* Francesca*
Nasza lekcja tańca dobiegła końca, kiedy po całej sali, rozległ się dźwięk dzwonka, a wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, bo Gregorio jest okropnie wymagającym nauczycielem.Kiedy tylko otworzył nam drzwi abyśmy wyszli, w ich progu stanął Marco.
- Czego tu szukasz chłopcze?- westchnął Hiszpan.
- Nie czego, a kogo.- zaśmiał się, jednak zauważył że twarde spojrzenie się nie zmieniło, więc tylko odchrząknął i popatrzył na mnie.- Przyszedłem do Francesci.
- Następny.- mruknął pod nosem.- Właź.- wskazał mu dłonią by wszedł do środka.- Ale...- zaczął, a Meksykanin się zatrzymał.- Mój syn i Francesca dopiero się pogodzili, a ja nie mam zamiaru znowu znosić jego spierniczonego humoru, więc... Jakby to delikatnie powiedzieć...- zamyślił się.- ŁAPY PRZY SOBIE.- wycedził, a ja lekko zachichotałam.
- Cześć Marco.- przywitałam się z nim zmachana po lekcji.
Gregorio tylko łaził po klasie, na co ja się cicho śmiałam... Zachowuje się jak zazdrosny Diego... Tata mojego chłopaka jest o mnie zazdrosny?! Nie... HAHAHAH! Po prostu pilnuje, żeby Marco " Miał łapy przy sobie"... Oddany ojciec. To zabawne. Są tacy sami... Może dlatego tak często się kłócą...
- No hej.- pocałował mnie w policzek, na co Gregorio odchrząkną, a ja się zaśmiałam.
- Czemu tu przyszedłeś?- nie miałam ochoty na rozmowę bo marzyłam o tym aby iść do szatni, przebrać się i gdzieś usiąść...
- Długo się nie widzieliśmy, więc może byśmy się spotkali?
- Yyyyy...- zacięłam się...- Że dzisiaj...?
- No może być i dzisiaj.- uśmiechnął się, a w jego oczach zatańczyły iskierki.
- Nie mogę!- wypaliłam.- Z dziewczynami przez najbliższy czas pracujemy nad piosenką. Nie wiem ile nam to zajmie... Może dzień, a może miesiąc...
- Nawet na sekundę się nie wyrwiesz?
- Nie dam rady... Wybacz.
- Jasne.- posmutniał. - To do zobaczenia na...- zamyślił się.- Lekcji z Beto.- uśmiechnął się do mnie i poszedł.
Ja tylko westchnęłam i opadłam na krzesło, chowając twarz w dłoniach...
- Serio tak trudno spławiać adoratorów?- usłyszałam śmiech Gregorio, o którym kompletnie zapomniałam.
- Nie kłamałam. Na prawdę musimy pracować nad piosenką...
- A kto się dzisiaj spotyka z moim synem?-podniósł brwi.
- Takie to dziwne, iż wolę spotkać się z chłopakiem?- powiedziałam z lekkim śmiechem, wstając z krzesła. Zabrałam z stoliczka moją torbę, zarzucając ją na ramię.
- Nic dziwnego. Ale jak chcesz to możesz mi powiedzieć, a ja go spławię.- uśmiechnął się.
- Dziękuje. Ale nie trzeba. Ja i Marco mieliśmy się zaprzyjaźnić.
- On chce czegoś więcej.- wzruszyłam tylko ramionami.
- Ym...- przełknęłam ślinę.- Niech pan coś dla mnie zrobi i nie mówi o tej sytuacji Diego... - zamyśliłam się.- Będzie zazdrosny, a ja nie chcę się z nim kłócić, poza tym nic takiego się nie...- zaczęłam się tłumaczyć.
- W porządku! Uspokój się.- zaśmiał się.- Ale wiesz... On jest zazdrosny, bo bardzo cię kocha.
- Wiem.- uśmiechnęłam się. - Ja też go bardzo kocham.
- Mów mi rzeczy, których jeszcze nie wiem.- parsknął.- Jakbyś go nie kochała, nie lampiłabyś się na niego jak na ... o nie wiem na kogo.- zaczął wymachiwać rękoma.- W ogóle co to ma być? Wy to nie możecie się spotykać w innych miejscach?! Tylko mi cię z zajęć wyciąga i jeszcze za drzwi prowadzi. Może jeszcze do łazienki niech z tobą idzie? A z resztą! Nie zdziwił bym się.- prychnął i już otworzył usta, aby mówić dalej.
- Muszę już iść.- przerwałam mu i wybiegłam z sali, ale po chwili się cofnęłam i stanęłam w drzwiach.- Do widzenia.- rzuciłam i pobiegłam do szatni, gdzie się przebrałam i poszłam na korytarz, rozglądając się dookoła.
Zobaczyłam w sali od śpiewu, moje przyjaciółki, więc wbiegłam tam zamykając drzwi.
- Hej Fran!- krzyknęła radośnie Viola.
- Cicho!- uciszyłam ją, opierając się plecami o wejście.
- Co jest?- zapytała podejrzliwie Cam.
- Nie. Wcale nie chowam się przed Marco.- powiedziałam, na jednym tchu, po czym szybko palnęłam się dłonią w czoło.
- A czemu chowasz się przed Marco?- zaśmiała się brązowowłosa.
- Chciał się spotkać, więc powiedziałam, że jestem zajęta piosenką.
- Wiecie co?- Camilla klasnęła w dłonie.- Skoro już powiedziałaś mu, że komponujesz, to co powiecie na to, żebyśmy serio coś napisały?
- Świetnie!- Violetta była zrozentuzjomowana. - Mamy " Junto a ti", ale uważam, że powinnyśmy napisać cos we 3.
- Tak. Dobry pomysł.- uśmiechnęłam się odchodząc od drzwi i siadając obok Argentynek, na krzesłach.
- Ja już mam tytuł!- Cami, poderwała się na równe nogi.
- Jaki?- zapytałyśmy z Violettą.
- KODEKS PRZYJAŹI!- pisnęła, a my się zaśmiałyśmy.
- OK. Jestem za.- powiedziała Vilu.
- Ja też.- podniosłam rękę.
- No to... Jedziemy!- zachichotała rudowłosa.
Violetta wstała i stanęła przy kaybordzie.
- Mówimy tak o przyjaźni i do głowy wpadło mi to.- położyła palce na klawiszach, lekko się zamyśliła i zaczęła grać.
Po chwili, kiedy już za kumałam powtarzającą się melodie, dołączyłam gitarę, a Camilla zrobiła to samo, lecz z elektryczną.
- Planeta de las chicas exlusividad...- zaczęła Vils.
- La clave son las rizas...- dodałam
- CODIGO AMISTAD.-Dokończyła Cams i przestałyśmy grać.
- No i mamy refren ! - krzyknęła Violka.
- Nie sądziłam, że to jest taie proste.- zaśmiałam się.
- A jednak!- Camilla nas przytuliła.
- Właśnie!- przypomniało mi się i siadłam z uśmiecham.- Ja i Dieguś się pogodziliśmy.- pisnęłam, a dziewczyny razem ze mną.
- TO KIEDY POTRÓJNA RANDKA?! - Odezwała się Cams, uciszając piski.
My tylko wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Kiedy chcesz!- Viola też pisnęła.
- Może zapiszemy melodię i tekst?- zaproponowałam.
- Dobry pomysł.- Vils zaśmiała się.
Wszystko sobie zapisałyśmy, a potem musiałyśmy iść na zajęcia...
*Matylda*
Zaraz po zajęciach w Studio, udałam się spacerkiem do mojego domu...Mieszkamy prawie przy samej szkole, więc dotarcie tam, nigdy nie jest specjalnie, czasochłonne. Czasem to dobrze, a czasem nie... Z jednej strony wieczne chodzenie w gorącu, albo w deszczu nie byłoby super, ale w dni takie jak ten dzisiejszy, długi spacer jest czymś wymarzonym.
Moje myślenie, przerwał dzwonek komórki.
Wyciągnęłam ją i na wyświetlaczu zobaczyłam : Lena i zdjęcie mojej najlepszej przyjaciółki, która od parunastu dni, uczy się w Studiu.
M: Cześć Lena.
L: Hej Matylda. Masz dzisiaj czas?
M: Yyyyy tak. Tak mam czas.
L: Super. Może wybrałabyś się ze mną na zakupy?
M: Jasne nie ma sprawy.
L: To fajnie! Chcę kupić sobie kieckę na urodziny mojej nowe znajomej ze Studia... Violetta?
M: Ja też na nie idę. To dziewczyna Verdasa, a Leon to przyjaciel Andresa.
L: No to razem coś kupimy.
M: Świetnie. To co? Za godzinę po ciebie wpadnę.
L: Czekam.
M: Pa
Rozłączyłam się i schowałam telefon do torebki, orientując się, że doszłam do domu.
Otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do środka...
Moich rodzice nie było. Odkąd mieszkamy w BA nie tylko moje życie się zmieniło... : Andres, prawdziwa przyjaciółka, Studio..., ale i życie moich rodziców. Dużo teraz pracują. Im to nie przeszkadza i mi też nie do końca, ale czasem chciałabym, żeby się trochę od tego oderwali... Gdzieś razem pojechać. Chociażby do Polski, odwiedzić naszą rodzinę. W wakacje byliśmy tam na 2 tygodnie, a potem już trzeba było wracać, do czego? DO PRACY...!!!
Odłożyłam torbę na krzesło w mojej sypialni i wyciągnęłam komórkę.
" Mała zmiana planów. Nie chcę mi się znowu jeść samej. Wpadnę po ciebie za chwilę i zjemy na mieście. Ok?"
Wysłałam wiadomość do Leny i poszłam do łazienki gdzie poprawiłam fryzurę.
Kiedy wyszłam na moim telefonie, już widniała wiadomość, od przyjaciółki.
" Mi pasuje ;D Do zobaczenia ;) "
Do małej torebeczki spakowałam klucze, komórkę, trochę niezbędnych kosmetyków, portfel, po czym zeszłam na dół i wyszłam z domu, kierując się do domu Leny.
Zapukałam do drzwi, w których po chwili stanęła siostra mojej przyjaciółki.
- Cześć Naty.- przywitałam się z dziewczyną.
- Cześć Matylda.- uśmiechnęła się do mnie i pocałowała w policzek. - Ty pewnie do Leny?- zaśmiała się.- Proszę wejdź.- zaprosiła mnie do salonu, więc tam weszłam.
- JESTEM!- blondynka zbiegła ze schodów.- Hejka Matylda.- przywitała się ze mną.
- No hej. To jak? Gotowa?
- No jasne.- zaśmiała się.
- Naty nie idziesz z nami?- zapytałam czarnowłosej, która siedziała na kanapie i robiła coś w telefonie.
- Umówiłam się już dziś z Maxim.- uśmiechnęła się, spoglądając na mnie.- Ale dzięki. Bawcie się dobrze.
- Dziękujemy.- odpowiedziałyśmy równo i wyszłyśmy, kierując się do centrum handlowego.
Pierwsze co udałyśmy się do restauracji, w której zjadłyśmy pyszny obiad, a następnie zaczęłyśmy chodzić po sklepach...
- Jak myślisz?- moja przyjaciółka, zabrała z wieszaka, kolejną kieckę.- Nada się?
- Jest śliczna, ale zaraz przekroczysz limit wzięcia ubrań do przymierzalni.- zaśmiałam się.- Weź najpierw przymierz te co masz.
- Ok, ok...- rozejrzała się.- Jeszcze ta!- wzięła jeszcze jedną kieckę i poszła do przymierzalni.
Usiadłam na małym krzesełku, bo wiedziałam, ze trochę jej to zajmie... Ile można wybierać kiecki? k ja też wybierałam długo, ale już kupiłam.
A ona? Założę się, że nie kupi żadnej z tych, co tam wzięła.
Nagle usłyszałam dźwięk, smsa, dochodzący z mojej torebki.
" Hej kochanie. Co dziś robisz? "
" Hejka skarbie. Jestem z Leną na zakupach. Wiesz kiecki na urodziny Violetty... A co chciałeś? "
" Zobaczyć się z tobą ;'( "
" Umówimy się na jutro ? ;) "
" Yh... No niech będzie. Kocham cię Baw się dobrze i pozdrów Lenę."
" Dzięki. Pozdrowię. Ja cię tez ;* " Do jutra "
" No papa "
- Wiesz co Matylda? - z przymierzalni wyszła Lena.- Żadna nie jest OK. Chodźmy do innego.
- Dobra.- zaśmiałam się.-Masz pozdrowienia od Andresa.
- Dzięk-. Też go pozdrów.
- OK.
Pochodziłyśmy jeszcze po paru, ok parunaSTU sklepach, aż w końcu moje przyjaciółka zdecydowała się na to:
* Diego*
Jak tylko moja próba się skończyła, a Fran skończyła zajęcia, spotkaliśmy się przed jedną restauracją, zjedliśmy obiad i teraz w sumie spacerujemy już jakąś godzinę.- Ta nasza kłótnia to bez sens był.- stwierdziła Francesca, wtulając się we mnie i zwalniając kroku.
- To nie ja byłem zazdrosny...- dziewczyna zatrzymała się, oderwała o de mnie i popatrzyła na mnie morderczo, stojąc z założonymi rękoma.- Ojć przecież żartuje.- zaśmiałem się ujmując jej policzki i lekko muskając jej wargi. Zdziwiony odsunąłem się od niej, kiedy ta nie oddała pocałunku.- chyba się nie obraziłaś co?- zapytałem z nadzieją w głosie łapiąc jej dłonie, a ona tylko wybuchła miechem. Ja też się zaśmiałem, i ponownie złączyłem nasze usta, ale tym razem oddała pocałunek, bez wahania.
Jak się od siebie oderwaliśmy, nadal dzieliły nas milimetry, a kiedy otworzyła oczy, szybko o de mnie odskoczyła.
Zmarszczyłem brwi i spojrzałem za siebie... Za moimi plecami stał tata Fran... Był wkurzony, ręce zaciskał w pięści, a jego twarz przedstawiała, że wyszedł z równowagi i ma ochotę mnie rozszarpać.
- T-t-tato?- spojrzałem na moją dziewczynę, która była strasznie przerażona. Ten nic nie odpowiedział. - Co tu robisz?- jej głos się łamał, a w oczach widać było lekkie łzy... Najchętniej bym ją teraz przytulił, ale wiem, że pogorszyłbym sprawę, więc stałem jak słup soli i czekałem na reakcję pana Cauviglia.
- Wracam z pracy.- warknął.- Myślałem, że pójdę do domu, zjem w spokoju kolację z rodziną, a tu co?!- wydzierał się.- Masz zdaje się kare, a z nim w szczególności nie miałaś się spotykać!
- ALE SIĘ SPOTYKAM!- Franuś krzyknęła, a mi kopara opadła. Byłem w 100% pewnie, że będzie się tłumaczyć, przepraszać...- DIEGO JEST MOIM CHŁOPAKIEM CZY CI SIĘ TO PODOBA CZY NIE! Jestem już dużą dziewczynką i to, że jesteś moim ojcem, nie znaczy, że możesz mi wiecznie rozkazywać. Jeżeli myślałeś, ze zrezygnuje z miłości, bo ty nie chcesz żebym spotykała się z Diego, to chyba na łeb upadłeś! NIE MOJA WINA, ŻE ZAKOCHAŁAM SIĘ W SŁAWNYM I STARSZYM CHŁOPAK, ALE BARDZO SIĘ Z TEGO CIESZĘ, BO ON JEST NAJLEPSZYM CHŁOPKAIEM POD SŁOŃCEM. I gdzieś, już nie powiem gdzie masz to, co sobie o nim, czy o nas mówisz. Będę z nim czy ci się to podoba czy nie!- dokończyła i odetchnęła.- A uwierz bez twojego pozwolenia się obejdzie.-dodała i odwróciła się idąc szybkim krokiem.
- To twoja wina gówniarzu!- wrzasnął na mnie.- To ty namieszałeś jej w głowę.
- Nic nie zrobiłem. Kocham Fran, a ona kocha mnie.
- NIE MYDL MI OCZU DZIECKO! Ty jej nie kochasz. najdź sobie inną zabawkę, a moją córkę zostaw w spokoju!
- Francesca nie jest moją zabawką!- teraz to ja niepotrzebnie podniosłem ton głosu, ale wkurzył mnie i to bardzo.- Przepraszam.- prychnąłem.
Myślisz, że nie wiem co chodzi ci po głowie?
- Nie zna mnie pan, a już ocenia?
- Myślisz, że nie domyślam się ile fanek już pięknie przeleciałeś?
- A ni jednej.- prychnąłem, a ten aż się zaczerwienił.
- Ostrzegam cię. Dopilnuje osobiście, żebyś więcej nie spotkał się z moją córką!- odwrócił się i poszedł, a ja pobiegłem w stronę, w którą przed chwil biegła moja dziewczyna.
Znalazłem ją na ławce, na której siedziała, z twarzą w dłoniach.
Podszedłem tam i usiadłem obejmując ją ramieniem, a ona się we mnie wtuliła.
- Już spokojnie.- ogarnąłem jej włosy, a ta spojrzała na mnie.
- Rozmawiałeś z nim?- wydukała.
- Jeśli można to nazwać rozmową.- westchnąłem i ją przytuliłem a Francesca ponownie się rozpłakała. - Myślę, że powinnaś wracać do domu.- powiedziałem niepewnie, a Fran spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Zwariowałeś?
- Kochanie... Twój ojciec jest wściekły, a jak zaraz nie przyjdziesz, pogorszysz sprawę. Zresztą pójdę z tobą.
- To nie jest dobry pomysł. Pójdę sama.- wstała z ławki.
- Nie chcę żebyś szła sama. Fran... Nie pogorszę już sprawy.- uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła mój gest.
- Dziękuje.- wstałem z ławki, a ona mnie przytuliła.
- Nie ma za co.- musnąłem jej policzek i ująłem dłoń, drugą wycierając poliki Włoszki.- Idziemy?
- Idziemy.- odetchnęła.
No i jest 27...
Teraz wyjaśnienia.
Rozdział spóźniony i to o dwa dni...
Miał być w Piątek potem wczoraj, a jast dzisiaj...
W czwartek napisałam tylko z perspetywy Francesci, a resztę dzisiaj... Czemu?
W Piątek była u mnie kuzynka, a tak w ogóle chyba w dzień finału i tak bym nic nie napisała. W Sobotę też ona była, b była na noc, a potem urodziny kuzyna, z których teoretycznie wróciłam dzisiaj hahahaha.
Więc jest dopiero dziś, ale jest spotkanie ojca Fran z Diego...
Hym... Ciekawe co takiego będzie się działo jak Diecesca razem wejdzie do domu... Co miał na myśli jej tata mówić, że dopilnuje aby nie spotkała się więcej z Hiszpanem ? ;D
Mam nadzieje, że nie jesteście źli za przedłużanie, ale nic nie poradzę...
A jak po finale?
Ja trochę ryczałm, ale to i tak nie było jeszcze pożegnanie... Ryczeć to będę owszem. JAK BĘDĄ SIĘ ŻEGNAĆ W 81!!!!!!! ;'(
Tyle pięknych odcinków o miłości, przyjaźni, paji, muzyce, rodzinie...
Będę tęsknić... Z otpałami Andresa i Lafontine i GREGORIO.
Za wiecznie skłóconą Leonettą... Za zawodami miłosnymi Germana, Angie I licznych żon, czy narzeczonych mężczyzny.
Za miłością- rywalizacją BROMI.
Za tą całą gadką o gwiazdach Fedemiły...
Za słodką Naxi...
A przede wszystkim za moją... ok naszą heh Diecescą i ich skomplikowanym związku.
Co teraz?! Ten kto jedzie na ViolettaLive, ma jeszcze szansę zobaczyć ekipę ( prawie całą) w grópie... Jednak potem każde pójdzie swoją drogą. Mimo tego ja będę wspierać i śledzić ich drogę...
Viola zawsze będzie z nami... Mimo końca serialu.
Bardzo go kochałam, ale bynajmniej wszystko się dobrze i fajnie, myśle, że pomyślnie dla wszystkich skończyło ;D
BUZIAKI :*******
LOVCIAM DIECESCE
Wymówkę AKCEPTUJĘ! I z niecierpliwością (jak zawsze) czekam na następny! Konfrontacja-awantura w domu Fran! Po której stronie stanie mama Francesci? Tego dowiemy się już wkrótce... Zrobiłam zapowiedź następnego! Ja mi poszło? :D
OdpowiedzUsuńLodoLove
Dziękuje ;)
UsuńPoszło ci genialnie hahaha ;)
LOVCIAM DIECESCE
Nie ma za co! Jestem taka genialna i skromna!
UsuńBardzo dziekuje 😘 ja wiem ze nie bylo dlugo ale no asnie nie moglam napisac.
OdpowiedzUsuńCo do onca Fran to man plan hyhyhyh
LOVCIAM DIECESCE
Wróce !! <3
OdpowiedzUsuńJuz jestem ;D Musialam wyprasowac wielka góre prania xD
UsuńRozdzial wspanialy, cudowny Fantastyczny!!!
Gregorio *-* haha zawsze woe co powiedziec ;)
Ach ten Marco znow sie doczepil-.-
No i piekny moment z Diecescsa przerywa ojciec Fran
Mam nadzieje ze wszystko bedzie dobrze i ze Mama Wloszki zalagodzi sprawe ;)
Diego zawsze slodki *-*
Czekam z niecierpliwoscia na next i mam nadzieje ze bedzie predko ;D
Pozdrawiam i zycze duzo weny :*** <3
Dziękuję bardzo.
UsuńTaaaaa a ja już mam chytry plan.
ale nic nie mowie.
LOVCIAM DIECESCE
Kiedy rozdzial?
OdpowiedzUsuńKiedy?
OdpowiedzUsuń