wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 25

*Maxi*

- Co?! Pablo! NA PRAWDĘ?!- tak właśnie zareagowałem na wiadomość mojego, byłego dyrektora.
Właśnie zaprosił mnie do STUDIA, bo miał dla mnie wiadomość.
To już chyba oczywiste było, że zaproponowano mi pracę, kontrakt czy coś.
Wszystkie propozycje, od zaproszonych SPECJALNYCH GOŚCI
, wędrowały do Pablo.
Właśnie dowiedziałem się, że zaproponowano mi pracę w wytwórni muzycznej " Mi Sueno" !!!!!!!!!!!!!!
- Tak, Maxi.- zaśmiał się.- Zaproponowano ci na serio dobrą posadę.
- Co właściwie miałbym robić?
- Zajmować się podkładem muzycznym, ale i tańcem. Dobrze wiesz, że na koniec koncertu, który był parę dni temu, powiedzieliśmy dokładnie kto co napisał, wymyślił cheorografie, czy zrobił podkład muzyczny. Po prostu powiedzieli, iż jesteś niesamowitym tancerzem, ale jak usłyszeli twoją muzykę to spodobałeś się i w tej branży.
- Ale jak miałbym zajmować się i tym i tym?
- Tego dokładnie nie wiem. Zapytaj się ich. Tu masz lokalizację i numer kontaktowy.- nauczyciel podał mi kartkę.- Chyba jeszcze musisz się zastanowić co wolisz robić. Nie wiem Maxi. Nic nie mówili, ze szczegółami. Prosili, abyś się z nimi skontaktował. Powiedzą ci wszystko.- uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
- Dziękuje Pablo.
- Proszę.
- Do zobaczenia.
- Tylko nie zapomnij powiadomić swojego dawnego nauczyciela.
- Jasne. Pa.
- Do widzenia.
Wyszedłem z gabinetu i pobiegłem poszukać Naty.
Ale moja dziewczyna się ucieszy!!!!!

* Francesca*

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek.
CO?! JUŻ 10:00?!
No to sobie nieźle pospaliśmy. Ale co się w sumie dziwić? Wczoraj, a właściwie dzisiaj, wróciliśmy dopiero po 01:00. A jeszcze, codzienne, wieczorne czynności i dłuuugie rozmowy z moim chłopakiem, więc nawet wstaliśmy wcześnie.
Tak wstaliśmy. YHYM ... Ja wstałam, bo Diegusiu jeszcze słodziutki spał.
Wyglądał tak prześlicznie, że nie miałam ochoty go budzić.
Wstałam na paluszkach z łóżka, podeszłam do szafy i zabrałam z niej rzeczy.
Następnie udałam się do łazienki w celu wykonania, porannych czynności...
Kiedy wyszłam z łazienki, poszłam do sypialni mojego chłopaka.

On nadal sobie spał.
Postanowiłam dla odmiany, to ja zrobić nam śniadanko.
Weszłam do kuchni i zabrałm się za przygotwywanie nam jajecznicy...
Jak już zabierałam się za ubijanie jajek usłyszałam oggłosy skrzypiących schodów.
- HEJ SKARBIE!- krzyknęłam.
- No cześć piękna.- Diego musnął mój policzek.- Co robisz?
- Jajecznicę, nie widać?
- A idź. -Zaśmiał się- Jesteś dla mnie nie miła.- zrobił minę płaczącego dziecka.
- Bywa.- wzruszyłam ramionami i się zaśmiałam.
Dieguś popatrzył na mnie wzrokem zbitego psiaka.
- Czemu? Ja ci mówię, że jesteś piękna, a ty mi mówisz taki...
Przerwałam mu pocałunkiem.
- A ja ci mówię, że świetnie całujesz, mój ty książę.- powiedziałam po oderwaniu się od siebie i z powrotem zabrałam się za mieszanie jajek.
- ok może być.- zaśmiał się.- Pomóc ci?
- Nie. poradzę sobie.- zaśmiałam się.- Za to orzesz nalać soku.
- Uuuuuu ale wyczyn. Naleje sok! ŁAAAAAAŁ!!!!
- No! MEGA CO?! I jeszcze możesz wyciągnąć sztućce. Tylko uważaj żeby się nie pokłuć.
- HA, HA, HA!
- Tak mnie tez to bawi.
- Wiesz co kochanie to nalanie soku, jednak jest trudne, bo soku nie ma.
- Yh- westchnęłam. - Ok... To ja pójdę do sklepu, a ty pilnuj żeby się nie spaliło.
- A może ty to mieszaj, a ja się przejdę?
- Ja będę tam szybciej.
- Sugerujesz mi, że dziewczyna na obcasach będzie biegła szybciej niż ja
- Nie. Sugeruje, że za nim ty się ubierzesz, ja będę na miejscu.
- To idę tak, jak stoję.- zaczął grzebać w kurtce.
- Chyba sobie ze mnie żartu stroisz. Myślisz, że puszczę cię tak na bokserkach, bez koszulki...? Po co?! Żeby stado napalonych lasek, z twojej dawnej szkoły cię napadło?
- Po 1. Nie interesują mnie one, bo jesteś najwspanialszą i najśliczniejszą kobietą na świecie. A po 2. To masz racje, ja lecę się ubrać i będę szedł...
- Dlaczego ja nie mogę?- Diego podszedł do mnie i ujął moją twarz w dłonie.
- Nie znasz miasta.
- HALO DIEGO. Sklep jest za zakrętem. Nawet przez ulicę nie muszę przechodzić. Nie bój się samochód mnie nie stuknie.
- Ja tam się boję, że taki ktoś jak Cristofer cię stuknie.- zaśmiał się, ale po chwili oberwało mu się z Plaskacza. Ale leciutko, tak na żarty.
- Moja dziewczyna stosuje mi przemoc domową!- wydarł się.
- A mój chłopak jest nienormalny!
- A moja dziewczyna jest... - zgromiła go wzrokiem.- Yyyyy CUDNA?!
-Pytasz mnie?
- CUDNA!
- Ty też jesteś cudny. Więc ja idę do tego sklepu. A ty weź te jajka w końcu na patelnie przelej.
- No weś Fran, ja pójdę. Daj mi minutkę i się przebiorę.
Opadłam na kanapę.
- Możecie przestać mnie wszyscy traktować jak małą dziewczynkę. Serio nawet do sklepu nie mogę iść. Zamieniasz się w mojego ojca.- wydarłam się.
- Oj dobra, dobra ty szajbusko idź.- musnął mój polik.
- Dziękuję- wstałam jakby nigdy nic, zabrałam torebkę i wyszłam z domu.
Dzień jest dziś piękny... Słoneczna Hiszpania, mnie rozbraja.
Zanim się obejrzałam byłam już pod sklepem.
Weszłam do niego i kupiłam 3 soki, po czym wyszłam i skierowałam się z powrotem.
- Witaj, Fran.- usłyszałam za sobą damski głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Amber...
- Czego?
- Ej... Czemu jesteś taka nie miła dla mnie?!
- Może dlatego , że prawie skłóciłaś mnie z moim chłopakiem?!
- Prawie? Ja to myślałam, że się spakujesz i wrócisz do Buenos Aires.
- To źle myślałaś. Moja relacja z Diego ma się bardzo dobrze.
- Yhym. Ale ostrzegam, żebyś potem nie płakała. Mu chodzi tylko o 1.
-  Naprawe?!- powiedziałam sarkastycznie.- Ojjjj w takim razie chyba z nim zerwę.
- SERIO?!- powiedziała podekscytowana.
- NIE! Nie wieże ci.
- A powinnaś.
- Już chyba szybciej uwieze w żywe roboty Andresa.
- Co?
- NIc. Spadaj!- odwróciłam się i chciałam iść dalej, ale złapała mnie za nadgarstek.
- Diego nie jest dla ciebie. Spójrz na siebie! Tak słodka, mała, niewinna dziecięca dziewczynka i on? Taki przystojniak z silnym charakterkiem.
- Przeciwieństwa podobno się przyjągają, cy coś tam.
- Nie takie.
- Diego mnie kocha! Pogódź się z tym!
- Ej, ej, ej piękne damy się kłócą?- podszedł do nas CRISTOFER.
- Ona jest jakaś nietutejsza. Co ty się z choinki urwałąś, że myślisz, że on cię kocha, albo, że jest wierny?-zapytała z przekąsem.
- Nie. Ja to wiem! fajnie by było jakbyś też się zakochała... No chyba, ze kochasz mojego chłopaka.
- Ja się nie zakochuję!
- UPS
- IDĘ.
- CIAO!!!
- Ok?- zapytał chłopak.
- Tak, dzięki.- uśmiechnęłam się do niego.
- Gdzie idziesz?
- Do domu, mamy Diego.
-Aaaaaaaa...
- Jak randa z Niną?
- Kiepsko
- Dlaczego?
- Yh powiedziałem do niej Alice...
Zaczełam się śmiać.
- To nie zabawne!!!!!!!!!!!!
- Wiesz jakbyś miał 1 stałą dziewczynę, to byś nie mylił się tak. Chyba...
Teraz to on zaczął się śmiać.
- Dobra, ja lecę, bo Diego wezwie zaraz policję.- zaczęłam się śmiać.
- Bo z toba rozmawiam?!- przestraszy się.
- Nie!!! Ale bał się mnie puścić samą i wiesz jak za długo będę wracać...
- Serio wytrzymaliście ze sobą tak długo?
przytaknęłam i zaczęłam iść w kierunku domu.
- Jak?!- dopytywal.
- Kochamy się.
- Tyle to ja wiem..,- zaczął się śmiać.
- Ale... NIE TAK JAK MYŚLISZ!- od razu się skapnęłam co u niego znaczy jak 2 osoby się kochają. - Jak kocham Diego, a Diego kocha mnie. Łączy nas miłość.
- Kiedyś w nią nie wieżył...
- Wiem!
- Wiesz? Powiedział ci?
- O tym, że brał 1 lepszą dla zabawy? Tak.
- I nadal z nim jesteś?
- KOCHAM  GO.
- Łaaaał.
Doszliśmy już pod dom Victorii.
- Jedliście już śniadanie?
- Nie, zaraz będziemy jeść,
- Aaaaaa mogę z wami???? PILIO
- HAHA CHODŹ.- zaprosiłam CRIStofera do środka.
- Dieguś jestem!
- No nareszcie!- Diego wyszedł na korytarz.
- Hejka Dieguś- zaśmiał się Hiszpan.
- A co ty tu...
- YYyyyy zaczepił mnie więc go zaprosiłam.- zachichrałam się.- Kotek weś się ubierz co?
- Yyyyy tak.- poszedł na góre.
- O rany! Jak ja tutaj długo nie gościłem...- zaczął Cristofer.
Zabrałam dodatkowy talerz i sztućce i nakryłam do stołu.
- Posłuchaj mgłbyś nie mówić Diego o
- Amber?
- Co znowu odctawiła Amber?
- Hy- westchnęłam. - Zaczepiła mnie dziś, ale kotuś nie martw się ok? Opowiem ci potem, zjedzmy normalnie...
22:00

*Diego*

- Francesca?- zacząłem gładząc moją dziewczynę po ramieniu.- Możesz mi powiedzieć o co chodziło dziś z Amber?
- O nic.- odwróciła się do mnie.
- Mówiłaś, że powiesz.
-HY- westchnęła.- Znowu mówiła, że nie będziesz/ jesteś mi wierny. Że ja do ciebie nie pasuje... Że ja jestem za dziecinna na ciebie i takie tam. Potem przyszedł Cristofer. Nic takiego się nie stało...
- Sprawiła ci przykrość. STAŁO SIĘ.
- Kochanie, wcale nie. Nie sprawiła mi przykrości, iż już mnie nie interesuje jej gadanie.
- Ale wkurza mnie to, że mówi ci takie żeczy.
- A to prawda?
- Ale co?
- To co mówi?
- Ale co? O zdradach?
-NIE! Wiem, że jesteś mi wierny, ufam ci.- położyła głowę na moim torsie.- Ale... o mnie chodzi. O mój styl...- powiedziała nie pewnie.
- Nie rozumiem.- Podoba ci się?
- Francesca, podobasz mi się taka jaka jesteś. Jesteś bardzo dziewczęca, a to jest zaleta nie wada. Nie rozumiem pytania.
- Chcę, zebym ci się podobała.
- A ile to ja ci już razy mówiłem jaka to jesteś piękna?
- Okkkkkk, ale nie wolałbyś, żebym się inaczej, no zmieniła styl, żebym się zmieniła?
- Franuś spójrz na mnie.- ona wykonała moje polecenie.- KOCHAM CIĘ. ŚLICZNA JESTEŚ TAK, ŻE ASZ MASAKRA. NAJPIEKNIEJSZ KROLEWNA NA CALUTKIM WRZECHSWIECIE! I podoba mi się twój styl. pasuje do ciebie. Poza tym, ty byś chciała, żebym zmienił sty?
- NIe czemu?
- A ty niby czemu?
- Nie wiem.
- No właśnie. Nie ma tematu, ok?
- Ok.- musnęła moje usta.
- Idziemy spać?
- Tak...- Francesca ziewnęła a po kilku minutach już spała.
Ja również się położyłem.

























jest jeszcze dziś!
ledwo się w czasie wyrobiłam!!!!!
ale macie
piszcie w kom wrażenia
BUZIACZKI :************











6 komentarzy:

  1. Boski :* a ta suka Amber niech się odpierdoli od Diecesci i idzie ruchać Crisa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja szczerość powala mnie z krzesła, ale ja też zawsze mówie to co myślę:)
      I Dziękuję ;D
      *****

      Usuń
  2. Fantastico ^_^ Nie no..Idę nawalić tej Amber :3 Diecesca jest taka slooodka<33 Ciekawe jak potoczy się Naxi :D Cudo<3 Czekam na next i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Grrr... nie nawidze tej Amber!

    OdpowiedzUsuń