sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział 31

*Francesca*

Wstałam dziś o 06:00 rano.
Nic dziwnego poszłam spać o jakiejś hymmm 19, 20? Nie wiem.
Wstałam z łóżka, podeszłam do okna otworzyłam je i odsłoniłam zasłony.
Po mojej twarzy zawiał przyjemny wiaterek, i oślepiło mnie słońce.
Zabrałam z garderoby rzeczy i poszłam do łazienki.
Tam porządnie się odświeżyłam, iż wczoraj usnęłam w ciuchach.
Kiedy wykonałam wszystkie poranne czynności, zabrałam moje ciuszki i włożyć je do kosza z kieszeni wypadła mi karteczka...
ZNAJDOWAŁ SIE NA NIEJ NUMER NATANIELA...
Przypomniało mi się jak nie miło go wczoraj potraktowałam...
Chciał mnie pocieszyć, a ja go kompletnie olałam, ale... przecież miałam prawo!
FACET CHCIAŁ MNIE PODERWAĆ!
Parę minut po zerwaniu z Diego.
Na tą myśl moje oczy na powrót wypełniły łzy, których nie trzymałam...
Wypłynęły...
Z kartką w ręku zbiegłam na dół i zaczęłam robić śniadanie...
Zrobiłam sobie płatki i szybko je zjadłam... Z trudem, bo oprócz mleka i małych ciasteczek połykać musiałam też łzy...
OGROMNIE SIĘ CIESZYŁAM, ŻE MOI RODZICE SĄ W PRACY!!!!!!!
MOGĘ PÓŁ DNIA PRZESIEDZIEĆ BEZ WYJAŚNIEŃ.
Posprzątałam po sobie, zabrałam pudełko chusteczek i usiadłam na kanapie.
Włączylam sobie telewizor.
Pierwsze co mi wyskoczyła to jakaś Hiszpańska telenowela, którą przełączyłam bardzo szybko.
Nie dla tego, że ich nie lubiłam. Dla tego, że praktycznie są o miłości...
NIC PRÓCZ CZEGOŚ TAKIEGO NIE MOGŁAM ZNALEŚĆ!!!!!!!!
Nawet jak włączyłam na kanał dla dzieci leciała akurat "Mała Syrenka"!!!!
IDEALNA HISTORIA O PIĘKNEJ MIŁOŚCI!!!!
Już to zostawiłam.
Położyłam się na kanapie i przykryłam ciepłym kocykiem. Trzymałm chusteczkę w ręku, bardzo mocno.
Zaczęłam płakać... Nie mogę, no nie mogę!!!!  PRZECIEŻ JA GO KOCHAM... Nie zapomnę tak łatwo... On też mnie kocha... Ale... gdyby mnie kochał, to robiłby mi taką awanturę?!
LEON SPIERA VILU, BRODUEY CAMILE, FEDER I LU SĄ NAWET W TEJ SAMEJ BRANŻY I FIRMIE, Z TEGO CO WIEM NATA TEŻ MA NIEZŁY DYLEMAT I KTO JĄ WSPIERA?! MAXI!
Tak, czemu??!! Bo oni je kochają... Czyli, że Diego mnie nie kocha?!
NIE!!!!1 Nie mogłam dopuścić do siebie tej myśli...
Zaczęłam sobie po woli przypominać wczorajsze zer-wannie.
ZDZIWIENIE, ZŁOŚĆ DIEGO, SAMO ZERWANIE, ROZPACZ, DRZEWO, NATANIEL...
Zabrałm telefon z stolika i kartkę z jego numerem...
Zapisałam go sobie i napisałam esemesa:
Hej tu Francesca. Wybacz za wczoraj. Źle cię traktowałam.
Nie dostałam odpowiedzi... Za pewne jeszcze śpi, jest w końcu dopiero 08:00.
Po dłuższej chwilce leżenia i wpatrywania się jak to Arielka męczy się z czarownicą zadzwonił mój telefon.
Byłam w stu procentach pewna, iż to mi nowo poznany chłopak, ale się pomyliłam. DZWONIŁ FLYN- MÓJ SZEF...
F: Halo?
Fl: Dzień dobry Francesca. Mogłabyś przyjść do mnie? Mam sprawę.
F: Tak. Już idę.
Rozłączyłam się.
Zastanawia się czy mocno słychać było to, że moje łzy, zachrypnięty głos nie daja mi dojść do słowa...
W każdym razie zabrałam torbę i poszłam pod wytwórnię.
Weszłam do gabinetu.
SIEDZIAŁ TAM I FLYN IIII NATANIEL!
- Nataniel?
- Witaj Francesca.- chłopak podszedł i pocałował mój polik.
- Francesca Cauviglia, przectawiam ci  Nataniela, twojego menadżera...
- CO?! To ile ty masz lat?!
- Hahahaha- zaśmiał się.- Spokoooojnie tylko 23...  Ale mam doświadczenie. Od zawsze mam styczność z SHOW BIZNESEM- wskazał na Flyna.
- Z tego co wiem poznliście się wcześniej...- zaczął szef...
- Taaaaak.- zaczęłam.
- Tak, tak tato...- dodał Nataniel
- WHAT?!- wydarłam się.
- Tak- zaśmiali się.- Jestem jego synem...
- Ahaaaaa.
- Ok. Pogadajmy o interesach...
-TAK!
Dowiedziałam się, iż 1 piosenką, którą nagram będzie "APRENDI A DECIR ADIOS"
Pasowało mi to... W sumie zgodziłabym się pewnie na to, żebyśmy nagrali jakieś śpiewki dla dzieciaków, bo nie miałam dziś głowy do takiego myślenia...
Jedyne myśli, które zawracały mi łeb to DIEGO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
MAM DOŚĆ!
JAK TYLKO WYSZŁA Z BUDYNKU UDAŁAM SIĘ DO PARKU I TAM DOBRE PARĘ GODZIN SIEDZIŁĄM, ROZMYŚLAŁAM I PŁAKAŁAM...

*Violetta*

- Jak myślisz jak zareagował?!- piszczałą Cami.
Właśnie idziemy do naszej przyjaciółki, której się tak oberwie, że nie powiedziała NIC o tym jak poszło z Diego.
- Okok. Nie piszcz mi, tylko mów jak poszły ci nagrania?
-EXTRA! Nie nagraliśmy dziś dużo, tylko zwiastuny i czołówkę... No i ćwiczyliśmy piosenki...
To fajnie.- uśmiechnęłam się.
- A ty wiesz już... FRAN?!
- CO?
Dziewczyna wskazała mi płaczącą na ławce Włoszkę.
- Ejjjj kochana!- Camila podbiegła do niej i mocno przytuliła.
Ja również to zrobiłam i powtórzyłam gest przyjaciółki.
- Co jest?- spytałąm.
- Zerwaliśmy z Diego.- zaczęła na powrót ryczeć, a nas zamurowało.
- CO?!- krzyknęłyśmy razem.
-Podsłuchał nasza rozmowę, wtedy o kontrakcie WCZORAJ! Jak tam poszłam wiedział już, iż go podpisałam.- szlochała, a my cały czas trzymałyśmy ją za ręce- BYŁ ZŁY I ZERWALIŚMY.
- Jak to był zły?- dopytywała rudowłosa Cam.
- Normalnie, że z nim tego nie obgadałam , że nie  będziemy mieli dla siebie czasu...
- Aaaa... Tak na przykro...- nie wiedziałam co powiedzieć byłam w szoku i jeszcze mocniej przytuliłam dziewczynę.
- Jak ja mu pokaże! To mnie popamięta!
- CAM!- powiedziałyśmy z Fran, co nas trochę robawiło.
- Chodźmy na zakupy! - krzyknęła Ariel.
- WIESZ CO?!- skarciłam ją.
- Nie Vilu, ona ma rację. Może tak zapomnę. Jak każdy będzie mnie wokół tulić, ja nie przestanę szlochać... CHODŹMY.- wstałą na nogi i wytarał łzy.
- Kazda ma kase?- spytałam.
- Tak.- odpwiedziały mi przyjaciółki.
- Ołłłłł- zaczęła Włoszka.
- Co?- znów chórek ja i Cami.
- Zostawiłam portfel w ART REBEL...
- To ja po niego pójdę.- zaproponowała Cam...
- Żeby mu pokazać jak Francesca bardzo się przejmuje tym jaki to on jest?- klepnelam się w czolo.
- Ołłłł. A tak to pójdzie i się popłacze!
- CHODŹMY RAZEM!- zaproponowała czarnowłosa i już po chwili byłyśmy w drodze do szkoły Gregorio i Diego.

*Diego*

Siedzę właśnie w gabinecie i myślę nad papierami... A bynajmniej tata tak myśli, bo tak na serio moje myśli to FRAN FRAN FRAN!
Nagle usłyszałem puknięcie do drzwi.
Nic nie odpowiedziałem.
Ktoś zapukał ponownie, a ja nadal nic...
- DIEGO OTWÓRZ! - wydarł się ojciec z innego pomieszczenia.
Byłem pewny, że to on puka...
- Proszę!- zwróciłem wzrok w stronę drzwi i ujrzałem w nich moją dziewczyne. BYŁĄ! NO I MOJĄ 2 BYŁĄ DZIEWCZYNĘ I CAMI, ALE PRZEDEWSZYSTKIM SKUPIŁEM UWAGĘ NA FRANCESCE!
- Po co przyszłaś?- powiedziałem oschle, chodź tak naprawdę to cieszyłem się jak dziecko.
- Tylko po portfel zostawiłam go tutaj...
- Co?
- Tutaj.
- Co?
- FRANCESCA ZOSTAWIĆ TO PORTFEL- Wydarł się Cami.
- Ahaa.- orząsnąłem się.- Tu leży.- wskazałem na biurko.
Moja, albo raczej już nie moja księżniczka zabrała go i udała się w stronę drzwi.
- SKOŃCZYŁEŚ?!- drogę zagrodził jej mój tata.
- NIE!
- CZEŚĆ.- powiedziała Francesca. Znam ja. ZBIERA JEJ SIE NA PLACZ.- Do widzenia.- powiedziała i wyszła.
- Do widzenia.- Powiedziały moje kumpele.- PA DIEGO!- dopowiedziały oschle! Ok... Wygląda na to, że byłe kumpele...










MACIE 31
WYBACZCIE, IŻ PÓŹNO, ALE JEST W PÓŁ DO 11...
BUZICZKI;*:*:**********








3 komentarze:

  1. Boski :***
    Niech Gregorio da Diego porządną lekcję o miłości i niech leci przepraszać Fran na kolanach <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Nexo oczywiście dzisiaj ;D
    Nie obiecuje szybkiego ogodzenia się, bo mam chytrey plan
    BUHAHAHAHA
    Mówiłam, że jak skłuce to porządnie...

    OdpowiedzUsuń