czwartek, 14 maja 2015

Capitulo 4

* Francesca *

Dzisiaj rano obudziłam się już o 07:00 i to wcale nie przez słońce, telefon, rodziców..., tylko przez budzik... JAK JA GO NIE NAWIDZĘ! Ale nie ma się co wściekać, bo w końcu to ja go wczoraj ustawiłam na tą godzinę, aby wstać i wyrobić się do restauracji... Dzisiaj mam zamiar pomóc rodzicom, skoro wieczorem będzie otwarcie, a pracowników jeszcze nie mamy, chyba wypada się tym pozajmować...
Niechętnie wygramoliłam się z mojego łóżeczka, które aż błagało, aby z niego nie wyłazić, podeszłam do okna, które odsłoniłam i otworzyłam, zabrałam z garderoby ubrania i weszłam do łazienki, z której wyszłam po niecałej godzince.
Zeszłam po schodach na dół i weszłam do kuchni, w której siedzieli rodzice.
- Dzień dobry.- przywitałam się z nimi siadając do stołu, na którym było już śniadanie.
- Dzień dobry.-odpowiedzieli razem.
- O której wychodzimy?- spytałam, wkładając jajecznicę na talerz.
- O 09:00.- odpowiedziała mi mama.- Czyli...- spojrzała na zegar, znajdujący się na ścianie.- Za... 20 min.
- Ok.- odpowiedziałam, smarując kanapki masłem.

Około 09:00, posprzątaliśmy naczynia, w których już nic nie zostało i udaliśmy się do naszej restauracji.


Doszliśmy tam po parunastu minutach.
- Ok...- zaczęłam.- Więc w czym mogę wam pomóc?
-Wiesz co...- powiedziała mama.- To może pomożesz mi najpierw posprzątajmy tutaj co?
- Ok.- powiedziałam. - Niech będzie.
Zabrałam ścierkę oraz płyn, a po ugadaniu, kto co sprząta zabrałam się za  ścieranie blatów.
Popryskałam jeden i pozbywałam go od kurzu, miękką, białą ścierka.

Jest tu inaczej niż w Rzymie, ale wystrój jest podobny.
Pełno, okrągłych stoliczków, WIELKA SCENA, na której klijęnci mogą bezproblemowo dawać "KONCERTY",  ściany pokryte żywymi barwami i kolorowymi obrazami... Na scenie instrumenty...
 Przez całe moje sprzątanie nie mogłam oderwać od nich wzroku.
- Tto...- zaczęłam, gdy ojciec wyszedł z zaplecza.
- Tak?
- Czy ja będę mogła zaśpiewać?- wskazałam na obiekt mojej obserwacji.
- Teraz?
- Nie. Potem. Jak już otworzymy?
- Pewnie.- uśmiechnął się do mnie.
- Dzięki.- pisnęłam i pobiegłam do jednego ze stolików, który zaczęłam sprzątać.
 Poszło mi to błyskawicznie szybko. Nawet nie zauważyłam, kiedy tata wywiesił kartkę z napisem OTWARTE i pierwsi goście zaczęli się zbierać.
Przyszło ich serio sporo.
- Francesca?!- usłyszałam głos matki, dochodzący z kuchni restauracyjnej.
- Tak?- weszłam do środka.
- Mogłabyś mi pomóc?
- Pewnie. Co mam zrobić?
- Pomożesz mi z zamówieniami?
- Ok.
- A więc trzymaj to.- podała mi małą karteczkę.
- Ale...- zaczęłam.- Przecież szwecki stół jest tam.- wskazałam na stół z mnóstwem jedzenia.
- Tak, ale można też sobie zamawiać.
- Aha...- powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
Na zamówieniu było " 2 SOKI POMARAŃCZOWE, 1 DUŻA PIZZA WEGETARIAŃSKA.
Po przeczytaniu ubrałam się w czarny fartuszek z zielono, biało, czerwonym logiem Restauracji i razem z tata zaczęłam przygotowywać PIZZE.
Dobrze, że pomieszczenie było przestrzenne, bo rodzice zatrudnili paru pracowników, którzy pomagają w kuchni.
No proszę... A ja się zrywam o 07:00 rano, a ci dopiero teraz przyszli.
Chyba będę musiała bardziej zainteresować się firma, bo nawet nie wiedziałam, iż mamy pracowników...

Kiedy pizza była gotowa, mi przypadło ją zanieść.
Podeszłam do stolika z numerem 8, przy którym siedziała jakaś blondynka i jakiś czarnowłosy chłopak... CHWILA! Andres?!
Nie mam pewności, ale wydaję mi się, że on był na tej stronce internetowej i śpiewa w teledysku...
- Wasze zamówienie.- przyjaźnie się do nich uśmiechnęłam, kryjąc szok.
- Dzięki.- dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
- Podać coś jeszcze?
- Nie, nie trzeba.- odpowiedział mi chłopak a ja oddaliłam się i z powrotem weszłam do kuchni.
- Tato...- zaczęłam.- Czy mogę już zaśpiewać?- spytałam niecierpliwie.
- Chwilę...- był w trakcie wyrabiania ciasta.- Możesz mi pomóc z jeszcze jedną pizzą?
- Yh.- westchnęłam.- Ok.- dopowiedziałam i wzięłam się za szykowanie przypraw, na potrawę zapisana na małej żółtej karteczce samoprzylepnej.

*Broduey *

- Tu jest serio spoko.- powiedział Fede jak już zasiedliśmy do stolika.
Przed chwilą przyszliśmy właśnie do RESTO.
- No co nie?- dopowiedział Diego.
- Hej ludzie.- podszedł do nas Leon, a obok niego Viola.- Gdzie wyście byli tak długo?
- Nigdzie.- wzruszyłem ramionami.- Dużo nas ominęło?- spytałem.
- Nie, no nie dużo.- machnęła ręką Vilu.- Słuchajcie...- zaczęła się rozglądać.- Zaraz powinna tu być moja najlepsza kumpela- Cami... Chciałabym wam ją przedstawić.- O!- krzyknęła.- Tam jest!- wskazałam na grupkę ludzi i do niej podeszła. Pociągnęła jedną z dziewczyn za dłoń i przyprowadziła do nas.- Cams.- zwróciła się do rudowłosej.- To jest Leon- pokazała na Meksykana.- Mój przyjaciel.- popatrzyła na nią znacząco.- Verdas to jest Camilla, moja najlepsza przyjaciółka.- podali sobie dłonie.- To jest Broduey.- wskazała na mnie.
- He...- zaczęła, ale kiedy odwróciła się w moją stronę zacięła się.
JAKA ONA JEST ŚLICZNA!!!!!!
Jej ślicznych piwnych oczu nie można porównać z żadnymi. Uśmiech jest piękny i wyrazisty... Widać, że jest naturalną dziewczyną, co mi się bardzo podoba. Nie ma na sobie tony makijażu, jest po prostu urokliwa bez niego...
- B- B- Broduey jestem.- podałem jej w końcu dłoń. PIERWSZY RAZ JĄKNĄŁEM SIĘ PRZY DZIEWCZYNIE!
- A ja Camilla.- uśmiechnęła się nieśmiało i uścisnęła dłoń, a mnie przeszły przyjemne ciarki...
CZŁOWIEKU CO SIĘ Z TOBĄ DZIEJE?!
- Śliczne imię.- powiedziałem.
- Dziękuje.- zaśmiała się.
- Ok...- powiedziała Castillo.- To-wskazała palcem na nasza dwójkę.- Jest dziwne.- zachichotała.- Dobra Cam. To jest Diego- wskazała na Hiszpana.- A to Federico.- pokazała w stronę Federa.

- Usiądziesz z nami?- zapytałem dziewczyny.
- Jeśli to nie problem...- odparła.
- Żadnen, proszę siadaj.- odsunąłem Camilli krzesło, a moi przyjaciele zaczęli się nabijać.
- No co?- zgromiłem ich wzrokiem.
-Nic, nic.- Diego, Federico i Leon, odpowiedzieli równo, na co znowu wybuchli ąmiechem.
Ja pomachałem tylko niedowierzająco głową i zająłem miejsce.
- Opowiedz nam coś o sobie.- uśmiechnąłem się do rudowłosej, a chłopcy znowu powstrzymywali się od śmiechu, więc spiorunowałem ich.
- Hym...- zamyśliła się.- Jestem Camilla Torres. Mam 16 lat. Pochodzę z Argentyny. Moją największą pasją jest muzyka, a najlepszą przyjaciółką jest Vilu. Nie mam chłopaka. Jestem ta " środkowa", bo
- Lubisz muzykę, powiadasz?
- Kocham.- odparła najsłodszym głosikiem na świecie.
- A myślałaś o tym, aby zająć się tym na poważnie?
- Tak. Dlatego z Violą zapisałyśmy się na egzamin do waszej byłej szkoły- Studio.
- Aha... No to SUPER. Mam nadzieje, że się dostaniesz.- powiedziałem, ale po chwili zobaczyłem Violę, która patrzyła na mnie z zmarszczonymi brwiami.- Znaczy... że wy się dostaniecie.- sprostowałem.
- Dzięki.- zachichotała Camilla.
- Dzięki.- uśmiechnęła się do mnie Viola SARKASTYCZNIE.
- Dobra...- zaczął Leon.- Skoro Broduey zalicz podryw to może my coś zamówimy?- zwrócił się do Violetty i chłopaków, a oni wybuchnęli śmiechem.
- No zabawne.- powiedziałem.
- No Broduey.- poklepała mnie Viola po ramieniu.- Teraz wiesz jak ma Leon na CO DZIEŃ!
-Tyle, że on jest  tobie zabujany.- wyszczerzyłem zęby.- A ja Cam widzę pierwszy raz.
- Uuuuuu- powiedział Fede udając dziewczynę.- Miłość od pierwszego wejrzenia!- zrobił maślane oczka.
- No ha, ha, ha.
Muzyka w barze ucichła, a po chwili moich uszu dobiegły pierwsze nuty hymnu naszej starej szkoły.
Odwróciłem wzrok w stronę sceny, na której stała nastoletnia dziewczyna i po chwili zaczęła śpiewać w Włoskim języku.


Jak skończyła my zaczęliśmy bić brawa, a ona lekko się uśmiechając zeszła ze sceny.
Spojrzałem z powrotem na moich kumpli.
Leon i Fede już obczajali menu, Viola i Cami nad czymś dyskutowały, a Diego siedział wgapiony w scenę.
- STARY!- krzyknąłem i machnąłem mu dłonią, przed nosem.
- C- Co?!- podskoczył.
- Co się tak gapisz? Koniec przedstawienie. Jak chcesz to po prostu idź i zaśpiewaj. Tylko nie mów, że się wstydzisz?
- Poczekaj!- powiedział i wstał, po czym poszedł pod scenę.

*Diego*

Stanąłem pod sceną i wzrokiem szukałem Francesci...
SZOK!!!!! Właśnie śpiewała na tej oto scenie!!!!!  A jak śpiewała!
I ona się wstydziła pokazać mi swój talent, kiedy głos ma jak, jak no nie wiem jak co po prostu przepiękny!
Nie, no gdzie ona jest?! Przed chwilą przecież występowała! Co wsiąkła w ścianę czy coś?!
Nadal bacznie obserwowałem restauracje, kiedy nagle wzrok zatrzymał się na czarnowłosej, wychodzącej z notesem i długopisem zza lady i kierującą się do jednego ze stolików.
Kiedy tam podeszła dogoniłem ja i stając z boku powiedziałem:
- Ciao Bella.- Francesca szybko odwróciła się w moją stronę przerażona.
- Diego?!- krzyknęła na mój widok.- A co ty tu robisz?!- pytała zdezorientowana.
-Przyszedłem na otwarcie restauracji.- wzruszyłem ramionami i wyszczerzyłem zęby.
- Aha fajnie.- próbowała mnie wyminąć, ale ją zatrzymałem.
- Chciałem powiedzieć, że ślicznie zaśpiewałaś.- dziewczyna się zarumieniła i spuściła wzrok w dół.
- D-dziękuje.
- Nie ma za co. Z takim głosem miejsce w STUDIO masz załatwione.- Włoszka nerwowo odgarnęła kosmyk włosów za ucho.- Nie wiedziałem, ze tu pracujesz- zmarszczyłem brwi.
- Nie pracuję.- spojrzała na mnie.- Pomagam rodzicom, bo to ich miejsce.
- YHym... To powiem ci, ze będę tu przychodził częściej.- zaśmiałem się.
- Spodobała ci się?- uśmiechnęła się.- Restauracja.- sprostowała.
- Raczej córka właścicieli tej restauracji.- puściłem jej oczko, a ona jeszcze bardziej się zarumieniła i znowu próbowała mnie wyminąć.
- Ej, ej, ej.- zatrzymałem ją.-Ok sory.- westchnąłem.- Nie chcę cię peszyć, czy podrywać, ale nic nie poradzę, że jesteś taka śliczna.- zaśmiałem się, a ona zgromiła mnie spojrzeniem.
- Ok, ok.- zaśmiałem się.- Już cię nie podrywam.
- Dziękuje.- powiedziała i znowu miała zamiar odejść, a ja złapałem ją za dłoń.- DIEGO!
- Jesteś na mnie zła?
- A co ci do tego?- spytała niepewnie.
- Bo ja nie lubię jak śliczne dziewczyny są złe.- uśmiechnąłem się.
- Znowu podrywasz.- westchnęła przez śmiech.
- Znalazłem sobie nowe hobby, więc musisz się przyzwyczaić.
- JAKIE?
- Denerwowanie, przez podryw Fran. Mogę tak do ciebie mówić?
- Możesz...- znowu spuściła wzrok.
- Yhyhym.- usłyszeliśmy odchrząknięcie, jakiejś Kobiety.- Długo będę czekała, aż ktoś mnie obsłuży?
- P-przepraszam.- powiedziała Fran.- C podać?
- Wodę do picia i... frytki.- uśmiechnęła się sztucznie do Włoszki, a  ona o szybko zapisała i poszła w stronę blatu.
Nie zatrzymywałem jej, bo wiedziałem, iż musi wykonać swoją pracę.
Usiadłem się przy blacie i czekałem.
 Po cwili przez drzwi wyszła Francesca i ustała na przeciwko mnie, za ladą.
- Mam zająć się kasą.- westchnęła.
- Ciao Bella.- puściłem jej oko.
- Czy to jedyne słowa, które umiesz po Włosku?- założyła ręce na biodra.
- Może...- zaśmiałem się, a Francesca razem ze mną.
- Jesteś niemożliwy.
- A ty Bella.
- Francesca.
- Bella.
- FRANCESCA!
- Ok, ok jesteś Francesca. I Jesteś beautiful. Pasi?- zaśmiałem się, a Fran spuściła spojrzenie, a potem zaczęła grzebać coś w notesie.
- Francesca...!- usłyszałem głos jakiegoś mężczyzny, który wyszedł z kuchni.
- Tak?
- Mogłabyś zanieść to do 6?- spytał i położył na blat tacę z napojami.
- Tak.-powiedziała i uśmiechnęła się do niego.
- CO ZA BEZCZELNOŚĆ!- udałem obrażonego, kiedy zdałem sobie sprawę, że 6 to nasz stolik i kumple zamówili rzarło be ze mnie!
- Co?- zdziwiła się Fran.
- 6 to mój stolik. Dobrze się składa, bo poznasz moich znajomych.- uśmiechnąłem się do niej, a ona wyszczerzyła oczy.
- Diego...- zaczęła niepewnie.- MOŻESZ COŚ DLA MNIE ZROBIĆ?
- Co?
- Zanieś to za mnie!- wskazała na tackę.
- Bo?
- Bo ja... - zacięła się- WYSTARCZY, ŻE JUŻ JEDNA GWIAZDA ZE MNĄ GADA, A NIE JESCZE CAŁA RESZTA!
- Oj nie przesadzaj... Jesteśmy zwykłymi ludźmi. Po za tym są tam też 2 dziewczyny w twoim wieku, ani trochę sławne.- Powiedziałem i wyciągnąłem do niej dłoń.
Dziewczyna niepewnie ją złapała.
Przeszłą na około lady, wzięła tackę i poszła za mną.
- Okkk Ludzie.- zacząłem.- Poznajcie Francescę, córkę właścicieli i moja nową znajomą.
- Fran.- popatrzyłem na speszoną dziewczynę.- To jest...- zacząłem po kolei wymieniać.- Leon, Broduey, Federico- twój narodowy kolega.- zaśmiałem się.- Violetta- ukochana Leona, ale oni zaprzeczają i Cami- przyjaciółka Vilu, którą dopiero dziś poznaliśmy, a Broduey już się zabujał.
- No hahaha.- zaczął Brazylijczyk.
- Nie jestem niczyją ukochaną!- powiedziała Vils.- Yh.- westchnęła.- Francesca, tak?- spytała Francesci, a ona niepewnie pokiwała głową.- Violetta.- podała jej dłoń.
- Francesca.- odpowiedziała.
- Camilla.- rudowłosa podniosła się z krzesła.
- Francesca, ale możecie mówić po prostu...
- Bella.- przerwałem jej i wyszczerzyłem zęby.
- Nie.- westchnęła.- Fran.
- Bardzo ładnie zaśpiewałaś.- uśmiechnęła się Castillo.
- Dziękuje.- Odpowiedziała Francesca.
- Fran zapisała się do Studia.- dopowiedziałem.- Prawda?-spojrzałem na Włoszkę.
- Tak.- uśmiechnęła się.- Wy też?
- yHYM.- Uśmiechnęła się Vilu.
- A no tak!- powiedziała Francesca.- Wasze zamówienia.- zaśmiała się i zaczęła podawać napoje.- A teraz sory.- powiedziała, gdy wykonała pracę.- MUSZĘ IŚĆ POMÓC RODZICOM.- dopowiedziała i odeszła.
- Czekaj!- zatrzymałem ją w połowie drogi.
- Co?
- Może zobaczymy się jutro? Mam wolne i fajnie by było się poznać. Pokaże ci fajne miejsca, oprowadzę po Buenos i opowiem o STUDIU, chcesz?- spojrzałem na nią i poruszałem brwiami.





Macie 4;)
WYBACZCIE, ŻE WCZORAJ NIE DOSTALIŚCIE ROZDIZAŁKU, ALE NIE MOGŁAM NAPISAĆ...

WYBACZCIE :)
A jak podoba wam się ten?
KOMENTUCIE
BUZIACZKI :*****************













 







6 komentarzy:

  1. HAHAHAHA DZIEKUJE!
    Fajnie, że masz 3 lekcje, ja mam 5 ;D
    Ale szkoła nie jest aż taka znowu makabryczna!
    ROZDZIAŁ JUTRO

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne *-* Diego wkracza do akcji i nie zamierza sie poddac xD Pczywiscie opanowal do perfekcji jezyk wloski xD Oj biedna Fran , a moze raczej. Bella ;) Czekam na kolejny rozdzial Pozdrawiam ;**❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ;*
      No normalnie do perfekcji HAHAHA O ile w ITALII SA TYLKO 2 SŁOWA CIAO BELLA :)
      NAWZAJEM

      Usuń
  3. Ciao Bella! Fantastycznie!

    OdpowiedzUsuń