poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 7

ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ SARKA **. Jako 1 skomentowałaś mojego bloga, nominowałaś mnie do LBA i komentujesz każdy przeczytany rozdział. To dla mnie serio mega ważne ;)

*DIEGO*

Dziś zostałem obudzony przez mój cholerny budzik ( ZNOWU)! Najchętniej wywaliłbym to urządzenie przez okno. Nie żartuje. Nie spałem dziś poł nocy myśląc o tym, co powiedziała mi mama.
No właśnie... Jedliśmy wczoraj tą kolację i ja zacząłem mówić o tym, że ja i Fran mamy pewną teorie (TAK NA SERIO TO TYLKO FRAN, ALE JUŻ NIE CHCIAŁEM JEJ PONOWNIE WKOPAĆ), a moja rodzicielka nic nie odpowiedziała. Nie chciałem i z nią wdawać się w dyskusję, więc nie pytałem dalej. Dopiero na odchodne, kiedy wchodziła do pokoju powiedziała: "TY I TWOJA DZIEWCZYNA, JESTEŚCIE BARDZO SPOSTRZEGAWCZY" i ze smutkiem w oczach zamknęła prze de mną drzwi.
- Diego, wstawaj!- usłyszałem głos ojca, który nie wiem z jakiej racji wszedł do mojego pokoju.
- Już wstaje, nie bój się ja do szkoły zdążę, gorzej z tobą bo do ART REBEL powinieneś wyjść... - zacząłem liczyć w myślach- 12 min temu.- dodałem podnosząc się z łóżka i kierując w stronę szafy.
- Od kiedy tak się do mnie odzywasz, dzieciaku?
- Od kiedy zacząłeś traktować Fran z góry.- ojciec parsknął śmiechem.
- Mam prawo traktować ją z góry, za brednie jakie wypowiada.- teraz to ja się zaśmiałem pod nosem.
- Daruj sobie tato...- zacząłem.- Nawet nie wiesz jak cię broniła, kiedy powiedziałem, że ta miłość na 100 już nie istnieje. Mówiła, że mimo tego co zrobiłeś, zmieniłeś się i zrozumiałeś błędy, i że nie ważne ile się nie widzieliście " Jak kocha to kocha" - powiedziałem, przy okazji cytując moją ukochaną, a ojciec popatrzył na mnie, najwyraźniej nie wiedząc co powiedzieć.- Co cię tak na prawdę denerwuje, co? Że chodzisz cały dzień naburmuszony?
- To, że twoja dziewczyna wtrąca się w nie swoje sprawy.
- W miłości jest tak, że problem jednej osoby, w tym oto przypadeczku mój, jest problemem tej 2- Francesci.
- Ale to nie twój problem tylko mój oraz twojej matki.
- Wasze problemy, to moje problemy. A moje problemy to problemy Francesci. Wracasz do punktu wyjścia. - zaśmiałem się sarkastycznie, wiedząc, że ojciec nie znajdzie już sensownej odpowiedzi.
- A co ty wiesz o miłości dzieciaku?
- Tyle, że to najwspanialsze uczucie jakie może być. Dobrze o tym wiesz, ja to wiem, że ty też to wiesz! Ja nigdy bym nie zrobił Fran tego co ty te prawie 20 lat tamu. A jak już bym zrobił, to skorzystałbym z okazji, że jest w moim mieście i walczył o nią. A nawet jakbym już nie kochał, chociaż w to wątpie tak jak w to, że ty mamy też już nie kochasz. No ale nawet jakby nie yhyyy, to bym chociaż przeprosił i błagał o wybaczenie. Swoją drogą musisz czuć się podle! W tajemnicy powiem ci, że mama nikogo nie miała, a już bynajmniej nie miała poważnego związku. Zajęła się wychowaniem mnie i pracą. ONA NADAL CIĘ KOCHA! A TY JĄ! ALE JESTEŚ TAKI ŚLEPY, ŻE ZAMIAST IŚĆ JEJ TO POWIEDZIEĆ WOLISZ WYRZYWAĆ SIĘ NA WSZYSTKICH! JESTEŚ ZWYKŁYM TCHÓRZEM.- Skończyłem moją długą wypowiedź, drąc się na tatę, jakby to on był moim dzieckiem, a nie ja jego.
Nie czekając na odpowiedź wyszedłem do łazienki.
Jak z niej wyszedłem, ojca już nie było. Poszedł do ART REBEL...


*Federico*

- Wstajemy skarbie...- usłyszałem słodziutki głosik mojej dziewczyny, która siedziała na brzegu mojego łóżka.
- Która godzina?- zapytałem głaszcząc ją po poiczku.
- 11:00.- zaśmiała się.- Olga szykuje nam śniadanko. Ciesz się, że nie zajrzała w nocy do pokoi...- zobaczyłem na jej policzku rumieńce.
- Czemu już wstałaś i... się ubrałaś- zrobiłem minę płaczącego dziecka, któremu ktoś właśnie zabrał lizaka, jak tylko zobaczyłem Ludmi w ciuchach.
Wyglądała oczywiście ślicznie, jak zawsze, ale oj ten no NIC!
U słyszałem jej chichot.
- Wstawaj, wstawaj- rzuciła mnie poduszką.- za godzinę mamy zajęcia.
- Oj już...
Lu wyszła z mojego pokoju, a ja zabrałem się za poranne czynności.



*Francesca*

- Laski, jak chcecie zdążyć to GAZ DO DECHY- Wrzasnęła Camila.
Jadłyśmy właśnie śniadanie. Nasze pidżama party się udały. Tym razem, bez niezapowiedzianych wizyt chłopców.
- Ok, ok- powiedział Viola i wepchnęła sobie do buzi ostatniego tosta.
- Co się tak śpieszysz?- zaczęłam- zajęcia są na 12:00.
- A jest 11:47!!!!!- krzyknęła Cam.
- Co?!- odkrzyknęła Vilu.
-TAK, TAK, TAK! - Złapała się za głowę Cams.
- O kurczę, nie trzeba było tak od razu?- zgromiłam przyjaciółkę wzrokiem i poleciałam po nasze torby.
O 11:59 byłyśmy w sali. Naprawdę tak, jak dziś nie nabiegałam się jeszcze nigdy.
- Dobra dzieciaki, zaczął Pablo. Od kogo dziś zaczynamy?
- My! - Krzyknęła Cami i pociągnęła mnie na scenę.
Potem musiałyśmy zaciągnąć jeszcze zmęczoną Violę.

- Hej skarbie, co się dzieje? - zapytałam siadając obok mojego chłopaka, jak skończyłyśmy spiewać.
- Cześć. - powiedział Diego i wrócił do poprzedniego zajęcia. Bawienia się swoimi "męskimi branzoletkami"- Masz rację. Oni się kochają, ale ojciec to bezduszny idiota.
- Nie mów tak, Diego. Jest zagubiony. Po twojej przemowie czaję, iż rozmawiałeś z mamą?- zapytałam, bardziej twierdząc.
- Tak, i powiedziała, że jesteśmy spostrzegawczy.
Uśmiechnęłam się. Naprawdę jest szansa, że oni do siebie wrócą, Wcale nie jestem przewrażliwioną kretynką, która bawi się w  swatanie ludzi. Wiem, że gdyby pani Hernandez i Gregorio byli razem Diego byłby przeszczęśliwy. To chyba oczywiste. Bardzo mi go szkoda w jakiej jest sytuacji. Ojciec zostawił jego matkę, nawet nie wiedząc o istnieniu mojego chłopaka. Wiedziałam, że jest mu ciężko. Zawsze było... Wszystko co zrobił kiedyś mojej przyjaciółce zrobił, bo chciał poznać człowieka, który jest jego ojcem. Po odnalezieniu go i zasmakowaniu prawdziwej miłości zmienił się. Przeprosił, stał się zupełnie inny człowiekiem. Wiem, że kochał Violę, wiem też, że to po części dzięki temu uczuciu jest teraz lepsza osobą. Jednak nie jestem zazdrosna o przyjaciółkę. Wystarczę, że spojrzę w oczy Diego i widzę w nich nieopisana miłość. Miłość, taką jaką ja, czuję do niego. Czyli miłość wyjątkową. Poczucie, że bez tej osoby jesteś NIKIM.
- Kochanie o czym myślisz?- zapytał Diego, obejmując mnie ramieniem.
- O nas.- odpowiedziałam i zdałam sobie sprawę, jak bardzo w moich rozmyśleniach odbiegłam od tematu.
- O nas? - najwyraźniej zdziwił się chłopak.
Wtuliłam się w jego tors.
- O naszej miłości. O tym jak bardzo cię kocham i jak ty bardzo kochasz mnie.
- A z kąt wiesz, że cię kocham?- Uśmiechnął się. Wcale mnie to nie uraziło. Wiedziałam, że się ze mną droczy. Uwielbia to robić.
-A może nie kochasz?
- KOCHAM- odparł i pocałował mój policzek.
- Wiem widzę to w każdym twoim spojrzeniu, skierowanym w moją stronę. W każdym słowie, geście pod moim adresem. Zawsze. Nawet jak jesteś na mnie zły, albo kiedy się kłócimy i obydwoje wściekamy.
- Cieszę się, że to widzisz, bo tak jest. Ja tez nie potrzebuję twojego " kocham cię" bo widzę to, przede wszystkim w twoich oczach. Oczywiście możesz mi to powtarzać ile chcesz, bo kocham to słyszeć.- zaśmiał się.
- Kocham cię.- odparłam i podniosłam się aby spojrzeć mu w oczka.
- Kocham cię. - odparł.- Powiedz Fran kiedy jesteśmy razem słowa nie są potrzebne, prawda?
- Prawda kochanie. - uśmiechnęłam się i nachyliłam żeby go pocałować, ale przerwał Pablo.
 
- Yhym Diego, twoja kolej. Zaśpiewaj piosenkę, którą zaśpiewasz na występie.- zaśmiał się, a mój chłopak musnął moje usta i wszedł na scenę.
 
















OKI DOKI!!!!!!!!!!!
Mamy rozdział 7   !!!!!!!!!!!!
Mam nadzieję, że wam się podoba:)
Teraz jeszcze WSTAWIĘ wam "toszkę" spóźniony prezent świąteczny, który zajączek zostawił dla was pod krzaczkiem :D

BUZIACZKI:*********
PS. Dziękuję za wszystkie komentarze. Serio bardzo się dla mnie liczą :)

 

4 komentarze:

  1. Dziękuję za dedykację ona również dla mnie dużo znaczy :)
    Nie mogę się doczekać rozdziału numer 8 !!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ NO PROBLEMO :D
      Serio jesteś moją ważną czytelniczką:)
      A rozdział? Będzie dzisiaj, więc nie będziesz długo czekać :D

      Usuń
  2. Amor a Diecesca en el aire <3 Świetne ^_^

    OdpowiedzUsuń