*Francesca*
Rano, o godzinie 09:00, mnie i moje dwie przyjaciółki obudził rypany BUDZIK!Wszystkie wstałyśmy i poszłyśmy do łazienek, wykonać poranne czynności. JAK TO DOBRZE, ŻE CAMI MA AŻ 3 ŁAZIENKI!
Zjadłyśmy sobie śniadanko i o godzinie10:30 wyszłyśmy z domu Cams, aby zdążyć na próbę, która zaczyna się o 11:00.
Jak tylko doszłyśmy do szkoły rudowłosa podbiegła do swojego chłopaka, żeby sprawdzić czy zapomniał o ich rocznicy... ŻAL MI JEJ TROCHĘ!
Biedna caluteńki dzień, będzie myślała, że Broduey zapomniał. Chociaż jak zobaczy wieczorem tą niespodziankę... Ahhhh Będzie przeszczęśliwa...
- Fran ja idę do Leona. Idziesz ze mną?- zapytała Violetta, tym samym wyrywając mnie z zamyśleń.
- Ja pójdę poszukać Diego- uśmiechnęłam się, a moja przyjaciółka podbiegła do swojego chłopaka.
Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie mogłam znaleźć Dieguito...
Zaczęłam go szukać po wszystkich salach, aż w końcu go znalazłam...
- Co się dzieje?- spytałam jak tylko skończyliśmy śpiewać.
- Nic- odpowiedział smutno, a ja podniosłam brwi do góry.- Ok... mój tata ma kogoś...
- Co?!
- Tak usłyszałem jak rozmawia przez telefon. Pokłuciliśmy się.
- Jesteś zły, bo ma dziewczynę?- zdziwiło mnie to.
- Nie powiedział mi.
- I to cię tak denerwuje?- wiedziałam, że cos takiego nie może być powodem takiego zdenerwowania, czy smutku mojego chłopaka.
Diego westchnął.
- Czy ty musisz mnie tak doskonale znać?- przytaknęłam, a on się uśmiechnął.
- A więc?
- Łudziłem się...- gestykulacją dałam mu znak, iż ma kontynuować.
- Że...
- Że może wtedy pojechał do mamy, że może... będą znów razem.
Zaszokował mnie, ale zrobiło mi się go żal.
Zobaczyłam jak w jego oczach zbierają się łzy, jednak nie pokazałam mu, że to zauważyłam. Zrobiłoby mu się jeszcze gorzej głupio. Zamiast tego mocno go przytuliłam.
- To wszystko to jest moja wina.- teraz to mi łzy wpadły do oczu. TAK TO MOJA WINA! To ja narobiłam mu niepotrzebnych nadziei. TO ja zaczęłam wygadywać, że jego tata wciąż kocha panią Hernandez i co? Chciałam, żeby był szczęśliwy, a zamiast tego 1 raz wiedzę żeby prawie płakał.
- Dlaczego płaczesz kochanie?- Diego odsunął się o de mnie.
Nie mogłam załapać z kąt skapnął się, że ryczę, przecież moje łzy, spływające po policzkach były niesłyszalne, a głowę wtuloną miałam w jego tors więc nie mógł tego zobaczyć. Po chwili zorientowałam się, że kompletnie zamoczyłam mu tą koszulkę.
- To moja wina! - wypaliłam .
- Co? To twoja wina, że mój tata ma kogoś? Chyba nie ciebie.- zaśmiał się lekko, chcąc mnie rozśmieszyć. JAK ON TAK MOŻE? Jak może chcieć mnie pocieszać, kiedy to ja powinnam go pocieszać. Yhhhhh czemu, on jest taki kochany?! Dlaczego zawsze o mnie myśli co? Niech teraz pomyśli o sobie, bo to on musi być pocieszany, a nie ja!
- Ale on cię kocha, więc zawsze będzie cię pocieszać. - Powiedział mój chłopak, a ja wyszczerzyłam oczy!- A ona myśli na gło- zaczął się smiać, a ja zrobiłam się czerwona.
- Przestań Diego!- też się troszkę roześmiałam.
- Chodź tu do mnie.- wskazał na swoje kolana, na które usiadłam.- Można wiedzieć, czemu to twoja wina?
- To ja dałam ci nadzieje, że twoi rodzice się kochają.- po policzku znów spłynął mi potok łez, ale mój chłopak szybko je otarł.
- Fran, to nie ma sensu. Nie obwiniaj się. Miałaś rację zakochał się, ale nie w mojej mamie.
- Właśnie DIEGO! Tu nie chodzi o byle jakie 2 kobiety, które pomyliłam! Pomyliłam dziewczynę Gregorio z twoją mamą! A teraz jest ci źle i to prze ze mnie.
- Fran...
- NIE! Ty to mnie zawsze pocieszasz, a ja co? A ja zrobiłam coś przez co teraz płaczesz...- ugryzłąm się w język.- RANY! Widzisz, masz porąbana dziewczynę!
- Nawet tak nie mów. Mam najwspanialszą dziewczynę na świecie.
-Yhym wmawiaj sobie!
- Franusia... To nie twoja wina, że tata się zakochał.
- No nie, ale to ja ci dałam nadzieję.
- Nie prawda...
- PRAWDA DIEGO!
- Przestaniesz?! Przestań się obwiniać! To żadna wina. Ni twoja wina. Powinienem był wiedzieć, że to nie ma sensu, żę minęło za dużo czasu, ale uwierzyłem, że oni jeszcze mogą się kochać... Jak już to moja wina.
- No chyba żartujesz!- wstałam z jego kolan. Byłam już na skraju załamania nerwowego!- YHYM JESZCZE SIEBIE OBWINIAJ!
- A ty siebie możesz?!- wstał i złapał mnie za ręce.- Przepraszam nie chciałem się unosić. ale Fran... Dobra to nikogo wina ok?
- Ja też przepraszam.
- Zgoda?
- Tak.
- I kogo to wina?
- Nikogo?
- Zuch dziewczynka- zaśmiał się i mnie pocałował.
- Ale cię pocieszyłam... CHYBA RACZEJ ZDENERWOWAŁAM.
- Pocieszasz mnie tym, że jesteś tu teraz ze mną w tej sytuacji. Wspierasz mnie, dajesz mi miłość. Nic nie jest ważniejsze od tego, że jesteś miłością mojego życia i właśnie dlatego wszystkie problemy to błahostki, kiedy mnie przytulasz.- uśmiechnął się i rozłożył ramiona, w które ja wtuliłam się.
AAAAA ZNOWU TE PERFUMY.
Czy mój chłopak chce, żebym się od nich uzależniła? I TAK JUZ ZA PÓŹNO!
- Kochanie...- zaczął, a ja spojrzałam w te jego piękne brązowe oczka.- Chyba próba się zaczęła, słyszysz?
No faktycznie usłyszałam 1 nuty piosenki chłopaków.
- Chodź!- pociągnęłam Diego za rękę, do sali prób. Tam usiedliśmy na krzesłach i zaczęliśmy patrzeć na ALL FOR YOU!
*Diego*
Po wszystkich próbach razem z Fran, udaliśmy się do parku.Słońce świetnie dziś przygrzewało. Kocham takie dni, keidy świeci mocno, dając ciepło, ale i współgra z wiatrem...
Usiedliśmy, na jednej z ławek.
- Dzwoniłem wczoraj do mamy.- zacząłem.
- IIiiiii?
- I ustaliliśmy datę, kiedy ja i ty do niej pojedziemy.
- Kiedy, kiedy, kiedy?- mówiła bardzo podekscytowana.
Cieszę się, że chce tam pojechać, razem ze mną.
Moja mama ogromnie polubiła Francescę. Ona z resztą moja mamę też.
Jak na tej kolacji zaczęły gadać o butikach to myślałem, że zwariuje!
- Czy pasuje ci 03?
- TAK! Czyli...- zamyśliła się.- PONIEDZIAŁEK, ZARAZ PO ZAKOŃCZENIU ROKU SZKOLNEGO?
- Tak 1 Poniedziałek wakacji.
- Ale się cieszę.- przytuliła mnie.- A kiedy wracamy?
- Już byś chcaiła wracać????- zaśmiałem się.
- Oj wiesz, że tak tylko pytam.
- 31.
- Spoko. Czyli prawie calutki miesiąc tylko ty i ja... No i twoja mama, ale co tam- uśmiechnęła się.
- Ona bardzo cię lubi.
- Dziękuje. Ja ją też.
- WIEM! Wyobraź sobie zorientowałem się, jak zaczęłyście gadać o tych wszystkich babskich pierdołach.- Fran uderzyła mnie lekko w ramię.
- Ha ha ha! Jakiech perdołach?! PIERDOŁACH?!
- Oj przepraszam. Bo przecież nocna wyprzedaż to sprawa poważna.- zaśmiałęm się, a moja dziewczyna razem ze mną.
- Jesteś niemożliwy.
- A ty niemożliwa.
- Ale i tak cię kocham. - musnęła moje usta.- A ty kochasz mnie prawda?- podniosła zabawnie brwi.
- Nooooo wiesz..... NIE ODPOWIADAM NA ŻADNE PYTANIA BEZ ADWOKATÓW.
-DIEGO!
- Przecież wiesz, że cię kocham.
- No wiem- westchnęła i mnie przytuliła.
Franuś zaczął wibrować telefon, więc go wyciągnęła.
- ESEMES OD BRODUEYA! CO ON ZNOWU CHCE?- jęknęła i spojrzała na wiadomość.
- Co jest?
- Prosi, żebyśmy z Violettą zabrały Cami o 19:00 na spacer i zaprowadziły w miejsce, gdzie jest ta kolacja. Tak i najlepszy tekst : " Niech Cams się nie domyśli".
- No to powodzenia. zaśmiałem się.
- Dobra to ja lecę do Vils obmyślić plan. Pa- Francesca musnęła mój policzek i pobiegła w stronę domu Vilu, a ja poszedłem do ART REBEL.
*Violetta*
- No to może po prostu pójdziemy do niej i powiemy, żeby poszła z nami na babski wieczór. Że niby na pocieszenie.- to był chyba nasz 100 plan jak to wyciągnąć Cami z domu.- A jak się nie zgodzi? Poza tym nie może iść tam nieuczesana i w podartych spodenkach. Przecież to jest kurczę ROCZNICA!
- No to co powiemy? "HEJ CAMI UBIERZ SIĘ ŁADNIE, UMALUJ YAK JAK CHCIAŁAŚ IŚĆ NA ROCZNICOWĄ RANDKĘ. WEŹ PREZENT DLA NACIMIENTO I PÓJDZIEMY NA BABSKI SPACER?!
- Ha, ha. No zabawne Violetta!
- Ok, ale z spacerem może być co?
- Tak, ale co z ciuchami i prezentem?
- Pójdziemy do niej do pokoju i prezent zabierzemy.
- Chcesz go ukraść?!
- FRANCESCA PRZEIEŻ JAK JUŻ DOJDZIEMY NA MIEJSCE TO JEJ GO DAMY.
- A co z ładnym ubiorem, makijażem i fryzurą? To też podwędzimy?!
- Hymmmmm, a może powiemy jej że Pablo organizuje impreze na koniec roku?
- I nam powiedział, a jej nie?! Od razu się domyśli. NO chyba, że Pablo...
- DO NIEJ ZADZWONI!
- I powie jej, że...
- IMPREZA JEST TAM GDZIE TAK NA SERIO CZEKAĆ BEDZIE BRODUEY!
- TAK PIĄTECZKA!
- Ale do niej i tak pójdziemy. Po 1 PREZENT. Po 2 Musimy się upewnić, że pójdzie!
- YHYM, OK! CHODŹ!
*Camila*
Nie na zarąbiście! Impreza jest w dzień mojej rocznicy z Brodueyem, o której on zapomniał. Ale nie mogę o tym myśleć, bo rozmaże mi się makijaż.W ogóle dziewczyny, kazały mi się wystroić jak nic!
W końcu zdecydowałam, a właściwie laski zdecydowały się na to:
W końcu doszłam do miejsca, ale w ogóle nie wyglądał to jak miejsce imprezy.
0 Głośników, żadnych ludzi! A bynajmniej żadnych ludzi z mojej szkoły.
Tylko kilku ludzi grających na skrzypcach.
Między drzwiami był mały stoliczek ze świecami, pysznościam, nakryty dla 2 osób. Jeszcze dwa krzesła.
Spojrzałam w górę i zobaczyłam wielki napis zawieszony na dwóch, równolegle posadzonych drzewach : WSZYSTKIEGO DOBREGO Z OKAZJI ROCZNICY SKARBIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
W pewnym momencie, zza jednego drzewa wyszedł Broduey, ubrany w garnitur z bukietem moich ukochanych kwiatów, oraz z małym pudełeczkiem.
ZROZUMIAŁAM, ŻE NIE MA ŻADNEJ IMPREZY!
Jest tylko nasza rocznica, o której mój chłopak wcale nie zapomniał.
Łzy stanęły mi w oczach. Jestem taka szczęśliwa!
Rzuciłam się na szyję mojego chłopaka.
- Na prawdę uwierzyłaś, że zapomniałem?- zaśmiał się.
- Przepraszam.- zaczęłam ścierać moje łzy.
- Nie masz za co. No to dzieczyny serio się postarały, skoro uwierzyłaś w taki absurt.
-Co?
Zza drzewa, wyszły nagle Viola i Fran.
- No hej kochana!- odezwała się Violka.
- Masz tu coś!- odezwała się Francesca i podała mi prezent, dla Brodueya.
- Co?- powrzyłam.
- NO TO PA!- dopowiedziała Vilu i pociągnęła Włoszkę za rękę, po czym pobiegły w inną stronę.
- YYyyyyy to dla ciebie.- powiedziałam i wręczyłam mu to:
- Zebyś więcej nie spóźniał się n nasze randki skarbie.- zaśmiałam się, a on razem ze mną.
- Dziękuje ci Cami. A to dla ciebie.- podał mi małe pudełeczko.
O tworzyłam się i znów się dziś wzruszyłam.
Był tam naszyjnik z sercem, na którym był wyryty napis BROMI
- KOCHAM CIĘ!- krzyknęłam i go pocałowałam.
- A ja cię- powiedział po oderwaniu się.
Potem zasiedliśmy do kolacji.
Zjedliśmy ją, porozmawialiśmy, pośpiewaliśmy.Potem poszliśmy na spacer pod gwiazdami.
Na koniec Broduey odprowadził mnie do domu.
- Dobranoc skarbie- pocałowałam go w policzek.
- Podobała się rocznica?
- BARDZO. DZIĘKUJE!
- NIE MA ZA CO! Dobranoc.
OK JEST 17 I ROCZNICA BRODMI!
Mam nadzieję, że rozdział się podoba!
Piszcie w kom :*
BUZIACZKI ;D
Czekam :*
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje :)
OdpowiedzUsuńNieeeee JESZCZE ich nie skłoćę:)
Ale ostrzegam jak już skłuce to porządnie HAHAHA :*
Next jutro, albo dziś, bo leże z katarem i kaszlem więc i tak mam wolny dzień ;D
Woowoowow *.* Diecesca jak zawsze słodko :* Uwielbiam te żarty Diegusia ^_^ Broduey też niczego sobie ;* Czekam na next i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuje!
UsuńNEXT JESZCZCZE DZISIAJ!
Więcej nie napiszę ZAKOCHAŁAM SIĘ W TYM ROZDZIALE ~♥~
OdpowiedzUsuńOooooo dziękuję :*
Usuń