUDIO i jestem w ALL FOR YOU. Obecnie nie mam dziewczyny, a moimi najlepszymi przyjaciółmi są chłopaki z zespołu. Mieszkam tu od 16 lat, jestem jedynakiem i moją pasją jest muzyka. No i pochodzę z Hiszpanii.- uśmiechnąłem się.- To teraz Studio?
- Yhym.- przytaknęła ochoczo i wzięła łyka soku.
- Wiesz... Na egzaminach możesz spodziewać się hymmm... Taniec na pewno dostaniesz e-mailem, ale to już wiesz co?
- Yhym.
- Na pewno nauczyciel tańca - Gregorio- pokaże ci parę ruchów, które będziesz musiała zatańczyć. Może być też improwizacja. Z śpiewu tylko wchodzisz i śpiewasz to co masz do zaśpiewania, a z gry ewentualnie, oprócz tego co sama zagrasz może będziesz musiała zagrać to co Beto, czyli nauczyciel od muzyki ci pokaże, na nutach, albo zaimprowizować, więc lepiej żebyś wybrała instrument, na którym grasz najlepiej.- Francesca wsłuchiwała się w każde moje słowo, z ciekawością.- Nauczyciele. Angie, nauczycielka śpiewu bardzo miła kobieta, ciotka Violetty, Pablo, dyrektor i nauczyciel historii muzyki tez miły, sympatyczny i pomocny, Beto, ten od muzyki... Trochę rostrzepany, ale bardzo miły i Gregorio, czyli nauczyciel tańca, mój tata. Wymagający i trochę maruda, ale ujdzie w tłoku.
- Nauczyciel to twój ojciec?- Fran zmarszczyła czoło.
- Taaaa...- zaśmiałem się.- Ale przesłuchiwać cię będzie tylko z tańca.- machnąłem ręka.
- OK....- powiedziała.
- Ogólnie prestiż szkoły jest wysoko.- uśmiechnąłem się.- Idziemy? Pokażę ci te miejsca.- uśmiechnąłem się.
- Tak, pewnie.- wstała z krzesła.
Zabrała torebkę, zapłaciłem za napoje i wyszliśmy.

Pokazałem Włoszce klub karaoke, fajne restauracje, kino, teatr, polanki...
Była zachwycona.
Dopiero pod wieczór odprowadziłem ją do domu.
- Bardzo ci dziękuje za miły dzień i miłe słowa w knajpce.0 uśmiechnęła się do mnie, jak byliśmy pod furtką.
- Nie ma za co. Ja też dziękuje za dzień. Było fajnie i mam nadzieje, że jeszcze gdzieś wyjdziemy.
- Bardzo chętnie.
- Trzymaj.- z kieszeni wyjąłem kartkę z numer telefonu. - To mój numer. Zadzwoń jak będziesz chciała. A jak nie będziesz chciała, to wiem gdzie masz restarację, gdzie mieszkasz, w jakiej szkole cię szukać...- zaśmiałem się.- Zadzwoń jak będziesz miała ochotę.
- Jeszcze raz bardzo ci dziękuje. Pa.- pocałowała mnie  w policzek i weszła na podwórko.- Na pewno zadzwonię.- powiedziała przy drzwiach, po czym je otworzyła.
Poszedłem do domu zadowolony, że Fran się prze de mną otworzyła. Może mamy szansę na przyjaźń? Byłoby fajnie.
- Wróciłem!- powiedziałem wchodząc do środka.
Razem z rodzicami zjadłem kolację, potem wykonałem wieczorne czynności, jak zwykle poczytałem wiadomości od fanek i na część z nich odpowiedziałem. Serio lubię je czytać i nie sprawia mi to problemów. Odpisuje też chętnie...
Na wszystkich możliwych portalach wyszukałem Francesci i ja pozapraszałem... mam nadzieje, ze przyjmie je i odzwoni do mnie...
Późno wyłączyłem laptopa i poszedłem spać...






NO I MAMY 5 ;D
Trochę późno, ale jest dziś co nie? ;D
Podoba wam się? Mam nadzieje, że tak.
Co prawda nie ma w nim Gregorio, ale wszystko w swoim czasie... :)
Jak widzicie Fran i Diego zaczynają się dogadywać...
Zrobiłam wam też trochę NAXI.
KOMENTUJCIE :*
BUZIAKI ;;;;;;;;***********




 





 

4 komentarze:

  1. Cudowne :) Fran i Diego Coraz blirzej siebie Jej!!! Fran taka nieśmiala, calkowite przeciwienstwo Diego xD Ale sie Hiszpan stara, podbic serce Wloszki xD Moze nie dlugo mu sie uda ;D Francesca pewnie ma stracha przed egzaminem w studiu, a co do piero jak sie dowiedziala ze jeden z nauczycieli to ojciec Gwiazdora xD wyobrazam se jej mine ;) No no ale ja i tak najbardziej czekam na Gregorio:D On zawsze ma ciekawe pomysly xD Czekam na kolejny rozdzial jak zawsze z niecieprliwoscia!! Zycze duzo weny ;** Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BARDZO CI DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!!!!!!
      Oj Gregorio już nie długo... JAJAJAJAJAJA
      Kiedyś tam mu się uda w końcu będzie DIECESCA!
      Ale najpierw sam się musi zakochać...
      A może jusz się zakochał i nie wie o tym?
      DUUUUŻO MOZNA WYMYLAĆ, ALE CO TM! JESZCZE RAZ DZIĘKI I DO NEXTA (CZYT. DO JUTRA ;D)

      Usuń
  2. Dzięki !!!!
    W moim opowiadaniu dla mnie też Gregorio jest ważny ;D
    POWIEM CI, ŻE W SERIALU TEŻ GO UWIEBIAM TAK JAK DIEGO I FRAN...
    HAHAHA
    Gratulacje, ze jesteś 1 :)
    Dziękuje ci jeszcze raz.
    DOBRANOC

    OdpowiedzUsuń