sobota, 21 listopada 2015

Capitulo 40

*Diego*

Reszta kolacji minęła na dość dziwnie napiętej atmosferze. Oczywiście dzięki mnie. Z jednej strony byłem z siebie dumny za dogadanie dziadkowi, z drugiej już się szykowałem na ostrą wymianę słów, pomiędzy mną a moim tatą... Kiedy tylko skończyłem moją porcję szybko wstałem od stołu, zabierając z niego swoje naczynia i skierowałem się w stronę kuchni.
- Diego.- zatrzymał mnie naburmuszony głos taty. Wgapiony w talerz, zastygłem w bezruchu, nie odwracając się w stronę stołu.- Dokąd?- zapytał.
- Skończyłem.-odparłem obojętnie.
- Nie posiedzisz z nami?- zadał kolejne pytanie. W jego głosie z każdym słowem narastała irytacja. Czekałem tylko, aż skończy mu się cierpliwość.
- Jutro mam wcześnie próbę. - uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy usłyszałem, że dziadek coś mruknął. Postanowiłem spojrzeć na domowników i gości. Obie kobiety miały zaciśnięte szczęki, martwiąc się najwyraźniej, aby ich nadpobudliwi mężowie, zaraz nie wybuchli. Za to oni, właśnie się do tego szykowali.
- Idź już.-bąknął ojciec. Nie powiem, że nie było mi troszkę żal, że po raz kolejny nie udało mi się spowodować do utraty cierpliwości przez któregoś z panów, no ale z drugiej bynajmniej mogę już pójść na górę, wziąć telefon i napisać do mojej księżniczki.
Powędrowałem do kuchni i włożyłem do zmywarki brudne naczynia, po czym wyszedłem z niej i jak najszybszym krokiem-wręcz biegiem, powędrowałem na schody, a po chwili już znalazłem się w mojej sypialni. Rzuciłem się na łóżko i sięgnąłem do tylnej kieszeni spodni po komórkę.
Wyszukałem numer mojej dziewczyny, który zresztą mam na szybkim wybieraniu.

Cześć Bella ;) Jak widzisz przetrwałem kolacje z dziadkami, ale nieźle sobie naskrobałem heh.

 
Zadowolony wcisnąłem wyślij i jednym kliknięciem, znalazłem się na tapecie mojego telefonu.


Uśmiechnąłem się sam do siebie. To niesamowite, że widziałem Włoszkę, parę godzin temu, a już niesamowicie się stęskniłem... Bardzo ją kocham. Nigdy nie kochałem żadnej innej dziewczyny tak jak kocham Fran... W ogóle nie jestem do końca pewien czy którąkolwiek z moich dziewczy kochałem. To był zawsze krótki związek... Polegający na jednym... Wiem, ze robiłem źle i zdałem sobie z tego sprawę jak zacząłem współpracę. Wtedy musiałem ostro dbać o swoją reputację, zresztą nie tylko ja. Chłopacy też nie byli swego czasy święci, no ale byliśmy młodzi i głupi. W każdym razie żałujemy błędów popełnionych za czasów szkolnych. Nie chcę mi się o tym myśleć... Wróćmy do Fran... No właśnie... Wierzę w to, że prawdziwie można zakochać się tylko raz. I jestem pewien, że moją miłością na całe życie jest moja dziewczyna. Nie mam najmniejszych wątpliwości. Mam ogromne szczęście, że przyszło mi się zakochać w takiej cudownej dziewczynie, a nie w jakiejś idiotce...
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk przychodzącego SMSA.

Hej przystojniaku ;* Bardzo się cieczę, że dałeś radę. Ale co zrobiłeś, że masz przeskrobane, co?

Już miałem zamiar odpisywać, ale do mojego pokoju jak tornado wpadł tata.
- Powiedz mi Diego...- zaczął nie za głośnym krzykiem, pewnie żeby dziadek nie słyszał.- Co to miało być?!
- Ale co?- prychnąłem i kompletnie ignorując ojca, zacząłem odpisywać swojej dziewczynie, jednak on już czerwony ze złości, wyrwał mi telefon z ręki.
- Ej...- wstałem z łóżka i wyciągnąłem dłoń, aby oddano mi moją własność.
- Nie zachowuj się jak dziecko!- wrzasnął, tym razem tak donośnie, że zapewne nie tylko mama i nasi goście go usłyszeli, ale co najmniej połowa osiedla.
- Ja zachowuje się jak dziecko?- zaśmiałem się sarkastycznie.
- Tak, właśnie tak zachowałeś się w stosunku do dziadka.
- A on jak się zachowuje?- ja również bardzo się zdenerwowałem. - Krytykuje moją karierę, moje marzenia, moje pasje i w ogóle wszystko co ze mną związane!
- Wiesz jaki jest dziadek...- powiedział lekko spokojniej.
- A ty wiesz jaki jestem ja! Nie dam sobie wejść na głowę. ZDAJE SIĘ, ŻE MAM TO PO TOBIE!
- NIE KRZYCZ NA MNIE!
- Sam zacząłeś.
- Postaraj się chociaż nie zwracać uwagi na gadanie dziadka. Proszę cię. Chyba, że chcesz żeby ten tydzień był masakrą.- Chodź ta propozycja była kusząca, postanowiłem przystać na propozycję taty.
- Ok... westchnąłem.- A teraz oddaj mi telefon, chcę odpisać Fran.
- Apropos...- O nieeeeeee........
- Rozmawiałeś z nią o poznaniu z dziadkami?- rozpromienił się w przeciągu paru sekund. on serio myśli, że tym, że Francesca jest Włoszką zaćmi to, ze jestem piosenkarzem, a ona jest młodsza i uczy się w Studio?
- Tak.- postanowiłem zostawić swoje racje dla siebie i już dziś nie psuć mu po raz kolejny humoru.
- I co?- w jego oczach pojawiły się iskierki. Zdaje sobie z tego sprawę, ze to nic innego jak nadzieja na polepszenie moich relacji z dziadkiem.
- Nic. Jeszcze z nią o tym porozmawiam, ok?
- Dobra.- westchnął i skierował się w stronę wyjścia.
- Telefon.- przypomniałem, a ten oddał mi komórkę i wyszedł z pokoju.

Właśnie miałem o to rozmowę ;) Powiedzmy, że wkurzyłem dziadka... XD Opowiem Ci jutro, zgoda? Przyjdę po ciebie do szkoły :*

Ok ;) Dobra Dieguś spadam się myć, a później spać. Mam wcześnie lekcje, a znasz mnie. Muszę wstać co najmniej 2 godziny wcześniej HiHi.
Buźka skarbie :* Kocham cię :)

Ja ciebie też. pa kochanie :*

Po raz kolejny jak jakiś debil, zacząłem się uśmiechać do ekranu. Moja mała księżniczka. Tęsknie po paru godzinach rozłąki... Co j zrobię jak pół roku jej nie będę widział... Trzeba porozmawiać z chłopakami, czy któryś z nich powiedział już swojej dziewczynie o trasie... Ciekawe, który był taki odważny, bo ja nie mam pojęcia jak i kiedy to zrobić...

*Ludmiła*

Siedziałam sobie na pięknej polance. Nigdy wcześniej nie widziałam piękniejszej. Nie wiem gdzie to było. Soczyście zielona trawa, piękne kwiaty i strumyk, w którym płynęła krystalicznie czysta woda. Chłodny wiaterek rozwiewał moje włosy, a słońce przygrzewało... Było wręcz idealnie i nagle... Poczułam czyjeś dłonie na swoich ramionach. Odwróciłam głowę i ujrzałam najpiękniejszego mężczyznę na ziemi... Federico Pasquerlli... Na jego twarzy widniał cudowny, śnieżnobiały uśmiech, który od razu został prze ze mnie odwzajemniony. Chłopak usiadł obok mnie obejmując ramieniem, a ja oparłam głowę o jego tors. W takiej pozycji znajdowaliśmy się pewien czas... Moje serce biło jak oszalałe... W końcu on pocałował mnie w czubek głowy, a ja podniosłam ją. Teraz patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
- Ludmiła ja...- zaczął.
- Tak?- spytałam, a ten przybliżył się do mnie...

W tym oto momencie, nad moim uchem rozległ się znienawidzony prze ze mnie odgłos. Cholerny budzik, który miałam ochotę wyrzucić przez okno, ale że nie chciało mi się wstawać po prostu go wyłączyłam i przekręciłam się na drugi bok. I dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie co właśnie mi się przyśniło. Roztrzęsiona usiadłam na łóżku... KOSZMAR! Czy istnieje możliwość, że sen, który jest koszmarem, może być zarazem przyjemnym snem? Bo tak się właśnie czułam. Przyjemny koszmar? Chyba, że to wcale nie był koszmar... LUDMIŁA ŚNIŁO CI SIĘ, ŻE KLEISZ SIĘ DO FEDERICO! TO PRZECIEZ MUSIAŁ BYĆ KOSZMAR...
Moje myśli krzątały się mi po głowie. Najlepiej będzie jak o tym śnie zapomnę.
Nadal oszołomiona wstałam z łóżka i podeszłam do garderoby, tradycyjnie zastanawiając się CO UBRAĆ? W końcu zdecydowałam się na ten zestaw:


i bardzo zadowolona z wyboru, udałam się do łazienki, gdzie przesiedziałam jakąś godzinę, szykując się do wyjścia.
Kiedy już JAK ZWYKLE wyglądałam oszołamiająco wyszłam z pomieszczenia i udałam się do jadalni, gdzie czekało już na mnie śniadanie i reszta domowników.
- Dzień dobry.- powiedziałam i usiadłam na swoim miejscu.
- Dzień dobry.- usłyszałam chórek, składający się z Violetty, Germana i mojej mamy.
- Lud...- zaczęła moja rodzicielka.- Wszystko w porządku.
- Jasne, ze tak.- spuściłam głowę. Czy moje roztargnienie związane ze snem, aż tak bardzo rzuca się w oczy?
- Na pewno?
- Tak...- westchnęłam.- Po prostu źle spałam.- Ok. Nie było to do końca prawdą, bo spało mi się super, ale co miałam powiedzieć? Chyba nie jak było serio. I to jeszcze przy siostruni. HA. JASNE.

Śniadanie zjadłam w wielkim pośpiechu i szybciej niż zwykle wyszłam z domu. Potrzebowałam odetchnąć świeży powietrzem, bo od tego myślenia miałam dość, a to dopiero 08:00...
Wolnym krokiem udałam się w stronę szkoły... W połowie drogi dostrzegłam Federico, siedzącego na ławce. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam się oprzeć. Musiałam podejść. Co więcej. Usiąść koło niego.
- Hej...- wymamrotałam.- Można się dosiąść?
- Przecież już usiadłaś.- uśmiechnął się do mnie.
- No tak... Mogę sobie pójść...- wstałam, ale Włoch złapał mnie za nadgarstek.
- Zostań.- posłał mi taki cudowny... znaczy OBLEŚNY uśmiech.
- Wszystko ok?- spytałam- Wyglądasz na przygnębionego.
- W sumie chyba mogę ci powiedzieć...- Nic nie odpowiedziałam, tylko spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym, aby kontynuował. - Razem z chłopakami jedziemy w trasę. Wszystko pięknie, cudnie i w ogóle, ale... to całe pół roku.- on posmutniał, a w moich oczach NIE WIEM CZEMU pojawiły się łzy. I to nie takie łzy szczęścia. Coś mnie zakuło w sercu i poczułam ogromny smutek. Spuściłam spojrzenie w dół i zacisnęłam pięści, aby powstrzymać się od płaczu, który za dużo by teraz sugerował.
- Ludmiła...- złapał mnie za podbródek i podniósł głowę do góry, tak że patrzyłam mu w oczy.- Wszystko ok?
- Tak... Jasne.- posłałam mu uśmiech. Co z tego, że sztuczny i ledwo wymuszony.
- Czemu tak bardzo martw cię wyjazd?
- Sam nie wie...- przyjrzał mi się uważnie, po czym nagle poderwał się z ławki i wymamrotał coś, że musi iść i wręcz pobiegł do wyjścia z parku...
W tym momencie dałam upust emocjom. Łzy leciały mi z oczu strumieniami, a mnie nie obchodził rozmazany makijaż. Cieszyłam się w tym momencie, ze tak nagle zniknął, bo nie wiem ile jeszcze wytrzymałaby udając, ze wszystko jest OK. Nie wiem co się ze mną stało. Kiedy powiedział, ze wyjeżdża... I ten sen...Mam tylko nadzieję, że to nie ta MIŁOŚĆ, o której każdy teraz bełkocze. NIE! Ludmiła Ferro nie może się zakochać! A już na pewno nie w FEDERICO...

*Francesca*

- Vilu! - krzyknęłam kiedy zobaczyłam moją przyjaciółkę, wchodzącą do STUDIO. Ta odwróciła się i zaczęła rozglądać, aż w końcu jej wzrok zatrzymał się na mnie, a na twarzy pojawił szeroki uśmiech.- Hej.- przywitałam się z nią, buziakiem w policzek.
- Hejka.- odpowiedziała mi, wciąż uśmiechnięta.
- Jak po urodzinkach?- zapytałam.- Tata skapnął się, że nasz kochany zespół zainwestował w alkohol?- zaśmiałam się.
- Nie.- odetchnęła z ulgą.- Zero podejrzeń na całe szczęście. Dobrze, ze odebrał mnie jak już wszyscy wyszli, bo gdyby zobaczył w jakim stanie jest Leon... - zamyśliła się na chwilę, a później wzdrygnęła. Chyba pomyślała sobie co by było jakby German się dowiedział. Nie chciałabym być wtedy na miejscu przyjaciółki, a już na pewno nie na miejscu Verdasa. - Leon nie były już jego wymarzonym i wyczekanym zięciem.- zachichotała, a ja razem z nią.
- Możecie nie stać na przejściu?- odezwała się jedna z dziewczyn. stojąca obok nas. Miała zamiar wejść do szkoły, ale my zagradzałyśmy jej drogę.
Spojrzałam na nią. Była to jedna z dziewczyn z trzecich klas. Nie znałam jej za dobrze, raczej tylko z widzenia, ale w naszej szkole miała miano tej NIEZNOSZĄCEJ sprzeciwu. Taka druga Ludmiła, ale dużo, dużo gorsza.
- Ymm... Jasne.- chciałam uniknąć konfliktu i po prostu się odsunąć.
- Wystarczyło powiedzieć przepraszam...- wymamrotała Violetta i już chciała zrobić krok do przodu, aby wejść do budynku, ale Alisa - bo tak nazywał się starsza Argentynka, złapała ją za ramię. Przełknęłam ślinę.
- Możesz mnie zostawić? - Castillo zwróciła się do niej JESZCZE przyjaznym tonem. Moja przyjaciółka nie lubiła kłótni, ale nie dawała sobie wejść na głowę.
- Myślisz, że jak jesteś dziewczyną Leona to ci wszystko wolno?- ta wręcz na nią wrzeszczała. SUPER. Kolejna psycho-fanka chłopców.
Violetta ironicznie zaśmiała się pod nosem, po czym wyrwała się starszej koleżance i dumnym krokiem pomaszerowała przed siebie. Ja zaśmiałam się z całej sytuacji.
- Ty też myślisz, że skoro jesteś dziewczyną Diego, to jesteś lepsza?
Postanowiłam nie być jak zwykle szarą myszką. Zachowanie przyjaciółki tak mnie ośmieliło, ze pokręciłam głową, westchnęłam i tak jak ona dumna poszłam do szkoły, zostawiając zdezorientowaną Alise przy drzwiach.
Vils złapałam na korytarzu i razem byłyśmy rozbawione akcją.
Po chwili do Studia weszła nasza "koleżanka" i rzuciła nam parę morderczych spojrzeń, na co my wybuchnełyśmy niekontrolowanym śmiechem. Sama byłam zdziwiona swoją reakcją, ale tak właśnie było.
Alisa była już kompletnie rozwścieczona. Całemu zajściu przyglądało się paru uczniów, którzy coś do siebie szeptali. Spojrzałam na Volette znacząco. Ona wiedziała o co mi chodzi. Puściła mi oczko i obie, w tym samym czasie odwróciłyśmy się w druga stronę i poszłyśmy do sali, gdzie zaczynały się zajęcia ze śpiewu.




Witam ponownie :)
Słuchajcie umówmy się na jakiś termin. Może będę rozdziały dodawała co Sobotę? Pasuje wam taki układ? Oczywiście z góry przepraszam, bo pewnie czasem nie będę miała czasu, ale to wszystko będę wam na bieżąco wyjaśniać XD
Właśnie... Mega przeprosiny, bo ostatnio nie komentowałam waszych blogów, ale sami widzicie ledwo wyrabiam się z napisaniem mojego, a mam jeszcze 2 bloga z przyjaciółką i yyyyy no...
Wybaczcie postaram się lepiej zorganizować sobie czas, ale jestem w takiej klasie, że mam pełno nauki i KAŻDY NACZCZYCIEL Z KAŻDEGO PRZEDMIOTU, przypomina nam CO CHWILE ze materiału jest sporo i mało czasu wiec nie ma luzu a jednak chce jakies dobre swiadectwo mieć...
Ok nie zanudzam was. Wiem ze na pewno rozumiecie :*
Lece papa ;)


LOVCIAM DIECESCE




















 










15 komentarzy:

  1. cudowny, fajny pomysł z dodawaniem rozdziału w soboty. Już nie mogę się doczekać kolejnego. A co do tego to jest cudowny, po prostu świetny. Dawaj jak najszybciej kolejny xD pozdrawiam
    ~Zuza~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje :* Postaram się kolejny jak najszybciej, pewnie w kolejną sobotę, ale musze nadrobić zaległości w szkole bo mnie 2 tygodnie nie było... :)

      LOVCIAM DIECESCE

      Usuń
  2. Świetny! Czemu każdy Twój rozdział wydaje się taki krótki? Czytam go i nagle bam! Od autorki :) Co sobotę mi pasi, ale jeśli od czasu do czasu pojawi się coś w tygodniu też tym nie pogardzę ;)
    Jesteś potworem! Każesz nam tyle czekać na spotkanie dziadka Diego z Francescą! Podobnie było z konfrontacją Diego i taty Fran. Czekaliśmy chyba z 5 rozdziałów! Ale jakby nie było, było warto :) UMIERAM z ciekawości zadając sobie pytanie: 'Co będzie w 41?'. I nie mogę znieść myśli, że jednym zdaniem ('Fran/Naty/Violu/Cami, wyjeżdżam na pół roku.') możesz zepsuć Diecescę, Naxi, Leonettę lub Bromi!
    Nie zrobisz nam tego, c'nie?
    LL

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS.: Nominowałam Ciebie i LOVCIAM NAXI na V2P (#ViolettaBlogAwards)

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję :*
      Hahaha ha musze podtrzymać was troszke w niepewności.
      Dziękuję za nominacje w swoim imieniu i mojej przyjaciółki ;)

      LOVCIAM DIECESCE

      Usuń
    3. Dlaczego?! Chyba nie doczekam się tego spotkania! UMRĘ z ciekawości (powód zgonu? Oczekiwanie na spotkanie Fran z dziadkiem Diego w pewnym niesamowitym opowiadaniu)!

      Usuń
    4. Haha hahaha spokojnie... spotkają się ;)

      LOVCIAM DIECESCE

      Usuń
  3. Świetny rozdział kochana :****
    Wrócę później ;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu coś dodałaś!
    Ten rozdział jest boski!!!!!
    Czekam na next 😘

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję bardzo :)
    postaram się nexta dodać w sobotę

    LOVCIAM DIECESCE

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały jak zawsze!
    Wrócę później :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Znów powróciłam do czytania
    Super czekam na next 😊
    Pozdrawiam Natalia !!

    OdpowiedzUsuń