wtorek, 24 marca 2015

Rozdział 2

*DIEGO*

Jest godzina 15:00. Właśnie gadam z Leonem i z Brodueyem. A o czym rozmawiamy? O pidżama party naszych dziewczyn. Hahaha!!! One mają teraz zajęcia.
- Gadałem z Violettą i powiedziała, że nas nie wpuści.- Leon zrobił minę płaczącego dziecka. - A ja chcę na pidżama party!
- Leon, stary i tak nie wiemy gdzie się umówiły.- dodał Broduey.
- Ja wiem. U Camili, Fran mi powiedziała, ale i tak nie wiemy o której.- powiedziałem chłopakom.
- JA WIEM!- KRZYKNĄŁ BRODUEY.- O 18:00,CAMI POWIEDZIAŁA.
- To wbijamy!- zawołał podekscytowany Verdas.
- Ja nie sądzę, żeby dziewczyny były zadowolone, ale... OK NIECH WAM BĘDZIE - powiedziałem a Leon podskoczył i wykonał dziwny odruch w powietrzu.
- A zresztą co wam tak zależy?
- No wiesz dowiemy się o czym tak gadają.- dodał Broduey.
 Nie no na serio? On myśli, że będą przy nas, wszystko mówić tak, jakbyśmy tam nie wleźli? Prędzej się wściekną i nas wyrzucą.
- I tak przy nas nic nie powiedzą.- wyjaśniłem kumplom.
- Racja racja...- zaczął kombinować Leon.- AHA!- KRZYKNĄŁ I PODNIUSŁ PALEC W GÓRĘ, ROBIĄC ZABAWNĄ MINĘ. BĘDZIEMY PODSŁUCHIWAĆ POD DZRZWIAMI.
-No ja nie wiem czy to wypali, ale niech wam będzie.-powiedziałem. Szczerze to ufam Fran, i nie muszę wiedzieć, ale kilka informacji się może przydać. Poza tym one tam na 100 plotkują o nas. No i jeszcze te pidżamy...NO CO? BO TO NIENORMALNE, ŻE CHCEMY ZOBACZYĆ JE W TYCH ICH PIDŻAMACH?

*FRANCECSA*

Dzisiaj Studio skończyłam dopiero o 16:30. Więc poszłam do domu, zapakowałam rzeczy do Cami, i wybrałam się, do mojej przyjaciółki.
Kiedy byłam już na miejscu, poczekałyśmy chwileczkę, na Violę, po czym pierwsze co, to przebrałyśmy, się w nasze SWEET pidżamki.


Kiedy wszystkie wyszłyśmy z łazienki, Cami przyniosła nam babeczki. Były przeeeepyszne.
- Dobra! Ja już chcę wiedzieć.- zaczęła mówić Violetta, z buzią pełną czekoladowych ciasteczek.- Co robiliście w urodziny Brodueya?
- A co????!!!!- zapytała rudowłosa. Nie ładnie się tak wtrącać Vilu.- zaśmiała się i przyłożyła brunetce z poduszki.
- EJ!- Krzyknęła Vils, i jej oddała. Tak zaczęła się trwająca 20 minut bitwa bitwa na poduchy.
- Dobra BASTA.- Krzyknęłam.- Ja też chcę wiedzieć, co robiliście na tej randce urodzinowej?
- O JEJKU JEJKU.- Przewróciła oczami Cam.- No nic takiego, poszliśmy na kolację, a potem do kina, no a jutro imprezka, pamiętacie?
-TAK, TAK.- Powiedziałyśmy, równo z Violą
-No co? To ważna sprawa, urodziny mojego chłopaka i to 1 kiedy jestem jego dziewczyną, impreza ma być supcio.
- Ok- zaśmiałam się
- Yhym, a dzieeewczyny, ja to wam muszę coś powiedzieć, bo wcześniej nie było okazji, ale ja jakiś miesiąc temu, z Brodueyem no wiecie...- Razem z Violą wyszczerzyłyśmy oczy i otworzyłyśmy buzię. Co ona powiedziała?
No, jasne to całkiem normalne.
- CO?!- Wyparowała Viola.
- No co? Aż tak cię to dziwi?
- YYYY TAK!
- Dobra Violetta, to przecież nic złego, a Cami jest dorosła.
- No masz rację. A ty i Diego???
-NIE!!!- zaprzeczyłam.
- Ok...
- Dobra... zaczęła Cami.- To co Violetta, masz zamiar przyjąć propozycję U-MIX.'-
-Jeszcze nie wiem, ale myślę, że tak, a ty kedy pójdziesz na przesłuchanie, do filmu?
- Jest za 3 tygodnie. Mega się denerwuje.
- To tak jak ja. W końcu za miesiąc zakończenie roku, a ja nadal nie wiem co robić z karierą.
- Francesca, mówię ci, że masz genialny talent i, że na 100% dostaniesz jakąś propozycję, na koncercie 31.08.20015.
- Mam nadzieję.
- No, właśnie Fran.- dodala Camila.
- A ty musisz dostać tą...- tu Vilu przerwała,bo na korytarzu coś spadło.
Camila podbiegła do drzwi, otworzyła je i kto tam stał? DIEGO, LEON I BRODUEY.
 

*LEON*

Dziewczyny mega się na nas wkurzyły za tą akcję.
- Chwilaaaaa- zaczęła Camila -jak dużo słyszeliście?- zapytała troszkę zawstydzona. KURCZE! CIEKAWE O CZYM GADAŁY. NO OCZYWIŚCIE NIC NIE SŁYSZELIŚMY, BO JAK TYLKO WESZLIŚMY NA GÓRĘ, TO PACAN DIEGO ZWALIŁ DONNICZKĘ I TYLE Z TEGO.
- Nic nie słyszeliśmy, kochanie. - powiedział Broduey i pocałował Cami. Arielka, jak to ją Broduey nazywa, mimo wściekłości uległa w końcu i bez większych kryków wykopała nas z swojego domu....
 

*CAMILLA*

Serio bałam się, że chłopcy słyszeli naszą rozmowę, o tym no tamtym. Jak ich wykopałam razem z moimi APR (AMIGAS PARA SIEMPRE) zjadłyśmy przepyszną kolację, zrobiłyśmy popcorn i zaczęłyśmy oglądać film...
Kiedy się skończył, pośpiewałyśmy chwilę, lecz nie za głośno żeby nie obudzić mamy i taty, a potem o godz. 03:30 poszłyśmy spać...
 
 

4 komentarze: