sobota, 23 maja 2015

Capitulo 12

*Francesca*

Kolejny nudny dzień, w którym nie mam nic ciekawego do robienia...
NUDY, NUDY I JESZCZE RAZ NUDY!
Wieczne myślenie o Diego, staje się już monotonne, a ja nic nie mogę poradzić na to, jak często właśnie on, przychodzi mi na myśl...
Sama nie wiem już o co w tym wszystkim chodzi... Chęć bycia blisko niego, jest taka ogromna, a przecież on już 500 razy chciał się spotkać, lecz ja na to nie zwracałam uwagi, bo od momentu tego prawie pocałunku...
Yhhhh!
Diego chcę być twoim przyjacielem, więc czemu tego nie przyjmiesz, skoro tak chcesz być blisko niego??????? A może to wszystko dzieje się przez cholerne za-za-zakochanie?
Nie, nie, nie!!!! Nawet nie myśl sobie, że ty i Hernandez moglibyście być parą. Czemu nie?! BO NIE!
Zabrałam z szafki nocnej pamiętnik i oczywiście jak zwykle, zaczęłam wypisywać w nim, wszystko co tylko mnie trapi.

To wszystko jest takie trudne!!!!!! Ludzie, czy tam pamiętniki, dlaczego ja nie mogę wyrzucić go z romyśleń?! Czemu nie potrafię się z nim zobaczyć tak jak dawniej? Błagam niech tylko nikt nie mówi, że się zakochałam, bo ostatnią rzeczą jaką bym chciała stworzyć z Diego jest miłość.
On jest cudownym chłopakiem, ale nie chcę się zakochiwać w osobie, która nigdy nie byłaby ze mną z czystego uczucia, bo... Nie jesteśmy na tej samej półce społecznej.
To jest istna masakra, ale niestety nic na to nie mogę poradzić...

NIE FRAN! CZEMU NIESTETY?! STETY, STETY!
Nie kocasz go, więc żadne niestety!
Yhhhh...
Potrzebuję jego bliskości, chociaż sama nie mam pojęcia dlaczego... Mam wrażenie, ze przy nim czuję się wyjątkowo... Jakby jego towarzystwo sprawiało, że kompletnie nic się nie liczy, oczywiście poza naszą dwójką... Nie mam zielonego, ani różowego pojęcia jak on to robi, ale... ale robi. 
Jeżeli to jest miłość, to jestem załamana... JA NIE MOGĘ GO KOCHAĆ! Mówią, ze to uczucie, jest takie piękne, więc czemu go nie chce?! MOŻE DLATEGO, ŻE MIŁOŚĆ NIEODWZAJEMNIONA RACZEJ NIE JEST TAKA KOLOROWA!!!
Powiem ci jedno! Jestem kompletną idiotką, że w ogóle wdałam się w znajomość z Diego, ale teraz jeżeli nie będę go spotykać będzie mi cały czas źle i przykro. 
To mnie jeszcze zastanawia, ale chyba przyjmę tą propozycję spotkania się.

W tym momencie do pokoju weszła moja mama, więc szybko zamknęłam pamiętnik i na nią spojrzałam. Zawsze była dla mnie wzorem do naśladowania, ale nigdy nie potrafiłam być taka jak ona. Można by ją porównać to Robin Hooda,  bo zawsze pomagała słabszym. Szczególnie w szkole... Zawsze była dobrym człowiekiem, ale dla ludzi, którzy na to zasłórzyli. Kiedy widziała, że jakieś szkolne gwiazdki dokuczają ludziom, stawała w ich obronie... Co prawda nie okradała bogatszych i nie dawała łupów biedniejszym, tak jak robił to Robin, ale zawsze była przeciwna szkolnym DIVĄ i wstawała w obronie tych słabszych. To niesamowite, ile różni mnie od własnej rodzicielki. Ja bym nie umiała postawić się im wszytstkim... Nie umiem, bo co ja umiem? Tylko muzyka sprawia, że czuję się wspaniale. No i jeszcze Diego... STOP!!!!!!!!!!!!!!!!
- A ty znowu wypisujesz w tym zeszyciku?- zaśmiała się.- Nie wolałabys porozmawiać ze mną?- usiadła obok mnie.
- Nie dzięki.- rzuciłam i zaczęłam bawić się poduszką.
- Kochanie... Przyznaj. Cały czas myślisz o tym chłopaku, tak?
- Może.- bąknęłam i odwróciłam się na drogi bok, tak że teraz byłam odwrócona od mamy.
- Może na pewno.- zaczęła głaskać mnie po głowie, a po moim policzku spłynęły pierwsze łzy
- Franuś...- zaczęła.- Ostatnio nic nie robisz, tylko siedzisz w pokoju i płaczesz, albo piszesz w tym ze...
- PAMIĘTNIKU!- przerwałam jej i wstałam.
- Ok... pamiętniku.- westchnęła. - Cały czas chodzi o tego chłopaka?
- Nie. Nie chodzi o niego, ale o to co do niego czuje!- wypaliłam, ale pożałowałam moich słów i zakryłam twarz dłońmi.
- Czyli jednak, go kochasz?- kobieta również wstała i mocno mnie przytuliła, a ja zaczęłam cicho szlochać.
- Nie, mamo. Ja nie mogę go kochać!
- Dlaczego?- odsunęła się o de mnie i złapała moje dłonie.
- Bo nie mogę, już ci to mówiłam. Spójrz na mnie i na niego. On jest taki przystojny, pewny sibie, miły, kochany, utalentowany i mógłby mieć każdą, a ja? Ja jestem...- zaczęłam.
- Śliczną, miłą, kochaną, utalentowaną, słodką dziewczyną, która może mieć każdego.- przerwała mi i się uśmiechnęła.
- Mówisz tak, bo jestem twoją córką. Inni ludzie nigdy mnie taką nie widzieli i nigdy nie zobaczą, bo nią nie jestem.
- Przestań być taka samokrytyczna, skarbie. Poza tym, nawet jakbyś była trollem, a on mógłby cię kochać, rozumiesz? Nie to się liczy, a to co się do tej osoby czuje.
- Łatwo powiedzieć ty masz tatę i 2 dzieci. Zawsze byłaś pewna siebie i nigdy nie dałaś na siebie złego powiedzieć. ja wcale taka nie jestem.
- Jesteś sobą. I taka Fran jest cudowna, tylko sama nie potrafi tego dostrzec. Kochanie... uwierz w swoje możliwości i porozmawiaj z nim.
- NIE!
- Powiedział ci w prost, że nic dla niego nie znaczysz?
- Nie...
- Więc? Skąd możesz to wiedzieć?
- Ja go nie kocham.- starannie zaprzeczałam.
- Jasne.- zaśmiała się.- Przemyśl to, co?- mrugnęła do mnie i poszła na dół.
Ja znowu opadłam na łóżko i zaczęłam szlochać.
ŁATWO POWIEDZIEĆ!
Gdyby chciał być ze mną, to już by mi to powiedział, w końcu to DIEGO... Ale ja nie chce z nim być...? PRAWDA?! Błagam niech ktoś powie, że wcale się nie zakochałam w SUPER GWIEŹDZIE! NO LUDZIE!

*Leon*

- Leon ktoś do ciebie!- usłyszałem krzyk mojej mamy.
Zszedłem na dół, gdzie siedziała Violetta.
- Hejka, Vilu.- powiedziałem, chyba z nadmiernym pokazaniem jak bardzo cieszę się, że ją widzę.
- No hej Leona.- wstała i pocałowała mój policzek.
- Z was to taka piękna para...- westchnęła moja mama i poszła do kuchni,
- przepraszam.- powiedziałem do Violi.
- Nie ma sprawy. Przypominam, że ja słyszę takie coś na co dzień, od mojego taty.- zaśmiała się.
- Ależ oni natrętnie chcą zrobić z nas parę...- zacząłem.
- No...- zaczęła się kiwać na boki.- Ale my...
- Jesteśmy...
- Przyjaciółmi.- powiedzieliśmy razem.
- A właściwie, po co przyszłaś?- umyślnie zmieniłem temat.
- A tak sobie. Miałam zamiar iść do was na próbę, ale minęłam się z Maxim i powiedział, że właśnie skończyliście, więc przyszłam tutaj.- wzruszyła ramionami.- A co przeszkadzam ci?- spytała pospiesznie.
- Nie coś ty! Ciesze się, że przyszłaś.
- To fajnie.- powiedziała i odgarnęła kosmyk włosów za ucho.
- A co będziemy robić?
- Nie wiem.
- Aha... To może... Chodźmy gdzieś?- zaproponowałem.
- Pewnie.- odpowiedziała ochoczo.- Ale gdzie?
- Nie wiem. Może... Chodźmy do zoo?- zaśmiałem sie.
- O tak!- pisnęła.
Violka od zawsze kochała chodzić do tego miejsca. Pamiętam, że jak byliśmy mali rodzice zabierali nas tam non stop, a dzisiaj akurat mamy świetną pogodę na taką "wycieczkę".
Słoneczko świecie, wiaterek przywiewa i jest dopiero po południe.

Od razu wyszliśmy z domu i udaliśmy się do tego zoo.
Kupiłem nam bilety i weszliśmy do środka.

Było serio bardzo fajnie.
Teraz idziemy obok siebie co chwile zatrzymując się, robiąc zdjęcia ze zwierzaczkami.
Kocham nasze wspólne przyjacielskie wyjścia, ale boje się powiedzieć Vilu, że chciałbym czegoś więcej... Każdy już wie, ze jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi od dzieciństwa i nie chciałbym stracić naszej bliskiej znajomości... Kocham ją i to bardzo. Myślę o niej dzień i nocą... Wszystkie piosenki o miłości, napisane prze ze mnie są dla niej, a kiedy je śpiewam tylko o niej myślę... Ale co mi to daje?! Jeżeli ona mnie nie chce. Tak bynajmniej jest blisko, a jak się zapytam i wyznam uczucie, może zdarzyć się tak, iż to będzie po naszej przyjaźni...
Wiele razy już chciałem wyznać jej miłość, ale za każdym razem mi się nie udaje, bo... Nie potrafię. ZA BARDZO BOJĘ SIĘ !
- LEON!- krzyknęła Viola.
- Co-co?- przestałem rozmyślać i spojrzałem na przyjaciółkę.
- Mówię do ciebie od 3 minut że te surykatki są przesłodkie i żebyśmy zrobili sobie z nimi fotkę.- podniosła brwi.- O czym tak myślisz?
- O tym, jaką świetną jesteś przyjaciółką.- wyszczerzyłem zęby.
- Ta, ta...- zaśmiała się.- Też cię kocham.- zaśmiała się.
- Co?!
- Po przyjacielsku.- sprostowała szybko.
- A... Po przyjacielsku...
- No a jak inaczej...- lekko się zaśmiała i spuściła wzrok.
- Nie wiem.- wzruszyłem ramionami i chyba, nawet lekko westchnąłem.
- Patrz tam jest budka z goframi. Idziemy?- wskazała na jakiegoś faceta stojącego w małej, drewnianej budeczce.
- Pewnie.- ussmiechnąłem się i poszedłem za Violettą.

- W ogóle dziękuje, że mnie tutaj zabrałeś. powiedziała biorąc gryza.
- Nie ma za co. Lubię spędzać z tobą czas.
- Ja z tobą też.- uśmiechnęła się do mnie i tak staliśmy chwilę wgapając się w siebie, aż jakiś przechodzeń nie poprosił, abyśmy zeszli z drogi.
- Chcę żebyś wiedział...- zaczęła nie pewnie.- Jesteś moim najlepszym przyjacielem. I jesteś dla mnie mega ważny. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo się dla mnie liczysz.- mówiła całkiem poważnie.
- Kochana.- zaśmiałem się.- Żebyś ty wiedziała ile liczysz się dla mnie.
Ona lekko zarumieniona spojrzała na drogę i zaczęła iść.
- dziękuje.- wyszeptała, ledwo słyszalnie, ale ją usłyszałem.
- Nie ma za co.

Po dłuuuugaśnym zwiedzaniu Zoo, fajnych pogawędkach i pysznym obiedzie, odprowadziłem Vilu pod dom.
- Do zobaczenia.- musnąłem jej policzek.
- No bay.- uśmiechnęła się do mnie i lekko pocałował  mój policzek, na co zareagowałem dreszczykiem.

Kiedy Violka weszła do domu, ja udałem się do swojego...

*Diego*

" Hej Diego... Przepraszam, że się nie odzywałam... Jak wiem, że pewnie jest ci przykro, ale nie byłam zła... Musiałam sobie wszystko przemyśleć... Jeżeli twoja propozycja spotkania się jest cały czas aktualna to... pewnie. Bardzo chętnie się z tobą zobaczę. I proszę nie bądź zły..."

Jak to przeczytałem poczułem ogromną ulgę...  Francesca nie jest zła i co więcej chce się spotkać...n \ Momentalnie jej odpisałem.

"Hej piękna! No sory nie mogłem się powstrzymać HAHAH ;D Do rzeczy. Ciesze się, że napisałas. Wiem, że robi się późno, ale możemy spotkać się jeszcze dzisiaj?"

" Mozemy. To co? Pod resto?"

" Już lecę"

" Ja już idę ;*"

Pobiegłem na dół i oznajmiając siedzącym na kanapie rodzicą, że wychodzę skierowałem się do drzwi wyjsciowych.
- Gdzie ty się znowu wybierasz?- westchnął.
- Spotkać się z Francescą.- wyszczerzyłem zęby.
- Aaaaaa. To co jesteście już razem, czy nie.
- Tayo... JA I FRAN NIE JESTEŚMY RAZEM. TO MOJA PRZYJACIÓŁKA.
- Z którą prawie się całowałeś. Nie no jak jabyłem w twoim wieku to...
- To mama była w ciąży.- przerwałem mu.
- NO...- zaciął sie.- I ty tez masz zamiar zstac tatą, tak? Skoro mi to tak wyominasz. Siadaj musimy porozmawiać.- wskzał na fotel, a ja podeszłąm do drzwi.
- Chyba musimy porozmawiać.- dosał.
- Miałem to na lekcji biologi.- zasmiałem sie.
 W Studiu?- mówił z sarkazmem.
- Czy ty myślsz, że ja nie wiem jak to działa?
- A robiłeś to?
- Nie twój interes!
- A właśnie, że młój. No tylko mi nie mów, że ty i Francesca...
- NIE! Ty jesteś głópi?! Przecież mówiłem, ze jesteśmy przyjaciółmi! Ja tam nie wem czy ty z przyjaciółkami sypiasz, ale ja tylko z dizewczynami.- powiedziałem i ugryzłem się w język.
- Miałeś ich chyba z 3.- tata wstał.
- No i co?
- Czyli ile ty już to robiłeś?
- A może ty m powiesz ile razy przespałes się z mamą? Bo chyba dość sporo.
- DIEGO VINCENTE HERNANDEZ!
- Diego Vincente Hernandez, właśnie wychodzi!- rzuciłem i wyszedłem z domu kierując się pod restauracje. Im bliżej tam byłem, tym coraz bardziej mało złościłem się na wygaujce ojca...

W pewnym momencie kompletnie mi przeszło, bo zdałem sobię sprawę, ze zaraz zobaczę Francesce... Jak ja sie cholernie stęskniłem, a nawet nie jesteśmy parą. Nic nie poradzę.
Faktycznie w końcu ujrzałem słodką Włoszkę siedzącą na ławeczce, machająca nogami w przód i w tył...
Na tle zachodzącego już słońca wyglądała jak najpiękniejsza z księżniczek... Brakowałoby już tylko konia i... jej ukochanego księcia.
Ostatnio moje myśli weszły na taki etap, ze to ja pragnę nim zostać...
Jak ja to zrobiłem, ze zakochałem się w takiej odmiennej dziewczynie?

- Hej Bella.- uśmiechnąłem się i przysiadłem się do niej mocno ściskając brunetkę.- Ale ja się za tobą stęskniłem.- wyznałem szczerze nie wypuszczając jej z swoich objęć.
- Ja za tobą też.- wyszeptała i jeszcze mocniej we mnie wtuliła.- Dlaczego chciałeś się spotkać?- spytała odsuwając sie o de mnie, więc i ja niechętnie musiałem ja puścić.
- Domyślam się, że jest ci dziwnie po tym, ze prawie się pocałowaliśmy. Chciałem cię jeszcze raz przeprosić i na spokojnie wszystko sobie wyjaśnić.
- Nic nie mów Diego.- przerwała mi.- Ja nie chcę straciś tego, ze cię mam... Jesteś dla mnie bardzo ważny i na serio chcę być blisko. Nie odbierałam, bo się bałam. Bałam się, ze możesz sobie pomyśleć, ze ja sie w tobie za- zakochałam. Nie chciałam niepotrzebnych dyskusji. Chcę żebyś wiedział, że nasza przyjaźń się dla mnie liczy.
- Przyjaźń? - Spytałem z lekkim smutkiem w głosie.- Tak, jasne, że tak. Ten pocałunek o był...
- Błąd.- powiedział, a ja poczułem jakby wbiła mi kołek.
- Błąd.- dodałem szeptem.
- Zgoda?- spytała z uśmiechem.
- Pewnie, że zgoda.- mocno ją przytuliłem, a ona łapczywie wtuliła się we mnie.
- Czyli...- zaczęła nie pewnie nie odsuwając się o de mnie.- Przyjaźń?- spytała z łamiącym się głosem. I zapominamy o tym...?
- Tak.- westchnąłem.
Przytulaliśmy się jeszcze trochę, aż w końcu, albo raczej JUŻ się od siebie odsunęliśmy.
- Wpadniesz w Sobotę na koncert SUPER STARS? Będziemy grać.- wyszczerzyłem zęby i chyba skutecznie udało mi się zmienić gadkę.
- Ok.- uśmiechnęła się.- Bardzo chętni, ale ja nie mam biletów.
- Wiesz co? - zacząłem.- Przyniosę ci jutro, bo mam w 1 rzędzie załatwione dla ciebie, Violi, Cami, Lud, Naty i Matyldy. Nata to dziewczyna Maxiego, Lud to jej przyjaciółka, a Matylda to laska Andresa.- wyjaśniłem.
- Fajnie!- klasnęła w dłonie.- Zna Ludmiłę. Poznałam ja u Violi, a Matyldę i Andresa obsługiwałam w RESTO... Naty chyba jeszcze nie znam...- wzruszyła ramionami.- Dzięki, ze o mnie pomyślałeś.
- Nie ma sprawy. Myślałem o tobie przez kilka dni.- zaśmiałem się, ale przestałem się chichrać, kiedy zdałem sobie sprawę, co gadam. - Znaczy o tej nasze kłótni i w ogóle...- sprostowałem.
- Tak jasne. Ja też dużo myślałam.- powiedział spuszczając wzrok.
Po chwili podniosła go na mnie, a nasze spojrzenia się spotkały...
Miałem ochotę na pocałowanie jej, na powiedzenie wszystkich uczuć...
Hipnotyzjerka, hipnotyzuje mnie 1 MAŁYM SPOJRZENIEM!
To bardzo miłe... Nie czułem się tak, chyba jeszcze nigdy...
Moje poprzednie dziewczyny, nie były zbytnio wielkimi miłościami i wydaje mi się... A RACZEJ JA WIEM, IŻ TO CO CZUŁEM DO WŁASNYCH DZIEWCZYN NIE BYŁO PORÓWNYWALNE Z TYM CO CZUJE DO MOJEJ PRZYJACIÓŁKI...
Kiedy mimo tego, że rozsądek kazał mi przestać i tak lekko się przybliżyłem, a ona zrobiła to samo...
- France...- zaczął jakiś mężczyzna, który wyszedł z restauracji.
- Tak?- zapytała jakby nigdy nic.
- Yyyy... Twoi rodzice chcą żebyś im w czymś pomogła.
- Już idę.- uśmiechnęła się do niego, a kiedy on zniknął za drzwiami pocałowała mój policzek.
- Na razie. Jeszcze raz dziękuje za bilety.- uśmiechnęła się i pobiegła do środka...
I ZNOWU PRZERWALI!
Chociaż jakby nie oni, to pewnie i tak Franuś by się odsunęła...
IDIOTO WPAKOWAŁEŚ SIĘ W NIEODWZAJEMNIONĄ MIŁOŚĆ! NO PAJAC DO POTĘGI KWADRATU!



Maci 12:*
Podoba wam się!
Mam nadzieję, że tak!
Znów nie ma DIECESCI...
Ja was torturuje wiem... Ale już nie długo...
BUZIAKI!!!<3:*












10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nareszcie, Nareszcie, Nareszcie. Rozdzial !!!!!
      TaK bardzo na niego czekalam
      Nie ma Diecesci! :(
      Ale mimo to rozdzial swietny!!!
      Czemu oni musza siebie tak ranic
      Nie widza ze oboje sie kochaja.
      Wszyscy to widza az razi po oczach
      A oni jakby slepi
      Smutne!
      Bynajmnie dobrze ze sie pogodzli!
      Czekam na kolejny rozdzial. I poprosze wiecej Gregorio i diecesci XD Pozdrawiam i zycze duzo duzo duzo Weny!!!!

      Usuń
    2. Dziękuje, dziękuje, dziękuje, dzikuje:*
      No jeszcze nie ma naszej DIECESCI, ale jak pisałam, keszcze troszkię

      Usuń
    3. Mam nadzieje ze bedzie w takim razie wiecej Gregorio ;D

      Usuń
  2. Kiedy 13? NIECH ONI SIĘ WRESZCIE POCAŁUJĄ! Nie lubię pisać wielkimi literami, ale cóż, zmuszasz mnie!!! Ponawiam pytanie: Kiedy 13?!

    OdpowiedzUsuń
  3. :)
    CHCESZ SIĘ LICYTOWAĆ?!
    Mi się fon zepsół i nie mam go już miesiąc!
    HAHAHAH :*
    NEXT jutro;D

    OdpowiedzUsuń
  4. No nareszcie! Nie no taki żart. Ten Gregorio mnie dobija! Czy ja już tego nie pisałam z jakieś 500000 razy?!? No nie ważne. Jak mi tu nie będzie diecesci to normalnie Cię odusze!!!! Gdziekolwiek mieszkasz.... Nie no żart. Nie bój się.... Nie jestem chora.... W sumie kto wie.... Już Cię nie strasze! W każdym razie rozdział bombowy! Czekam na next! Bye!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yyyyy dziekuj... BOJE SIE HAHAHAH;D
      TAKI ŻARCIK :*
      Nie no Diecesca będzie, ale w swoim czasie.
      Piszę własnie 13 i możecie się trochę wkuuurzyć...


      LOVCIAM DIECESCE

      Usuń