*Francesca*
- To gdzie idziemy?- oderwałam się od mojego chłopaka i popatrzyłam w jego oczy.- Gdzie chcesz.- uśmiechnął się i ujął moją dłoń.
- Możemy iść zobaczyć, do Adaigio? - spytałam z nadzieją w głosie.
- Oczywiście, że tak. W końcu to nasz zwierzak.- zaśmiał się i ruszył, ciągnąc mnie za sobą.
- Ale fajnie. - pisnęłam i wtuliłam się w Diego, dotrzymując mu kroku.
- Co? Że idziemy do konika? - objął mnie ramieniem.
- Nie. - odpowiedziałam stanowczo. - Że idziemy do naszego, wspólnego konika.- zaśmiałam się, a chłopak razem ze mną.
- Mamy wspólne dziecko. - oderwałam się od niego i spojrzałam morderczo.- Co?- wybuchł smiechem.
- Co?- założyłam ręce na biodra.- Masz specyficzne poczucie humorku.
- Ale co ja powiedziałem?- zapytał, tak gdyby nic nie rozumiał.
- Nic.- westchnęłam i puknęłam go palcem w nos. Diego się zaśmiał i ujął moją dłoń, po czy ruszyliśmy dalej. - A swoją drogą, nie nazwałbym syna Adagio.- tym razem, ja zażartowałam.
- A jak byś nazwała?
- Yyyyy Diego.- zaśmiałam się.
- Po tatusiu? - odezwał się król żarcików.
- Skąd pewność, że ty, byś był ojcem?
- Zdradziłabyś mnie?
- Wiesz, że ja dzieci nie planuje za szybko, więc może już byś miał mnie dość po tylu latach związku.
- Po ilu latach?
- No nie wiem.
- To chyba zależy też o de mnie, kiedy chce mieć dzieci.
- Ale kochanie... ty jesteś trzy lata starszy.- zachichotałam.- Ty będziesz miał 24, a ja dopiero 21.
- Zdajesz sobie sprawę, o czym właśnie rozmawiamy?- smiał się.
- Tak.- walnęłam się w czoło. - Zmieńmy temat.
- Ok...- zamyślił się. - To... ile chcesz mieć lat, jak będziesz brała ślub?- znowu się zaśmiał, a ja szturchnęłam go w ramię.
- 67.
- HaHaHa. - zaczął sarkastycznie i się zarzymał, zbliżając do siebie nasze twarz
- Jesteśmy!- zaśmiałam się, kiedy usłyszałam charakterystyczny dźwięk wydawany przez konie. - odsunęłam się od Diegusia i odwróciłam w stronę koniczków.
- Hola, hola.- zlapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie na bardzo małą odległość.
Moje ciało przeszły cudne dreszcze, ale chciałam się z nim chwilę podroczyć.
- Ile razy dziennie masz zamiar mnie całować?- odsunęłam się na krok.
- Tak jak będzie mi się chciało.- objął mnie w pasie i jeszcze bardziej przyciągnął do siebie. - To pocałujesz mnie, czy chcesz żebym eksplodował?
- Chcę zobaczyć jak eksplodujesz.- zaśmiałam się i znowu odsunęłm.
- Francesca...- on tez się zaśmiał i ponownie złapał w biodrach, ale tym razem niżej niż za pierwszym razem. Chyba było to niechcący, ale i tak poczułam się dziwacznie. Chłopak od razu, spostrzegł moje zmieszanie, bo dłońmi przejechał na moją talię, a ja korzystając z okazji, że polunił uścisk, zaczęłam uciekać i się chichrać.
- Stój! - on też się zaśmiał i zaczął mnie gonić...
Nie zajęło mu to dużo czasu...
KOTURNY!
- Nadal będziesz mi uciekać?- - powiedział przyciągając mnie do siebie, tak, że stylakiśmy się ze sobą nawet nogami.
- Nie.- zaśmiałam się i wbiłam w jego usta...
Rozchyliliśmy je lekko, a już po chwili złączyły się one w "pocałunku francuskim". Wplotłam palce w jego włosy, a on swoimi dłońmi, cały czas trzymał mnie w pasie.
Jakbym mogła,zbliżyłabym się jeszcze bardziej, ale to już było nie możliwe, bo dosłownie nie dzieliły nas nawet milimetry... Nic nas nie dzieliło.
- I po co tak uciekałaś?- zapytał kiedy się od siebie oderwaliśmy. Obydwoje potzrepbowaliśmy powietrza.
- Nie.- wyszeptałam prosto w jego twarz, a Diego złączył nasze usta, w tym razem krótkim, ale słodkim, pocałunku.
- Idziemy do Adaagio?- podał mi dłoń.
- Idziemy - uśmiechnęłam się i szliśmy dalej.
*Violetta*
Siedziałam w domu i kompletnie się nudziłam, kiedy nagle do mojego pokoju, niespodziewanie wszedł Leon...- Cześć.- uśmiechnął się do mnie.
- No hej. - wstałam z łóżka i ucałowałam jego polik.
- Nie przeszkadzam?- zapytał siadając na miękkim fotelu.
- Nie. Nudzę się. Chciałeś cos?- zasiadłam na łóżko, patrząc na niego.
- Nie. - zaprzeczył i spojrzał na swoje buty.- To znaczy tak.- podniósł, pełne niepewności spojrzenie na mnie.
- Co jest?- zmarszczyłam brwi.
- Chdzi o sprawy sercowe...- moje serce zaczęło szybko nawalać i miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie. CZY ON CHCĘ WYZNAC MI MILOŚĆ?! - Podoba mi się taka jedna dziewczyna i przyszedłem prosić cię o radę... - w tym momencie moje serce nie biło już jak szalone, a na chwilę straciłam oddech. Miałam ochotę płakać, ale nie chciałam pokazywać, jak bardzo zranił mnie tymi słowami... - Pomożesz mi?- wyrwał mnie z myśli, które prowadziły mnie w jedną wielką przepaść.
- T-tak.- wydusiłam z siebie, prawie z obrzydzeniem.
- Dziękuje!- krzyknął szczęśliwy i podszedł do mnie mocno przytulacjąc...
Ten jeden przytulas, doprowadził mnie do nie wiem już czego... Z jednej strony szczęście i miłość, które zawsze mi towarzszą, kiedy Leon mnie tuli i w ogóle jak o nim pomyśle, a z drugiej ból i smutek, bo to nie ja sprawiam, że i on to czuje...
- Co to za dziewczyna?- zapytałam odsuwając się od niego i podchądząc do biurka.
On popatrzył na mnie chwilę i w końcu powiedział.
- Nie ważne...
- Nie powiesz własnej przyjaciółce?- popatrzyłam na niego z rozgoryczeniem... Nawet już jego dobrą przyjaciółką, której zawsze mógł wsztstko powiedzieć... nie jestem?!
- Violu... Ty- zamyślił się. - Jej nie znasz.- powiedział w końcu, zadowolony z wypowiedzi.
- A ty skąd ją znasz?
- To jedna taka. Spotkaliśmy się pare razy...
- Kochasz ją, czy fajna z niej laska i ci się podoba?
- Zakochałem się w niej do szaleństwa. - powiedział z totalną szczerością, a ja, już miałam ochotę wybuchnąć płaczem. - Pójdę po coś do picia.- rzuciłam szybko i udałam się do kuchni...
Tam rozryczałam się jak małe dziecko...
Po chwili starłam łzy i stwierdziłam, że nie mogę pokazać Leonowi, jak bardzo mi na nim zależy.
Wziełam dzbanek z sokiem pomarańczowym, dwie, podłużne, szklanki i tacę, oraz zaniosłam wszystko na górę.
- Jestem.- powiedziałam, nadal trzymając głowę spuszczoną w dół.
- To pomożesz mi w przygotowaniu idealnej randki?
- Nie wiem co ta twoja "ulochana" lubi.- rzuciłam oschle, zaraz potem karcąc w myślach samą siebie. JAK JA MAM UDAWAĆ?!
- Ma podobne zainteresowania co ty i w ogóle styl i charakter.
- Wybrałeś sobie na dziewczynę kopię przyjaciółki?
- Zakochałem się.- zmarszczył brwi.
- Ok, ok. - zasmiałam się.- Mam ci powiedzieć jak we dług mnie to ma wyglądać?
- Yhym.- przytaknął.
Zamknęłam oczy i zcazęłam sobie wyobrażać, najromantyczniejsze wyznanie uczuć, przez księcia z mojej bajki... , KTÓRY Z REESZTĄ SIEDZIP RZE DE MNĄ!
- To musi być zachód słońca... Ciepły wieczór... Urocza polanka nad rzeczką... Bez gitary i romantycznej piosenki się nie obejdzie... Jej ulubione owoce i słodycze... Wspólna rozmowa... Pocałunek... Szczęśliwy związek.- otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że na mojej twarzy widniej wielki uśmiech.
- Dzięki Vils.- pocałował mnie w polik.- Lecę. Bay.- wyszedł, a ja walnęłam się na poduszki i zaczęłam płakać.
*Diego*
- Ależ on jest słodki.- pisnęła Franncesca, kiedy wracaliśmy ze stadniny.- Kto?- zmarszczyłem brwi.
- Andagio, a kto?- zaśmiała się.
- Myślałem, ze Frank.- również zacząłem się chichrać, a moja dziewczyna zrobiła zniesmaczona minę.
- Mogłby być moim tatą.
- Wiem, wiem.
- Mam pomysł. - powiedziała zatrzymując się. - Chodźmy do mnie do domu.
- Co?- zdziwiłem się jej propozycją.
- Moi rodzice są w pracy i wracają wieczorem, więc my możemy zjeść sobie razem obiad, hym?
- Możemy iść na miasto.
- Lub zrobić obiad razem...- zarzuciła ręce na moją szyję.
- Ok...- zaśmiałem się.- Może być.
- No to chodź.- Fran pociągnęła mnie za rękę w stronę jej domu.
Doszliśmy tam po niecałych 20 minutach.
- No wchodź. Przeceż nikogo nie ma.- zaśmiała się.
- No zabawne.
- Boisz się mojego taty?- westchnęła.- Wraca dopiero o 21:00. Mama wysłała smsa.
- Ok.- zuśmiechnałem się i przekroczyłem próg domu Włoszki.
Udaliśmy się do kuchni.
- Co robimy? - Zaytałem, a ona popadszyła na mnie marszcząc brw. - W sensie jakie danie.- sprostowałem.
- Aaaaaaa...- zamyśliła się.- Pizza?
- Masz składniki?
- Pytasz Włoszkę czy ma składniki do Pizzy?- zaśmiał się i zaczęła grzebać w jednej z szafeczek.
- POmoge ci.- otworzyłem lodówke i wyciąnąłem, kilka niezbędnych rzeczy.
Kiedy wsztstko było na blacie, moja dziewczyna zaczęła wsypywać do miski, składniki na cisto...
Następnie zaczęła je " formować".
- Pomuc ci?- uśmiechnąłem się i podszedłem Francesce od tyłu, obejmując ją, całując w policzek i kładąc dłonie, na jej dłoniach.
- Chyba przyda mi ię twoja pomoc.- zachichotała i razem zaczęliśmy ugniatać ciasto.
Fran robiła to bardzo precyzyjnie, z poważną miną, więc rozejrzałem się po kuchni, a mój wzrok skupił się na mące...
Odsunąłem się od Włoszki na chwilę i podszedłem do pudełka, nabierając szczyptę i obsypując nią Francesce.
- DIEGO!- Natychmiast przerwała formowanie ciasta i zaczęła strzepywać mąke z twarzy, a ja się śmiałem.
Ona popatrzyła na mnie morderczo i już po chwili i ja oberwałem z składniku.
Tym razem to ona się chichrała.
Ja również zabrałem, tym razem garść, i sypnąłem nią Fran.
Potem ona, a nastpnie już ganialiśmy sę po całej kuchni, biali jak bałwany z maką w dłoniach.
Przerwaliśmy, kiedy drzwi wejściowe się otworzyły, a w nich...
BUAHAHAHAHAH
Macie 21 ;D
Ma nadzieje, ze się podoba ;D
Nie ma Gregorio, ale to chyba nic...
W następnym już będzie :)
BUZIACZKI ;*
LOVCIAM DIECESCE
Myślę, że to rodzice/rodzic Fran! Szkoda, że taki krótki!!! Dodasz jutro wcześniej 22? Pliss! Wyjeżdżam jutro po południu i wrócę późno. Chciaż kiedy wracałam 2 razy z Warszawy i 1 raz z Norymbergi czytałam rozdział o 1 w nocy w tajemnicy przed mamą (tata jest mniej surowy, odwrotnie jak u Francesci)! Mam nadzieję, że zastosujesz się do mojej rady i 'spotkasz' rodziców F. z Diegusiem.!
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA 22!!!
LodoLove
PS.: Czekam na Gregorio, króla Francesci!
UsuńTwoją radę mam na uwadze.
UsuńBardzo dziękuję. :*
Wiem ze krótki ale inaczej się nie dało bo byłam zajęta...:D
Postaram się dodać go szybciej.
LOVCIAM DIECESCE
Dziękuję!
UsuńLodoLove
Wróce
OdpowiedzUsuńNormalnie jak polsat xD
OdpowiedzUsuńUrywa w najlepszym momecie. ;)
Co ja mam powiedziec?
Chyba to co zawsze
Rozdzial Cudowny, wspanialy i idealny ;)
Fran dzisiaj sie droczy xD
No prosze, prosze te inteligentne rozmowy xD
Nie ma gergorio mojego krola xD ale to nic ;^
Wydaje mi sie ze to albo jek ojcec, mama, oni dwaj albo brat?
Czekam na next z niecierpliwoscia Pozdrawiam ;* ❤ i zycze weny :)
Wielkie dzięki ;*
UsuńHym... Ktoś z wymienianych na pewno :-D
Nie wiem czemu ostatnio używam w napięciu.
LOVCIAM DIECESCE
Nie spieszy się a ja poczekam ♡
OdpowiedzUsuńLOVCIAM DIECESCE
Dzięki.
OdpowiedzUsuńWiem... tak już jest na wycieczkach.
Późno kładziemy się spać i wcześnie musimy wstawać. ..
Baw się jak najlepiej.
LOVCIAM DIECESCE
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOooooo.... Jak słodko! Dzisiaj będzie barddddddoooooo krótko. Bo już kończE! Bye!
OdpowiedzUsuń