poniedziałek, 20 kwietnia 2015

rozdział 22

*Francesca*

Rano obudziłam się, baaaaardzo wyspana. ODZIWO!
Oczywiście nie wstałąm sama, tylko z małą pomocą słońca, które nieźle dawało po oczach, ptaszkom śpiewającym za oknem, oraz letniemu przyjemnemu wiaterkowi, który przedpstawał się do pomieszzcenie przez uchylone okno.
Rozejrzałam się po pokoju i dopiero zdałam sobie sprawę, że nie jestem u siebie. JESTEM NA WAKACJACH W HISZPANII Z MOIM KRÓLEWICZEM.
No właśnie.... gdzie on się zapodział? Nie było go obok mnie. Czyżbym tak długo spała?
W każdym razie leżałam w tym pokoju sama...
Dokładnie go oglądałam, bo kompletnie nie miałam ochoty na wstawanie.
Diego ma na serio dużą i ładnie urządzoną sypialnie...
Ściany pokryte są niebieską farbą, ale na jednej ścianie, tej na której stoji łóżko ( OGROMNE) jest tapeta ze zdjęć.
Nie byle jakich. Są to zdjęcia Diego, jego (najwyraźniej dawnych przyjaciół), rodziny i takie tam. Bardzo spodobał mi się ten pomysł.
Wkażdym razie, na przeciwko łóżka była mała komoda i telewizor.
Na równoległej ścianie od drzwi było biurko i szafy.....................
Dieguś w pokoju ma na serio wiele fotografii, które mi się ogromnie spodobały...
No nic wybadało by ruszyć się i poszukać mojego chłopaka.
Wstałam z łóżka okrywając się kocem, zabrałam swoje rzeczy z szafki i poszłam do łazienki.
Po godzinie tam spędzonej, wyszłam na korytarz i usłyszałam dźwięk przesuwanych sztućców. To już wiemy gdzie jest Dieguito...
Po schodach zeszłam do kuchni.
- Hejka skarbie.- powiedziałam i musnęłam policzek chłopaka, który właśnie coś pichcił.
- No witaj księżniczko. Wyspana?- odwrócił się do mnie nadal mieszając JAJECZNICĘ.
- Tak, dziękuję. A ty? Długo już nie śpisz?
-  Od 10:00.
- To, która jest?!
- 12:30. Nieźle pospałaś.- zaśmiał się.
- To nie moja wina. Spać dałeś mi dopiero jak już robiło się widno.- zachichotałam.
- Oj nie przesadzajmy... Widno to może jeszcze nie było..- przełożył danie z patelni na 2 talerze.
- No okkkk. Ale bardzo późno się położyliśmy.- zabrałam z blatu szklanki z herbatą i położyłam je na stole.- A o której wraca twoja mama?
- Około 17:00.- zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść śniadanko.
- To co dziś będziemy robić?- zapytałąm podnosząc wzrok na Diego.
- Ymmmmmm. A co by moja księżniczka chciała robić?
- Może... Pójdziemy na miasto. Pokażesz mi jakieś fajne miejsca... Albo coś pozwiedzamy.
- Ok To może najpierw pójdziemy coś zwiedzić, a potem zabiorę cię do takiego fajnego parku. Zawsze tam chodziłem ze znajomymi, jak jeszcze tu mieszkałem. No, a potem coś zjemy i wróciy, Mama powinna już wtedy być.- uśmiechnął się do mnie.
- Jasne. Brzmi nieźle.- Byłam bardzo podekscytowana. Cały dzieć sam na sam z Diego.
Jasne w BA też często tak robiliśmy, ale tam wszystkie zabytki mam już zwiedzone, a ja po prostu kocham chodzić w nowe miejsca.
Niestety na trasach ze szkoły nie mieliśmy za dużo czasu na zwiedzanie, a teraz mogę wszystko nadrobić w towarzystwie Diego...
- O czym tak myślisz skarbie?- zapytał odnosząc nasze talerze.
- O tym jak się cieszę na ten dzień.
- Ja tez się bardzo cieszę.- powiedział i złapał za oparcie mojego krzesła.- To zbieramy się- munął mój polik.
- Tak. Chodźmy!- wstałąm energicznie z krzesła. Ale czekaaaaaj!
- Tak?
- Lepiej chodźmy na górę i posprzątajmy te ciuchy z podłogi.- zaśmiałam się, a Diego razem ze mną.
- Genialny plan!
Szybciutko uwinęliśmy się z ogarnianiem sypialni po wczoraj/dzisiaj i już o godzinie 13:00 wychodziliśmy z domu.
Na 1 ogień wybraliśmy PALACIO REAL, czyli pałac królewski.
Jest ona na prawdę piękny i ogromny!
Nie obeszło się bez paru fotek..............

 
Znalezione obrazy dla zapytania Lodovica w Madrycie
Znalezione obrazy dla zapytania diego dominguez
 
Znalezione obrazy dla zapytania palacio real
Zwiedzanie skończyliśmy dopiero o 15:00, a i tak nie zwiedziliśmy całego zamku, bo musielibyśmy być tam chyba jeszcze 17 dni!
- Podobało się?- zapytał się mój chłopak i objął mnie ramieniem.
- O tak! BARDZO!- zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Idziemy coś zjeść?
- Tak szczeże to średnio jestem głodna.
- No ja też, to może chodźmy do tego parku i tam zamówimy lody, albo gofry co?
- Ok. Ty to masz dzisiaj skarbie same dobre pomysły- zaśmiałam się.
- A coś za te pomysły dostanę?- zatrzymał się i wskazał na swoje wargi.
Ja je lekko musnęłam.
- Dziękuję.- uśmiechnął się.- Za takie słodziutkie pocałunki, to ja muszę wymyślać takie pomysły częściej...- zaśmiałam się.
- Idziemy?
- Tak chodźmy.- mój chłopak złapał moją dłoń i poprowadził.
Hiszpania jest na prawdę cudownym miejscem.
Przechadzaliśmy się tak uliczkami Madrytu.
Było to wiele restauracji, sklepów...
Podobało mi się to, że wszystko było w jednym ciągu.
To było miejsce tylko dla turystów. Samochodem nie było szans dostać się tutaj...
Ludzie letnio poubierani, bo w końcu jest dziś na serio gorąco. Ale na szczęście nie ma zaduchu. Wietrzyk cudownie rozwiewa mi włosy, a słońce rozgrzewa moje ciało.
W pewnym momencie skręciliśmy w inną ulicę. Tutaj jeździły już samochody ale mimo tego urok Madrytu wcale nie znikł.
Po dalszej wędrówce znaleźliśmy się w końcu w cudownym, zielonym parku.
 
Diego miał rację. Tu jest niesamowicie.
Drzewa najróżniejszych gatunków, pełno fontann z przezroczystą, krystaliczną wodą. W oddali plac zabaw.
Dużo dzieci biegających w tą i z powrotem.
Dziewczynki grające w gumę, chłopacy goniący za piłką, maluchy grające  klasy, dorośli cytający książki i gazety na ławeczkach w cieniu, ludzie biegający, wcale ni do pracy, bo ubrani na sportowo, więc pewnie dla zabawy. Kocyki z ajróżniejszymi smakołykami. To miejsce było piękne. Było tu tyle radości, piękna.

*Diego*

Z całego Madrytu, zdecydowanie najbardziej stęskniłem się za tym miejscem...
- Podoba ci się?- zapytałem mojej dziewczyny. która już dobre parę minut wpatruje się w park jak zahipnotyzowana.
- Tu jest cudownie Diego.- powiedziała nadal nie wybudzając się z transu.
Pociągnołem ją za dłoń i usiedliśmy pod wielkim drzewem.
Dawało ono dużo cienia, a na taki upalny dzień to było BINGO!
- Łał Diego. To jest serio świetne miejsce.
- Wiem.- uśmiechnąłem się.
Pamiętam jak przychodziłem tu z moimi znajomymi.
Jak byliśmy mali bawiliśmy się na placu, jak starsi biegaliśmy, albo po prostu rozmawialiśmy...
Każdy mógł znaleźć tutaj coś dla siebie...
- A co z tymi lodami?- zapytała Fran już oprzytomniała.
- Yyyyym. Wiesz co niedaleko jest budka. Posiedzisz, a ja przyniosę?
- Ok.- posłała mi najpiękniejszy z uśmiechów na tej planecie.
- A na co masz ochotę? Lody, gofry?
- Losy truskawkowe.
- Już się robi.- stanąłem na baczność, a ona zaczęła się chichrać.
Poszedłem paręnaście metrów dalej. Nie była to duża odległość, ale jak się odwróciłem ławki z moją księżniczką już nie widziałem.
- Dzień dobry.- przywitałem się z panem, który obsługiwał budkę.
- Witam.- JAK TO FAJNIE USŁYSZEĆ HISZPAŃSKI AKCENT OD CZŁOWIEKA NA MIEŚCIE, KTÓREGO SIĘ NIE ZNA!
-Proszę dwa lody, po 3 gałki.- uśmiechnąłem się. W końcu jesteśmy bez obiadu, a dziś jest serio ciepło.
- Jakie smaki?
- Jeden truskawokowy, cały. A drógi czekoladowo- śmietankowo- Toffi.
Moja dziewczyna nigdu nie lubiała mieszać smaków. Nie wiem czemu.
Ja najchętniej wziąłbym kwaśno- słodko- gorzki, ale wtedy mógłbym wyjść na kretyna...
- Proszę bardzo.
- Dziękuję. - zabrałem dwa lody i zapłaciłem za nie, po czym udałem się w drogę.
Jak już przeszedłem te pare zakrętów ujrzałem ławkę, na której siedziała Fran i jakiś koleś.
Wkurzyło mnie to. Ewidentnie się do niej podwalał, bo co chwila ja obejmował, albo dotykał.
NO CHOLEA JASNA!
Podbiegłem tam.
- Możesz się odwalić od mojej dziewczyny?! - wrzasnąłem i podałem Francesce lody, a sam już chciałem go od niej odczepić siłą, ale rozpoznałem mojego dawnego przyjaciela Cristofera.
- CRISTOFER?!- mega się zaszokowałem. Nie widziałem go dobre 2 lata...
- DIEGO?!- on też nie spodziewał się mnie zobaczyć.- Stary wybacz, nie wiedziałem, że to twoja laska.- przybił mi 5.
- Yhym dobra, ale od niej łapy z daleka.- wkurzył mnie tym, że się do niej dobierał, no ale przecież to mój kumpel. No nie wiedział tak? A Francesca jest prześliczną dziewczyną więc zaczął działać. Jakoś mogę go zrozumieć.
- Sory, nie!- powiedział.- Nie no sory mała, jakbym wiedział, że jesteś dziewczyną Hernandeza, to bym przecież nie zaczepiał...- zwrócił się do Fran, która uśmiechnęła się sztucznie.
- Tak, dobra Francesca to jest Cristofer mój dawny przyjaciel, za czasów jak tu mieszkałem. Stary to Jest Francesca, moja dziewczyna.
Fran wyciągnęła do niego rękę, a on pocałował jej dłoń.
Zgromiłem go za to wzrokiem.
- To... przysiadł się koło Francesci, więc ja również zająłem miejsce. Moja dziewczyna siedziała na środku. Zauważyłem, że nie chce siedzieć obok Hiszpana, bo mocniej przybliżyła się do mnie i się we mnie wtuliła.- Ile jesteście razem?
- 9 miesięcy.- uśmiechnąłem się, a chłopak wybuchł śmiechem.
I ja i Francesca spojrzeliśmy na niego, jak na kretyna.
- Co mało?- odezwała się w końcu moja dziewczyna, a Cristofer jeszcze bardziej zaczął się śmiać. Tak, że aż musiał ukucnąć, iż prawie spadł z ławki.
- Mało?- mówił przez śmiech.- DUŻO!
- Serio stary? Jeszcze nie dojrzałeś?! Przecież masz 19 lat. Nadal nie masz poważnej dziewczyny?- zapytałem, a Fran popatrzyła na mnie pytająco.
- I ty chcesz mi powiedzieć, że jesteś tak długo z 1 LASKĄ?!
- Tak. I to nie jest, aż tak długo.
On znowu zaczął się śmiać.
- Ja pierniczę. Ja to mam za godzinę randkę z Alise, a za 5 godzin z Niną. Ooooo a tam stoi moja dziewczyna Linda. I gada z moją byłą...- popatrzył na nas z śmiechem.- O JA PIERDOLE GADA Z MOJA BYLA!- wstał z ławki i szybko podbiegł do jakiejś blondynki i brunetki.
- O co w tym wszystkim chodzi?- zapytała moja dziewczyna odsuwając się o de mnie.
- Oj to jest Cristofer. On po prostu, nie ma stałej dziewczyny i co chwilę ma nową. Dla niego stałe związki to jest cos śmiesznego i dziwnego...
- A dlaczego bai go to, że jesteś ze mną tak długo?
- MÓWIŁEM CI BAWI GO TO!
- No heja ludziska!- znowu zjawił się mój przyjaciel z jakąś rudą dziewczyną.
- Amber?- rozpoznałem moją dawna kumpelę.
- No hej przystojniaku!- rzuciła się na moją szyję, a Francesca aż odskoczyła.
- Przedstawisz mi swoją dziewczynę?
- Tak. Fran to jest Amber, moja stara znajoma. Amber to jest Francesca moja dziewczyna.
- Cześć- rudowłosa podała Włoszce dłoń a ta ją uścisnęła.
- Hej.- odparła już najwyraźniej mocno wkurzona całą sytuacją Fran.
- Dziewczyno! Masz szczęście! Tutaj w naszej dawnej szkole. KAŻDA NA NIEGO LECAŁA. Nawet ja miałam przyjemność być z nim przez parę dni...- powiedziała dziewczyna i pogładziła mnie po policzku.
Francesca już najwyraźniej się mega wzburzyła. Nie wspomniałem jej, że dodatkową atrakcją jest poznanie mojej byłej.
- Tak wiem!- dziewczyna znowu się we mnie wtuliła.
- Co wiesz?
- Że mam ogromne szczęście.- objąłem ja ramieniem.
- A ile jesteście ze sobą?
- 9 miesięcy- powiedziała Francesca z lekkim przekąsem. Chyba chciała jej dogryźć.
-Co?! Łaaaaaaaaaaaaaał ! No to serio musisz być nie zła.
- Jest najlepsza.- pogładziłem ją po policzku.
- Ale kurcze jak?! Taka słodziutka dziewczyna z bibułki z tobą?- Fran odsunęła się o de mnie i spojrzała na mnie, błagalnym wzrokiem. Najwyraźniej chciała już iść.- SUKIENECZKI, BALETKI I KOKARDKI?- zaczęła się śmiać moja była. Kochana... nie jesteś dla niego wystarczająca.
Francesca mocno się teraz zdenerwowała. Wstała i przywaliła Amber z liścia.
Złapałem moją dziewczynę w pasie i odciągnąłem od mojej EX, KTÓRA JUZ MIAŁA SIĘ NA NIĄ RZUCIĆ, za to Cristofer zrobił z nią to samo.
- Kochanie spokój!- krzyknąłem, bo Włoszka wyrywała się.
Dłonią przejechałem jej po policzku.
Trochę się uspokoiła...
- Jesteś powalona!- wrzasnęła Amber.
Francesca nic jej nie odpowiedziała.
- Amber, mogłabyś nie obrażać mojej dziewczyny?!
- Nie wieże Diego. Mogłeś mieć mnie! Powiedziałeś, że to koniec. A teraz jesteś z takim dzieckiem?!
Jakby nie fakt, że jest dziewczyną już by dostała.
- Jest wiele dojrzalsza niż ty!
- Wielki świętoszek się znalazł. A twoja dziewczyna wie ile to miałeś dziewczyn na boku?- pytała z chyderczym uśmieszkiem.- Powtarzał każdej, że jest piękna, sexi.- mówiła do Fran.- Jest takim przystojniakiem i myślisz, że jest tobie wierny? Może i cię kocha, ale jego charakter nie pozwoli mu na bycie z 1 DZIEWCZYNĄ!
Zobaczyłem, że Francesce zbiera się na płacz.
Wyrwała się s moich objęć i pobiegła w którąś uliczkę.
- Jesteś porąbana!- krzyknąłem i pobiegłem za Fran.
- Stary sory. Nie wiedziałem, że ty jeszcze jej się podobasz.- Cristofer dotrzymał mi tępa.
- Jasne.- nie byłem na niego zły. Na Amber tez nie. Jedyne co się liczyło to znaleźć moją królewnę.

















MACIE 22
CHYBA PO RAZ 1 ZAKOŃCZYŁAM NA TAKIM MOMENCIE!
BUAHAHAHAHA
NEXT JESZCZE DZISIAJ, WIĘC SIĘ NIE MARTWCIE :********
BUŻKA I KOMENTUJCIE
BUZIACZKI:***********************************************


 
 
 
 


 

10 komentarzy:

  1. Wowow ;* Świetny (jak zawsze ;)) O niee :o Sama mam ochotę przywalić tej Amber czy jak jej tam >.< Dieguś jak zawsze broni Fran jak nic :* Mam nadzieję, że ją znajdzie...Czekam na NEXT i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki <3
      NEXTA ZOBACZYSZ DZIŚ NA BLOGU :**********
      Ja też bym jej przywaliła ;D

      Usuń
  2. Wielkie dzięki.
    Nexcik dzisiaj :*************
    HAHAHA JA TEŻ NIE LUBIĘ AMBER...
    CRISTOFER? Miał być chamem wyszedł śmiechu warty HAHAHA
    A co z Diecesca?
    DOWIESZ SIĘ JESZCZE DZISIAJ :) :D ;D <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale suka z tej byłej Diego. Przy tej całej kłótni prawie spadłam z krzesła ;)
    Rozdział jest cudowny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuuuuuuuuuuuuuu jakie określenia... HAHAHA
      Spadłaś ze śmiechu, tak ?! HAHAHAHA ;D
      Bardzo dziękuje

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaka Franusia moja kochana <3 To szykuje się kłótnia.

    OdpowiedzUsuń