* Francesca *
Rano wstałam obudzona przez budzik.Nie chciało mi się wychodzić z łóżka, bo prawie wcale się nie wyspałam. Kręciłam się w nocy na łóżku z jednego boku na drugi i kompletnie nie mogłam zasnąć. Płakałam co chwilę w poduszkę i zastanawiałam się ile jeszcze dni pomieszkam w mieście, w którym tak bardzo zmieniło się moje życie...
Przecież we Włoszech nie mam czego szukać... Tam każdy dzień w szkole był straszny, chociaż teraz poszłabym do nowej. Za to w Studio na serio się odnalazłam, mimo paru natrętnych fanek mojego chłopaka, to mogłam tam spełniać marzenia, nauczyciele są świetni... Każda z koleżanek była fałszywa i praktycznie nikt mnie nie lubił, a tu mam kilku wspaniałych znajomych i dwie przyjaciółki, które mimo tego, że znam bardzo krótko, wiem, że mogę im zaufać... Jednak czego najbardziej będzie mi brakowało we Włoszech? Nie rodziców, nie szkoły, nie muzyki, nie znajomych, ale DIEGO. Ne wiem jak mogłam tak szybko zakochać się w kompletnie mi jeszcze dwa miesiące temu nieznanej osobie, ale wiem, iż to co do niego czuje jest tak mocne, że tęsknię za nim cały czas, a co dopiero jak nie będziemy się widywać wcale?! Będzie mi brakowało jego słodkich słów, uśmiechu, przytulasów, pocałunków, dotyku, zapachu i wszystkiego co z nim związane...
Po moim policzku spłynęła jedna, mała łza, ale szybko ją otarłam. Nie chciałam ponownie zapadać w stan płaczu, więc prędko odkryłam kołdrę i wstałam z łóżka podchodząc do okna.
Bynajmniej BUENOS AIRES było słoneczne jak zwykle, a na niebie nie było ani jednej chmurki.
Zabrałam z szafy ten zestaw:
i pobiegłam do łazienki, gdzie wykonałam poranne czynności... Zajęło mi to sporo czasu, bo na serio nic mi si dziś nie chciało. Nic oprócz gorzkiego płaczu, b łzy same napływały mi do oczu.
Skończyłam moje szykowanie się do szkoły, jakoś po ponad godzinie i zeszłam na dół, gdzie rodzice już siedzieli przy stole. Westchnęłam cicho, bo wolałabym gdyby jednak byli w pracy.
- Dzień dobry córeczko.- powiedział zadowolony tata, zajadając się naleśnikami. Popatrzyłam tylko na niego z niedowierzaniem, prychnęłam pod nosem.
- Cześć.- bąknęłam oschle i usiadłam na jednym z krzeseł.
Mama spojrzała na nie zatroskanym wzrokiem.
- Płakałaś.- stwierdziła dotykając mojego ramienia, jednak ja zepchnęłam jej dłoń, szybciej niż ona ją położyła.
- Dziwisz się?- spytałam ironicznie biorąc łyka herbaty.
- Nie tym tonem Fran...- powiedział spokojnie ojciec, a ja mocniej zacisnęłam zęby i nic nie odpowiedziałam.
- Pojdę już.- rzuciłam i wstałam od stołu.
- Ale...- zaczęłam mama.- Nic nie zjadła i prawie nic nie wypiłaś.
- Trudno. Nie jestem głodna.- wzruszyłam ramionami i wyszłam z kuchni.
- Francesca wracaj i coś zjedz!- usłyszałam wrzask taty, więc się odwróciłam i poszłam w jego stronę, szybkim i nerwowym krokiem.
- ZMUSZASZ MNIE DO WYJAZDU DO WŁOCH!- Zaczęłam drąc się.- Zmuszasz mnie do zostawienia przyjaciół, do opuszczenia Studia, przez ciebie stracę możliwość spełniania marzeń, zmuszasz mnie do pracowania w tej chrzanionej restauracji i do pomocy Luce, co najlepsze z twojej winy nie będę widywać się z Diego, i zmuszasz mnie do rozstania z nim i nawet do zjedzenia tych pierniczonych naleśników zostanę przez ciebie zmuszona?!- krzyknęłam, a po moich policzkach spłynął strumień łez, który kompletnie rozmazał mi mój tusz. Ojciec nic nie powiedział, tylko wpatrywał się we mnie z oszołomieniem.- NISZCZYSZ MI ŻYCIE!
- ROBIĘ TO DLA TWOJEGO DOBRA!- wstał, a krzesło za nim upadło na podłogę z wielkim łomotem.
- Dla mojego dobra?! - dławiłam się już płaczem.- DLA MOJEGO DOBRA?! Wiesz co jest dla mnie dobre?! ZOSTANIE TU! Z VILU CAMI DIEGO STUDIO...
- NIE!- przerwał mi.- Wyjeżdżasz do Włoch! A o twoją szkołę się nie martw, bo nie pochodzisz już do niej za długo.- warknął i poszedł na górę.
Stałam chwilę w milczeniu, przetrawiając to co właśnie usłyszałam.
- Czemu mi to robicie?- wydusiłam z siebie, spoglądając na rodzicielkę.
Ona podeszła do mnie i mocno przytuliła.
- Jakbym mogła wpłynąć na decyzję...- zaczęła się tłumaczyć.
- Przecież możesz.- wyjąkałam, wypłakując się w jej ramie.
- Postaram się.- odsunęła mnie od siebie i pogłaskała po policzkach ocierając łzy.- Obiecuje.- pocałowała mnie w nos.- Nie martw się kochanie. Taka śliczna buzia jak twoja, nie może chodzić taka zapłakana. Idź do łazienki.
Lekko się do niej uśmiechnęłam i udałam się na górę, gdzie przemyłam twarz i od nowa, nałożyłam delikatny makijaż, po czym, zabrałam z sypialni torbę i wyszłam z domu, kierując się do mojej szkoły...
- Francesca!- usłyszałam za sobą głos Camilli, która podbiegła do mnie i mnie przytuliła.- Cześć.
- No hejka Cams, co tam?- spytałam, próbując nie pokazywać jak bardzo chce mi się teraz płakać...
- Viola mi wszystko opowiedziała...- zaczęła.- Nie da się już nic zrobić.
- Nie...- tylko tyle z siebie wydusiłam, bo do oczu ponownie napłynęły mi łzy.
- Wiesz chociaż kiedy wyjeżdżasz?
- Nie. Ale niedługo...
- Ale na pewno już...
- Cami...- westchnęłam.- nie gniewaj się, ale nie mam ochoty o tym rozmawiać...- uśmiechnęłam się do niej delikatnie.
- Rozumiem.- odwzajemniła mój uśmiech i mocno mnie przytuliła.
- Idziemy do szkoły?- zaproponowałam odsuwając się od Argentynki.
- Tak...- westchnęła i razem udałyśmy się do Studio.
Jak byłyśmy już na jego ternie, zobaczyłam mojego ojca, wychodzącego z budynku i kierującego się do samochodu.
Nawet nie chciałam go zatrzymywać, tylko po prostu, przyspieszyłam kroku i prędko poszłam pod gabinet nauczycielski, zostawiając Cami na podwórku. Słysząc ciche PROSZĘ, weszłam do środka, gdzie siedzieli Pablo i Gregorio.
- Był tu mój tata?- zapytałam zdenerwowana, bez przywitania.
- Tak...- westchnął dyrektor, a p de mną kolaa się ugięły.- Usiądź...- wskaał na krzesło na przeciwko niego, więc zajęłam miejsce.
- Co mówił?!- zapytałam szubko, siadając.
- Twój tata chcę wypisać cię ze szkoły...- powiedział spokojnie, a ja ponownie już chciałam się dziś rozpłakać, jak małe dziecko.
- To przez tą sprawę z Diego, tak?- dopytywał Gregorio, pisząc coś w telefonie.
- Mówił coś kiedy mnie wypisze?- zapytałam, ignorując poprzednie pytanie.
- Już to zrobił.- powiedział nauczyciel, a ja gdyby nie fakt, że siedzę na krześle, już bym upadła.
- Mówił, że od jutra nie mamy uważać cię za uczennicę naszej szkoły...
- Nie wierzę...- szepnęłam i kompletnie się rozpłakałam.
Do pomieszczenia weszła Angie, która jak tylko mnie zobaczyła, posłała nauczycielom pytające spojrzenia i przytuliła mnie do siebie.
- Co się dzieje?- zapytała, odgarniając kosmyki włosów za ucho.
- Francesca...- zaczął Pablo. - Co jest powodem, tego, że twój tata, postanowił cię wypisać?- zapytał Pablo.
- ON JEST YH!- Mówiłam przez płacz, ale po chwili się uspokoiłam i postanowiłam wszystko opowiedzieć.- Kiedy mój tata, dowiedział się, że Diego to mój chłopak, zabronił mi się z nim spotykać, ale ja i tak to robiłam i on się dowiedział i twierdzi, ze nowa szkoła, przyjaciele i chłopak, mnie zepsuli i chce mnie...- zacięłam się i nabrałam powietrza, cicho płacząc.- Wysłać do brata, do Włoch...- wydusiłam z siebie i schowałam twarz w dłonie.
Nauczyciele byli najwyraźniej w szoku, bo nic nie mówili, a kobieta puściła mnie i usiadła na siedzeniu obok...
W pewnym momencie drzwi od pokoju nauczycielskiego się otworzyły.
Nawet nie patrzyłam kto wszedł... Pomyślałam, ze to Beto, Jackie czy coś...
Ale już po chwili, poczułam zapach mojego chłopaka, który obejmował mnie ramionami.
Dalej płacząc wtuliłam się w niego, a on gładził mnie po plecach.
- Cicho...- szepnął mi do ucha, ale ja go nie słuchałam.
Uspokoiłam się dopiero po chwili.
Zobaczyłam jak Gregorio posyła reszcie nauczycieli błagalne spojrzenie, więc ci opuścili salę, w której została tylko nasza trojka.
Diego popatrzył na swojego ojca, z podniesionymi brwiami.
- No co?- zmarszczył czoło.- Ja też?- zapytał zdziwiony, na co ja się lekko zaśmiałam.
- Tak.-westchnął Hiszpan.
- Ale ja nie mogę zostawić pokoju nauczycielskiego, z dwojgiem uczniów w środku. To wbrew zasadom.- wyszczerzył zęby, a jego syn skarcił go spojrzeniem i przeniósł wzrok na mnie.
Spojrzałam w jego smutne oczy i nic nie mówiąc pogłaskałam go po policzku.
- Skąd wiedziałeś?- zapytałam zachrypniętym głosem, a chłopak wskazał tylko ruchem głowy na nauczyciela. Spojrzałam na niego.- Dziękuje.- uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił to.
- Pójdę porozmawiać z twoim tatą.- stwierdził, łapiąc moją rękę, która cały czas dotykała jego polika. Zaprzeczyłam szybko ruchem głowy, a on westchnął.
- Fran i tak już sprawy nie pogorszę, a zrobię wszystko, żebyś została. Może jak porozmawiam z twoim ojcem to go przekonam...
- Nie uda ci się.- przerwałam mu.
- Spójrz się w moje oczy.
- Co?- zdziwiłam się.
- Spójrz się w moje oczy.- bardzo zdziwiona, wykonałam polecenie.- Widzisz tam moją miłość do ciebie?- zapytał, a ja się uśmiechnęłam.
- Tak.
- I mam nadzieję, ze i twój ojciec zobaczy jak bardzo cię kocham.
Do oczu napłynęły mi kolejne łzy wzruszenia... Teraz pod moimi powiekami była masa wody, tej ze smutków i tej z radości, wymieszanych jak jakaś mikstura.
- Kocham cię.- szepnęłam, a już za chwilę, moje usta połączone były z wargami Hiszpana w słodkim pocałunku.
- Ooooooooo.- usłyszałam nauczyciela i oderwałam się od chłopaka, spoglądając na niego z zmieszaniem, bo nawet zapomniałam, że on tu jest.
- Tato...- Diego westchnął.
- Sory.- mężczyzna szubciutko wstał.- Głópio wyszło... Olać przepisy ja wychodzę, a wy ten no POGADAJCIE z naciskiem na POGADAJCIE. TYLKO powtarzam TYLKO pogadajcie... Wiecie tu są kamery i...
- TATO!- Krzyknął chłopak, a jego ojciec umilkł, opuszczając pokoj nauczycielski.- Pogadam z nim.- zwrócł się do mnie.
- Z twoim tatą? Nie trzeba...
- nie.- przerwał mi.- Z twoim.- uśmiechnął się.
- Nie, Diego...
- Daj spókoj...- tym razem nie ja, ale dzwonek przewał wypowiedź mojego księcia.
- Skoro to ostatni dzień w tej szkole, pójdę na lekcje.- uśmiechnęłam się.- A potem możemy iść gdzieś razem...?
- Nie.- rzucił.- Mam ważną próbę.- zabolało mnie to, że to jest ważniejsze, skoro niedługo wyjeżdżam...
- Aha...- posmutniałam.- Ok.- wzruszyłam ramionami i udałam się do wyjścia, ale zatrzymał mnie uścisk Diego, który złapał mnie za nadgarstek, przyciągając do siebie.
- Żartowałem.- zaśmiał się.- jesteś dla mnie ważniejsza niż to wszystko.- musnął moje wargi, a mi kamień spadł z serca i zrobiło się o wiele lepiej.- Kocham cię
- Kocham cię.
Przytuliłam się jeszcze do niego, najmocniej jak tylko potrafiłam i wyszłam z pokoju nauczycielskiego, kierując się do sali śpiewu, a Diego wyszedł ze szkoły...
*Matylda*
- Ale z niego przystojniak.- to usłyszałam jak wyszłam z mojej pierwszej lekcji z Pablo.- Kto?- zaśmiałam się, a Lena swoją głową wskazała na jakiegoś chłopaka.- Nadal nie wiem kto to.- zaśmiałam się, a ona wywróciła oczami i westchnęła.
- Nazywa się Thomas. I tak jak ja jest z Hiszpanii.- pisnęła.
- Jest z twojej klasy?
- Yhym...- mówiła gapiąc się na nieznajomego.
- Zagadaj.- pchnęłam przyjaciółkę w jego stronę, a ona skarciła mnie spojrzeniem.
- Zwariowałaś?!
- Dlaczego?
- Jasne...- westchnęła.- Już z nim pogadałam.
- Spieszę się na lekcje, ale jak tylko skończę...
- CYBA MU NIC NIE POWIESZ?!- Przerwała mi.
- Nie... To znaczy to mi na myśl nie przyszło...- zamyśliłam się, ale Lena walnęła mnie w ramię.- Żartuje.- zaśmiałam się.- Pogadamy o tym.- puściłam jej oczko i poszłam do sali śpiewu, gdzie miałam teraz lekcję.
Zajęłam miejsce i czekałam aż przyjdzie nauczycielka.
- Dzień dobry.- powiedziała Angie, wchodząc do sali.
Po sali rozeszły się przywitania.
- Dobrze...- zaczęła przeglądając swoją teczkę.- Chciałabym, abyśmy poćwiczyli dzisiaj wasze głosy...- wszyscy popatrzyliśmy na nią ze zdziwieniem.- Stwierdziłam, ze narzucanie wam zadań, jest teraz bez sensu, bo każdy musi przygotować się do koncertu, a chyba każdy chcę dobrze wypaść więc pomyślałam, że weźmiemy sobie jakiekolwiek piosenki, tak, abyście mogli je zaśpiewać i wysłuchać ewentualnych uwag. Lekcja luźna, ale chcę posłuchać waszych głosów. Wakacje się dopiero zakończyły, a przed nami cały rok pracy, więc muszę wiedzieć, czy coś się zmieniło, co trzeba poprawić... Zgadzacie się?
Wszyscy ochoczo pokiwaliśmy głowami.
- no to się cieszę.- zaśmiała się.- Na początek, może ty?- wskazała na mnie.- Co powiesz Matylda, żeby zaśpiewać coś po Polsku?- podniosła brwi.
- JASNE!- Byłam zadowolona z pomysłu, więc zareagowałam entuzjastycznie.
- No to dawaj.- puściła mi oczko, a ja puściłam w laptopie, muzykę do jednej z piosenek.
( RZECZ JASNA TELEDYSKU NIE MA ;D )
- Świetnie.- pochwaliła mnie Angie.- Trudno mi mówić o wczuwaniu się w piosenkę, bo nie zrozumiałam w niej ani słowa.- zaśmiała się, a my razem z nią.- Ale muszę przyznać, ze cieszyłaś się tym, co śpiewałaś... Nie wiem czy chodziło o tematykę, która jest z tobą związana, czy o to, że śpiewałaś ją w swoim ojczystym języku, ale przyznam, że bardzo miło się słuchało. Twoja barwa głosu wcale się prawie nie zmieniła, ale widać postępy między tym i poprzednim rokiem nauki tu.- uśmiechnęła się- Oby tak dalej.- klasnęła w dłonie.- Dobrze....- rozejrzała się po klasie.- To może teraz...- zamyśliła się.- Ty.- wskazała na chłopaka o imieniu JORGE, więc on wstał, a ja usiadłam na moje miejsce.
Po skończonej lekcji udałam się pod klasę mojej przyjaciółki i jak tylko ją zobaczyłam pociągnęłam ją za rękę i tak całą kolejną przerwę rozmawiałyśmy o THOMASIE.
*Diego*
Jeśli moja dziewczyna myśli, że ja tak łatwo zostawię tą sprawę z jej ojcem to się grubo, ale to bardzo myli!Jak najszybciej umiałem, szedłem pod dom Włoszki, wiedząc, że Fran jest jeszcze w szkole... Co prawda to jednak prawda. Jak stanąłem przy drzwiach, moja pewność siebie i odwaga, zmalały, ale postanowiłem, ze tak porozmawiam z panem Cauviglia. Od tej rozmowy może zależeć to, czy moja ukochana wyjdzie.
Zadzwoniłem dzwonkiem, ale nikt nie otwierał... Powtórzyłem czynność, ale nadal nic... Spojrzałem więc na zegarek... No tak. tej prze obydwoje, są na 100% w pracy, czyli w restauracji... Czy nachodzenie teścia, który mnie nie znosi, w pracy jest dobrym pomysłem? Raczej nie, ale ja już nie będę czekał, aż ten wywiezie moja księżniczkę za ocean.
Szybkim krokiem ruszyłem w stronę RESTO BAR...
Doszedłem tam po paru minutach i zdecydowanym krokiem, wparowałem do środka, udając się do lady, bo właśnie za nią siedział ojciec Francesci.
- Dzień dobry...- powiedziałem siadając na przeciwko niego.
- Dzień...- zaczął, ale kiedy mnie zobaczył, zrzędła mu mina.- Fran tu nie ma!- krzyknął.- Czego tu słuchasz.
- Przyszedłem z panem porozmawiać.- dodałem spokojniej.
- Nie mam z tobą o czym rozmawiać chłopcze.- warknął, a ja westchnąłem.
- Proszę...
- Wysłuchaj go.- zza zaplecza wyszła mama Fran.
- Dzień dobry.- uśmiechnąłem się do kobiety.
- Dzień dobry.
-Chodź.- westchnął mężczyzna.- Nie będziemy rozmawiać tu. Wyjdźmy na zewnątrz...- dodał i skierował się w kierunku wyjścia, a ja za nim.
- Dziękuje.- odparłem, kiedy byliśmy już na dworzu.
- Nie dziękuj, tylko się streszczaj.- bąknął oschle.
- Jak pan pewnie wie...- zacząłem.- Chodzi o Fran.
- Do sedna...
- Nie chce żeby wyjeżdżała. Jasne... Martwi się pan o nią, ale na prawdę nie musi pan.
- Chronię ją przed takimi jak ty.
- Rani ją pan.
- To dla jej dobra...
- Nie.- przerwałem mu.- Kocham Francescę i to, że jestem piosenkarzem tego nie zmienia. Wiem, ze to właśnie dlatego nie możemy się spotykać, ale mój zawód, czy te trzy lata różnicy, nie zmieniają nic w tym co czuję do pana córki...
- Ty nic do niej nie czujesz!
- KOCHAM JĄ!
- DOŚĆ. Jak możesz tak kłamać?! Myślisz, że nie wiem o co ci chodzi? Tak na prawdę to by ci to wisiało i powiewało, czy będzie tu czy we Włoszech, ale moja córka jest rozsądna i jeszcze jej nie zaliczyłeś co?
- Nie... Nie zrobiłbym jej tego...- trafił w mój czuły punkt... Kocham Fran i nigdy bym jej tak nie wykorzystał, ale kiedyś byłoby inaczej... Postanowiłem o tym nie myśleć, bo jeszcze bardziej się denerwuję., a to nie ok w tej sytuacji.
- Nie wierzę ci. Masz 19 lat. Z moja córką spotykasz się ile? Miesiąc? Znasz ją może dwa razy tyle i ty mi mówisz o wielkiej miłości?! Uwierz gówniażu, ze to przez ciebie Francesca wyjeżdża. Przez ciebie straci przyjaciółki i szkołę, o której tak marzyła, jako mała dziewczynka. Wiedziałeś o tym? Nie! Bo nie znasz mojej córki!
- Myśli się pan! Znam ją i to bardzo dobrze!- teraz to ja krzyczałem.- JASNE, ŻE WIEDZIAŁEM. Znam ją chyba lepiej niż pan! Bo wiem co jest dla niej dobre, ale nie! Pan myśli, że może sobie nią tak pomiatać i wysyłać z Włoch do Argentyny, z BA do Rzymu i tak w kółko?! Tak się nie robi, bo Fran jest pana córką! Kocha ją pan? To niech jej to pokażę, bo ani ona ani nikt tego nie widzi. Krzywdzi ją pan i mówi, że to dla jej dobra? Ciekawa logika. Szkoda tylko, że Francesca musi cierpieć na pana chorym umyśle.- rzuciłem i poszedłem. Wiedziałem, ze to było złe... Że teraz jeszcze bardziej Fran będzie miała przerąbane, ale po tamtej rozmowie, tylko jeszcze gorzej się nastawiał, więc było mi jedno, czy będę udawał spokojnego, czy powiem mu jakim jest skończonym kretynem.
Szybko poszedłem pod Studio, żeby opowiedzieć Fran o tym... Wolę żeby dowiedziała się o de mnie, a nie od jej ojca.
HEJ HEJ HEJ!!!!!!!!
Macie 30...
Niezła kłótnia... Diegusio wygarnął ojcu Fran... Jak myślicie? Dobrze zrobił, czy wręcz przeciwnie?
Ja już wiem, czy Fran wyjedzie czy nie, ale zostawię to dla siebie. Dowiecie się niedługo... ;)
Właśnie... Mała sprawa.
W Sobotę wyjeżdżam na 3 tygodnie i nie będę miała neta...
Problem z rozdziałami. Tak jak dodawałam je co dzień, dwa, albo ostatnio zdarzało się co 3, to przez ten czas, będą pojawiać się w Soboty, ok?
Nie wiem czy w tą czy następną dodam. To znaczy tak będzie dopiero od weekandu a na razie normalnie. Ach... next będzie po jutrze to na pewno, a potem jakoś co tydzień i jak wrócę to już będzie normalnie...
Nie bądźcie źli, ale no cóż... WAKACJE SĄ.
CIESZYCIE SIĘ?!
WY TERZ W SZKOLE NIE MACIE JUŻ LEKCJI?!
A kto jest w klasie takiej, że za rok idzie do innej szkoły i musi się pożegnać ze swoją grupką, tak jak niedawno nasi bohaterowie?
BUZIAKI
LOVCIAM DIECESCE