czwartek, 18 czerwca 2015

Capitulo 28

*Diego *

Szliśmy z Fran do domu Włoszki... Biedna, moja kochana dziewczyna, cały czas trzymała moją dłoń i nerwowo ją ściskała.
- Kotek...- zacząłem.- Nie masz się czego bać.
Nic nie odpowiedziała, tylko jeszcze bardziej zacisnęła uściski i spuściła głowę w dół, chyba układając sobie przemowę...
Magle doszliśmy pod jej dom. Francesca tylko lekko westchnęła, zadgrneła i spojrzała na mnie nerwowo.
- Jestem z tobą skarbie.- uśmiechnąłem się do nie.
- Dziękuje.- wyszeptała z lekkimi łzami w oczach, po czym odetchnęła i weszliśmy do środka...
- Gdzieś ty...- zaczął pan Cauviglia, ale przerwał, kiedy tylko spojrzał na mnie.- Co ty tutaj robisz?- wrzasnął zaciskając zęby.
- Diego na mnie zależy i dlatego przyszedł tu ze mną.- odpowiedziała za mnie Fran, jeszcze mocniej ściskając dłoń.
- Dokładnie.- dopowiedziałem.
- Wyjdź z mojego domu!- wrzasnął i wskazał na drzwi.
- Kochanie!- uspokoiła go jego żona.- Diego powinien zostać...
- Bronisz go?! Przecież ona nas oszukała!
- Wiem o tym, ale to miły chłopak.
- Słucham?! A skąd ty to możesz wiedzieć?!
- Bo kiedy ty byłeś w pracy, poznałam go. Wiedziałam, że nasza córka się z nim widuje!- pani Cauviglia tez krzyczała...
- DOŚĆ!- Ich kłótnię przerwała moja dziewczyna.- Nie pozwalam wam się kłócić z mojego powodu! Tak tak spotykałam się z Diego. I tak mama wiedziała, ale dobrze zrobiła!- krzyczała d ojca.-  Ja go kocham.
- A ON CIEBIE!?
- Bardzo ją kocham.- sprostowałem.- Francesca jest dla mnie bardzo ważna i zależy mi na niej.
- Jasne. Już wierzę. WYOCHA Z MOJEGO DOMU!
- Ale tato! - Z oczu Fran poleciały łzy.- Porozmawiajmy.
- Nie będziemy rozmawiać! Przez tego chłopaka, swoich nowych przyjaciół i wasza szkołę jesteś inna! A ja na to nie będę pozwalał!
- Co chcesz przez to powiedzieć?- Włoszka wybełgotała.
- Jeszcze nie wiem. Ale już mówiłem. Dopilnuje, żebyście się już nie spotkali...- warknął i poszedł na górę, a Fran się rozpłakała, na dobre.
Podszedłem do niej, przytulając ją do siebie.
- Nie płacz skarbie. Przejdzie mu.
- A jak ni-ni-nie?
- Będzie dobrze. Widzimy się jutro. Będę pod Studio.
- Jak pozwoli mi pójść.
- Jak nie, to zobaczmy.
- Dziękuje.
- Kocham cię.
- Ja też kochanie.- ucałowałem jej polik.- To ja już będę szedł...
- Dobry Pomysł.- odsunęła się o de mnie, lekko uśmiechając.
- Do widzenia proszę pani.- uśmiechnąłem się do kobiety i jeszcze raz złapałem Fran za polik, na co ona się zaśmiała i wyszedłem.
Udałem się prosto do siebie z okropnym humorem, szedłem drogą...
Było mi beznadziejnie, że moja królewna płacze i jaką ma gadkę u ojca, aż mam ochotę iść do niej, ale wiem, ze to pogorszyło by sprawę.
Wszedłem do mieszkania i trzasnąłem drzwiami.
- Co trzaskasz dzieciaku?!- krzyknął ojciec, który jak zawsze oglądał jakiś film.
- Bo mi się chcę!- odwrzasnąłem i z założonymi rękoma, usiadłem na kanapie.
- Jak ty się do mnie znowu odnosisz?!- ja tylko siedziałem naburmuszony i wgapiałem się w głupie filmy ojca.- Aha....- zaczął.- Fran!- stwierdził stanowczo.
- Może...
- Pokłóciliście się?- zmarszczył brwi.
- Nie. Jej ojciec się dowiedział i teraz gada, że już więcej się nie zobaczymy.
- Już dobra, dobra Romeo...- zaśmiał się.- Przejdzie mu. Pewnie jakbym miał nastoletnią córkę, bym zrobił tak samo.
- No zabawne.- prychnąłem i poszedłem do siebie.
Wyjąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem do mojej dziewczyny, która oczywiście odebrała cała zapłakana.
F: H-halo?
D: Fran skarbie nie płacz. Będzie dobrze zobaczysz.
F: Tak myślisz... On nie odpuści... Diego ja się boję. A jak zabroni nam się spotykać?
D: Wtedy zrobię wszystko, żeby zmienił zdanie. Zobaczysz.
F: Zawsze można się wymknąć...
D: Hhahahahaha. I to ja rozumiem. Nie tak naserio pogorszysz sprawę, ale jutro widzimy się pod Studio. Tego możesz być pewna.
F: Na pewno?
D: Jasne.
F: Muszę kończyć... Kolacja. I jeszcze gadka ojca...
D: Dobrze... Smacznego.
F: Dziękuje.
D: Francesca czekaj!
F:Tak?
D: Kocham cię.
F: A ja ciebie.
Uśmiechnąłem się i się rozłączyłem... Tak bym ją chciał teraz przytulić,  ale jej genialny ojciec, musi mnie oceniać... Jakbym miał wybierać sława czy ona, wybrałbym ją, ale co to zmienia? NIC. Rany czemu jej ojciec jest taki uparty?! Ja bym pozwolił mojej 16-letniej córce spotykać się z pełnoletnim gwiazdorem... Ok... chyba bym jednak nie pozwolił, ale co tam! KOCHAM FRANCESCE, A gdyby chłopak mojej córki, był taki odpowiedzialny jak ja, to pewnie bym im się pozwolił spotykać...
Miejmy nadzieję, że Francesca by jej zakazywała, bo ja nie chcę wyjść na tego złego... Wniosek z tego taki, że jednak chyba muszę zrobić tak, żeby mieć syna... A w sumie... Jakby ta mała królewna była taka śliczna jak moja Fran... O RANY DIEGO O CZYM TY DO CHOLERY MYSLISZ!
DEBIL!
Przerwałem moje głupie myślenia i zabrałem z biurka laptopa... Mnóstwo widomości od fanek... Nie mam dziś na to ochoty, ale przecież wypada oś im napisać. Chociażby jak mi minął dzień... DOBRA MOŻE LEPIEJ NIE!
Ominę parę szczegółów...

*Ludmiła*

- Naty...- jąknęłam kiedy t pociągnęła mnie za sobą. Szłyśmy sobie do Studia, ale nie. Moja genialna przyjaciółka, stwierdziła, iż do zajęć mamy niecałą godzinę i ona idzie do Maxiego na próbę, więc ja mam iść z nią.
- Nie marudź marudo i chodź.- zaśmiała się, kiedy już prawie doszliśmy.
- Nie chcę mi się gapić na ich gęby.
- A mi nie chce się słuchać twoich narzekań.- westchnęła.- Ale już jesteśmy, więc chodź...- byłyśmy już w siedzibie U-MIX...
Ogromne i piękne miejsce, pracy marzeń... Moich marzeń.
Schodami weszłyśmy na gorę, gdzie Naty otworzyła jedne z drzwi i weszłyśmy do środka, gdzie chłopcy właśnie ćwiczyli, a na nasz widok przestali grać i śpiewać...
- Hej chłopcy.- powiedziała radośnie Nat, biegnąc w stronę Maxieo, zarzucając mu ręce na szyję.
- Hej...- powiedziała reszta, która raczej nie była zadowolona z tego, że ktoś im przerywa.
- Cześć...- powiedziałam niechętnie siadając na jednym z głośników.
Wiedziałam, że zapowiada się na dłuższą wizytę, więc wyjęłam z torby telefon i zaczęłam grać w nowo zainstalowaną grę.
- Mogłabyś zejść?- zza moich pleców usłyszałam głos Federa i aż zeskoczyłam i spojrzałam na niego.
- Nie strasz mnie tak.- ciężko oddychałam, popierając biodra rękoma, a Włoch tylko się śmiał.- Z czego się śmiejesz?!- warknęłam, ale on jeszcze bardziej zaczął się śmiać.- Naty idę! Spotkamy się w Studio!- krzyknęłam i wyszłam z pomieszczenia, w którym znajdowali się moi znajomi.
Skierowałam się po schodach na dół i wyszłam na świeże powietrze.
Przez chwilę zaczęłam zastanawiać się, co by tu porobić, skoro mam jeszcze czas do zajęć, więc postanowiłam usiąść i jedna poczekać na przyjaciółkę.
Zaczęłam grzebać w torbie, ale nie mogłam znaleźć komórki.
Z westchnieniem wstałam i podeszłam do drzwi wejściowych wytwórni, ale kiedy chciałam je pociągnąć, dostałam nimi prosto w nos, aż upadłam na ziemię.
- Ludmiła nic ci nie jest?!- Pasquerli podszedł do mnie i kucnął.
- Co ty robisz?! Nie nauczyli cię w domu, w jaki sposób się drzwi otwiera?- mówiłam wkurzona, trzymając nos.
- Chciałem cię dogonić, żeby dać ci telefon.- wstał i wyciągnął do mnie dłoń.
- Nie mogłeś dać go Nat?- pisnęłam.
- Nie myślałem wtedy o tym. Tylko patrzę: O telefon. To wziąłem i biegnę.- zaśmiał się, a ja z nim.- Nic ci nie jest?
- Nie.- westchnęłam i podałam mu dłoń... Nie wiedziałam, że koleś ma aż taką siłę. Pociągnął mnie do siebie, na bardzo, aż za bardzo jak na nas odległość... Dzieliły nas no dosłownie milimetry, jak nie jeden... Czułam jego oddech na twarzy i widziałam doskonale, idealnie pięknie brązowe oczka...
Az naszła mnie ochota, żeby go pocałować, ale szybko się uspokoiłam i niechętnie oderwałam... ZARAZ... Jakie znowu niechętnie?!
- przepraszam...- był speszony.
- Nie...- spojrzałam w dół. On w dłoniach trzymał moją komórkę.- Nic nie szkozi. Wezmę to.- dodałam i zabrałam moją własność.- T cześć.- rzuciłam i się oddaliłam, z podniesioną głową, jednak na twarz cały czas miałam wypieki i zawstydzenie... Pierwszy raz doprowadził mnie do takiego obłędu... CZY MOTYLE LATAJĄ W BRZUCHU TEŻ WTEDY, KIEDY SIE KOGOŚ SZCZERZE NIENAWIDZI?! Nie chcę znać odpowiedzi... Uznajmy, że tak. Albo to nie były motyle,,, Po prostu mój żołądek nie wytrzymał tego zbliżenia i chciał, abym z powrotem ujrzała moje dzisiejsze śniadanko. Tak Ludmiła. Tak to sobie tłumacz.
Odgarnęłam włosy do tyłu, podniosłam głowę i dumnym krokiem poszłam do szkoły...

*Francesca*

Jestem teraz, na spotkaniu z Pablo i resztą nauczycieli w sali głównej...
Chcą sprawdzić nasze pomysły na piosenki, pierwsze zarysy i takie tam... Jednak nie zbyt się na tym skupiam. Wczorajsza rozmowa z tatą nie daje mi spokoju... Nie wiem co on wymyśl, ale jeśli Diego twierdzi, że mu przejdzie to się myli,... Mój ojciec jest zawziętym człowiekiem i jak powiedział, że się już nie będziemy spotykać, to dopilnuje tego. Ok... Niby spotkałam się dziś z moim chłopakiem, ale to tylko dlatego, że tata nic jeszcze nie wymyślił.
Mogę się założyć, że jakby nie to, że ktoś jednak się zajmuje naszą firmą, odprowadziłby mnie dziś do szkoły.
- A wy?- z zamyśleń wyrwał mnie głos Pablo, który zwrócił się do mnie i moich przyjaciółek.
- Mamy refren.- powiedziała radośnie Cami.
- Świetnie.- nauczyciel był zadowolony.- Zaśpiewajcie.


Tak jak kazał tak zrobiłyśmy i zaśpiewałyśmy refren naszej nowej piosenki... Oczywiście nie było m łatwo tak radośnie śpiewać... Trzeba popracować nad aktorstwem... KONIECZNIE!
- Bardzo dobrze dziewczęta. - pogratulował nam Pablo.
- Kto wam kazał wymyślać cheorografie be ze mnie?- wtrącił się Gregorio.
- A co? Zła jest?- zaśmiała się Vils, ale nauczyciel zgromił ją wzrokiem.
- Jak na amatorów może być.
- Nie jesteśmy amatorkami!- wrzasnęła Cam.
- A kim?!
- DOŚĆ!- Krzyknęła Angie.- Nie odnoś się tak do uczennic.- powiedziała do mężczyzny.- A wy...- spojrzała na nas.- Cheorografia jest bardzo dobra, Pracujcie nad resztą piosenki. Wokal też mi się podoba- puściła nam oczko...
- Dobra.- zaczął Pablo.- T koniec, jak na dzisiaj.- powiedział, a my powoli zaczęliśmy się zbierać.
Kiedy wychodziłam, zatrzymał mnie Maro, łapiąc mój nadgarstek.
- Co jest?- spytał z troską w głosie.
- Nic.- westchnęłam i uwolniłam rękę z uścisku, odwracając się do niego.- Wszystko ok.
- Mnie nie okłamiesz...- uśmiechnął się.
- Nic się ie stało.
- Problemy z Diego?
- NIE ZAWSZE POWIDEM MOJEGO ZŁEGO SAMOPOCZUCIA MUSI BYĆ DIEGO! - wrzasnęłam.
- Przepraszam... Tylko spytałem.
- Właśnie!- podszedł do nas Gregorio, a ja podniosłam brawo ku górze.- Odczep się od mojego syna.
- Proszę pana...- zaczęłam.- jest ok...- spojrzałam na Meksykanina.- Przepraszam. Nie chciałam krzyczeć. Jestem zdenerwowana.
- Widzę.-zaśmiał się, a ja zgromiłam go wzrokiem.- Nie chodzi o Diego.- dodałam.- No...- zacięłam się.- Nie do końca. Ale nie warznę. Muszę już iść.- rzuciłam i wyszłam z sali, kierując się wprost do mojego domu.
Jak tylko weszłam, rodzice siedzieli już w kuchni i tak dyskutowali, że nawet mnie nie usłyszeli...
- Chyba żartujesz!- krzyczała mama.
- Nie!- wrzasnął ojciec.-- Jesteś.- zwrócił się do mnie.
- O co chodi?
- Twoje przyjaciółki, nowa szkoła, to całe muzykowanie i przede wszystkim twój chłopak, nieźle cię zepsuli. Gadałem wczoraj z Lucą... Nie radzi sobie sam z firmą.
- Chcesz mi powiedzieć, że wyjeżdżamy do niego?!
- Nie.- wetchnął.- Ty wyjeżdżasz.


WIEM ROZDZIAŁ KROCIOTKI SPÓŹNIONY ALE MAM DUŻ SPRAW NA GŁOWIE...
Prywatnych.
Nawet nie wiecie jak trudno było pisać o miłości...
Wybaczcie ;*

BUZIAKI

LOVCIAM DIECESCE

10 komentarzy:

  1. superowy rozdział, biedna Fran.
    Trzymaj się jakoś nie wiem jakie masz problemy, ale powodzenia.
    Rozdział wręcz genialny, pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      A z tymi problemami to już mniejsza. Pf. Juz mi przeszło hahahah a. Jestem dziwna ;)

      LOVCIAM DIECESCE

      Usuń
  2. UDUSZĘ CIĘ JEŚLI FRAN WYJEDZIE! Super!
    LodoLove

    OdpowiedzUsuń
  3. Boje się. I dziękuję.

    LOVCIAM DIECESCE

    OdpowiedzUsuń
  4. O jezu Cudowny rozdzial *-*
    Tata fran taki nieugienty ;-;
    Nie nie moze wyslac Fran do Luci ;-; !
    Nie!!!!-
    Diego slodziak jak zawsze
    I znow irytujacy Marco
    A Gregorio jak zawsze wymiata.
    Ach tak sie nie moglam doczekac tego rozdzialu. ;D mam nadzieje ze nowy bedzie szybciej ;*
    Pozdrawiam i zycze duzo weny :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję ;*
      Tak następny będziesz szybcie bez obaw.

      LOVCIAM DIECESCE

      Usuń
  5. Rozdział cudo :*
    Mam nadzieję ,że Franuś nie wyjedzie i jej ojciec przekona się , że Dieguś to cudowny chłopak . I z Fran są szczęśliwi .Trzymaj się :* :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki.
      No wiem. nikt nie lubi ojca Fran.

      LOVCIAM DIECESCE

      Usuń
    2. Ja tam go lubię! Nie jego wyna, że jest typowym ojcem córeczki!

      Usuń
  6. Dzięki :*
    Jakby to ująć. .. chyba już mi przeszło hahaha wiec rozdział będzie jutro albo dzisiaj.

    LOVCIAM DIECESCE

    OdpowiedzUsuń