*Francesca*
Biegłam okropne długo. Skręcałam w najróżniejsze alejki parku.Słońce cały czas świeciło, a wiatr cały czas wiał tak samo, jednak teraz nie cieszyłam się tym tak jak poprzednio.
Nic się nie zmieniło. Dzieci, ludzie cały czas robili to samo. Zmieniło się moje samopoczucie.
W pewnym momencie nie miałam już siły biec. Nie dlatego, iż byłam zmęczona, spocona czy zdyszana.
Przez to co zdarzyło się parę chwilek temu nawet o tym nie myślałam.
Po prostu zabrakło mi powietrza. Wszystko mnie bolało. Nie widziałam już drogi, bo oczy miałam całe zaszklone. Mogłabym biec dalej, ale na myśl co ta dziewczyna pewnie by powiedziała, gdybym nie uciekła zrobiło mi się niedobrze.
Ciężko oddychałam, ugięły się po de mną kolana, a nogo miałam jak z prawdziwej waty.
Z wyczerpania i mętliku w głowie, po prostu usiadłam pod 1 lepszym drzewem.
Tam schowałam głowę w kolana i płakałam
Szlochałam, ryczałam jak dziecko, któremu ktoś zabrał zabawkę. Bałam się! Bałam się, że ona na prawdę chciała to powiedzieć. Więc po prostu pobiegłam. A co powiedzieć?
" NAWET NIE WIESZ ILE DZIEWCZYN Z DIEGO SPAŁO"
Wyobrażałam sobie jak to mówi. Jak Diego, to rob. Jaki mógł być kiedyś kretyńskim zdrajcą.
Najgorsze jest to, że ja tego kretyna kocham!
Nie wiem czy tak robił. Jeśli tak, nie wiem czy potrafiłabym mu zaufać. Ale tak czy siak moja miłość nie znikłaby. STETY CZY NIESTETY?!
Jednak oprócz słów, które mogła powiedzieć było coś jeszcze.
Nie coś co mogła powiedzieć, lecz to co już powiedziała.
JESTES DLA NIEGO NIEWYSTARCZALNA.
DZIECKO
KOKARDKI SUKIENKI BALETKI
NIEWYSTARCZALNA
BALETKI
DZIECKO
Te słowa nie dawały mi spokoju i powtarzały się w moich myślach, natarczywie, bez żadnych pohamowań.
Nagle poczułam dotyk ciepłej dłoni na moim mokrym policzku.
Nie podniosłam głowy. Wiedziałam, że to mój chłopak.
Poczułam zapach jego perfum, ale prócz tego tylko przy jego dotyku, choćby najmniejszym czułam dreszcze. Wiedziałam, że go kocham, że on kocha mnie... Ale czy na prawdę znam go aż tak MAŁO?!
Jedno jest pewne. Diego to ostatnia osoba z jaką chcę teraz rozmawiać. Tak na serio to z nikim nie mam ochoty rozmawiać.
Jedyne co chcę to być sama. PŁAKAĆ! Tylko to chcę. Nawet nie mam siły rozmawiać. Mam siłę tylko na to żeby ryczeć...
- Kochanie- Diego złapał za moją dłoń, ale ja ją wyrwałam.
- Nie chcę z tobą rozmawiać.- powiedziałam takim ochrypniętym głosem, że nie jestem pewna czy cokolwiek zrozumiał.
- O KURCZĘ!- usłyszałam jeszcze 1 męski głos i tym razem uniosłam głowę.
Obok mojego chłopaka stał CRISTOFER.
- Co znowu?- zapytał już nieźle zbulwersowany Hiszpan.
- MOJA RANDKA Z NINĄ!
- A nie z Alice?- zapytał Hernandez.
- O kurde JO. LECĘ BAY!- poleciał gdzieś i zniknął za zakrętem.
Spojrzałam na Diego. Był bardzo przejęty.
Zauważyłam na jego twarzy smutek i żal.
On też mi się przyglądał. Jednak z mojej twarzy, raczej nie było tak łatwo wyczytać co czuję. Nawet ja tego nie wiedziałam.
Byłam smutna? Zła? Rozczarowana?
TO WSZYSTKO NA RAZ, chodziło po mnie tak jak te parę słów Amber...
- Francesca... - zaczął.- Po słuchaj, ja...
- NIE ! NIE MÓW NIC NIE CHCĘ CIĘ SŁUCHAĆ! ZOSTAW MNIE SAMĄ.
- Myślisz, że zostawię cię samą w obcym mieście?
- A co cię to?
- Kocham cię.
- Idź do AMBER. Może ona jest dla ciebie wystarczalna!
- Kocham cię!
- Nie wieże ci!
Diego nic nie powiedział usiadł obok mnie.
Nie wiem co robił potem.
Znowu schowałam twarz w dłonie. Znowu, albo z resztą cały czas ryczałam.
- Nie wierzysz w moje uczucie do ciebie?- zapytał.
- Tamte dziewczyny wierzyły. I dobrze na tym nie wyszły!- powiedziałam z ciężarem.
- FRANCESCA! - Diego poderwał się na nogi.- Kiedy ty dobrze wiesz jaki byłem kiedyś. Powiedziałem ci to jeszcze za nim ta RUDA ŻMIJA to zrobiła. Dobrze wiesz, bo sama mnie takiego poznałaś. Ale dobrze wiesz, też że się zmieniłem. KOCHAM CIĘ!
- Im pewnie też tak mówiłeś.
- Francesca. Wszystko ci powiem, ale wysłuchaj mnie.- usiadł się koło mnie.
- Mów.- podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
Z jego oczu można było wyczytać jedno. KOCHA MNIE.
Ale wiem ze milośc jest ślepa! Mogę nie widzieć, przez to, że go kocham jakim jest człowiekiem!
Nie wiem czemu ufałam mu. Chcaiłam usłyszeć jego wersję...
-Wiesz jaki byłem jeszcze po wyprowadzce do BUENOS AIRES. Miałem dziewczyny na boku, pełno. Ale to się zmieniło. Wiesz też, że zakochałem się 1 raz w Violettcie, więc wiesz, że moje poprzednie dziewczyny to było dla zabawy. Wiem, że to było durne, ale dobrze o tym wiedziałaś. Wiedziałaś, że miałem ich dużo, ale moją 1 miłością była Vilu, więc nie rozumiem czemu się tak rozzłościłaś. Francesca ja wiem, że moja poprzednia droga była durna i głupia, debilna wręcz, ale się zmieniłem. O tym też wiesz...
- Diego, ale jest jedno nurtujące mnie pytanie....
- Tak?
Postanowiłam sobie z nim wszystko wyjaśnić. Nie będę płakać, kiedy mogę go po prostu przytulać. Go też nie chcę ranić. A już na pewnie nie chcę, żeby Amber zniszczyła nam taką piękną miłość...
- Czy ty- odetchnęłam musiałam to z siebie wydusić. Spojrzałam mu w oczy tylko tak, mogłam doczytać się prawdy. - Powiedz, czy ty Diego... zabawiałeś się z dziewczynami...
- Nie!-zaprzeczył stanowczo. Złapał dłonią mój policzek i otarł łzy. SPOJRZAŁ MI W OCZY- Francesca, byłem podłym draniem, ale nigdy nie przespałem się z laską, której nie kocham. Wiesz, że moją 1 miłością była Vilu. Zapewne mówicie sobie takie rzeczy, więc wiesz, że tego nie robiliśmy... Więc już wiesz z kim miałem 1 raz?- uśmiechnął się do mnie.
Mówił szczerze. Po prostu to widziałam. Czułam. Nie kłamał. Nie wiem, może to ta miłość nie pozawala mi dostrzec prawdopodobieństwo. Może to co mówi jest prawdą. Albo mówi prawdę, albo umie sprawić, że uwierzę w każde jego słowo. Jednak mu ufałam.
Wiedziałam, że nigdy mnie nie oszuka, że mnie KOCHA!
- Diego, ale... Jeżeli kłamiesz to z nami będzie koniec, jak dowiem się prawdy.
- Dobrze, powiem ci całą prawdę.
Serce mi się zatrzymało. Czy on serio tak się zachowywał? Uprawiał sex z 1 lepsza?
- Francesca, miałem pełno dziewczyn. Chodziłem na imprezy. Zrywałem z laskami, które kiepsko całowały. Co chwilę przyprowadzałem kolejną. Z żadną nie byłem dłużej niż miesiąc. Podobało mi się to. Uważałem, że miłość nie istnieje. Że do małżeństwa zmusza ludzi ciąża, rodzice, portfel...
Ja tak nie chciałem. Bawiłem się tymi dziewczynami. Na wet nie pamiętam wszystkich imion... Zawsze jak z nimi zrywałem w oczach stawały im łzy. Podrywanie ich był dla mnie zabawą... Tak... Parę z nich chciałem zaciągnąć do łóżka. Czasem przerywali nam rodzice. Po prostu one nie chciały... Nie umawiałem się z dziwkami. Umawiałem się z tymi trudnymi, więc dla tego nie chciały Te, które już chiały były we mnie na maxa zabujane. Wyznam ci nawet że z paroma umawiałem się dla żartów. To cała prawda Fran. Uwierz mi nie umawiałem się z dziewczynami na 1 noc. Nie chodziło o sex, o zabawę. Wiem, że to marne pocieszenie, ale cholera kocham cię! Chcę być z tobą! Powiedziałem ci to, bo wiem już, ze ty tak jak ja planujesz ze mną przyszłość. Nie chcę żebyś dowiedziała się o tym jak już będziesz miała isć do ołtażu i tak nagle zmarnujesz sobie zycie z takim dupkiem. Wiec tylko tyle, że cię kocham. Nie potrafię bez ciebie NIC. Wszystko traci sens i barwę, kiedy się kłócimy. Teraz też nie widzę kolorów. Czuje się jak daltonista, z taką różnicą, że on je kompletnie myli, ja widzę jakby ktoś zabrał każde kolory i schował je w naszym szczęściu. Teraz gdy się kłócimy, nie ma go. Więc ich też nie.- Nie wiedziałam co mam powiedzieć. To była dłuuuuga wypowiedź. Nie sądziłam, że taki romantyczny, słodki, kochany, najwspanialszy chłopak, może mieć taką przeszłość. Mogłabym ją porównać do kryminalnej wręcz. Czyżby zabrakło mu surowej ręki ojca?
- J-j-ja nie wiem co mam ci powiedzieć Diego.- znowu zaczęłam płakać. On ponownie ujął moją dłoń. Tym razem nie protestowałam. Wtuliłam się w niego.
Ok. BYŁ OKKROPNYĄ ŚWINIĄ. Ale był. Wiem, że się zmienił. Muszę oswoić się z tą sytuacją. To nie jest łatwe. Jednak nie chce skreślać nas przez to. Każdy powinien dostać 2 szansę.
To, iż Diego był potwornym zdrajcą ni znaczy, że mnie nie kocha. W jego oczach widziałam to uczucie zawsze, bo nie wiedziałam jaki był.
Niby czemu teraz tego uczucia nie ma być?????
Kocham go. Chcę mu wybaczyć, bo no właśnie bo go uwielbiam i nie wyobrażam sobie dalszej drogi bez niego....
Przez myśl przeszło mi żeby wrócić do domu. Przemyśleć wszystko i poukładać. Do domu w BA.
Nie wiem sama. Wrócić?
Nie chcę być miesiąc bez Diego, ani żeby potem znowu mój tata go znienawidził. Nie chcę robić przykrości jego mamie....
- Franuś, ja wiem jaki byłem. Żałuje tego. Ale cieszę się, że jestem lepszym człowiekiem. CHĆĘ " BYĆ LEPSZYM DLA CIEBIE, BYĆ LEPSZYM DLA MNIE"
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
Płakał.
EWIDENTNIE PŁAKAŁ.
Jego smutne oczy, wyraz twarzy mówiły, że mnie kocha, że żałuje.
Nie myślałam. Zczęłam działać...
Zaczęłam go całować, a on najwyraźniej się zszokował, bo przez chwilę siedział bez ruchu, ale po chwili całowaliśmy się już razem.
Oderwaliśmy się od siebie.
Usiadłam na jego kolanach
- Wybaczę ci, bo cię koc...
- TO NIE FAIR JEST!- przerwał mi krzyk nikogo innego jak CRISTOFERA...
- Powaliło cię koleś?- skarcił go mój chłopak.
- Co jest nie fair?- zaczęłam się śmiać.
Wybaczenie Diegusiowi totalnie poprawiło mój nastrój.
- późniłem się na randkę z NINĄ!
- Alice!- krzyknęliśmy równo z moim chłopakiem.
- Ahhhhhhhhhhhhaaaaa, to dla tego się wkurzyła.
Popatrzeliśmy na niego jak na kretyna. ( DE ŻA WI HAHAHA)
- No bo ja podszedłem i mowie hej Nina.
- Ona dała mi z Plaskacza i sobie poszła...
Razem z Hiszpanem wybuchnęliśmy śmiechem.
Po pewnym czasie Crstofer poszedł na randkę z NINĄ, ta prawdziwą.
Nadal nie podobało mi się zachowanie przyjaciela mojego chłopaka, ale to nie moja sprawa.
Oparłam głowę o jego tors.
- Chodźmy, już co?- przerwał panującą między nami ciszę.- Jest już po 17:00. Mama penie wróciła.
- Tak chodźmy. - wstałam z kolan Diego.
- Zaczekaj. - chłopak złapał mój nadgarstek i przyciągnął bliżej siebie. - Kocham cię i jeszcze raz przepraszam.- zgarnął moje jeszcze mokre od łez włosy. A właściwie ich kosmyki...
Diego złączył nasze usta w pocałunku, który ja odwzajemniłam.
- Wracamy?- uśmiechnął się do mnie.
- Wracamy.- przytaknęłam i złapałam chłopaka za rękę.
Szliśmy w milczeniu, podziwiając ten piękny park...
Teraz powietrze trochę się ochłodziło, co daje jeszcze przyjemniejszą atmosferę...
Dotyk dłoni Diego był taki przyjemny... Zupełnie już nie myślałam o wydarzeniach z dzisiejszego dnia. Chociaż miałam już go serdecznie dosyć!
Chciałam już znaleźć się w pokoju mojego chłopaka, wtulić się w niego i po prostu iść spać. To za dużo wrażeń jak na 1 dzień.
Zanim się obejrzałam wyszliśmy z tego cudownego miejsca.
Znów przemierzaliśmy ulice. Potem od nowa znaleźliśmy się w piękniej alei bez ruchu drogowego...
Przez całą drogę milczeliśmy.
Każde z nas nie miało już siły po dzisiejszym dniu.
Mnie nadal w szoku trzymały wiadomości na temat Diego, go nadal chyba bolało to, że musiał to wspominać. Że poznałam jego przeszłość...
Nie chciałam żeby był smutny.
Objęłam go wokół tłowia, a on spojrzał na mnie, również obejmując mnie ramieniem i się uśmiechnął.
Dalej szliśmy i dalej się nie odzywaliśmy.
Po długim spacerze, doszliśmy do domu.
Tam pani Hernandez przywitała nas ciepłą kolacją...
*Andres*
Wracam sobie właśnie do domu z mojego spacerku z psiakiem.Nagle zobaczyłem na ławce zapłakana Matyldę.
Bez zastanowienia podbiegłem do niej...
- Hejka Matylda, co jest?-zapytałem siadając obok mnie. Ona szybko otarła łzy.
- Hej Andres. Nic, jestem zmęczona i tyle.- wbiła wzrok w podłogę.
- Ok może i wierzę w żywe roboty, oglądam bajki dla dzieci i czasem bawię się autami, ale jak ktoś płaczę to zauważam.
- No. Przecież jesteś adwokatem miłości.- zaśmiała się.- Nawet nie wiesz jak brakuje mi tego bloga...
- Hej, może i zamknąłem bloga, ale jestem tu na żywo i we własnej osobie. Z tego co widzę masz problemy miłosne... Skoro wspomniałaś o blogu.
- Tak.- znowu zaczęła płakać, więc ją przytuliłem.- O co chodzi?
- MAXI!
- Co Maxi?
- Łudziłam się, że jak wyjadę to o nim zapomnę. I tak może i było. Ale teraz mieszkam tutaj Andres.
- Kochasz go?
- Tak! Ja nie wiem czy on nadal mnie kocha. Wiem, że teraz jest z Naty- szlochała.
- Wiem jak to sprawdzić!- wykrzyknąłem po chwili.
- Jak?
- Hyyyymmmm W miłości jest tak, ze jeśli kogoś serio kochasz to jak ten ktoś jest z innym jest się o niego zazdrosnym. Tak jak ty o NAXI.
- Iiiii?
- Iiiii to jest proste. Musisz mieć chłopaka, aby sprawdzić reakcje Ponte.- uśmiechnąłem się a ona popatrzyła na mnie z niedowierzeniem.
- Ok, a jak mam znalesć sobie chłopaka ANDRES! Myślisz, że jak już go będę miała to będę nadal kochałą Maxiego?- puknęła się w czoło.
- A tego to ja nie przemyślałem.- podrapałem się po podbródku.- No chyba, że ktoś poudaje twojego chłopaka!- pidniosłęm palec ku górze.
- ANDRES GENIUSZU!- Matylda wstała z ławki.- Ale kto będzie taki miły i go poudaje?- zatrzepotała rzęsami i zaczęła się bujać w prawo i w lewo.
- Hym i znów trzba gówować.
- To musi być ktoś zaufany...
- No wiem, przecież nie jestem durniem..
- Andres, o tobię mówie!
O rany! I co teraz?!
Przecież Maxi to mój przyjaciel.
Z 2 strony, nie będę patrzał jak Matylda się smuci, a jeżeli argemtyńczyk kocha tą Hiszpankę to nie będzie problemu w tym, że jestem z tą Polką...
- DOBRA NIECH BĘDZIE!
Matylda rzuciła mi się na szyję.
- Ale teraz lecę, bo za 5 minut wieczorynka!
- CO?!- zaśmiała się.
- yyyyy NICCCCC TO PA!
Pobiegłem do siebie do domu.
Tam razem z moim bliźniaczym rodzeństwem oglądaliśmy bajki... HIHI
*Diego*
- Dzieciaki, mam 2 sprawy do was.- powiedziała moja mama przy kolacji.- Jeżeli tak jak tata, masz zamiar gadać mi o zabezpieczeniach to daruj sobie!- powiedziałem prosto z mostu.
Francesca zachłysnęła się wodą i zaczęła się chichrać.
- Co?! NIE!- odezwała się moja rodzicielka.- Skoro ojciec, już to z tobą załatwił...- zaśmiałą się.- Chodzi o to, że mam wyjazd służbowy. I za tydzień muszę wyjechać na półtora tygodnia.
- Ołłłł- powiedziałem.- No, ale my z Fran zostajemy cały miesiąc, więc spoko.- uśmiechnąłem się.
- Nie jesteście źli?
- Nie, no co ty. Tydzień dom dla nas. Mi pasuje.- teraz to ja zacząłem się śmiać, a moja dziewczyna zgromiła mnie wzrokiem
- Nie, nie jesteśmy źli.- wzróciła się do mojej mamy.- A gdzie ten wyjazd?- zapytała, biorąc kęs mięsa.
- Yyyyyyy do Argentyny...
- AHAAAAAA- zacząłem.- Czyli my tu do ciebie z BA, a ty z tąd tam...
- Tak wyszło.
- SPOCZKO.
- A ta 2 sprawa? - odezwała się Włoszka.
- A! Mamy zaproszenie od cioci Lary, na jutro. Zaprasza nas na kolację.
- Ooooo, a nie mówiłem, że cała moja rodzinka chcę cię poznać?- zwróciłem się do mojej dziewczyny, a ona się lekko zarumieniła.
- A kto to pani Lara?- zadała kolejne pytanie Fran.
- Moja siostra.- odpowiedziała jej mama.
- Ahaaaa, ma pani dużo rodzeństwa?
- Nie mów do mnie pani mów po prostu Victoria.- moja rodzicielka, podała Francesce dłoń.
- FRancesca- uśmiechnęła się i ją ścisnęła.- To ile masz rodzeństwa?
- Mam 1 siostrę. To tyle.
- Aaaaaa
- Zawsze razem kupowałyśmy ciuchy.- O NIE ZACZYNA SIĘ.
- Ja mam brata, a z nim lepiej na zakupy modowe się nie wybierać. Ale ma narzeczoną, która jest bardzo miła.
- Tak?
- Tak.
- I pewnie ma dobry gust?
- Genialny. Czasem jak nie wiem w co się ubrać, na jkąs okazję, odpalam skaypa i dzwonię do niej.
- No proszę. A z przyjaciółkami chodzisz na zakupy?
- O tak. BARDZO CZĘSTO!!! Można powiedzieć, że to nasze 2 Hobby.- zaśmiały się.
Potem poszedłem oglądać mecz, bo zaczęła się gadka o modzie, butch, sklepach.
Jakby można było zabijać wzrokiem, byłoby już po mamie.
CZEMU?! BO POLECIŁA FRANCESCE SKLEPY!
A CO TO ZNACZY? JUTRO CAŁY DZIEŃ ZAKUPÓW!!!!!!!!
Kiedy nareszcie o 20:00 skończyły paplać, bo mama musi wstać jutro do pracy, razem z Fran poszliśmy wykonać wieczorne czynności i wpęłziśmy pod kołdrę.
Francesca wtuliła się we mnie i zaczęła chodzić palcami po moim torcie.
- Przepraszam za dziś- powiedziałem i pogładziłem ją po policzku.
- Nie przepraszaj. To wydarzenie, tylko potwierdziło tomjak bardzo cię kocham Diego.
- Ja też cię bardzo kocham.
Po pewnym czasie zauważyłem, że moja dziewczyna już śpi.
Delikatnie okryłem ją kołdrą i zgasiłem lampkę.
Zmęczony dzisiejszymi zdarzeniami, sam zasnąłem...
MACIE NR 23
PODOBA WAM SIĘ?!
MAM NADZIEJĘ, ŻE TAK!!!!!
PISZCIE W KOM WASZE WRAŻENIA KOCHANI!!!!!!!!!!!!!!!
BESOOOOOOOOOO
DZIĘKUJE!
OdpowiedzUsuńA ty myślisz, że ja ich nie skłócę??!!!!!!!
HAHAHA KOCHANA...
skłócę i już nawet wiem jak, no dobra może nie skłócę, ale bezie zadyma!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! No tak jakby się pokłócą.
Tylko wolałam nie teraz, bo wiesz jakby się pokłócili to oczywiste jest to, że Francesca pakuje walizki i HEJA DO DOM !!!! ;D
NEXT? Może jutro
TAK MYŚLĘ, ŻE JUTRO!
Cudo *.* uwielbiam takie awantury, ale bardziej lubię godzenie się
OdpowiedzUsuńJak Cris mógł pomylić imiona lasek!?
Dziękuję przy okazji za nominację :*
Spoczko :*
UsuńWielkie dzięki *********
bo to CRISTOFER HEHEHE :D
Supper ;** Rewelka ;) Już się bałam że Fran mu nie wybaczy, ale na szczęście uratowałaś ich..Dzięki Ci!<33 Butiki, sklepy ..ahh biedny Diego ;D Ten adwokat miłości mnie rozwala :D Czekam na NEXT i.pozdrowionka (i przy okazji Dobranoc :*)
OdpowiedzUsuńDziękuje ci bardzo!!!!
UsuńTak jak mogłabym zaprzepaścić taką parę?!
OJ BIEDNY, BIEDNY, BIEDNY HAHAHA
NEXT JUTROTEZ POZDRWIAM
I TEZ ZYCZE CI DOBRANOC
DIECESCOWYCH SNOW HAHAHA
Muchas gracias :* Uwielbiam Cię ^_^ xd
UsuńSuper! znowu dobry rozdział :)
OdpowiedzUsuńDzięki :*
UsuńUwielbiam cię wiesz?
Nie ma za co. :) czekam na r.24
UsuńO... jak słodko *-*
OdpowiedzUsuń