piątek, 5 czerwca 2015

Capitulo 23

* Francesca*

Dzisiaj obudzona zostałam w sposób, w który nie byłam jeszcze budzona nigdy... Był nim słodziutki dotyk ciepłych warg, na moich...
Jasne, że od samego początku, wiedziałam, że pocałunek, jest prosto od Diego, ale nawet nie chciało mi się wtedy myśleć, jak, gdzie i kiedy, w ogóle się dostał do mojego pokoju...
- Hej księżniczko.- zaśmiał się, a ja delikatnie otworzyłam oczy, zamrugałam parę razy i popatrzyłam na mojego chłopaka, który był do słownie o kilka milimetrów o de mnie.
- No hej.- odpowiedziałam zachrypniętym głosem?- Co ty tu robisz?- przetarłam oczy i ziewnęłam.
- Przyszedłem po ciebie.- wzruszył ramionami i usiadł obok. - Wczoraj wcale się nie widzieliśmy, musimy nadrobić.- zaśmiał się.- Czemu nie od samego rana?
- Tęskniłam.- powiedziałam i mocno się w niego wtuliłam.
- Ja też.- pocałował mnie w nos.
- Ale tata? I mama?
- Wpuściła mnie twoja mama.
- A co z tatą?- spytałam przerażona.
- Był już w pracy... Mówiłaś mi, że on przeważnie wychodzi o 07:00, więc około tego przyszedłem.
- Mogłeś go spotkać.- zgromiłam go wzrokiem.
- Trudno. Zaryzykowałem.- zaśmiał się.
- NO fajnie.- powiedziałam ironicznie.- Która godzina?
- 08:00.
- Jak mama mogła cię wpuścić, skoro jest od pół godziny w pracy?- zmarszczyłam brwi.
- Powiedzmy, że przyszedłem trochę wcześniej... Po co miałem cię budzić?- zapytał ze śmiechem.- Słodziutko spałaś, więc rozgościłem się w twojej kuchni i zrobiłem nam śniadanie.- wyszczerzył zęby.
- Oooooo- pisnęłam i z powrotem wstałam na kolanach, zarzucając mu ręce na szyje i mocno go przytulając.- Jesteś słodki.
- Może trochę.- zaśmiał się.
- Bardzo.- oderwałam się od niego i leniwie wstałam z łóżka i podeszłam do garderoby.
- Zmieniłaś pidżamkę?- zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.- Ostatnio jak u ciebie byłem, to miałaś inną.- sprostował.
- Chcesz mi powiedzieć, że ty też śpisz w jednej pidżamie?- zaśmiałam się i zaczęłam szukać odpowiednich rzeczy.
- Jestem nastolatkiem. Ja nie śpię w pidżamach.
- Ok...- westchnęłam.- No to w tych samych... - zamyśliłam się.- Spodenkach?- on pokręcił przeczącą.- Spodniach?
- Nie.
- Bokserkach, tak?- zapytałam niepewnie.
- Yhym.- wyszczerzył zęby, a ja parsknęłam śmiechem.
-No to w tych samych bokserkach raczej nie śpisz... No to w tej samej koszulce?
- Nie śpię w koszulce.
- Czyli twoja pidżama to same bokserki?- zaczęłam się śmiać i odwróciłam się do niego plecami, aby dokończyć uzupełniać zestaw ubrań.
- Tak.- przytaknął, ze śmiechem.
- To może kiedyś ja cię przyjdę obudzić...- powiedziałam, ale po chwili ugryzłam się w język i stałam chwilę nie nieruchomo.
Diego też się nie odzywał... Chyba go zamurowało.
Odwróciłam si w jego stronę i spojrzałam w dół.
- Przepraszam.- wydukałam.- Głupi żart.-Diego zaczął się śmiać, więc spojrzałam na niego. -  No co?!- założyłam ręce na biodra.
- Ni-ni-nic.- chichrał się.- Nie martw się. Nie był taki głupi jak te moje.- znowu się zaśmiał i podszedł do mnie łapiąc mnie w pasie i przyciągając do siebie. - Nie obrazę się, jeżeli to nie będzie tylko żart.- uśmiechnął się i musnął moje usta. Kiedy chciałam pogłębić pocałunek on się o de mnie oderwał.- Zapraszam w wekkandy od 08:00 do 12:00. Śpię póki nikt mnie nie obudzi.- zaczął się śmiać, a ja tylko pokręciłam głową i ponownie wbiłam się w jego wargi.
- Ok.- oderwałam się od niego i ponownie odwróciłam szukając rzeczy.-Lecę się ubrać.- zabrałam z szafy spódniczkę i chciałam pójść do łazienki.
- Nie.- Diego złapał mnie za nadgarstek.- W kuchni jest śniadanie, jajecznica, więc trzeba zjeść zanim wystygnie. Znając ciebie, trzy by zdążyły wystygnąć, za nim byś wyszła, więc najpierw zjemy, ok?- zaśmiał się i musnął mój policzek, a ja wytknęłam mu język i udałam się do kuchni, gdzie były już gotowe dwa nakrycia i miska jajecznicy.
- Widzę, że po przedwczorajszej pizzy, jesteś, kotuś obeznany w mojej kuchni.- zachichotałam i usiadłam na jednym z miejsc.
- Powiedzmy, że niektórych rzeczy musiałem poszukać.- zaśmiał się i usiadł.
Zjedliśmy w pośpiechu, bo jakby nie spojrzeć, mój chłopak ma za niecałą godzinę próbę, a ja zajęcia.
- Było pyszne, dziękuje.- uśmiechnęłam się do niego, odnosząc talerz na blat.- Potem posprzątam.- machnęłam dłonią i zabrałam rzeczy z kanapy w salonie.- Idę do łazienki się ubrać.- powiedziałam i weszłam na schodka.
- Iść z tobą?- spojrzał na mnie, a ja stanęłam z założonymi rękoma.
- Słucham?- zaśmiałam się.
- Pytam czy iść z tobą.
- Do łazienki się ubrać?
- Na moje nie musisz się ubierać, a możesz zrobić dokładnie na odwrót.- powiedział cicho, myśląc chyba, że nie zdołam go usłyszeć.
Podeszłam do kanapy, zabrałam z niej poduszkę i rzuciłam w niego.
- Jeżeli to był dzisiejszy pakiet żarcików, to przegiąłeś!-  wydarłam się i pobiegłam na górę, zatrzaskując drzwi i zamykając je na klucz.
- Francesca!- Diego pobiegł za mną i zaczął pukać w drzwi.
- Spadaj!- krzyknęłam i zaczęłam odkręcać wodę.
- Pogadamy?
- W tej chwili nie mogę! Chce się wykąpać!
- Francesca, proszę cię...- westchnął i znowu zapukał.
- Spieprzaj Diego! Nie chce mi się z tobą gadać!
Weszłam pod prysznic i zaczęłam się kąpać.
Kiedy wyszłam nie słyszałam już chłopaka, więc uznałam, że opuścił już zrezygnowany, moje mieszkanie.
Ok... Przegięłam trochę... W końcu ja też dzisiaj palnęłam coś w podobnie, no ale nie aż takiego... Bezczelnego?
Z mętlikiem w myślach, się ubrałam, uczesałam i umyłam zęby, oraz zrobiłam delikatny makijaż.
Delikatnie otworzyłam drzwi łazienki...
Diego nie było... Z jednej strony smutna, z drugiej wkurzona a z trzeciej zadowolona, poszłam do sypialni i wzięłam torbę.
Poszłam w kierunku schodów i zobaczyłam, że na kanapie w salonie, siedzi sobie Hiszpan...
- Zdaje się, że miałeś sobie iść.- warknęłam i zeszłam na dół.
- Przepraszam.- westchnął.- Nie miało tak wyjść... Ojć ja wiem, że to było bez sensu, ale to serio był tylko żart...
- Beznadziejny.- prychnęłam, a on do mnie podszedł i ują moje dłonie. Omijałam jego wzrok, patrząc na słoneczny dzień, za oknem.
- Wiem... Przecież wiesz, że to było głupie gadanie, i że wcale to co powiedziałem nie było żadną sugestią do ciebie. Po prostu... Oj no czasem palnę coś głupiego. Nie chciałem cię urazić.
- To nie było miłe.- nadal na niego nie patrzyłam.
- Wiem, ale... Chodzi też o naszą różnicę wiekową i charakteru, Franuś, zapytaj chłopków... Oni też walą tego typu teksty, czasami... - popatrzyłam na niego.- Specyficzne poczucie humoru.- zaśmiał się.- Jeżeli cię uraziłem to przepraszam.- pogładził mój policzek, a ja westchnęłam.
- No ok... Ja w sumie też dziś zażartowałam...
- Czyli, że mi wybaczasz?- zrobił minę zbitego psiaka.
- Tak, ale...- urwałam.- Mówiłeś o różnicy wieku...
- Tak?
- Jestem da ciebie za dziecinna i młoda?
- Co?- zmarszczył brwi.
- Mam 16 lat. Słuchaj wyjaśnijmy sobie coś od razu. Nie jestem doświadczona w ...- znowu się zacięłam.- Tych sprawach.- spuściłam wzrok w dół.- Jeżeli ci to przeszkadza, to powiedz od razu.
- Fran!- przerwał mi.- Ja to wiem. - Zaśmiał się.- A ty wiesz, ze mi nie chodzi o to w naszym związku. Jestem z tobą, bo cię kocham.
- Oj.......- westchnęłam- Ja ciebie tez.- zaśmiałam się.- A teraz już chodź.- stwierdziłam i pociągnęłam go za dłoń.
Poszliśmy sobie w stronę mojej szkoły i jego przy okazji w stronę U-MIX.
- No właśnie...- zaczęłam.- Ja nie jestem doświadczona, a ty? zmarszczyłam brwi spoglądając na mojego chłopaka, który się trochę zmieszał.
- Będziemy rozmawiać, o- rozejrzał się dookoła.- Seksie?- wyszeptał mi do ucha, a ja się zarumieniłam.
- Pytam tylko, ile dziewczyn...- aż przełknęłam ślinę, na samą myśl, ile mój chłopak lasek gościł już w swojej sypialni.
- Fran...- westchnął.- Byłem głupi. Nie będę cię okłamywał...- zaczął. - No kilka... Nie wiem ile, ale kilka...
Lekko mnie to zabolało, ale cieszyłam się, że jest że mną szczery.
- To dużo razy musiałeś być poważnie zakochany.
- Wcale nie.- spuścił wzrok.
- Nie?- zadziwiłam się.
- Czasem coś tam do nich czułem...- urwał w połowie zdania.- Teraz jesteś ty.- zmieniłem temat.- Ciebie kocham na prawdę i to jest prawda, ok? Ne ważne jaki byłem kiedyś. Nie do końca fair w stosunku do tych dziewczyn... Jakbym mógł cofnąć czas to bym nie robił tego z nie wszytstkimi, ale już nie mogę.- spojrzał na mnie wyczekująco...
- Ok... Nie ważne co wtedy robiłeś... - zaczęłam.-Bo jeszcze się obrażę.- zachichotałam.- Ważnie, ze teraz wiem, ze ty mnie kochasz. Jestem pewna.- uśmiechnęłam się.
- Hejka!-podbiegła do nas Vilu.
- Cześć.- odpowiedzieliśmy równo i przywitaliśmy się z nią całusem w polik...
- Ok laski.- zaśmiał się.- Ja lecę na próbę. Pa.- najpierw pocałował w policzek Vils, a potem mnie, a my z Argentynką poszłyśmy do szkoły.

* Matylda *

Zaraz po Studiu, prędko pobiegłam do domu, bo Andres prosił, żebym do niego wpadła, iż jego rodzice i rodzeństwo, pojechali do znajomych na parapetówę, więc możemy obejrzeć razem jego "SUPER CHIPER" film o jakiś Zoombiakach. Nie przepadam, za tego typu filmami. To Andres je uwielbia, ale z nim, mogłabym nawet obejrzeć cały maraton, bo nawet to jest SUPER, kiedy jest się z osobą, którą kochasz i która kocha ciebie...
Na spokojnie zjadłam, pysznego kurczaka, z ziemniakami, oznajmiłam rodzicom, ze wychodzę i udałam się do domku mojego chłopaka.
Doszłam tam po pięciu minutach i zadzwoniłam dzwonkiem.
W drzwiach stał zadowolony Argentyńczyk.
- Witaj kochanie.- musnął mój policzek.
- Hej skarbie.- przytuliłam go i weszłam do środka.
Przez korytarz poszliśmy do salonu, gdzie przy kanapie, stał mały stolik, przepełniony popcornem, paluszkami, napojami, żelkami.
- Wszystko dla nas.- wyszczerzył zęby i usiadł. - Zaraz się zaczyna.- klasnął dłonie. Ja tylko pokręciłam głową i zajęłam miejsce, bok niego.
- Jak my to zjemy?- zapytałam.
- Damy radę.- zaśmiał się. - To jest maraton. Trwa do 03:00 nad ranem.
- Co?- jęknęłam, a on spojrzał na mnie.- Jak na próbie?- westchnęłam.
- Dobrze. Az nie mogę uwierzyć, z niedługo, nasza płyta wejdzie do EUROPY!
- Cieszę się.- uśmiechnęłam się do niego.
- Ja też. -odwzajemnił to. - Właśnie Matylda...- zaczął.
- Tak?
- Maxi wspominał, ze Naty mu powiedziała, że wam jako naszym dziewczyną ktoś w szkole dokucza... - marszczył czoło.-Wszyscy posiadacze dziewczt ze Studia, byli zbulwersowani, więc się pytam co to za jedne, to im cos powiem.
- Te jedne, to wasze fanki. Daj spokój. My z Cami, Fran i Natą sobie radzimy. Czyli, ze Broduey i Diego też już wiedzą?
- Tak. Maxi gadał o tym dzisiaj.
- No to już współczuje Cami i Fran, jeżeli oni, tak jak ty mają reagować. Kochanie.
- Ok...- westchnął.- Na pewno nic nie robić, bo...
- Nie. Nie wszystkie traktują nas źle.
- Dobrze.- spojrzał na telewizor, na którym wyświetlił się tytuł filmu... -  ZACZYNA SIĘ.- Podskoczył i wgapił wzrok w TV. Ja tylko westchnęłam i się w niego wtuliłam...

Minęło już kilka godzin, a to dopiero połowa... To jest takie nudne! Teraz są reklamy... Niby znienawidzone przez widzów, ale w tym momencie i w moim przypadku, wręcz wyczekane.
- Ten film ci się wcale nie podoba, co?- zaśmiał się, a ja podniosłam głowę i spoglądnęłam na niego.
- Tak trochę.- zachichotałam.- Ale to nawet dobrze, że leci maraton, bo możemy pobyć więcej czasu razem.- wyszczerzyłam zęby i wbiłam się w jego usta... Niewinne muśnięcie warg Andresa, zmieniło się w gorący i namiętny pocałunek. Usiadłem si na jego kolanach okrakiem, a on zaczął jeździć rękoma po mojej talii, aż w końcu dotarł trochę niżej. Ja się zaśmiałam, bo tak naprawdę, na to tylko czekałam i jeszcze bardziej pogłębiłam nasze pocałunki.
W końcu musiałam się od niego oderwać, bo zabrakło nam powietrza.
Oddychaliśmy nierównomiernie... Naszła mnie nagła fala porąadania... Po raz pierwszy... Bałam się, ale byłam pewna czego chcę.
Zdecydowana wstałam z jego kolan i poszłam na schody.
- Wolisz oglądać film, czy...- zaśmiałam się jeżdżąc dłonią po poręczy.
- Jesteś pewna?- podszedł do mnie.
- Tak.- musnęłam jego wargi i pobiegłam na górę, a o za mną...
Wylądowaliśmy w jego sypialni, a ubrania na jej podłodze.
Potem... no właśnie to.

*Diego*

Rano obudził mnie budzik, który zadzwonił o 09:45.
Specjalnie nastawiłem go tak wczoraj, chociaż próbę mam na 16:00. Wczoraj nie mogłem się spotkać z Francescą po próbie, bo jej ojciec już wrócił, a dzisiaj wiem, że spotkam ją przed Studiem... Muszę poważnie porozmawiać z moją dziewczyną. Wczoraj Broduey powiedział o tej sprawie, z laskami w szkole i chcę wiedzieć, kto co ma do mojej dziewczyny i czemu, mi o tym nie powiedziała.
Szybko udałem się do łazienki i po paru minutach wyszedłem, idąc na śniadanie.
- Cześć.- przywitałem się z tatą.
- Już wstałeś- wziął łyka herbaty i spojrzał na mnie.
- Tak.- wzruszyłem ramionami.- muszę pogadać z Fran.
- Nie możesz później?- zdziwił się.- Aaaaaaa Stęskniłeś się.- zaczął się śmiać.
- Nie.- zaprzeczyłem-To znaczy, tak. No tęsknie za nią, ale to je jest powód, dla którego nie mogę później z nią pogadać. Wytłumaczę ci kiedy indziej, bo muszę coś zjeść, a zależy mi, żeby złapać ją jeszcze przed zajęciami, ok?- zacząłem robić sobie kanapki.
-Ok... Nic nie czaję, ale ok.
- Tata Francesci nie chce żeby się ze mną spotykała więc jak chce się z nią zobaczyć to przed Studio, albo po.
- Aha. Mogę z nim porozmawiać.
- Nie dzięki- zaśmiałem się.- Byś pogorszył sprawę.
- Czemu?- oburzył się.
- Szczególnie jakbyś zaczął mówić o grach wstępnych... Taaaa na pewno by mnie polubił.
- To nie fair.
- Co?
- Ja twoją dziewczynę lubię. A jej ojciec cię nie.
- Jej mama mnie lubi.- wzruszyłem ramionami.
- Fajnie.- zaśmiał się. -Nawet nie wiedziałem, ze ja poznałeś.
- No poznałem... Właśnie tato...- oparłem się o stół.
-Hym?
-P Powiedz... Co wiesz o tym, ze nasze fanki, w sensie fanki zespołu, dokuczają naszym dziewczynom?
- No coś mi się obiło o uszy...
- Na przykład?- zmarszczyłem brwi i usiadłem.
- No mają problemy... Mówią, że wy ich nie kochacie, ze je wykorzystacie....
- Mówią tak nasze fanki- zdziwiłem się.
- Tak, ale raczej mówią taż, żeby one z wami zerwały. Nauczycielom też przestaje się to podobać, ale nic nie możemy zrobić, no bo co?
- Ok...

W tempie ekspresowym pochłonąłem kanapki i ruszyłem pod szkołę mojej dziewczyny.

- Francesca!- krzyknąłem kiedy ją zobaczyłem.
- Diego!- uśmiechnęła się i rzuciła na moją szyję.- Jak fajnie, że przyszedłeś- musnęła mój policzek i wyswobodziła się z moich objęć.- Co jest?- zmarszczyła brwi.
- Wczoraj na próbie Maxi powiedział, że ktoś ma do Cam, Naty, Matyldy i mojej dziewczyny problem.
Ona tylko spuściła wzrok.
- Oj...- powiedziała w końcu.- No ok... parę waszych fanek, ma problem, bo my z wami jesteśmy, a one by chciały i to wszystko, wiesz?
- Ale...- ująłem jej dłonie.- Wolałbym, abyś mi o takich rzeczach mówiła. Nie chce żebyś miała prze ze mnie kłopoty w szkole.
- Kochanie... nawet każdy mógłby mnie w tej szkole nie lubić, za to, że  z tobą jestem. Ale ja cię kocham i to jest cudowne i ważniejsze.- zaśmiała się i musnęła moje wargi.- Stęskniłam się za tobą, a jutro Sobota.- westchnęła.
- No i co, ze Sobota?
- A to, że jak mi tata nie pozwoli wyjść to nie będziemy się widzieć cały weekand... no chyba, ze pójdzie do pracy.
- Mam nadzieję, ze to będzie opcja numer 2, bo ja nie wytrzymam.- zaśmiałem się i odgarnąłem jej kosmyki włosów.
- Niecierpliwy jesteś.
- Po prostu spragniony ciebie...
Dziewczyna popatrzyła na mnie morderczo i lekko się odsunęła.- Nie! Nie w tym sensie, co a msz na myśli. Nawet o tym nie pomyślałem... Chodziło mi, że spragniony tego, żeby spędzać z tobą czas, przytulić cię czy pocałować, a nie, ze spragniony, na przykład, twojego ciała.- powiedziałem i palnąłem się w czoło, kiedy przeanalizowałem ostatnie wypowiedzenie.
Spojrzałem na nią niepewnie, a Franuś powstrzymywała wybuch śmiechu.
- Wiesz...- złapała za moją odpiętą bluzę i ją poprawiła. - Po pierwsze. Jesteś przystojny.- zaśmiała się, a ja zmarszczyłem brwi.- A po drugie. Nie przejmuj się... Czasem też palnę głupoty.
- Jak to co teraz?- zaśmiałem się.
- Co?- zachichotała.
- " Jesteś przystojny"- zacytowałem moją dziewczynę.- Chociaż to nie taka głupota. jesteś nawet przystojniakiem.
- Skromny i przystojny.- musnęła mój polik.- Podoba mi się. I w dodatku jesteś cały mój cały mój.- wyszeptała mi do ucha, a ja zacząłem myśleć na poważnie o wczorajszym śniadaniu z Włoszką i skarciłem się w myślach...
- Zawsze i wszędzie. W dzień i w oczy.- znowu palnąłem się w czoło
- Ty już lepiej nic nie mów.- zacichotała.- Lecę na zajęcia. Kocha cię
- A ja cię.
Popatrzyłem jeszcze za nią i kiedy moja piękna ślicznotka weszła d budynku, udałem się z powrotem do domu...
Popatrzyłem jeszcze za nią i poszedłem do domu.








Jest 23
Znowu późno, ale nic nie poradzę...
Jeszcze się wyrobię przed Sobotą HAHAHA
BUZIAKI ;*


 




12 komentarzy:

  1. Super! FANTASTYCZNY! To prawda, dałaś radę w sobotę! Miałam trochę nadzieję na walkę Diego VS tataFran
    Mam nadzieję, że w następnym!
    LodoLove

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dałam radę HAHA ;D
      Wielkie dzięki ;*
      Może będzie, a może nie... Raczej nie, bo mam już inny pomysł, ale na pewno będzie ww jakimś rozdziale WIELKIE SPOTKANIE HAHAHA

      LOVCIAM DIECESCE

      Usuń
    2. Fajnie! Spojrzę w kryształową kulę i dowiem się kiedy! HAHAHAHAHA! (Złowieszczy śmiech)

      Usuń
  2. Spoczko ;*
    Powiedzonko o ojcu o saneczku pasuje IDEALNIE HEHEHE
    WIELKIE DZIĘKI

    LOVCIAM DIECESCE

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Cudowny ;)
      Haha jak zawsze Gregorio u jego zachowanie + texty xD
      Dieguś taki slodki ;)
      Dajcie mi tu takiego xD
      To byl chyba dzien plecienia glupich rzeczy xD
      Czekam na next i pozdrawiam. ;*

      Usuń
    2. Dziex :D
      nom chyba był taki dzień Hahahaha
      Ale wam ich nie słucham śle wiecie... Wszystko w swoim czasie. ..

      LOVCIAM DIECESCE

      Usuń
  4. Kiedy czytałam 24 wywaliło mnie z bloga i rozdział usunął się! Co się stało?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo opublikowała m go niechcący

      Wybacz...
      jeszcze go nie skończyłam i dziś juz po prostu się nie wyrobie. .. ; (

      LOVCIAM DIECESCE

      Usuń