*Francesca*
- Ale z ciebie kłamczucha.- Marco prychnął.- Okłamałaś mnie, bo powiedziałaś, że z nikim się nie spotykasz, a Diego to twój przyjaciel.- był bardzo zbulwersowany.- Nie Marco, ja nikogo nie okłamałam.- Chciałam mówić dalej, ale Meksykanin mi przerwał.
- Nie... wcale! - powiedział sarkastycznie.- A to co?- wskazał na mnie i na Diego. - Przyjaźń? - znowu sarkastycznie się zaśmiał.
- Nie. Ja i Diego jesteśmy parą, ale nie okłamałam cię.
- Nie... Mówisz, że jesteście przyjaciółmi, chociaż jesteście parą. WCALE NIE KŁAMIESZ.- był coraz bardziej wściekły i nie dawał mi nic wyjaśnić.
- A przepraszam bardzo...- wtrącił się mój chłopak.- Jaki interes masz w tym, żeby wiedzieć czy Fran ma chłopaka, czy też go nie ma?
- Żadnego. Ale mnie okłamała.- odpowiedział mu z założonymi rękoma, jednak nadal patrzył na mnie.
- NIE OKŁAMAŁAM CIĘ! - no ludzie! Ręce opadają.
- Moja dziewczyna nie musi ci się z niczego tłumaczyć.- Diego, aż zaciskał pięści ze złości.
- Możesz się nie wtrącać?- Marco spojrzał na Hiszpana.
- Jak mam się nie wtrącać?! - odkrzyknął mu.- Przypominam, że właśnie robisz MOJEJ DZIEWCZYNIE wyrzuty, że nic ci nie powiedziała, iż ma chłopaka.
- Nie, że nie powiedziała, a okłamała!
- NIE OKŁAMAŁAM CIĘ MARCO!- Wrzasnęłam.
- Mówi, że cię nie okłamała? To się odpiernicz! - Diegusio był na maxa wkurzony.
- Jasne...- po raz kolejny prychnął.- Wcale mnie nie okłamała. Właśnie widzę.- Ten jego sarkazm był już dołujący.
- Spieprzaj!- rozkazał Diego.
- Ty się nie udzielaj, bo obije ci tą mordę.- Meksykanin poszedł bliżej mojego chłopaka, którego ja złapałam za nadgarstek, bo już szykował się żeby się z nim pobić.
- Ty mi obijesz mordę?!- wyrwał mi się.- Abym ja ci zaraz nie musiał obić mordy.- powiedział przez zaciśnięte zęby.
- BASTA!- krzyknęłam, a chłopcy i chyba wszyscy w zasięgu mojego wzroku, spojrzeli na mnie.- Ty.- zwróciłam się do Diego.- Zostaw go, proszę.- złapałam go za dłoń i popatrzyłam w jego oczy, w które miałam ochotę popatrzeć dłużej, ale jest jeszcze Marco.- A ty.- zwróciłam się do bruneta.- Chcesz wyjaśnień, czy sobie idziesz?
On tylko prychnął, machnął dłonią, odwrócił się o 180 stopni i sobie poszedł.
- Powiesz mi co to miało być?- Hiszpan zapytał się mnie już trochę spokojniej.
- Co? Czy to moja wina?
- Nie.- westchnął.- A niby czemu powiedziałaś mu, że nie jesteśmy razem i czemu on ci robił z tego powodu wyrzuty?- założył ręce na biodra, czekając na wyjaśnienie.
- Diego... Kiedy się mnie o to zapytał nie byliśmy jeszcze razem, bo staliśmy się parą właśnie po tym zdarzeniu. - wytłumaczyłam mu, a on chyba już zaczaił o co się rozchodzi, bo zaczął się chichrać.
- I tak po prostu był na ciebie o to wściekły?- zmarszczył brwi.
Ok... jest jeszcze to, ze wtedy w klasie, jakby nie patrzeć zadedykował mi piosenkę, ale nie wiem czy powiedzieć o tym Diego...
- Fran...- zmarszczył brwi.- Ty mu się podobasz.- stwierdził.
- Nie wiem.- wzruszyłam ramionami i spojrzałam na buty.
- Kłamać to ty nie umiesz. Mów, o co chodzi.
- O nic.- rzuciłam szybko.- Chodźmy na jakieś ciacho.- uśmiechnęłam się i pociągnęłam go za dłoń, ale on ani ruszył, tylko przyciągną mnie do siebie.
- Mów.- powiedział i podniósł brwi do góry.
- Ale obiecaj, ze nic mu nie zrobisz, bo, bo, bo...- pomyślałam chwilę mówiąc jeszcze parę razy "bo", a Diego już powstrzymywał śmiech.- Bo będę zła.- palnęłam w końcu.
- Uuuuu chciałby zobaczyć jak jesteś zła.- zaśmiał się i musnął moje wargi.- A teraz mówkaj.
- Jak on nawet nie wiedział, że my się znamy...- podkreśliłam.- Angie kazała mu zaśpiewać w klasie piosenkę, a on śpiewał " Entre tu y yo" patrząc się na mnie.- dodałam na jednym tchu i z przymrużonymi oczami czekałam na reakcje chłopaka.
- Co?!- wycedził w końcu.
- Ale on nie wiedział, ze się znamy, a parą nie byliśmy.- mówiłam szybko, a Diego cały czas trzymał moje dłonie.
- CO NIE ZMIENIA FAKTU, ŻE...- przełkną ślinę.- TY MU SIĘ PODOBASZ.
- Pf.- prychnęłam.- A ja co mam powiedzieć? Co druga fanka, chciałaby być na moim miejscu i spotykać się z DIEGO HERNANDEZEM!
- Przesadzasz.- zaśmiał się.- Poza tym jest różnica. Ja nawet nie wiem jak te dziewczyny mają na imię, a ty z nim chodzisz do jednej szkoły i jeszcze macie ze sobą kilka tam zajęć.
- Nie ufasz mi.- wyjęłam ręce z jego uścisku.
- Ufam ci, ale on.... Yh.
- Ja też bym się mogła zamartwiać, że zostawisz mnie, albo zdradzisz z pierwszą napotkaną fanką. Mogłabym posłuchać taty... Ale nie zrobię tego, bo ci wierzę. Znam cię i wiem, iż byś mi tego nie zrobił, ponieważ mnie kochasz. Od ciebie też, chciałabym mieć zaufanie, wiesz?
- To nie jest tak, że ja ci nie ufam... Ale on na ciebie leci... I na pewno będzie się do ciebie dowalał, a tego mu już nie odpuszczę.
- Dobra, dobra.- zaśmiałam się.- Idziemy na to ciacho? Za pół godziny mam być w domu.
- Idziemy.- ujął moją dłoń.
Przez pewien czas milczeliśmy, ale słodką ciszę przerwał lekki śmiech Diego.
Popatrzyłam na niego z podniesionymi brwiami.
- Ok?- zapytałam, bo chłopak co chwile się śmiał.
- Tak... Przypomniała mi się tylko nasze spotkanie w kinie. Musimy to kiedyś powtórzyć.- znowu się zaśmiał..
- Nie idę już z tobą na żaden HORROR!- ja też się zaśmiałam.
- Tak właściwie, to nie samo kino mi się przypomniało a rozmowa, przed i po seansie.
- Co?- teraz to już w ogóle nie kumałam.
- Po przyjacielsku i bez zobowiązań.- zaczął się śmiać, a ja się zatrzymałam i patrzyłam na niego w bez ruchu, miażdżąc spojrzeniem.
- Możesz przepraszam powtórzyć?
- Nie moja wina, ze mi się przypomniało.- podniósł ręce w geście obronnym nadal się śmiejąc.
- Czy ty mi coś sugerujesz?
- Zależy czy chcesz żebym ci zasugerował.- znowu się zaśmiał.
- Udam, że tego nie słyszałam.- pokręciłam głową i poszłam dalej.
Kidy dotarliśmy na miejsce usiedliśmy, przy jednym ze stoliczków.
- Fran...- zaczął Diego.
- Hym?- podniosłam głowę znad listy deserów.- Ale ja tylko żartowałem. Nie obrażaj się. Teraz dopiero się zorientowałem, co cały czas mówi twój tata...- zaciął się.- Że cię wykorzystam i w ogóle. Tym żarcikiem mogłem ci dać do zrozumienia, że on ma rację, ale jej nie ma. Przepraszam. Mi nie chodzi tylko o se...
- Ćiiii.- uciszyłam go.- Nie tak głośno.- zaśmiałam się.- Wiem, że nie tylko o to ci chodzi.- złapałam jego dłoń. - A żart nie trafny.- dodałam i wróciłam do przeglądania menu.
*Ludmiła*
Siedziałam właśnie w swoim pokoju i wkładałam do szafy ciuchy, które przyniosła Olga, kiedy usłyszałam delikatne pukanie, do drzwi, od mojej sypialni.- Proszę.- powiedziałam i spojrzałam w stronę, gdzie w progu stała teraz Nata.
- Cześć Lud.- uśmiechnęła się i podeszła do mnie, po czym dała mi całusa w polik.
- No hej.- odpowiedziałam jej i zabrałam się za powieszenie jeszcze dwóch sukienek. - Co cię do mnie sprowadza?
- Tak sobie przyszłam.- wzruszyła ramionami.
- Dzwoniłam wczoraj do ciebie o 23:00, ale nie odbierałaś.- zmarszczyłam brwi i usiadłam obok niej, a ona się tajemniczo zachichrała.
- Byłam...- zacięła się.- Zajęta.
- Czym?- podniosłam brwi.- Nie wierzę , że w Sobotni wieczór o 23:00 Nathalia Rico Navarro spała.- zaśmiałam się.
-Bo nie spała...- zaczęła jeździć nogą po podłodze.
- A co robiła?
- A była u Maxiego.- zachichotała.
- Znowu...- westchnęłam.
- Oj nie przesadzaj. To, że ty go nie lubisz...
- Nie chodzi o to. Ale ostatni raz jak u niego nocowałaś, był tydzień temu.- podniosłam brwi. - Chyba przeginacie.
- Daj spokój. Przecież nie za każdym razem jak u niego nocuje, dochodzi do intymnej sytuacji.
- Ja się o ciebie martwię. Sory, ale jak dla mnie i ty i Matylda i Camilla i Francesca i Violetta jesteście ślepe.
- Nie rozumiem...- zmarszczyła czoło.
- No bo ty i te 3 jesteście z tymi durniami, a Violetta jest zakochana w Leonie. Moim zdaniem to nie są osoby warte zainteresowania, ani zaufania.
- Jestem z Maxim już od dwóch lat. Staliśmy się parą zanim założyli zespół.
- Wiem, wiem... Ale co wy w nich widzicie? Charaktery spierniczone...
- Mówisz tak, bo ich nie lubisz.- Przerwała mi.
- Przystojni też nie są...
- Mówisz tak, bo ich nie lubisz.- zaśmiała się.
- Nie prawda. To jest serio... Poza tym. Powiedz kogo Ludmi nie lubi najbardziej?
- Y... Violtty?
- Z zespołu.
- Federa.
-No właśnie. jak już bym miała wyberać, to on jest jeszcze w miarę przystojniakiem. Widzisz? Nie oceniam wyglądu po tym, czy go lubię czy nie.- klasnęłam w dłonie, że pięknie jej to wyjaśniłam i odgarnęłam moje blond włosy.
- Ok...- zamyśliła się przez chwilę.- Chyba mniej więcej rozumiem... Czyli, że...- znowu zaczęła rozmyślać.- PODOBA CI SIĘ FEDERICO?!- wstała z łóżka.
- CO? NIE! - zaprzeczyłam szybko, robiąc zniesmaczoną minę i wstałam z łóżka.- Po prostu jest całkiem, całkiem przystojny...- pohamowałam jej entuzjazm, który aż tryskał od niej na kilometr.
- Aha...- znowu usiadła.- A po co do mnie wczoraj dzwoniłaś?
- No... Bo... Trochę dziwnie się czuje, z tym, ze Pasquerlli mnie przeprosił.
- Co?- zmarszczyła brwi.- To chyba dobrze. Wtedy na próbie, ostro przegiął.
- Wiem, wiem. Ale nie sądziłam, że mnie przeprosi...- oparłam się o szufladę.
- No ok... I czemu ci z tym dziwnie.
- Bo on przeprosił mnie!- próbowałam jej to wbić do głowy. - MNIE. SWOJEGO WROGA NUMBER 1. - zaczęłam wymachiwać dłońmi.- I...- zacięłam się.- Od tego momentu i mnie jest głupio ile niesłusznych rzeczy na niego powiedziałam, i jakoś tak... czuje do niego mniejsze rozżalenie i niesmak niż wcześniej. Rozumiesz?
- Inny mi słowy, bardziej go polubiłaś?
- Nie!- 1200 raz tłumacze mojej przyjaciółce, że wcale nie polubiłam Federa, tylko czuję do niego mniejszą niechęć.
- Ok, ok...- westchnęła zrezygnowana.- Ale lubisz go bardziej, niż zanim cię przeprosił.
- No ok... Tu też masz rację.
- Świetnie!- klasnęła w dłonie.- No to jesteśmy na dobrej drodze, żebyś polubiła moich przyjaciół.
- Nie sądzę.- zaśmiałam się.
- Jasne, jasne. - machnęła dłonią. - Dobra Lud ja lecę. Bay.- pocałowała mój polik i wybiegła z pokoju.
Rozejrzałam się po pokoju, aby znaleźć coś do roboty i ostatecznie zabrałam z biurka tablet i weszłam na internet....
*Diego*
Przed chwilą wyszliśmy z kawiarni, bo Fran i tak jest już lekko spóźniona do domu.- To takie nie fair.- jąknęła.
- Co jest takie nie fair? - zaśmiałem się i splotłem nasze palce.
- To, że zamiast całego dnia z tobą, możemy być razem tylko godzinę, bo mój tata nie akceptuje tego, że jestem już dużą dziewczynką. - odpowiedziała lekko zdenerwowana, co dało się poznać po jej tonie głosu i tym, że przyspieszyła kroku.
- Spójrz na to z tej strony, że właśnie idę cię odprowadzić do domu...
- Zabawne.- uśmiechnęła się sarkastycznie.
- DIEGO!!!!! - moich uszu dobiegł krzyk i pisk głosów damskich, które już po chwili biegły w naszą stronę.
3 blondynki rzuciły się na mnie zaczęły przytulać.
- Możesz zrobić sobie z nami zdjęcie?- zapytała jedna, nadal mocno mnie ściskając.
- I dać nam autografy?- pisnęła druga
- I się ze mną ożenić?- zaśmiała się trzecia.
Spojrzałem na Fran, która już gapiła się morderczym spojrzeniem na panią numer 3.
- Mogę?- zapytałem swojej dziewczyny, a ona popatrzyła na mnie z wytrzeszczonymi oczami.- Nie, nie, nie- zaprzeczyłem szybko, rozumiejąc jak to zabrzmiało.- Tylko zdjęcie i autograf.- sprostowałem.
- Czemu nie?- Francesca wzruszyła ramionami i lekko się uśmiechnęła.
Włoszka próbowała udawać, że nic się nie dzieje, ale widziałem, że nie fajnie znosi tą akcję, i że jest jej smutno...
Cyknąłem sobie po 2 fotki z każdą, po czym dałem im autografy.
- Dzięki.- zaśmiała się jedna z blondynek.
- A możesz coś dla nas zaśpiewać?- rzuciła kolejna.
Fran stała z założonymi rękoma i patrzyła w zupełnie przeciwną do nas stronę.
- Trochę się spieszę dziewczyny. - powiedziałem delikatnie. - Może innym razem. - zaproponowałem, a one westchnęły.
- Ani jednej?- wszystkie posmutniały.
- Na serio nie mogę, bo nie mam czasu, ok?
- Yh- westchnęła pani od propozycji, która tak wkurzyła moją dziewczynę. - Niech będzie...
- PA DIEGUŚ.- powiedziały wszystkie, po czym się oddaliły.
Podszedłem do mojej dziewczyny, która patrzyła na rzeczkę niedaleko.
Byłem bardzo blisko niej i dopiero teraz, spojrzała na mnie.
- Jesteś na mnie zła?- zapytałem, łapiąc ją za dłonie.
- Nie.- rzuciła szybką odpowiedź.
- Widzisz.- zaśmiałem się.- A mi robisz wyrzuty jak jestem zazdrosny o Marco.- podniosłem brwi.
- A...- zacięła się.- No dobra.- westchnęła.- Masz rację...
- Ale nie bądź już zazdrosna, co? - pogłaskałem ją po policzku. - Nie ufasz mi?- uśmiechnąłem się, a ona skarciła mnie spojrzeniem.
- Widzę, że moje teksty idą przeciwko mnie.- zaśmiała się.- Ufam ci, ale... to coś innego. Marco jest jeden... Ich jest miliony.
- No właśnie. Nawet gdybym chciał cię zdradzić, miałbym za duży wybór.- zacząłem się śmiać.
- No ale zabawne.- powiedziała sarkastycznie się śmiejąc.
- Oj... Wiesz, że żartuje? Byłbym idiotom, jakbym skrzywdził taką dziewczynę jak ty, na której mi tak bardzo zależy.
- I lepiej żebyś takim idiotom nie był. - zabawnie pogroziła mi palcem, po czym mnie przytuliła.- Chyba minie trochę czasu, zanim się przyzwyczaję...
- Chyba tak. Ale kocham cię i tego możesz być pewna. A jeżeli chodzi o Marco...
- Nie!- przerwała mi.- Nie psuj tej chwili.- zaśmiała się i jeszcze mocnej mnie ścisnęła.
- Chciałem powiedzieć, że też pohamuje zazdrość, ale nie, to nie.
- Kocham cię.- dziewczyna oderwała się o de mnie. - A TERAZ LECIMY DO MNIE, BO TATUŚ MNIE ZARĄBIE!
Chwyciłem ją za dłoń i razem pobiegliśmy w stronę domu Włoszki.
Nie odprowadziłem jej pod sam dom, bo wiedziałem, że jej tato już pewnie czatuje, więc pożegnaliśmy się trochę przed i poszedłem w swoją stronę.
HEJKA!
Po pierwsze MACIE 19 ;D
A po drugie... Wiem, ze miał być wczoraj ale nie mogłam go napisać, bo od samego rana szykowałam się, ponieważ jechałam na komunie, która była już o 11:00... W sumie to wczoraj byłam i u kuzynki na komuni i u kuzyna, więc miałam dwie jednego dnia!
WRÓCIŁAM O 23:00, a byłam pewna, iż będę już tak wiecie... 19:00, 20:00 i napisze wam rozdział...
Właściwie to by tak było, bo od kuzynki wyjechałam po 17:00, od kuzyna już o 18:30, a potem na sekundę do domu... Z sukienki przebrałam się w spodnie i znowu jechaliśmy do kuzynki, bo oni mieli sale wynajętą na całą noc i wiecie... Posiedzieliśmy tam trochę.
Teraz leże z kaszlem, ale co tam...
Macie 19 i może postaram się dodać dziś 20...
BUZIAKI :***
LOVCIAM DIECESCE