czwartek, 12 listopada 2015

Capitulo 39

*Francesca*

Siedziałam sobie u siebie w pokoju, na łóżku z laptopem na kolanach i w pidżamie, z gorącą czekoladą w ręku. Co z tego, że jest już po południu? Z imprezy Violi tata ( bardzo niezadowolony) odebrał mnie o 03:00 nad ranem. Zanim wróciliśmy, ja się ogarnęłam i przede wszystkim zanim usnęłam było już koło 05:00. Wstałam sobie o pierwszej i tak leżę. Ubiorę się na obiad. Czyli w sumie teraz muszę się już ubierać. Westchnęłam ciężko i już miałam odkładać laptop na szafkę nocną, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę.- powiedziałam i spojrzałam na wejście, w którym stał uśmiechnięty od ucha Diego. Zrobiło mi się wstyd, że ogarnął się szybciej o de mnie.
- Witaj leniu.- zaśmiał się i podszedł do mnie muskając mój policzek.
- Ty już na nogach?- nie kryłam zdziwienia. Myślałam, że kac nie da mu wstać do jutra.
- Tak.- zaśmiał się.- Musiałem.- westchnął. - Za jakieś pół godziny przyjedzie tata z dziadkami, którzy przylatują do nas z Hiszpanii.-  mina.
- To chyba dobrze?
- Niestety.- usiadł obok mnie.- Długa historia. Nie dogaduje się z nimi najlepiej. Znaczy z dziadkiem nie dogaduję się najlepiej?
- Dlaczego?- drążyłam.
- Opowiem ci to kiedy indziej dobrze? Nie mam za dużo czasu, a nie przyszedłem tu bez powodu.
- No mów...- zmarszczyłam brwi
Hiszpan głęboko westchnął i spuścił głowę w dół. Wyglądał na zawstydzonego.
- Chciałem cię przeprosić za ta akcje na urodzinach Violetty...- picie kakała podczas kiedy to mówił, był jednym z najgorszych pomysłów, bo zaczęłam się krztusić. Nie sądziłam, że to pamięta. Był pod wpływem alkoholu.
-Daj spokój...
- Nie Fran...- spojrzał na mnie.- To było beznadziejne. Naprawdę bardzo cię przepraszam.
- Diego mówię serio. Nie ma sprawy. Zresztą. Grzecznie odpuściłeś, kiedy powiedziałam NIE.- Zaśmiałam się próbując rozładować napięcie. Kąciki jego ust uniosły się ku górze.
- No tak, ale no wiesz. Byłem pijany i... o. Głupio mi.
- Daj spokój. Nic się nie stało, ok?
- Na pewno?
-No dobra. Możesz coś zrobić, żeby mi wynagrodzić to zachowanie.- zachichotałam wskazując na swoje usta.
Hiszpan pokręcił tylko głową i złożył na moich wargach słodziutki pocałunek.- Wybaczam.
- To dobrze.- pocałował mnie jeszcze raz.- Dobra Franuś wybacz mi skarbie, ale muszę już lecieć. Dziadkowie. Zdzwonimy się później, co?
- Jasne.- uśmiechnęłam się, a on wyleciał z mojej sypialni. Zaśmiałam się i spojrzałam na laptop na kolanach. Westchnęłam głęboko i zamknęłam go niechętnie wstając z łóżka. Dobra. Nie można marnować tak pięknego dnia. Na pewno znajdę sobie coś do roboty. Ale najpierw. Poranne czynności, które co prawda wykonam po południu, ale co tam. Zabrałam z szafy ten zestaw:

i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam zimny prysznic, a następnie ubrałam się zrobiłam delikatny, w sumie niewidoczny makijaż i doprowadziłam do porządku moje włosy. Kiedy weszłam z powrotem do sypialni była dopiero 14:30. Kompletnie nie miałam planów na dzisiejszy dzień, a raczej na jego resztę. W końcu Diego nie ma czasu, Vils na pewno odpoczywa po imprezce, a Camilla jest u swojego chłopaka. Po krótkim namyśle postanowiłam, że w końcu zrobię dziś coś pożytecznego.  Otworzyłam moją szafę i wysypałam n podłogę wszystkie ubrania. Było ich naprawdę sporo. Ale ze mnie bałaganiara. Nie całe 3 miesiące w Buenos Aires a moja szafa już była zapchana, pozwijanymi na odwal rzeczami.
Włączyłam sobie radio i usiadłam na podłodze, zaczynając wszystko dokładnie składać, a niektóre rzeczy i prasować bo były makabrycznie pogięte.
Tak jak planowałam zajęcie dość zajęło mój czas, ponieważ kiedy skończyłam, mama zawołała mnie na obiat. Zadowolona ze swojej pracy zeszłam na dół.
- Zrobiłam w szafie porządki.- oznajmiłam dumna, wchodząc do kuchni.
- O jak miło. Mówiłam ci o tym od paru dni.- zaśmiała się mama.
- Oj wiem, wiem. Wybacz mamo. Byłam zabiegana.
- Wiem córcia, wiem. Zrobiłam pizze.
- Pysznie.- klasnęłam w dłonie i usiadłam do stołu.- Tato?
- Tak?
- Kiedy masz zamiar jechać do Włoch, do Luci?
- W przyszłym tygodniu, a dlaczego pytasz?
- Tak z ciekawości, a poza tym pamiętasz... Miałam pojechać go odwiedzić.
- Ah tak, zapomniałem. - zamyślił się.- Ale wiesz Fran nie wiem kiedy wrócę. Musimy załatwić z Lucą wszystkie formalności i takie tam. Poszukać paru nowych pracowników...
- Rozumiem...- westchnęłam. Aż sama w to nie wierzę, ale naprawdę stęskniłam się za moim bratem. Co prawda często się kłóciliśmy i w ogóle, ale jednak się stęskniłam. I za Włochami też... Za rodziną... Chciałabym ich odwiedzić.
- Jak tylko wrócę, porozmawiamy z Lucą o twoim przyjeździe dobrze?- uśmiechnął się pocieszająco. Chyba zauważył moje przygnębienie. Dobrze wiedział, że z bratem miałam bardzo dobre kontakty. Zawsze mnie wspierał, bronił, pomagał, krył jak coś przeskrobałam. Teraz nasze relacje uległy lekkiej zmianie, ale nie można mieć w życiu wszystkiego. Opuściłam Włochy i rodzinę, aby poznać tu owych wspaniałych przyjaciół, spełniać marzenia w Studio, i przede wszystkim spotkać Diego... Bez którego już nie wyobrażam sobie życia.
- Jasne.- odwzajemniłam jego uśmiech, a zaraz potem na stole pojawiła się moja ulubiona pizza.
- Smacznego.- powiedziała mama i zajęła swoje miejsce.
- Smacznego.- odpowiedzieliśmy z tatą.
- A właśnie.- przypomniało mi się.- Czy mogę jutro nocować u Violi? Mamy piosenkę do dokończenia. W sensie Ja, Violetta i Camilla.
- Ja nie widzę problemu.- odpowiedziała mama.
- Pewnie.- dodał tata.
- Dzięki.- uśmiechnęłam się do nich i zabrałam się za mój kawałek pizzy.

*Andres*

Kiedy ogarnąłem się po imprezie u Vilu, zadzwoniłem do mojej dziewczyny, prosząc ją o spotkanie... Chciałem mieć już z głowy mówienie jej, że wyjeżdżam na 6 miesięcy w trasę. Umówiliśmy się u niej w domu. Stwierdziłem, że to lepsze rozwianie niż w miejscu publicznym.
Na miejsce doszedłem po niecałych 30 minutach, bo naprawdę szedłem bardzo wolno, w ślimaczym tempie układając w głowie to, jak jej o tym powiem.
Zadzwoniłem do drzwi, które otworzyła mi Polka.
- Hej skarbie.- musnęła mój policzek.
- Cześć...- odpowiedziałem smutno.
- Co jest?- zapytała otwierając drzwi szerzej, abym wszedł do środka.
- Jesteś sama?
- Tak.- usiedliśmy na kanapie w salonie. - Co się dzieje?
- Posłuchaj... Wczoraj dowiedzieliśmy się z chłopakami, że wyjeżdżamy w trasę...- spuściłem spojrzenie.
- Kochanie to cudownie.- pisnęła.- Kiedy?
- Nie wiem. Ale wiem ile będzie ona trwała... - jej entuzjazm opadł. Zmarszczyła czoło.- 6 miesięcy.- wyznałem w końcu. Spojrzałem na dziewczynę. Na jej twarzy malował się smutek. W oczach zbierały się łzy, aby już po chwili spłynąć po zazwyczaj różowych, a teraz bladych jak ściana policzkach. Miałem wrażenie, że zaraz mi tu zasłabnie.
- Po roku?
- Tak pół roku.- chciałem ja przytulić, ale ona się wyrwała.
- Zgodziłeś się?
- Jeszcze nie. Chciałem najpierw porozmawiać z tobą... Co o tym sądzisz?
- Co sądzę ? - jęknęła.- Jedź. To twoje marzenie...- spuściła wzrok.
- Matylda jeśli nie chcesz, abym jechał to...
- Jasne, że nie chce. Ale nie chcę cię zatrzymywać.
- To mam jechać, czy nie?- zgubiłem się już.
- Zrób co chcesz Andres...
- Nie rozumiem.
- To twoja decyzja.
- Nasza.
- Znasz moją odpowiedź.
- Matylda...
- Zostaw mnie proszę.
- co?
- CHCĘ BYĆ SAMA.
- Ale...
- Wyjdź Andres.
Westchnąłem i wstałem z kanapy, podchodząc do drzwi. Jeszcze raz zerknąłem na moją dziewczynę, ale kiedy nasze spojrzenia się spotkały, ona odwróciła spojrzenie. Zrezygnowany wyszedłem.



*Diego*

Na moje szczęście, kiedy dotarłem do domu zastałem w nim tylko mamę, bp taty z dziatkami jeszcze nie było. Oczywiście kobieta krzątała się po kuchni, starając przygotować się jak najbardziej znakomity obiad dla tego starego zgreda. Znaczy dziadka...
- Nareszcie jesteś.- warknęła. Jeny... przyjeżdżają rodzice ojca i od razu każdy w ty domu robi się wredny.- Nakryj do stołu. Przydaj się na coś Diego.
- Dobra...i po kiego te nerwy? Mama rzuciła tylko na mnie pioronujące spojrzenie i zabrała się za dalsze przyrządzenie ulubionej potrawy dziadka.-prychnąłem tylko i wziąłem z szafki talerze, układając je na stole w jadalni, a następnie zrobiłem to samo z sztućcami, szklankami i sokami. Kiedy ustawiłem ostatni sok pomarańczowy drzwi wejściowe otworzyły się. Westchnąłem ciężko i ze sztucznym uśmiechem ruszyłem przed siebie.
- Witaj babciu.- uśmiechnąłem się serdecznie do starszej kobiety, która swoją drogą bardzo lubię.
- Cześć wnusiu.- odpowiedziała pieszczotliwym głosem i zaczęła mnie ściskać i obcałowywać.- Ale ty wyrosłeś.
- Przestań się z nim tak ciaćkać.- burknął jak zwykle nie zadowolony dziadek.
- Daj spokój nie widziałam wnuka od... zamyśliła się na chwilę.- Od Wielkanocy.- popatrzyła na mnie z pretensjami.
- Takiego masz wnusia.- oczywiście dodał swoje trzy grosze dziadek.
- Wiem babciu, ale miałem naprawdę dużo pracy. Koncerty i do tego płyta. W tym roku nie miałem wakacji. - uśmiechnąłem się przepraszająco.- Tak naprawdę nie miałem ani trochę wolnego czasu.
- Rozumiem, rozumiem.
- A ja nie rozumiem.- prychnął staruszek.- Bawi się w wielką gwiazdę pop.- stanął z założonymi rękoma. - Nie ma już w ogóle czasu dla rodziny. Ja w twoim wieku już z babką...
- Tak, tak wiem. Brałeś ślub. Ale czasy się zmieniły i w moim wieku się raczej ślubu nie bierze.
- Jestem ciekaw czy w ogóle się doczekam twojego ślubu.- burknął nie zadowolony.
- Czy ty już na wstępie musisz robić mi wyrzuty o moją pracę?
- Co ty nazywasz chłopcze pracą...?
- Może usiądźmy?- zaproponowała mama wskazując na jadalnię. - Na pewno jesteście głodni, ja już idę wyciągnąć zapiekankę z pieca. Twoją ulubioną.- uśmiechnęła się do dziadka. Ku mojemu zdziwieniu w ciszy poszliśmy do stołu, ale tam znów zaczęła się jazda.
- To co Gregorio? - zaczął.- Wnuków się nie doczekasz.
- Doczekam.- zaśmiał się nerwowo. Niech tylko Francesca skończy szkołę, prawda?- spojrzał na mnie błagalnie, a ja zaśmiałem się pod nosem.
- O masz dziewczynę?- uśmiechnęła się babcia.- Ile ma lat? Od jak dawna jesteście parą?- I się zaczyna lawina pytań. Nie jestem pewien czy chce ją tu przyprowadzać...
- Ma 16 lat. Rezem jesteśmy od dwóch miesięcy. A nazywa się Francesca.
- Ja stwierdzam...- oto przedstawiam państwu wymądrzanie się dziadka.- Że jest dla ciebie za młoda. Przecież jak ona skończy szkołę w wieku...- Spojrzał na mnie,
- 19  lat.- podpowiedziałem.
- No właśnie. To ty będziesz miał już 22. Będziesz dojrzały. Powinieneś mieć już żonę i dzieci. Znajdźmy ci inną.
- Ha.- zaśmiałem się. No możesz pomarzyć.
- Diego...- warknął ojciec mordując mnie spojrzeniem.- Grzeczniej.
- Ta...- westchnąłem.
- Ale tato...- zaczął zdenerwowany ojciec. Chciało mi się śmiać. Koleś ma ponad czterdziestkę, a jeszcze tłumaczy się tacie jak jakieś dziecko, które coś przeskrobało trzymajcie mnie bo nie wytrzymam normalnie.- Francesca jest naprawdę bardzo inteligentną i miłą dziewczyna. No i jest Włoszką....- uciął.
- Oooooo Ja stwierdzam.- i ten słynny tekścik.- Że można zrobić wyjątek i przymknąć oko na różnice wieku. Bynajmniej dziewczynę sobie porządną znalazł. Jest rodowitą Włoszką? Pewnie było jej smutno opuszczać kraj.
- Tak. Przeprowadziła się tu z rodzicami, a mieszkała w Milano.
- Hmmm Włoszka... No... nieźle, nieźle. Muszę cię pochwalić.
Mój tata cieszył się jak głupi, a ja tak bardzo miałem ochotę palnąć coś fajnego... A w sumie. Co mi szkodzi...
- Tak. Ale bardzo cieszyła się, że tu jedzie, bo jej marzeniem było dostać się do studia, a teraz jest jego uczennicą.
Tata zacisnął szczękę, mama wytrzeszczyła oczy, babci spadł widelec, dziadek zachłysną się wodą, a ja powstrzymywałem się od śmiechu patrząc na nich wszystkich.
- Coś ty powiedział?
- No tak. Więc ja nie wiem dlaczego wy tak planujecie, że jak skończy szkołę będzie ślub i dzieci.-naprawdę bardzo mnie to bawiło.- Fran nie bez powodu uczy się w studiu, Ma zamiar zajmować się w przyszłości muzyką. Poza tym, ma ogromny talent, więc to wręcz pewne, że za trzy lata ty się prawnuków nie doczekasz. No chyba, że będzie wpadka, ale nie martw się. Teraz jest tyle zabezpieczeń, że to wręcz nie możliwe jest.
- Słucham?
- To co słyszałeś. Młodzi jesteśmy dzieci nie planujemy.
- To, ze ona będzie miała 19 lat, to ok. Ale ty będziesz miał już 22. - robił się czerwony, a mnie zaczęła jego gadka irytować.
- Życia mi układać nie będziesz. Ojcem sobie dyktuj jak ci na to pozwala, mną nie. Jestem dorosły, mogę robić co mi się żywnie podoba. Kocham Fran i będę z nią. A na ślub i dzieci mam jeszcze sporo czasu. Wyobraź sobie, że najpierw zajmę się swoją karierą, późnij karierą Fran, a na koniec pomyślimy o rodzinie. Zgoda? - uśmiechnąłem się sztucznie.
- Co za niewychowany bachor.- warknął.
Tata spojrzał na mnie z wyrzutem. Ale mi się oberwie...











HEJ HEJ.
Trochę mało Andresa ale trudno już :) Długo nie było rozdziału więc dodaje to, co mam :D
Mam nadzieje, ze się podoba.
Jeśli macie jakieś pytania do mnie, albo do któregokolwiek z bohaterów ( nawet do dziadka Diego XD) to serdecznie zapraszam do zakładki zapytaj bohaterów :*
Ok ja się z wami żegnam :)
Buziaczki:***


LOVCIAM DIECESCE















16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Powracam ( mam nadzieje ze u mnie skomenryjesz )
      rozdział boski
      diego ma wyrzuty to słodkie
      fran mu wybacza zaje**ście
      najlepsza to rozmowa dziadka z diego xd
      i sie dziwic gregorio dlaczego jest taki ?
      niedaleko pada jabłko od jabloni xddd

      Usuń
    2. Hahaha dokładnie ;) jasne chętnie wpadnę do ciebie i skomentuje :*

      LOVCIAM DIECESCE

      Usuń
    3. No bo mysle nad usunieciem nwn... Malo komow... A chce tez teraz robisz diecescevwiec od 15 rozdzialu bedzie wiecej tej pary

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Powracam z podwójną siłą ;)
      Rozdział świetny kochana :***
      Najlepsza rozmowa Diego z dziadzusiem !
      Diego ma wyrzuty sumienie... słodkie <333
      Fran mu wybaczyła <3333
      Mam nadzieję że skomentujesz u mnie rozdział :) czekam na kolejny ;)))

      Usuń
    2. Wpadnę na pewno :)
      Bardzo dziękuję :*

      LOVCIAM DIECESCE

      Usuń
  3. Świetny! Po prostu boski! Jak chcę już spotkanie Fran z dziadem... Sorry! Dziadziusiem!
    Kocham i do następnego,
    LL

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahah napisze się :*
      dziękuję bardzo ; )
      Do następnego

      LOVCIAM DIECESCE

      Usuń
  4. Dzięki ;)
    tak tak miało być :*
    wybacz ze nie weszłam do ciebie jeszcze ale brak czasu obiecuje zaległość nadrobie

    LOVCIAM DIECESCE

    OdpowiedzUsuń
  5. "No chyba, że będzie wpadka, ale nie martw się. Teraz jest tylezabezpieczeń że to wręcz nie możliwe jest. " Nie mogłam złapać oddechu bo tak się śmiałam xD Super rozdział! Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję ;)
      ciesze się ze cie rozbawilam ;)

      LOVCIAM DIECESCE

      Usuń
  6. rodział cudowny, mam nadzieję, że dziadek Diegusia coś znów genialnego wymyśli. Albo Franusia bedzie na noc u Diego xD heh ja już się lepiej nie będę odzywać bo to twoja wizja. Pozdrawiam i czekam na next, mam nadzieję, że niedługo będzie
    -Zuza-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha jestem otwarta na wszelkie propozycje ;)
      wiele dzięki ;)

      LOVCIAM DIECESCE

      Usuń