*Diego*
Obudziłem się dzisiaj dość wcześnie.Nic dziwnego! Wczoraj razem z Fran, spać poszliśmy już o 21:00.
Naprawdę mieliśmy dość tego koszmarnego dnia...
Początek był SUPER, ale potem masakra! To dziwne, ale taka kłótnia, wyznania, których tak się wstydzimy i to jeszcze przed swoją dziewczyną, szukanie jej, ta niepewność, że może mi nie wybaczyć tego jaki byłem...
To jest jakaś masakra. Jak pomyślę, jakim to ja ułomem skończonym byłem, to mam ochotę przyrąbać sobie młotkiem w banię.
Wszystko zmieniło się, po wyprowadzce...
Mój spisek z Ludmiłą, jak wywalić Violette ze STUDIO...
Moja udawana miłość do Argentynki. Zakochanie się w niej... Pomaganie mojemu przyjacielowi Marco, aby zdobyć Francesce....
Odkrycie przez Vilu mojego planu. Odnalezienie taty...
Kłótnia Marcesci.... Próbowanie pogodzić Fran z jej chłopakiem, aż w końcu nasza przyjaźń i miłość.
NASZA SKOMPLIKOWANA MIŁOŚĆ.
Jakby powiedzieć komuś, że po uszy zakochałem się w najlepszej kumpeli swojej byłej, która zarazem jest byłą mojego przyjaciela, pomyślałby chyba, iż to jakieś żarty...
- O czym tak myślisz, skarbie?- zapytała mnie śpiącym głosem Fran.
- Co? A nic. Wspominam stare czasy.- zrobiła dziwną minę. Pewnie pomyślała, że chodzi o czasy mieszkania w Hiszpanii- Czasy, kiedy przeprowadziłem się do BA.
- Aaaaaaaa. I co sobie przypomniałeś?
- Jak się poznaliśmy i takie tam.
- Na imprezie U-MIX .- zaśmiała się.
- Tak. Musiałem dziwnie wyglądać. Wszyscy byliście poprzebierani w stylu lat 80? Nie pamiętam. A ja z twoją walizką....- zaczęliśmy się śmiać.
- Jakbyś ich na lotnisku nie pomylił, to byś nie przychodził.
- A jakbyś ty nie podeszła do Violetty, zostawiając walizkę nie pomyliłbym się.- droczyłem się z nią.
- Jakbyś, był bardziej uważny skapnąłbyś się, iż postawiłeś swoją obok mojej, a potem zabrałeś złą.
- A...dobra nic już nie wymyślę.- Franuś posłała mi uśmieszek i podniosła się z łóżka.
Podeszła do okna i odsłoniła rolety, po czym otworzyła okno.
Na moim ciele pojawił się dreszczyk, kiedy tylko dopadł mnie wiaterek.
- Zimno ci? Mogę zamknąć.
- Nie.- uśmiechnąłem się i wstałem.- I tak już będę wstawał.
- Ok... To ja lecę do łazienki!- zabrała rzeczy z szafki i wybiegła z pokoju.
Ja również poszedłem wykonać poranne czynności w łazience na dole.
Oczywiście ja wyszedłem jakieś 30 minut szybciej. NIE ROZUMIEM JAK MOŻNA SIEDZIEĆ 45 MINUT W ŁAZIENCE?!
- Co chcesz na śniadanko?- zapytałem mojej księżniczki, jak tylko zjawiła się na dole.
- A na co ty masz ochotę?- usiadła na krześle.
- Pierwszy zapytałem...
- I w sumie jako pierwszy możesz odpowiedzieć.
- Masz dzisiaj dzień droczenia się ze mną?- nalałem nam soku jabłkowego do szklanek.
- Może...- zaśmiała się- Dzięki- powiedziała jak podałem jej napój.
- To co byś zjadła.
- Yyyyyym ok, niech będą naleśniki- zachichotała.
- Ty wiesz jak ja bardzo cię kocham?
- Za to, że wybrałam naleśniki?- zaśmiała się.
- Nieeeeeee, no coś ty...- mówiłem piskliwym głosikiem, ona podniosła pięść w górę i udawała, że ma zamiar mnie uderzyć.- No co od kiedy ty się możesz ze mną droczyć, a ja z tobą nie?
- Od wczoraj!- Zrobiło mi się z lekka smutno, że o tym wspomniała.- Oj nie kochanie...- wstała z krzesła i podeszła do mnie. Ujęła moją twarz w dłonie.- Przepraszam, nie chciałam.
- Nie szkodzi, za to wczoraj mogłabyś mi całe rzycie wypominać.
- Nie! Nie mam zamiaru. Wybacz.- przytuliła mnie mocno.
Odwzajemniłem uścisk. Nie byłem zły. Na nią nie można gniewać się długo. Może to jej urok, czy to, że tak ją kocham.
- Ale skarbie ja się nie gniewam.
- Ale cię zasmuciłam, a nie chciałam.
- Ty to jednak jesteś niesamowita.- powiedziałem, kiedy się od siebie odsunęliśmy.
- A ty nieziemski.
- Śliczna.
-Przystojny.
- Wspaniała
- Wspaniały- zaśmiała się.
- Kochana.
- Kochany.
- Papuga z ciebie.
- A z ciebie okropny niewdzięcznik.- zarzuciła mi ręce na szyje, a ja objąłem ją w talii.
- Ja nie wdzięczny?- złapałem ją w pasie i zaniosłem na kanapę. Tam zacząłem ją łaskotać. Fran zaczęła płakać ze śmiechu.
Takie łzy to jej mogą lecieć.
- Dobra, dobra odwołuje!- powiedziała przez śmiech, a ja ją puściłem.
- Jesteś niemożliwy!- wstała i zaczęła prostować kieckę.
- Jeszcze ci mało?- wyciągnąłem do niej dłonie, a ona pisnęła.
- NIE!- pobiegła do kuchni.
- Tak a pro po- wszedłem do pomieszczenia.- Straszna z ciepie perfekcjonistka.
- HA HA HA Robimy te naleśniki?
- TAK!
- A mogą być z bitą śmietaną?
- Yyyy OK.
- I z czekoladą.
- Dobra!
- I z truskawkami.
- Jasne...
- Albo wiesz co?
- Hym?
- Zróbmy z ogórkiem kiszonym
- Wyplułem sok, który właśnie miałem w buzi, moja dziewczyna wybuchła śmiechem.
- Żartowałam. Już się bałeś, że zostaniesz tatusiem?
- FRANCESCA!
-No co? A co byś zrobił?
- Byłbym najlepszym tatą pod słońcem.- pocałowałem ją w policzek.
- Nie wątpię- uśmiechnęła się i zaczęła przygotowywać składniki.
*Federico*
- Czy ty wiesz jak ja będę za tobą tęskniła?- powiedziała moja dziewczyna.- A wiesz, jak ja będę tęsknił za tobą? Ale pomyśl już po wakacjach wracam tutaj do ciebie i znowu będziemy mieszkać po jednym dachem.- uśmiechnąłem się, a Lud odwzajemniła to.
- Poza tym jeszcze nie wyjeżdżasz.
- NO dokładnie.
- W ogóle dzisiaj German i moja mama powiedzą dokąd jedziemy na wczasy.
- Podejrzewam, że Viola też nie jest zadowolona, z powodu rozstania się na dłużej z Leonem.
- Ani trochę. Ale wiesz, jacy są nasi rodzice. Musimy gdzieś pojechać razem, bo jesteśmy rodziną.
- No. Nie jakbyś mi kiedyś powiedziała, że będziesz z Violettą, kochającym się siostrzyczkami to bym cię wyśmiał.
- HAHA Kiedyś nie przeszłoby mi to przez gardło.
- Zdaje sobie z tego sprawę. - zaśmiałem się i objąłem moją dziewczynę.
- Wracamy już do domu? Olga na 100% przygotowała już kolację.
- Tak, pewnie. Okropnie zgłodniałem.- musnąłem policzek mojej dziewczyny i złapałem ją za rękę.
Tak w milczeniu doszliśmy sobie do domu.
*Francesca*
- Myślisz, że tak mogę iść?- Ślicznie.
- Mówiłeś tak przy każdej.
- Bo w każdej wyglądasz pięknie, skarbie.
- Ty mi tu nie słodź!
- Oj przepraszam!- podniosłem ręce.
- To ja idę po następną.
- Fran...
- Hym?
- Daj mi jakąś białą koszulkę.
- Po co?
- Zrobię sobie flagę, na znak, iż się poddaje.
- No bardzo śmie...
- Dzieciaki- mama Diego weszła do pokoju.- Jesteście już gotowi?
- DZIĘKI MAMO! Możesz powiedzieć mojej dziewczynie, że ślicznie wygląda.
- Francesca ślicznie wyglądasz.- zaśmiała się.- To co gotowi?
- Tak.- powiedziałam .
- CO?! - powiedział mój chłopak.- No pewnie, a jak ja ci mówię, że ładnie to... NIE NO NE MOGE.
Obie zaczęłyśmy się chichrać.
Zabrałam torebkę i już po chwili byliśmy na dole.
Po 20 minutach jazdy dojechaliśmy pod domem pani Lary...
Wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy pod drzwi domu.
Victoria zapukała i w drzwiach ujrzałam dosłownie IDENTYCZNĄ kobietę. Wszyscy chyba zauważyły moje zszokowanie, bo zaczęli się śmiać.
- No nie wspomniałam ci, że jesteśmy bliźniaczkami.- uśmiechnęła się do mnie mama Diego.
- Zapraszam do środka.- Pani Lara wskazała nam abyśmy weszli.
Jak już weszłam na korytarz spodobało mi się w tym domu.
Najwyraźniej siostra Victorii, jest naprawdę pogodną i wesołą kobietą. Poznałam to po żywych kolorach dominujących w przedsionku, najróżniejszych, barwnych obrazach i dekoracjach.
Spodobało mi się to. Wszystko było pięknie oświetlone, ściany były pomarańczowe. Na ścianach wisiały obrazy, wykonane w ciepłych kolorach.
Powiesiliśmy swoje kurtki, na wieszaku.
Mega zdziwiło mnie to, że był on cały zapełniony. Ledwo zmieściliśmy, nasze ubrania.
Przez długi korytarz przeszliśmy do salonu.
Tam po prostu zamarłam i do nie z powodu ciepłego, przyjemnego i wesołego wystroju.
W pomieszczeniu panował ciepły, przyjemny i wesoły NASTRÓJ! A no i HUCZNY. Na dywaniku bawiło się kila dzieci.
Na górze było słychać jakieś krzyki, więc tam zapewne też jest ich parę.
Przy stole siedziało kilkanaście, albo kilkadziesiąt osób dorosłych, lub w naszym wieku.
- Yyyy Dzień dobry...- powiedziałam nie pewnie.
- Mamo...- Diego zwrócił się do Victorii.
- No tylko nie mów, że zapomniałeś o moich urodzinach!- z podłogi wstała mała dziewczyna, ubrana w różową sukienkę, a na głowie miała koronę. W ręku trzymała "magiczną " różdżkę.
- O rany! - zaczął mój chłopak.- Wybacz mi, mała.- podniósł ja na ręce i pocałował w policzek.- A teraz, mamo...- obdarował kobietę morderczym spojrzeniem.Dopiero teraz zorientowałam się, iż po salonie porozwieszane są balony z napisami " Feliz Compleanos"
- No co? Jakbym wam powiedziała, że bętą tu wszyscy, to może nie chcielibyście przyjeżdżać...- powiedziała niepewne.
- A my wszyscy chcieliśmy poznać twoją narzeczoną.- odezwał się chłopczyk, który również bawił się na dywanie.
- Hola, hola. DZIEWCZYNĘ.- sprostował Hiszpan.
- O ty zdrajco!- krzyknęła solenizantka.- Czyli twoje słowa " moja ty dziewczynko" były nic nie warte?- wszyscy się zaśmialiśmy.
- Ty jesteś moją kuzynką, kochana.
- No i co w związku z tym?!- założyła ręce na biodra.
- No i to, że... a nie ważne. Mamo... możesz mi powiedzieć dlaczego, tak nas wrobiłaś?!
- Diego, daj spokój. Sam mi powiedziałeś, że chcesz mi rodzinę przedctawić, korzystając z naszego pobytu tutaj, więc wiesz...- zaśmiałam się.- Zapoznam wszystkich naraz . No problem.- uśmiechnęłam się do niego, a on popatrzył na mnie wzrokiem mówiącym po prostu "DZIĘKUJĘ".
- To może usiądźcie.- zaproponowała pan Lara.
Cała nasza trójka się usiadła.
- Dobra, więc niech wam będzie- westchnął mój chłopak i przedstawił mnie każdemu po kolei. Każdy z jego rodziny, wydawał się sympatyczną osobą.
Bardzo dobrze mi się z nimi rozmawiało. Hiszpan ma nawet kuzynkę, o 3 lata starszą- Esmeraldę, która również przyprowadziła swojego chłopaka.
Z nimi chyba rozmawiało nam się najlepiej.
No cóż rodzinka Diegusia, to serio fajni ludzie.
FRANNNNNNNNNNNNNN...- podeszła do mnie kuzynka Diego.- Mam do ciebie sprawę.- uśmiechnęła się, a dzieci na dywanie popatrzyli na nią morderczo.- Ok-westchnęła.- My mamy sprawę.
- Tak?
- Mogłabyś się z nami pobawić. To znaczy ty i Diego, ale go już nie pytam, bo musi się ze mną bawić, za to, iż zapomniał o mich urodzinkach.
- Tina, zostaw Francesce....- zaczęła mama dziewczynki.
- Właśnie- dopowiedział pan David.
- Nie, nic nie szkodzi. - uśmiechnełam się.- Bardzo chętnie- zwróciłam się do solenizantki. - Ale w co, byśmy się mieli pobawić?
- To już zostaw mnie!
Dziewczynka odskoczyła od nas i zaczęła sprzątać zabawki z dywanu.
- A teraz ŚPIEWAĆ!!!!!!!!!!!- powiedziała do mnie i mojego chłopaka.-CISZA!!!!!!!! - Każdy w pomieszczeniu ucichł.- Witam nazywam się Tina Linson i będę dzisiaj prowadziła nasze SHOW. Ludzie jesteście gotowi?- Karzdy w pomieszczeniu zaczął klaskać.-Przedstawiam wam DIEGO HERNANDEZA iiiiiiiiii FRANCESCE...- zacięła się.- jak masz na nazwisko?- szepnęła do mnie.
- Cauviglia.
- CO?!
- Cauviglia.- zaśmiałam się.
- i FRANCESCE HERNANDEZ, kiedyś tam! BRAWA!!!!!!!!!- dziewczynka podała nam 2 mikrofony.
Wszyscy zaczęli klaskać, a my śpiewać...
Po skończonej piosence usiedliśmy z powrotem na nasze miejsca.
Później pobawiliśmy się jeszcze z Tiną, która zapowiedziała, iż chce być DRUCHNA NA NASZYM ŚLUBIE.
Ta mała mnie rozwala.
W każdym razie dopiero po północy wróciliśmy do domu...
OK MACIE NR 24 :*
Ja osobiście jestem z niego średniawo zadowolona, no ale cóż
Piszcie komentarze
BUZIACZKI;-****************
Czekam :*
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu zawsze napisze o kimś kto was rozwali: GREGORIO LUIS CRISTOFER I TERAZ TINA.
UPS... HAHAHA
next jutro, albo dzisiaj, ale raczej jutro
Cały rozdział się śmiałam :) Chyba mam coś nie tak z głową ale ok ;)
OdpowiedzUsuńRozdziaL CUDOWNY :*
Nie z twoją głową TODO OK :)
UsuńNEXT DZIŚ, ALE ZAPEWNE PÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓŹNO W NOCY D;
Woow ;* Jak zawsze..rewelacja *-* Mam nadzieję, że będzie więcej tego droczenia się Diecesci^^ Ta kuzyneczka Diegusia jest słodka , urocza, zabawna i zwariowana ^_^ Fedemiłka<33 Cudoownieee ;* Czekam na NEXTA i pozdrawiam serdecznie ;****
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje ;D
UsuńNEXT DZIŚ, ALE PÓŹNO :)
Ok dam radę :*
OdpowiedzUsuńDruchną na ślubie.. hehe
OdpowiedzUsuń